Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-05-2020, 17:31   #211
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Parę osób wybrało się na zwiedzanie okolicy, lecz Bran nie należał do tej grupy ciekawskich. Wolał w spokoju zjeść kolację i wypocząć, jako że niewypoczęty mag jest niewiele wart. A wtedy lepiej zostać w domu, pod kołderką, niż plątać się kompanom pod nogami i bardziej przeszkadzać, niż pomagać.
Jak na razie wszystko szlo całkiem nieźle, ale - jak powiadano - fortuna kołem się toczy. Lepiej więc było przygotować się na najgorsze.

"Zwiadowcy" powrócili, nie przynosząc żadnych niepokojących wieści. Można było spokojnie iść spać... oczywiście po skończeniu warty. Co prawda Elora również nie spała, ale to już był jej wybór, a nie spowodowana przez lenistwo Brana konieczność.

* * *

Noc minęła spokojnie, a dochodzące z różnych stron dziwne odgłosy nie przeszkodziły Branowi w zaśnięciu, a potem nie zakłóciły jego snu.
Co prawda pospałby może jeszcze troszkę, ale w końcu nie przyjechali tu na wypoczynek i mieli przed sobą kawałek cytadeli do zwiedzenia.
Po śniadaniu i spakowaniu dobytku Bran był gotów do drogi. Pnączami, w dół.

- Tędy wchodziły i schodziły nie tylko gobliny czy hobgobliny - powiedział - ale i nasi poprzednicy, czyli krewniacy Kerowyn Hurcele i ich towarzysze. Pnącza powinny wytrzymać. Ale głowy za to nie dam - dodał z lekkim uśmiechem.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 28-05-2020 o 19:20.
Kerm jest offline  
Stary 29-05-2020, 07:54   #212
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Zwiad okolicznych pomieszczeń nie przyniósł ani żadnych nowych odkryć ani żadnych nowych ewentualnych zagrożeń. Można było w takim razie ze spokojem się posilić i przygotować miejsce na odpoczynek. Fakt, którym Draugdin nie pamiętał, że magowie potrzebuję więcej nieprzerwanego odpoczynku niż inni wynikał jedynie z tego, że jak dotychczas rzadko dane mu było współpracować z magami.

Po ustaleniu kolejności wart ułożyli się do snu. Przez lata wędrówek po szlaku i obcowania z innymi poszukiwaczami przygód nauczył się łapać sen kiedy tylko i ile tylko można było. Tak więc zasnął od razu, a że sen miał czujny obudził się na pierwszy dotyk dłoni Elory oznaczający jego kolej warty. Podczas gdy czuwał nic się nie wydarzyło poza jedynie nieustającymi i nierozpoznawalnymi odgłosami, które dochodziły gdzieś z dolnego poziomu, a może poziomów. Przecież trudno było określić jak głęboko dane im będzie jeszcze zejść, gdyż przecież nikt nie zbadał jeszcze tych ruin. Dokładniej mówiąc nie przeżył jeszcze nikt, żeby o tym opowiedzieć.
Gdy jego warta się skończyła zasnął równie szybko co za pierwszym razem wykorzystując każdą godzinę i każdą minutę na odpoczynek.

Rankiem lub jak im się wydawało rankiem, gdyż przecież byli pod ziemią i trudno było określić dokładny czas wiec mogli jedynie polegać na własnych zegarach biologicznych, wyglądało na to, że wszyscy względnie odpoczęli i nabrali sił na kolejny dzień zmagań, który nie wiadomo co im jeszcze przyniesie.

Rozważania na temat zejścia w dół skupiły się w sumie na dwóch aspektach albo schodzimy po pnączach jak prawdopodobnie poprzednicy albo próbujemy liny jak zaproponowała Elora. Patrząc na gabaryty Amos i na siebie stwierdził, że pierwszy wariant mógł być co najmniej ryzykowny o ile nie ryzykownie głupi gdyż pomijając własne bezpieczeństwo i możliwość odniesienia ran gdyby pnącza nie wytrzymały mogli by sobie w ten sposób odciąć możliwość powrotu. Postanowił podzielić się swoimi przemyśleniami z towarzyszami.

- Musimy założyć, że pnącza mogą nie wytrzymać. Pomijając groźbę obrażeń fizycznych czy też skręcenia sobie karku przy ewentualnym upadku moglibyśmy poza tym odciąć sobie możliwość powrotu. Popieram pomysł Elory tym bardziej, że am w plecaku o ile dobrze pamiętam jakieś piętnaście metrów porządnej liny. - Powiedział Draugdin na potwierdzenie własnych słów wygrzebawszy z plecaka zwój liny.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 29-05-2020, 09:46   #213
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Zwiad nie przyniósł z pozoru żadnych rezultatów. Znaleźli opustoszałe komnaty goblinów pełne śmierdzących fantów, których nie mieli ochoty ruszać. Amos dziwił się jak można żyć w takim smrodzie, co więcej, jak można hodować psowate, które często służyły za wierzchowce, kiedy normalnemu człowiekowi zbierało się na wymioty. Widać były na tym świecie rzeczy, których nie zrozumie i którymi nie należało się przejmować. Wrócili z informacją, że teren został zabezpieczony, że nie znaleźli nic ciekawego, a w szczególności żadnych żądnych zemsty goblinów czających się gdzieś nieopodal.
Zanim poszli spać Amos zaproponował, żeby z elementów rozbrojonych pułapek ustawić pułapkę jakby ktoś chciał ich zaskoczyć podczas nocy. Miał dzwonek, a Archie żyłkę i inne akcesoria. Szybko uwinęli się zabezpieczając jedyne drzwi prowadzące z powrotem do koboldów i mogli wreszcie odpocząć.
Po ustaleniu wart Amos zajął w miarę bezpieczne miejsce pozwalające mu szybko zareagować w razie ataku. Miecze położył obok siebie na wpół wyciągnięte z pochew, samemu zapadając w sen. Psia warta wymagała dużo od ciała i głowy, więc im szybciej zaśnie tym lepiej się na to przygotuje, choć prawda była której nie dopuszczał do siebie była taka, że nie da się dobrze przygotować do psiej warty, ani być wypoczętym później. Zasnął śniąc o mroźnych górach, wschodach Słońca i wędrówkach ponad chmurami.

Czuł jakby ledwo co położył głowę, a już został obudzony.
- Ke... - zaklął pod nosem wstając. Dla rozbudzenia natychmiast podniósł się i zrobił kila kółek wokół obozowiska rozciągając się aż mięśnie zadrżały. Przyzwyczaił się, zaakceptował i z czasem polubił ten ból towarzyszący rozciąganiu. Czuł się trochę nostalgicznie, choć nie był w stanie powiedzieć czemu. Być może śniło mu się coś, czego nie pamiętał, co wprawiło go w taki nastrój?

Nic się nie działo.
Dochodzące co jakiś czas odgłosy nie były groźne. Nie przybliżały się, nie cichły - ot zwykłe życie w cytadeli jak mniemał. Może teraz lepiej słyszalne poprzez ciszę jaka zapanowała w ich otoczeniu? Przypominały nieco rytm jego rodzinnych stron, tak różny, a jednak tak podobny.

Nic się nie działo.
Usiadł przy rozpalonej pochodni i wyciągnął z plecaka zestaw kartek. Chciał możliwie najdokładniej naszkicować plany cytadeli. Nigdy nie wiadomo kiedy będzie konieczność odwrotu, wolał nie polegać na pamięci w chwilach stresowych, ale na zrobionych w spokoju notatkach.
Gdy skończył odłożył je z powrotem do plecaka trącając coś. Sięgnął głębiej wyjmując podróżną bałałajkę. Drobny instrument strunowy, choć pewnie z perspektywy normalnego człowieka, czy towarzyszącym mu gnoma i niziołka całkiem spory, jakby zapraszał do wzięcia w ręce. Struny trącone opuszkami palców drgnęły wprawiając w drganie pudło i cichy dźwięk wydobył się z otworu rezonansowego. Nawet trzymała strój.
Półgigant dostroił instrument i trącając lekko opuszkami struny by nie zbudzić innych przypominał sobie dom.
Melodia była spokojna, przypominająca wiatr wiejący pomiędzy górskimi szczelinami.

Nic się nie działo.
Gdy pochodnia wypaliła się w połowie, znaczyło że czas jego warty dobiegł końca. Wstał chowając skrzętnie wszystko do plecaka i obudził kolejną osobę.
Położył się ponownie zasypiając natychmiast.


Ranek, jeśli tak można powiedzieć, bo trudno było stwierdzić porę dnia w tej zatopionej w ziemi cytadeli nie przyniósł żadnych nowości. Amos z Archiem rozbroili ustawioną pułapkę zanim wyruszyli dalej.
Wyglądało na to, że wszyscy wstali w raczej dobrych humorach, co mogło oznaczać, że dalsza wędrówka przebiegnie sprawnie.
Podobnie jak wcześniej półgigant milczał pozwalając innym wygadać się na temat tego w jaki sposób najlepiej zejść w dół. Lin mieli dużo, chyba każdy awanturnik miał ją ze sobą, więc groźba zostawienia jednej nie była zbyt duża. Amos się dostosuje. Jak zwykle zresztą.
 
psionik jest offline  
Stary 29-05-2020, 18:25   #214
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Willie, rozczarowany brakiem znalezisk w pozostałej części goblińskiego leża wziął się za pomoc w uzbrajaniu siedziby w pułapki. Rozsypał część kolczatek przy wyjściach z pomieszczenia w którym planowali wywczas, i starannie zabarykadował wraz z wojownikami i Archim drzwi wszelkimi gratami, które mieli pod ręką. Jedyne, co jak przypuszczał mogło mu się przydać do odpoczynku to nieco zapuszczona kanapa, którą Draugdin podsunął pod jedne z drzwi, a które w trakcie owego przesuwania pozbyły się wielkiej ilości kurzu i jak się wydawało zasiedlających ją insektów. Aby jednak pozbyć się ich w całości, odkadził ją dodatkowo niewielką ilością siarki, którą wydobył z kapciucha na komponenty, i z zadowoleniem przydeptał niewielką stonogę, czy też może coś podobnego do wija, zmykającego co sił przed odorem magicznych komponentów gnoma. Lina, którą obwiązał rozpadający się mebel miała zagwarantować, że nie rozleci się on pod niewielkim w sumie, acz wiercącym się przez sen czarodziejem. I kiedy wydawało się, że Willie planuje kolejne katusze tej zapleśniałej konstrukcji, mebel z cichym jęknięciem w końcu poddał się, i rozpadł się niemal całkowicie, wysyłając kolejny exodus insektów gdzieś pod zabarykadowane drzwi.
- Eh...nosz kurwa...a taka była wygodna... - mruczał niezadowolony układając się gdzieś z dala od kłopotów. Pstryknął palcami, aby posłać swoją sowę w chwilowy niebyt międzywymiarowej kieszeni tylko po to, aby pstryknąć ponownie aby objawiła się w widzianym wcześniej pomieszczeniu z kolumnami. Mentalny rozkaz nakazał chowańcowi przykucnięcie na jednej z wypalonych pochodni, sterczących ze ścian i co jakiś czas lustrowanie otoczenia. Zadowolony z sowicie przepracowanego dnia, położył się spać.
Było wysoce wątpliwe, czy ktokolwiek zdołałby usnąć, bo pomimo skromnej postury, Willie miał ogromny nochal, i ćwiczone w wielu pijatykach gardło. Spał zbyt głęboko by sprawdzać, czy jego sen słychać będzie aż w Oakhurst ale mimowolnie się starał, by tak właśnie było. Jego warta wypadła jako ostatnia i nawet mu to pasowało. Wstawał powoli, mrucząc z niezadowolenia. Potem przez jakiś czas próbował opanować swoją fryzurę, która nie dawała się długo poskromić. Potem próbował zastosować starą, gnomią sztuczkę aby nieco rozgrzać krew i ulżyć obolałym od podłogi członkom, ale po kilkunastu pompkach i przysiadach siedział już pod ścianą i desperacko próbował ponownie nie zasnąć. Dla zabicia czasu postanowił wejść ponownie w zmysły swojego chowańca i zrobić sobie nieco dłuższe tournee po okolicznych pomieszczeniach, do których sięgał zasięg jego telepatycznego połączenia. Z tej zabawy wyrwali go dopiero jego towarzysze, którzy ogranizowali śniadanie i dalszą wędrówkę w głąb podziemi.

Zejścia we wszelkiego rodzaju szyby nie były dla gnoma problemem, o ile miał linę i wielokrążek, a także jakikolwiek kij. Kija jak zwykle użył jako ławeczki, bo uważał, że czarodziej o jego pozycji nie powinien ani obwiązywać się liną, ani tym bardziej ryzykownie obłapiać ją. Tym bardziej, że cięższe aktywności fizyczne to nie była jego domena. Rozwiązanie dostarczała królowa wielu nauk - matematyka i jej wzory, które pozwalały za pomocą niewielkiego, acz poręcznego urządzenia tak zapleść linę, by dokonać bardzo bezpiecznego zejścia przy minimalnym użyciu siły fizycznej. Tak jak przy poprzedniej próbie zejścia, gnom użył więc swojej tyczki, wielokrążka i liny.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline  
Stary 30-05-2020, 09:54   #215
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
Willie puścił przodem sowę, która zleciała na niższy poziom Cytadeli. Jej oczami gnom zobaczył rozległe pomieszczenie oświetlone fioletowym, niezdrowym światłem fluorescencyjnych grzybów porastających ściany. Podłogę groty wyścielała warstwa ziemi wymieszana z gnijącą roślinnością oraz resztkami podziemnych zwierząt. Na tych szczątkach rosło kilka kolejnych grzybów. Co najdziwniejsze, sowa nigdzie nie dostrzegła ciała wodza hobgoblinów, upieczonego na chrupko szamana i pozostałych zwłok. Na północnej ścianie widniała natomiast spora, okrągła dziura, jakby wykopał ją duży kret lub inne podobne zwierzę. Na krańcu południowej ściany znajdowały się drewniane drzwi.

Po powrocie chowańca czarodziej opowiedział o tym, co zobaczył na dole i po krótkiej rozmowie postanowiliście, że pierwsi zejdą Amos i Draugdin, w razie, gdyby gdzieś w okolicy czaiło się coś, co być może pożywiło się martwymi ciałami, które wczorajszego wieczoru zepchnęliście w szyb. Za nimi miała ruszyć Elora, następnie Bran, Archie i na końcu Willie. Powiązaliście ze sobą solidnie dwie liny, których długość miała wystraczyć, aby dostać się na dół, zawiązaliście o kamienny tron, sprawdzając dodatkowo, czy wszystko trzyma i zaczęliście schodzić na dół.

O dziwo, wszystko poszło szybko i sprawnie, a jedyną niedogodnością, która wpłynęła na spuszczanie się po linie była wyczuwalna mniej więcej w połowie drogi na dół woń rozkładu przemieszana z wilgotym zapachem świeżo rozkopanej ziemi. Gdy pojawiliście się na dole i rozejrzeliście, wszystko zgadzało się z opowieścią czarodzieja - na północy znajdowała się spora wyrwa w ścianie ziejąca czernią, a w kącie naprzeciwko dostrzegliście drzwi.

- Tamtędy można dostać sie do Podmroku, miejsca zamieszkanego przez drowy i inne przerażające stworzenia - powiedziała nagle Shinra, wskazując naturalnie wykopaną dziurę. - Wierzcie mi, nie chcielibyście odwiedzić tego miejsca. Powinniśmy ruszyć drzwiami.

Jakby na potwierdzenie jej słów, gdzieś w głębi mrocznej jaskini doszedł was odległy, złowieszczy pomruk. Czym prędzej ruszyliście więc do drzwi, które - jak szybko sprawdził Archie - nie zawierały pułapki i wyszliście na długi korytarz, którego ściany również pokryte były fluorescencyjnym grzybem. Po niespełna dziesięciu metrach doszliście do dziwnego zaburzenia geologicznego, które rozerwało tu ziemię na zachód i wschód. Nie występowały tu świecące fioletem grzyby, natomiast w powietrzu dało się wyczuć zapach siarki. Shinra stwierdziła, że musicie udać się w lewo, gdy nagle z mroku odnogi po prawej usłyszeliśćie dziwne, złowieszcze odgłosy i po chwili w świetle wiecznej świecy pojawiła się duża, oślizgła skolopendra.


Wij wielkością przypominał psa bojowego i był długi na jakieś dwa i pół metra. Zaklekotał szczękoczułkami, po czym z zadziwiającą szybkością ruszył w waszą stronę na swoich krótkich, usptrzonych kolcami nóżkach.
 
Ayoze jest offline  
Stary 30-05-2020, 18:43   #216
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Przyniesione przez sowę wieści były i dobre, i złe równocześnie. Na dole nikt nie czekał, ale zniknęły też zrzucone na dół zwłoki. Same nie poszły, bo nawet gdyby nie byli do końca zabici, to taki upadek bez wątpienia by ich dobił.
Ktoś - lub coś - usunęło zwłoki.

Do Podmroku Bran się nie wybierał i nie potrzebował do tego zniechęcających słów Shinry. Okazało się jednak, że wybór inne drogi też prowadził do spotkania ze stworami, których lepiej było unikać.
Na razie co prawda był tylko jeden taki, ale najwyraźniej nie on pożywił się truposzami, bo sprawiał wrażenie głodnego. A może szukał pożywienia dla dzieci/żony/kochanki?
Motywy ważne nie były - ważne było to, że nie spotkali panienki, szczodrze szafującej swymi wdziękami, a przerośniętego robala, który może i nie zgrzytał zębami ani nie oblizywał się na ich widok, ale zamiary miał wyraźnie nieprzyjazne.

Bran nie miał zamiaru pchać się do pierwszej linii, tę przyjemność pozostawiając innym, ciężej zbrojnym. Posłał za to w robala garść magicznych pocisków.
 
Kerm jest offline  
Stary 30-05-2020, 19:14   #217
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
Stanęło, że schodzą na dół, korzystając z liny, więc Elora zawiązała swoją z tą podaną przez Draugdina a potem przymocowała do tronu i spuściła w dół. Willie po rekonesansie sowy nakreślił im okolicę, choć kapłankę zastanowiło, gdzie podziały się zwłoki wodza i reszty. Biorąc pod uwagę, że były tam jakieś resztki ciał, na których rósł grzyb, najwyraźniej w tym miejscu coś grasowało i pożywiało się na nieostrożnych wędrowcach. Nie podobało jej się to ani trochę.

Schodziła na dół jako trzecia i musiała przyznać, że średnio jej to wychodziło. Dawno niczego takiego nie robiła, dlatego dwa razy podczas spuszczania się na dół zakręciła się wokół własnej osi wprawiając linę w ruch i drganie, przez co musiała trochę odczekać, nim się wszystko uspokoi. Poza tym pod koniec czuła już napięcie oraz ból w mięśniach rąk i nóg, więc z ulgą powitała dłonie Amosa na swoich biodrach, a jego silne ramiona asekurowały ją przy bezpiecznym wylądowaniu na ziemi. Skrzywiła się, czując paskudny smród zgnilizny i szybko przygotowała kuszę.

Półdrowka wyjaśniła im, gdzie prowadzi mroczna jaskinia, a odłosy stamtąd dochodzące nie były przyjemne, więc po prostu ruszyli dalej. Drugi poziom twierdzy wyglądał dużo gorzej, niż pierwszy; jakby powoli pochłaniała go ziemia, przebijając się przez mury świecącymi fioletem grzybami. A może to była robota tego szalonego druida? Ciężko było rozstrzygnąć. No a potem dotarli do dziwnego wyżłobienia w podłożu, które przecinało korytarz. Miała już iść za Shinrą, gdy jej uwagę zwróciły niepokojące dźwięki a z ciemności wyłonił się wielki robal!

- Co za paskudztwo!
Wzdrygnęła się, bo nie cierpiała robali, zwłaszcza tak wielkich. Odruchowo cofnęła się, wycelowując kuszę w zbliżającego się robaka i nacisnęła spust. Miała nadzieję, że Amos z Draugiem pójdą na pierwszą linię i dadzą popalić tej przerośniętej stonodze, bo sama zbliżać się do niej nie zamierzała. Fuj!
 

Ostatnio edytowane przez Umbree : 30-05-2020 o 19:17.
Umbree jest offline  
Stary 30-05-2020, 21:18   #218
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Zeszli na dół przy pomocy dwóch powiązanych lin. Oczywiście Amos i on sam jako pierwsi. Na dole się okazało, że rzeczywiście jedna lina była by dużo za krótka, a przy dwóch połączonych został jeszcze całkiem spory zapas. Póki co na dole panowały cisza i spokój i gdyby nie wgryzająca się w nozdrza woń rozkładu wszystko było by w miarę w porządku. No i niemą grozę pozornej sielanki burzył fakt zniknięcia ciał, które tu na dół osobiście z Amosem zrzucili.
Dziwne to było. Słyszał co prawda kiedyś o jakimś gatunku robaków które były w stanie w ciągu zaledwie kilkudziesięciu minut oczyścić trupa z mięsa, tłuszczu i mięśni tak, że pozostawały tylko same kości... Jednak tu nie było śladu po zwłokach. Nie zostało nic, a to dobrze nie wróżyło.

Ruszyli ostrożnie dalej zachowując w miarę możliwości szyk bojowy. Draugdin zareagował na wzmiankę o Podmroku. Wiele razy słyszał o tej legendarnej krainie, a raczej jakby to można powiedzieć "podkrainie" leżącej głęboko pod Zapomnianymi Krainami, jednak osobiście się tam nie zamierzał wybierać. Przynajmniej nie w najbliższym czasie i nie bez ważniej przyczyny.

Widać było, że drugi, głębszy poziom cytadeli prawdopodobnie będzie też bardzie wymagający i niebezpieczny. No i długo nie trzeba było czekać gdyż z mroku korytarza przed nimi wylazł stwór będący niechlubnym bohaterem wielu sennych koszmarów. Skolopendra i to wielkości sporego psa. Nie wiele pamiętał o tym konkretnym stworze. Był jednak więcej niż pewien, że były to stworzenia dość szybkie i zwinne. W końcu to wij z niesamowicie dużą ilości małych szybko poruszających się nóżek. Wiedział też, że raczej na pewno od góry posiada pancerzyk, ale na ile twardy tego już nie był pewien. Przypuszczał jednak, że niewiele rzeczy będzie się w stanie oprzeć dobrze wymierzonemu ciosowi potężnego dwuręcznego miecza Amosa. Wiedział też, że wolałby uniknąć obrażeń od szczęk skolopendry, gdyż o ile sama nie posiadała jakiejś trucizny - czego nie był pewien - to nigdy nie wiadomo co wcześniej żarła, a chociażby jad trupi zabijał równie szybko jak najwymyślniejsza trucizna.

- Przypuszczam, że to też wyzwanie niegodne ciebie Amosie jednak zalecam pewną ostrożność. Proponuję zrobić to w starym dobrym, bo naszym stylu czyli szybko i skutecznie. - Odezwał się Draugdin do swojego towarzysza poprawiając uchwyty obu mieczy.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.

Ostatnio edytowane przez Draugdin : 30-05-2020 o 21:30.
Draugdin jest offline  
Stary 31-05-2020, 09:47   #219
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Zejście na dół nie sprawiło gigantowi większych problemów. Doświadczenie wysokogórskie ze swoich rodzinnych stron zaowocowało błyskawicznym zejściem na dół bez ryzyka zniszczenia dłoni, czy wystąpienia odcisków od ślizgającej się liny. Będąc na dole Amos zlustrował otoczenie i upewniwszy się, że jest bezpiecznie dał znać kolejnym by schodzili. Asekurował każdego schodzącego upewniając się, że szczególnie ci o słabszych ciałach nie ześlizgnęli się i nie zakończyli życia przedwcześnie.
- Nauczę cię schodzić po linie jak będziemy mieli chwilę. - powiedział do Elory dokładając ją zaskakująco delikatnie na ziemię.

Gdy byli już na dole, Amos rozpalił pochodnie i ruszył przodem. Świecące grzyby może i były przydatne, ale jak nagle zgasną pozostaną bez dostępu do światła. Dlatego też wolał mieć ze sobą źródło światła.
Nie uszli zbyt daleko gdy doszły do nich najpierw dziwne odgłosy z "Podmroku", a nieco dalej z miejsca tuż przed nimi. Tym razem był to wij. Dość mały, może wysokością sięgający Archiego, zaś długością dorównywający, lub nawet przewyższający Amosa był niebezpieczny.
- To skolopendra. - odpowiedział jakby nie usłyszał lub nie zrozumiał Draugdina. - Nie dajcie się ugryźć, jej szczękoczułki przenoszą truciznę. - Zrobił krok do przodu stając jedną nogą w rozwidleniu tak by zrobić miejsce dla smokowca i jednocześnie zablokować drogę wijowi. Odrzucił pochodnie do niezbadanego tunelu tak by nie przeszkadzała w walce, ale dawała nieco więcej światła, przy okazji oświetlając niezbadany teren.
Ostry jak brzytwa miecz dwuręczny z niebezpiecznym sykiem opuścił pochwę. - Nie wychodźcie za nas i użyjcie... - zamilkł zastanawiając się co powiedzieć. - cokolwiek tam macie dystansowego.

Spojrzał na wojownika z którym przyszło mu bronić pozostałych towarzyszy przed szybkimi atakami. - Godne? - prychnął w odpowiedzi Draugdinowi. - Trzeba to zabić. - Opuścił miecz pozwalając by sztych zawisł kilka centymetrów nad ziemią. Skolopendra zaatakuje od dołu, albo celując w nogi, albo wyskoczy celując w w brzuch. Tak czy siak cios od dołu pozwoli przebić bardziej miękki pancerz na podbrzuszu. O ile atak będzie w odpowiednim momencie.


Stone Endurance na obrażenia 4+

 
psionik jest offline  
Stary 31-05-2020, 09:57   #220
 
Koime's Avatar
 
Reputacja: 1 Koime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputację
Gdyby nie unoszący się w powietrzu smród i wilgoć, Archie ucałowałby ziemię, na której znów udało mu się bezpiecznie wylądować. Nic nie mógł na to poradzić - nie ufał linom i nie lubił zbyt dużych wysokości. Prędzej już wolałby pójść sam zmierzyć się z jakąś poczwarą wprost z czeluści Podmroku niż, ponownie musieć spuszczać się dziesiątki metrów bez gruntu pod nogami.

Jakież było zdziwienie niziołka, gdy jego prośba szybko się spełniła, a z ciemności wylazł wielki owad. Tym bardziej jednak zaskoczyła i rozbawiła go, nadzwyczaj dziewczęca jak na nią, reakcja Elory. Kto by pomyślał…

- Tak ci spieszno byśmy cię rozdeptali robaczku? - zawołał napełnioną magią obelgą, gdy skolopendra rzuciła się w ich kierunku. Bard wiedział, że jego zdolności bojowe nie za wiele się teraz przydadzą, wolał więc skupić się na osłabieniu przeciwnika.

Vicious Mockery na potworka, po czym wycofanie się tuż za wojowników. Jeśli skolopendra wyrzuci 16, 17 albo 18 w teście ataku (nie wiem jaką AC mają Draug i Amos) to Cutting Words. Rapier w dłoni



 
Koime jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172