Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2020, 19:38   #97
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Ciasno… ciemno… zderzenie ze ścianą… murem… ból… ciemność.

Olgrim biegł zaułkami miasta pogrążonego w mroku. Jego ciało było ciężkie. A gdzieś tam nad miastem unosił się ryk bestii… jakiej? Mrocznej zapewne. Krasnoludzki umysł zasłaniała mgła, nie wiedział gdzie jest i po co. Wiedział że goni króliczka. Nie wiedział zupełnie po co, ale… gonił nasłuchując ryku.
Biały Króliczek mignął mu już parę razy w tym mieście.
- Olgrim!! Na co czekasz! - krzyczał do niego wtedy ponaglając do pościgu za nią. Cóż… łatwiej powiedzieć niż uczynić. Króliczek był króliczkiem, a krasnoludy nie słyną z talentów sprinterskich.
Więc gonił białego króliczka przez mroczne uliczki anonimowego miasta. Pustego miasta.
Ryki nad nim stawały się coraz groźniejsze, coraz bliższe. Mroczna bestia się zbliżała, a on nadal kluczył wśród uliczek.
- Chcesz żyć wiecznie?!
Chciał? Właściwie to nie wiedział. Na razie gonił za białym puszystym ogonkiem. A ryk bestii był coraz bliżej.

Wreszcie zobaczył ją…. bestię mroku. Smoczą sylwetkę zniżającą się ku niemu. Większość ciała bestii ukryta w dimie i ciemności była tylko gadzim kształtem z wielkimi skrzydłami nietoperza. Ale głowa….


Pysk wyraźny… ogień wzbierający w nim lśnił złowrogim czerwonym blaskiem.
- Chcę... żyć wiecznie?!

Znów! Znów mignął mu puchaty ogonem. Krasnolud pognał w jego kierunku tak szybko jak potrafił, z pyska “cienistego smoka” wystrzeliły smugi ognia… Olgrim niemal czuł już żar na plecach. Biały króliczek zaś wskakiwał do norki w postaci piwnicznego okienka krzycząc do Olgrima.
- Olgrim!! Na co czekasz! -
Nie czekał. Skoczył. Otworzył oczy.

Obudził się.

Ostatni raz… taka popi… jawa…
Łeb krasnoluda bolał okrutnie, tak jak okrutnie powoli docierała do niego prawda.
Co się stało? Skok przez portal zaskończył się grzmotnięciem w glebę. Chyba…
Tak to jest gdy się skacze na oślep przez portale. Zapisać, by nigdy nie robić. Zapi...
Gdzie na brodę Moradina jest jego księga?!

Gdzie on sam jest. W lazarecie. To wyglądało na lazaret. Rycerz i jego czarodziejka znajdowali się tuż obok. Podobnie i druid… brakowało tylko bardki. Ale jak się okazało ta wyszła z przygody nietknięta.
A i brakło przewodniczki i Laugi. I nikt nie wiedział co się stało z nimi. Kapłan miał nadzieję, że przeżyły. Ale szczerze w to wątpił.

Widok Amaranthe zawsze przynosił uśmiech na oblicze krasnoluda. Co prawda gdzieś w głębi głowy kojarzył że… miał z nią o czymś porozmawiać. Ale nie potrafił sobie przypomnieć co to było, zresztą…
- Królowa ?- wyrwało się kapłanowi, który zdecydowanie nie czuł się zbyt dobrze wśród nobili. Zwłaszcza ludzkich i elfich… mieli tą całą etykietę, która była równie skomplikowana co krasnoludzkie tradycje. I bardziej pozbawiona sensu.
- Najpierw muszę się ubrać….- Olgrim zaglądnął pod swoją kołdrę, by ocenić co właściwie miał na sobie.- I gdzie są moje klamoty? Gdzie jest moja księga?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline