Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-06-2020, 10:48   #822
druidh
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Odgłosy walki zawsze rozbudzają w pojmanych nadzieję na odmianę losu. Równoważy ją strach, że strażnicy będą woleli zostawić swoim wrogom martwych, a nie żywych więźniów. Jeśli doliczyć do tego przekonanie, że wolność może oznaczać oskarżenie o zdradę, a nie odzyskanie dawnego życia, klatki z jeńcami przepełnia raczej chaos niż cokolwiek innego. Żołnierze Barona zbliżali się i w końcu napięcie stało się nie do zniesienia..
- Zabijcie tych skurwysynów! - ryknął jakiś cuchnący mężczyzna, który najlepsze lata życia miał już dawno za sobą. On też jako jedny niedoczekał wyzwolenia. Nerwowość udzieliła się jednemu ze strażników i zanim opuścił swój posterunek zdążył przebić krzyczącemu gardło.

Przez moment więzienie było najcichszym miejscem w całym obozie, ale już chwilę potem cała reszta pojmanych ryknęła równocześnie. Więźniowie wyczuwają strach strażników równie dobrze, co strażnicy więźniów. A obie grupy wiedziały dobrze, że zaraz mogą zamienić się rolami. Jeszcze kilka odgłosów zbliżającej się walki i z pilnujących nie pozostał nikt.

Zwyczajowe krzyki o pomoc szybko spotkały się z odzewem atakujacych i niedługo potem sciągano kajdany, przecinano więzy i próbowano zaprowadzić jako taki porządek. Jeden z dowodzących szybko oceniał przydatność bojową, stan zdrowia oraz morale. Szło sprawnie, miał doświadczenie i rzadko się mylił. Właśnie kończył, gdy jego wzrok napotkał bladą twarz kobiety o nijakiej urodzie.
- Kur… - słowo jakoś uwięzło mu w gardle. Nie wyglądała na markietankę. Wprawdzie w rekrutacji do tego zawodu nie oceniano zbytnio fizjonomii, ale coś tu było nie tak. Kobieta była okryta płaszczem, ale nie zupełnie. Zmarszczył brwi.
- Nazwisko?
- Roz Bauer.
- Co tu ro…
- nagle go jednak olśniło.
- O kurwa! Johan, ona żyje! Johan, chodź tu kurwa! - sam nie wiedział dlaczego nagle tak się podekscytował.
- Kto żyje? - mężczyzna zdejmujący kajdany podniósł się i stanął za dowódcą - Kto to jest?
- No ta pierdolnięta baba z krukiem. Ta co przyzywa demony…

Johan pochylił się i przyjrzał uważnie.
- Skąd ci to przyszło do głowy? Tamta była ładna.
- No ale to…
- zawiesił jakby głos - akolitka! - i szybkim ruchem pociągnął ręką płaszcz kobiety.
Jego podwładny nie był jednak przekonany.
- I nagle kurwa zbrzydła? - Johan przybrał postawę kupca, który dowiedział się, że to co ma kupić nie jest tym co mu obiecywano.
- Bo ja wiem? Może ją pobili? - obaj zdawali się traktować kobietę jak posąg.
Tymczasem za ich plecami wyrosła trzecia głowa.
- Nie wiem czym by ją mieli bić, żeby zaczęła tak wyglądać - parsknął kolejny mężczyzna - widziałem ją.
- Cicho kurwa - dowódca stracił cierpliwość razem z ekscytacją - nie ma czasu! Zbieramy się. Johan ty jej pilnujesz, a ja zaraportuję jej obecność.
- Ruszać się kurwa, to nie pierdolona parada zwycięzców - krzykiem i zaledwie kilkoma kopniakami udało się zaprowadzić porządek i stworzyć szyk, dzięki któremu grupa szybko i sprawnie opuszczała pole bitwy. Mimo to, dowódca winił się za rozkojarzenie, które kosztowało ich kilka cennych chwil. Johan winił się, że cofnął rękę, gdy kobieta sięgnęła po plecak. Chciał coś powiedzieć, gdy brała coś co najwyraźniej należało do niej, ale zawahał się, gdy trafił na jej wzrok. Poczuł się nagle głupio, a potem było już za późno. Kobieta złapała spory pakunek, który zadzwonił, gdy zakładała go na plecy i szybko ruszyła razem z kolumną.

Tymczasem w górę szczebli dowodzenia płynęła informacja, że odbito akolitkę. Chyba nie pierdolniętą babę z krukiem, ale szeregowi żołnierze nie zajmują się ocenianiem.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline