Skok w otchłań portalu zdał się Davethowi rozsądniejszym wyjściem, niż skok w czeluść smoczej paszczęki. To drugie z pewnością zakończyłoby się śmiercią, a to pierwsze...
Sama "podróż" portalem była normalna, ale jej zakończenie już nie, jako że nikt nie lubi spadać z wysoka, jeśli na dole nie czeka górka siana czy stos poduszek.
Aż dziw, że nie została z niego mokra plama...
A nie została, o czym się przekonał gdy otworzył oczy.
Żył, o czym świadczyły bolące kości. Po śmierci - o tym był przekonany - nic nie powinno go boleć. No chyba że za karę został wzięty na męki. Ale - po pierwsze - nie bardzo wiedział, za co miałaby go spotkać taka kara, a po drugie czuł się zbyt dobrze jak na kogoś poddanego torturom. Łoże tortur też wyglądało zdecydowanie inaczej. A przynajmniej powinno.
Panienki były miłe, uśmiechnięte - raczej nie wyglądały na demony, chcące rozszarpać niewinną duszyczkę, czyli Davetha. Na dodatek na sąsiednich łóżkach spoczywała reszta towarzystwa - prócz Laugi i Amaranthe.
Ta ostatnia zjawiła się po niedługim czasie, a wcześniej Daveth zdążył się dowiedzieć, gdzie wylądowali. I nie chodziło o łóżko jako takie, ale o kraj.
Nazwa Damara coś tam Davethowi mówiła, były to jednak mgliste wieści o kraju na końcu świata... a w każdym razie bardzo odległym od bagien i smoczycy, która - jak głosiły opowieści - straciła łapsko.
A druid miał tylko nadzieję, że tu smoki nie są pod ochroną, bo wtedy mogłoby być niewesoło.
Bandaże okazały się ozdobnikami, których można się było pozbyć. Najwyraźniej magia i trzy dni wypoczywania stanowiły wystarczające remedium na odniesione obrażenia.
Uczynne panienki pomogły Davethowi w wyplątaniu się z licznych płóciennych zawojów. I nie przejmowały sie tym, że druid poza bandażami nic na sobie nie ma. Daveth zresztą też się tym nie przejął, bowiem po pierwsze - nie miał się czego wstydzić, a po drugie - w ciągu trzech dni panienki mogły zobaczyć wszystko, co tylko chciały...
Przybycie bardki oznaczało koniec wylegiwania się, jako że to do królowej trzeba było się pofatygować, a nie na odwrót. Nam w dodatek należało się ubrać, bowiem zdecydowanie nie wypadało iść zawiniętym w prześcieradło...
Cały ekwipunek był pod ręką, więc Daveth przyodział się. - Zanim pójdziemy do królowej... Czy ktoś może zaprowadzić mnie do Laury? - spytał. - Moja tygrysica z pewnością się za mną stęskniła.
Królowa była ważna, ale przyjaciółka była ważniejsza. |