Pamiętam jedną bardzo wkurzającą i naprawdę dziwną rzecz, którą uraczył mnie kiedyś mój Mg
Otóż ja [elfka, łowczyni] wyruszyłam biegiem z 1 końca miasta do kopalni w lesie. W tym samym dokładnie czasie, z wioski leżącej za miastem, skąd teoretycznie i zgodnie z prawami fizyki-geografii droga do kopalni była dłuższa, wyruszył kumpel [wojownik] i BN, kapłan ze złamaną nogą. Wszyscy pokonywali trasę na piechotę. Jak się okazało, 50 letni kapłan ze złamaną nogą przybiegł [!] do kopalni szybciej, niż w pełni zdrowa elfka z pokaźnym wskaźnikiem Szybkości, ba, przegonił nawet młodego, tęgiego wojownika, którego, na dodatek, po drodze omal nie zabiły zbiry! [łotrzykowie olali za to zupełnie kapłana, który miał przy pasie mieszek z kasą-naszym wynagrodzeniem!]