Wątek: Pandemia Z
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-06-2020, 22:24   #13
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 5 - 2021.08.02; pn; ok 15:40

Czas: 2021.08.02; pn; ok 15:40
Miejsce: Oregon; Portland; South Waterfront; parking spagetti
Warunki: jasno, cicho, umiarkowanie, pogodnie, łag.wiatr
Głód: -0,4 niedosyt (następny mod o -0,1 o 18:00)


- Cholera a na filmach to zawsze pyka za jednym machnięciem nie? - sapnęła cicho zamaskowana kobieta ubrana jakby obrabowała sklep dla surwiwalistów. Bejzbolówka z daszkiem, gogle ochronne, maska na twarz, kaptur na głowę i luźne ubranie nie pozwalało dostrzec zbyt wielu detali właścicielki. Nawet z bliska gdy mocowała się z nożycami do drutu i stalową linką jaka mimo upływu paru miesięcy a może więcej dalej mocowała rower do stojaka. Wreszcie jakiś znalazły. Właściwie nawet całkiem blisko rzeki. Szacunki czy zgadywanki zakapturzonej blondynki jaka została w łodzi okazały się dość trafne. Przynajmniej w sprawie rowerów. Roweru. Jednego. Na parkingu stało kilkanaście samochodów. Cała plejada kolorowej, światowej motoryzacji. Teraz tak samo ciche, bezpańskie i nieruchome jak ich bracia na autostradzie jakich widzieli choćby wczoraj.

Rower jaki znalazły wydawał się w przyzwoitym stanie. Zakurzony i z lekkim flakiem na kołach. Ale wystarczyło je podpompować, rower wyczyścić, może przesmarować i naoliwić i powinien chodzić jak ta lala. No ale był przykuty do stojaka przez ostatniego właściciela. Stalową linką zamykaną na szyfrowy zamek. Zamknięcie trzymało całkiem mocno więc trzeba było użyć nożyc do drutu. Ale jednak linka grubości nieco mniejszej niż mały palec chociaż poddawała się kolejnym atakom to jednak stawiała zdecydowanie większy opór niż ogrodzenie z siatki jakie wczoraj cięła Sylvia po drugiej stronie rzeki. Teraz bowiem dobili do przeciwnej, zachodniej strony rzeki.

- Wiem, gdzie można by spróbować. Tam jest duży parking. Dookoła sklepy, teatr i spaghetti. No chyba ktoś musiał tam zostawić jakiś rower nie? - powiedziała blondynka gdy Aaron odpływał od ich mocno improwizowanej przystani. W końcu nie było tu ani molo, ani pomostu, ani nawet palika do wiązania łodzi. A, że to była jedyna łódź jaką mieli to wyciągali ją prawie do połowy na piaszczysty brzeg. A potem spychali na wodę gdy zamierzali gdzieś płynąć. Tak dziewczyny robiły do tej pory i nowi goście jakoś przejęli od nich tą praktykę.

- Bardzo was proszę uważajcie na siebie. Jakby co to zostawcie te głupie rowery i wróćcie. Najwyżej kiedy indziej się po nie popłynie. - Tracy też była na nabrzeżu gdy Sylvia przyszła tam z Aaronem. Wszystkie trzy już czekały. Dziewczyna z wytatuowanymi obojczykami i błękitnym berecie jak zwykle przeżywała rozstanie i wyprawę poza wyspę. Uściskała mocnym przytulasem każdego z ich czwórki jakby mieli się rozstać na nie wiadomo jak długo.

Potem gdy kierowca zsunął łódź na wodę i wszyscy się do niej władowali sylwetka w błękitnym berecie machała im na pożegnanie dłuższą chwilę. Niebo się przejaśniło i znów panowała słoneczna pogoda pasująca błękitem do beretu Tracy. Wiał łagodny wiatr który wzbudzał dość małe falki. A na brzegu był w stanie poruszać tylko drobnymi gałązkami szumiąc cicho między nimi. Można było więc powiedzieć, że pogoda im sprzyjała.

Więc Lisa przejęła rolę przewodnika a Aaron ręczny napęd ich łodzi. Z początku jak i wczoraj musieli wypłynąć na szerokie wody zatoki a potem na wschodnią odnogę rzeki. I z początku popłynęli z prądem na północny koniec tak jak wczoraj gdy oglądali wschodni brzeg próbując zgadnąć gdzie został ich kombiak. Ale teraz blondyna kazała im opłynąć północny cypel zalesionej wyspy. I popłynąć pod prąd. Za rufą zostawili ten most do jakiego wczoraj Silvia i Tammy prawie doszły.

Zachodni brzeg okazał się niższy niż wschodni. I mniej zalesiony. A z rzeki widać było jakieś wielopiętrowce wznoszące się gdzieś niedaleko brzegu rzeki. Właśnie mniej więcej tam kazała im się skierować Lisa.





- Widzicie te wieżowce? - zapytała wskazując na te punktowce wysokie na kilkanaście poziomów. Może i więcej. Więc jasne, że widzieli te wieżowce. - Musicie je mieć po prawej. Wysadzimy was na brzegu. Wystarczy przejść przez ulicę i zaraz będzie parking. Może tam znajdziecie jakiś rower. - tłumaczyła wymalowana w kocie oczy blondynka. Mówiła już cichym głosem jakby wróg był tuż - tuż. Ale kto wie, może i był. Aaron zwolnił tempo gdy wszyscy wpatrywali się w brzeg próbując wypatrzyć ewentualne niebezpieczeństwo.

Teraz jak Tammy zmagała się z nożycami i stalową linką aż za dobrze widziały te wieżowce. Mogły mieć i ze dwadzieścia pięter. Wznosiły się jak nieme, nieruchome olbrzymy. Na jednym widać było osmolenia od pożaru gdzieś w połowie wysokości. Pożar musiał objąć kilka mieszkań i stanowił czarną plamę na tej powierzchni która nawet dzisiaj ładnie odbijała pogodne niebo niczym wielka szklarnia.

- Byłam tu kiedyś. 1000 i 1 makaronów. Świetne te kluchy robili. - sapnęła kuszniczka mocując się z tym stalowym mocowaniem. Wskazała na niski, finezyjny budynek z nietypową niebieską dachówką. Sądząc po napisach to musiała być jakaś restauracja. Co nie było zbyt pomocne na pusty żołądek. Od śniadania minęło kilka godzin. I w żołądku już nieźle ssało. Chociaż na razie niema groźba świata zewnętrznego dość skutecznie pozwalała go zagłuszyć. Ale widząc te gościnne zaproszenia na szybach i szyldach trudniej było zignorować do ssanie. Może dlatego kuszniczka o tym wspomniała.

A może przez ten smród. Trupi zaduch rozkładających się ciał. Unosił się niesiony łagodnym, ciepłym wiatrem. Gdy we dwie kawałek szły skrajem ulicy dalej, za krzyżówkami widać było coś jakby barykadę. I sporo nieruchomo leżących ciał. Setkę może półtorej setki kroków dalej. Nie bardzo było wiadomo z której strony barykady podeszły. Przed czy za barykadą zrobioną z szaf, worków z piaskiem, ziemi i zastawionych w poprzek samochodów. I cholera wie czego jeszcze. Gdzieś tam od strony rzeki powinien leżeć Aaron ze swoim karabinem. Ale czy coś widział leżac na ziemi tego dwie rowerowe szabrowniczki nie wiedziały. Wyskoczył z karabinem zaraz za nimi zaskakując chyba tak samo całą trójkę swoich towarzyszek. Bo wyglądało jakby wbrew wszystkiemu jednak chciał iść razem z nimi.

- A ty gdzie? - syknęła na niego zaskoczona blondynka. Zamaskowana kuszniczka też odwróciła się bo już zdążyły z Sil wyjść z łodzi i rozglądały się na kilkumetrowym nasypie jaki był tuż przy brzegu. Widać było ten sam łamany budynek kryty niebieską dachówką co teraz obok niego buszowały. Tylko wtedy widziały do z przeciwnej strony.

- Z łódki nic nie widać. I wszystko się buja. Tutaj na was poczekam. - wyjaśnił im latynoski miłośnik czterech kółek i tatuaży. Rozłożył swój karabin na nasypie obok nich. No ale gdy chwilę obserwowali całą okolicę i nie dostrzegli żadnego ruchu to one we dwie poszły a on został na tym nasypie. Pewnie był nie dalej niż pół setki kroków ale przez te krzaki, drzewka i balustrady nie było go widać. I od momentu gdy Sil na szybko spełniła swoją wczorajszą obietnicę tuż przed rejsem wydawał się cały w skowronkach.





- No wreszcie! - cicho sapnęła z ulgą była gwardzistka gdy rozległ się charakterystyczny trzask i nożyce wreszcie przegryzły się przez stalową linkę. Dawały więc radę. Ale nie tak, że na raz - dwa. Trochę to trwało. A w tej nerwowej sytuacji wydawało się to strasznie długo. Tammy wyprowadziła rower ze stojaka i rozejrzała się po parkingu. Do tej pory gdy ona była skoncentrowana na przecinaniu linki to na Sil spadło pilnowanie okolicy.

- No to jeden mamy. - ucieszyła się zamaskowana brunetka klepiąc siodełko. Do łodzi było dość blisko a na razie okolica nie przejawiała żadnej aktywności czy reakcji na ich szaber. Ale i drugiego roweru na razie coś nie było widać.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline