Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2020, 15:19   #95
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Rozdział II

“Król i Królowa”






“Potężnych Pięcioro"(genialnie tak nazwanych przez jednego z nich u pewnego Barona w pewnym mieście) albo zostało wciągniętych w dziwaczną dziurę-portal(?) na bagniskach, lub wskoczyło w nią dobrowolnie, uciekając przed smoczycą, z którą nie mieli praktycznie żadnych szans w walce. Co innego ubić smoczka wielkości konia, ale bydlę dwa razy większe... Jak powstał z kolei sam portal? Pewnie przez jakieś wypaczenie magii, połączonego wybuchu nią wywołanego i zionięcia gada… ale zresztą, kto by to tam dokładnie wiedział.


Uczucie spadania zdawało się trwać całą wieczność. A do tego i spadania w nicości, otoczonym nicością, lecąc w nicość… wszędzie ciemno, pusto, bez jakichkolwiek odgłosów, bez innych towarzyszy, po prostu jedynie uczucie lotu w dół, trwające i trwające i trwające.

I w końcu coś się pojawiło. Na dole, jeszcze mocno oddalone, widoczne jakby przez mgłę, albo… widziane rozmazanym wzrokiem pijaka. Bruk.

Uliczny bruk!

A potem był ból i już nic więcej.


***


Budzili się w… hospicjum. Zabandażowani praktycznie na całym ciele, wysmarowani olejkami, maściami, czując się nawet dobrze. Tu i tam jeszcze coś trochę bolało, czy i odrobinę "rwało", ale chyba poza odczuwalnymi sińcami z ciałem było wszystko w porządku.

Budzili się w miękkich łożach, oprócz bandaży będąc praktycznie nadzy - choć oczywiście przykryci pościelą - otoczeni gromadką dziewek i paru młodzików. Wszyscy nosili te same stroje, wszyscy miło się uśmiechali, byli życzliwi, pomocni.

Towarzystwo powoli do siebie dochodziło po wydarzeniach na bagnach. Carys, Villem, Daveth, Olgrim. Wszyscy leżeli w tej samej salce, gdzie było jeszcze kilka pustych łóżek. Każde łoże było otoczone kotarką wiszącą z sufitu, zapewniającą prywatność przy jakiś zabiegach i tym podobnych, w tej chwili były one jednak wszystkie rozsunięte. Przed łóżkami stały duże skrzynie, w których znajdował się kompletny dobytek każdego z nich(o czym dowiedzieli się później). Przez duże okna wpadały ciepłe promienie słońca...

Zresztą, po kolei, dowiadywali się różnych rzeczy, wypytując miłe akolitki i akolitów:

Znajdowali się w krainie zwanej Damara, w ogromnym mieście Heliogabalus, które było jego stolicą, a przebywali w królewskim(!) hospicjum. To wszystko zaś było gdzieś na północnym wschodzie Faerunu, baaaardzo daleko od Wysokich Wrzosowisk, i od Centralnych Ziem Zachodnich…

Spadli "z nieba" prosto na jeden z głównych placów w mieście, wywołując małą panikę wśród miejscowych. Spadli wraz z rzeką błota, wody, mułu i tym podobnych, i wraz z… głową małego smoka, i odciętym łapskiem większego(czyżby smoczyca próbowała kogoś z nich złapać przez portal, a magia odcięła jej łapę?).

Spadli wraz z tygrysem, którego chciano zabić widłami i halabardami, jednak "ktoś" burknął przed utratą przytomności, iż ta należy do niego… co potwierdziła "taka mała pannica z łuskami na ciele", oszczędzono więc zwierzę, które również lizało swe rany, będąc "gdzieś" pod opieką.

A właśnie! Propo tej z łuskami...Amaranthe wyszła ze wszystkiego w najlepszej kondycji, i zawołano ją na wieści o wybudzeniu się towarzyszy. Wkrótce zjawiła się więc przy pozostałych uśmiechnięta dziewczyna, bez żadnych jednak już bandaży na ciele, w swym zwyczajowym stroju, choć i bez broni przy boku.

Leczono ich rany, oparzenia, złamane kości, i tym podobne, bardzo poważne stany, przez trzy dni. Zarówno magią, jak i zwyczajowymi, bardziej przyziemnymi sposobami, a przez całe owe trzy dni wszyscy pozostawali nieprzytomni…


Nigdzie jednak nie było Laugi. Ta nie pojawiła się z nimi po drugiej stronie portalu. Jej los pozostawał nieznany, choć wydawał się przesądzony.

- Wreszcie się wyspaliście? - Uśmiechnięta Bardka usiadła na brzegu łóżka Krasnoluda, spoglądając i w twarze innych, nieco skołowanych towarzyszy - Tak. Wszystko jest w porządku. A królowa bardzo chce was w końcu poznać osobiście, tyyyyyle jej o was naopowiadałam… - Zachichotała Amaranthe.








***

Komentarze jeszcze dzisiaj
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline