Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-06-2020, 22:10   #18
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
Strach nie jest jak choroba zakaźna, nie przychodzi skądś, ale tworzy się go samemu. Głównie przez miłość. Im bardziej coś się kocha, tym bardziej dręczy myśl, że mogłoby się to stracić. Wtedy strach jest zawsze gdzieś tuż obok, dysząc w kark ofiary, jak teraz robił to z Venegas, ostrożnie wspinającą się po schodach przeciwpożarowych. Była już tak blisko, ledwo rzut mitycznego beretu i to uwzględniając trajektorie antenki… parę metrów, widziała znajome okna sypialni zasłonięte ciemnozielonymi zasłonami skutecznie odcinającymi jakiekolwiek światło dolatujące z ulicy. Lubiła mrok, ciemność była jej przyjaciółką, kołyszącą w ramionach ilekroć problemy dnia stawały się nie do zniesienia. Pozwalała się w sobie zatopić, na kilka złudnych minut lub godzin uwierzyć, że czerń jest wieczna, nieskończona i nigdy więcej nie trzeba będzie męczyć oczu jasnym blaskiem.

Blisko… dotarła tak blisko. Nerwowe minuty skręciły się, czas nagle przyspieszył, tykaniem w uszach odmierzając sekundy do momentu, gdy przyjdzie Latynosce przekonać się na własne oczy co kryje jej mieszkanie. Zaciskając do bólu szczęki parła do przodu, wbijając wzrok w okno, zupełnie jakby chciała je przewiercić spojrzeniem i zajrzeć do środka. Poznać odpowiedzi najwcześniej, jak to tylko możliwe. Dlatego też słowa Coopera dotarły do niej z pewnym opóźnieniem, zdrętwiała twarz drgnęła, uwaga kobiety wróciła w bliższe rejony. Z Rymanem za plecami miała ten psychiczny komfort, że w razie problemów druga spluwa pozostaje w gotowości. Miał również oko na młodą, a młoda na niego i gdyby tylko coś spadło niespodziewanie, dotykając choćby w przelocie policyjnego munduru, zaraz pewnie cała okolica będzie zaalarmowana przez rudzielca.

- Meksyku? - powtórzyła, wpierw nie łapiąc kontekstu. Skupiona na ostatniej przeszkodzie potrzebowała dłuższego czasy, by tryby pod czaszką zaskoczyły, a gdy tak się stało, przymknęła na moment oczy, dusząc w sobie chęć aby się obrócić i prawym sierpowym posłać blondasa za barierkę.
- Gringos… gringo jodido - mruknęła zamiast tego, zawierając w tym stwierdzeniu zarówno konsternację, jak również obojętność. Dla przeciętnego białasa w Ameryce każdy Latynos był Meksem… przywykła. Pokręciła głową powoli, nie przestając marszu, rzuciła jednak szybkim spojrzeniem przez ramię, na zmęczoną życiem fizjonomię towarzysza, dorzucając dla świętego spokoju.
- Nie jestem z Meksyku, pendejo, i jeśli nie masz w galotach śmigła, to nigdzie nie polecimy… ale chyba prócz helikoptera po wódzie, nie masz innego środka transportu - usta jej drgnęły, przeciął je szybki połowiczny uśmieszek, który zaraz zgasł - Cordon de zapatos. Zostały ci sznurowadła. Mi corazón y mi alma... están ahi - dorzuciła z minimalnym zacięciem, wracając uwagą ku górze i tym razem niczego nie tłumacząc.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...

Ostatnio edytowane przez Driada : 04-06-2020 o 22:16.
Driada jest offline