Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2020, 20:35   #96
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Skok w otchłań portalu zdał się Davethowi rozsądniejszym wyjściem, niż skok w czeluść smoczej paszczęki. To drugie z pewnością zakończyłoby się śmiercią, a to pierwsze...
Sama "podróż" portalem była normalna, ale jej zakończenie już nie, jako że nikt nie lubi spadać z wysoka, jeśli na dole nie czeka górka siana czy stos poduszek.
Aż dziw, że nie została z niego mokra plama...

A nie została, o czym się przekonał gdy otworzył oczy.
Żył, o czym świadczyły bolące kości. Po śmierci - o tym był przekonany - nic nie powinno go boleć. No chyba że za karę został wzięty na męki. Ale - po pierwsze - nie bardzo wiedział, za co miałaby go spotkać taka kara, a po drugie czuł się zbyt dobrze jak na kogoś poddanego torturom. Łoże tortur też wyglądało zdecydowanie inaczej. A przynajmniej powinno.
Panienki były miłe, uśmiechnięte - raczej nie wyglądały na demony, chcące rozszarpać niewinną duszyczkę, czyli Davetha. Na dodatek na sąsiednich łóżkach spoczywała reszta towarzystwa - prócz Laugi i Amaranthe.
Ta ostatnia zjawiła się po niedługim czasie, a wcześniej Daveth zdążył się dowiedzieć, gdzie wylądowali. I nie chodziło o łóżko jako takie, ale o kraj.
Nazwa Damara coś tam Davethowi mówiła, były to jednak mgliste wieści o kraju na końcu świata... a w każdym razie bardzo odległym od bagien i smoczycy, która - jak głosiły opowieści - straciła łapsko.
A druid miał tylko nadzieję, że tu smoki nie są pod ochroną, bo wtedy mogłoby być niewesoło.

Bandaże okazały się ozdobnikami, których można się było pozbyć. Najwyraźniej magia i trzy dni wypoczywania stanowiły wystarczające remedium na odniesione obrażenia.
Uczynne panienki pomogły Davethowi w wyplątaniu się z licznych płóciennych zawojów. I nie przejmowały sie tym, że druid poza bandażami nic na sobie nie ma. Daveth zresztą też się tym nie przejął, bowiem po pierwsze - nie miał się czego wstydzić, a po drugie - w ciągu trzech dni panienki mogły zobaczyć wszystko, co tylko chciały...

Przybycie bardki oznaczało koniec wylegiwania się, jako że to do królowej trzeba było się pofatygować, a nie na odwrót. Nam w dodatek należało się ubrać, bowiem zdecydowanie nie wypadało iść zawiniętym w prześcieradło...
Cały ekwipunek był pod ręką, więc Daveth przyodział się.
- Zanim pójdziemy do królowej... Czy ktoś może zaprowadzić mnie do Laury? - spytał. - Moja tygrysica z pewnością się za mną stęskniła.
Królowa była ważna, ale przyjaciółka była ważniejsza.
 
Kerm jest offline