Chata Białasa I Gonzo, 4 listopada 2021 12:40
Ból… Okropny, tępy I wrzynający się ostrymi pazurami w łeb ból zbudził Gonzalesa. Fixer nawet nie śmiał otworzyć oczu I klął na czym świat stoi przeklinając swoją głupotę I zarazem przytakując mądrości przodków, mówiącej głosem starego I zakonnicy, aby nie pić z ruskimi. W końcu zdecydował się ruszyć wysuszonym na wiór językiem I cicho wyszeptał:
- Wody… Clarens daj mi wody!
Białas musiał sie już krzątać po domu, bo meksowi dudniło w głowie niczym na koncercie Silverhanda człapanie współlokatora w jego japonkach.
- Hijo de la puta! Clarens przestań tak głośno chodzić! Wody! – wyszpetał znów.
- Było nie pić z ruskim mezcalu, który skitrałeś w mojej torbie debilu! – zaśmiał się z kuchni White, a jego donośne słowa niemal rozsadziły głowę fixera: - Masz butelkę pod łóżkiem, to se weź.
Gonzo wciąż z zamkniętymi oczyma wymacał chłodny plastic , odkręcił zakrętkę I dossał się do życiodajnego płynu. Ale równie szybko jak zaczął pić, równie szybko zwymiotował wrzeszcząc na całe gardło:
- Puta Madreee!!! To jest czysta wódka!
Białas śmiejąc się do rozpuku nagrywał targanego torsjami fixera:
- Hahaha! O kurwa jebnę zaraz! Gonzo jak się zobaczysz na fejsie to pierdolniesz ze śmiechu! Hahaha! To będzie hicior! Miliony odsłon! Mogłem ci nie regulować Studda, to pewnie by stanął I dopiero byłyby jaja! Ja pierdolę! Hahaha!
Fixer nawet nie odezwał się popprzysięgając stukrotną zemstę w swej latynowskiej duszy I oczyma wyobraźni widząc Białasa przypalanego żywym ogniem przez typów w białych kapturach na płonącym krzyżu. Lae teraz nie miał na to siły. Skończył rzygać I legł z powrotem na łózku niezdolny do jakiegokolwiek ruchu.
- No dobra czarnuchu. Masz tu wody. – White nachylił się nad konającym meksem I podał mu wody. Fixer zaczął pic łapczywie a medyk dodał: - Podepnę ci kroplówe z solami I glukozą. Za godzinę beędziesz jak nowy.
Gonzo pomimo swojego lęku do igieł nie był w stanie zaooponować. Głowa bolała go tak bardzo, że zgodziłby się na wszystko, choćby miało go wyruchać w dupe dwudzuestu pobratymców Białasa z wielkimi czarnymi kutasami. White pogwizdując cicho melodyjkę Pitbulla wpiął profesjonalnie weflon I ustawił kroplówkę:
- Ktoś tu wydzwaniał do ciebie Gonzo. Telefon napierdalał cały ranek jak pojebany.
O ile z wyra nie było w stanie ruszyć teraz Gonzalesa nic, nawet dwudziestu gwałcicieli, tak ostanie słowa Białasa podziałały lepiej niż kroplówa medyka. Eduardo, zapominając o kacu gwałtownie zerwał się z łóżka, prosto we własne rzygowiny na podłodze I rozejrzał się spanikowany:
- No mames pendejo! Gdzie mój telefon?!
- Kurwaaa… - zawiedziony Białas jęknał sam do siebie: - Szkoda, że już nie nagrywałem… Ale byłoby zajebiście jakbym miał jak włazisz we własnego pawia. Szkoda kurwa…
Ale fixer już go nie słuchał. Opadł z powrotem na wyro, przypomniawszy sobie o cudach techniki jakie sobie wszczepił. Jak w transie, nie pamiętając już o Białasie, kacu, rzyganiu, połączył się bezprzewodowo z własnym telefonem I rzucił się w wir pracy… Night City podobno nigdy nie zasypiało, a latynos przespał cały poranek I musiał nadrobić stracony czas.
Ostatnio edytowane przez 8art : 01-06-2020 o 10:35.
|