Czysty chaos w mózgu wywołuje szaleństwo. Pustka jest jak wszystko i nic jednocześnie. Nikt nie potrafi długo utrzymać jej w głowie i nie zwariować… może więc istoty które mieli przed sobą, były po prostu szalone? Na swój koszmarny, wściekły sposób, wycięty żywcem z dawnych opowieści snutych przy ognisku w godzinę duchów?
- Ubezpieczam - reakcją Venegas na metaliczny klekot pustego magazynka było odwrócenie wzroku na gliniarza i przejęcie jego celu.
Postawienie go na nogi i wzięcie za rękę razem z nimi… mierda, dobrze, że go mieli. Dodatkowa para rąk zaznajomiona z bronią, do tego nadrobił pierwsze smętne wrażenie. Z jego ręki padł trzeci przeciwnik, został ostatni. Sunący w stronę żywych, umazany krwią lunatyk też miał znajomą Latynosce twarz.
Tym razem ręka jej drgnęła, ołowiane osy przecięły powietrze, kończąc żywot w murze za plecami chodzącego trupa [rzuty: 2, 1, 2]. Zaklęła szpetnie po hiszpańsku, a złość pokryła obraz przed oczami czerwoną mgłą.
Źle! Jeszcze raz! Popraw!
Żałowała, że nie jest jak ci żołnierze w filmach, którzy uciekają przed ostrzałem i rzucają na ziemię karabiny, jakby już nigdy nie mieli ich użyć, albo jak uciekinierzy na pustyni, którzy zamiast wydzielać sobie porcje wody z bukłaka, ulegają pragnieniu, wypijają wszystko naraz i rzucają bukłak za siebie.
Skup się! Koryguj! Powtórz!
Zabij!
Brunetka stanęła pewniej, wydychając powietrze nosem i strzeliła jeszcze raz, nie odrywając oczu od zbliżającego się zagrożenia. Pociągnęła za spust, bronią podrzuciło. Obok Ryman kończył przeładowywać swoją spluwę, nie zostaną z pustymi rekami, skazani na łaskę i niełaskę wroga.
Pistolet rzygnął ogniem i ołowiem [rzuty:4, 6, 1], a cel na drugim końcu podwórka wreszcie odrzuciło do tyłu, gdy w jego czaszce pojawiła się dziura.
Westchnienie ulgi Yaz zlazło się w jedno z obrzydliwym dźwiękiem upadającego ciała.
- Czysto - chrypnęła, opuszczając spluwę i odruchowo ją zabezpieczyła. Szybki rzut oka pozwolił się upewnić, że nikt od nich nie ucierpiał, a okolica chwilowo jest pusta.
Rudzielec z pijaczkiem stali o własnych siłach, posterunkowy również wyglądał całkiem żwawo.
- Starzeję się - dodała cicho, wyjątkowo gorzkim tonem, kręcąc głową z niesmakiem nad samą sobą. Naraz drgnęła, łypiąc na Kevina i kiwnęła mu krótko karkiem.
- Wszyscy cali, si? Bien. Idziemy, poprowadzę. - powiedziała głośniej, wskazując na schody. - Trzecie piętro.