|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
05-06-2020, 22:54 | #821 |
Reputacja: 1 |
|
06-06-2020, 10:48 | #822 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' |
09-06-2020, 13:19 | #823 |
Reputacja: 1 | Dzięki Bogom Przodkom za to że do walki dołączył Detlef. Zdołali ranić mutanta.. ... lecz czy zranili demona? Karl jako człowiek był kompetentnym wojownikiem i może tak jak akolitka zyskał po prostu mutacje i poddał się woli istoty Chaosu? Noga rwała jak cholera i gdyby nie to Galeb pognałby za cholernym Karlem by go robić. Tak mógłby wziąć łuk i spróbować go zastrzelić. Lecz oto krasnoludy uginały się pod naporem granicznych. Galeb zmemł przekleństwo. Jeszcze ktoś chodził i dobijał rannych. Galeba naszły złe przeczucia... Czyżby demon opanował czarodzieja? A może pijaczynę? I teraz któryś z nich chodzi i dobija rannych w ramach ofiary dla demona? - Osłaniaj. - rzucił do ochroniarza, po czym zwrócił się do Thorvaldsona - Detlef. Pomóż pozostałym. Runiarz woląc nie pozostawiać niedokończone roboty porzucił tarczę, młot schował za pas i dobył łuku. Szybko napiął cięciwę i wypuścił strzałę w mutanta który był kiedyś Diukiem. Jeżeli nie zdoła go zabić to przynajmniej zdoła go odpędzić by nie zaatakował pozostałych. Ostatnio edytowane przez Stalowy : 10-06-2020 o 18:53. |
10-06-2020, 15:08 | #824 |
Reputacja: 1 | Detlef wsparł Runiarza i przydzielonego mu do ochrony wojownka. Choć przypominający połączenie człowieka z owadem Duży Karl uskakiwał z dużą zręcznością, to jego przeciwnikom udało się przeważyć i ranny mutant wreszcie zrejterował. Nie sposób było gonić takiego stwora po skałach, dlatego Thorvaldsson dobył pistolet pojedynkowy, niedawno naprawiony przez rusznikarza w karaku, i wymierzywszy starannie wypalił w kierunku dezertera gdy ten zatrzymał się nieco dalej wypatrując drogi ucieczki. Nie było jednak czasu, by przyglądać się efektom ewentualnego postrzału - dzielnie walczące khazady ulegały przewadze liczebnej granicznych, zatem ruszył szybko w ich kierunku. - Za dużo ich, musimy ustąpić. - Rzucił do Galeba oraz towarzyszącego mu brodacza. - Uchodzimy wyżej. Szybko! - Ponaglił ich. Pistolet wrócił za pas, za to w rękach Detlefa pojawił się garłacz. - Musimy odstąpić! Odepchnąć i uchodzimy wyżej! - Wydał komendę walczącym z granicznymi wojownikom. Sam zamierzał dołączyć do walki i ostudzić zapędy granicznych poprzez salwę z garłacza. Liczył na to, że odepchnięcie tarczami przeciwników pozwoli przerwać zwarcie i da miejsce krasnoludom do odsadzenia przeciwnika, który choć posiadał dłuższe nogi, to były one nienawykłe do stromych górskich zboczy pełnych zdradliwych zwietrzałych skał i miejsc, w których łatwo było boleśnie wykręcić kończynę. Huk, dym i rany spowodowane przez garłacz powinny zniechęcić granicznych jeszcze bardziej i dać khazadom jeszcze więcej czasu na wycofanie się z walki. Thorvaldsson wiedział, że w bitwach tych większych i mniejszych potyczkach zdarzają się momenty, gdy żadna z możliwych decyzji nie jest dobra i żadna nie przynosi zwycięstwa tu i teraz. Tak też było i tym razem, gdy dalsza walka przy tak istotnej przewadze liczebnej po stronie przeciwnika oznaczałaby śmierć dla wszystkich khazadów biorących w niej udział. I choć decyzję o ustąpieniu pola podjął wbrew tak zwyczajnemu jego rasie uporowi, to wiedział że tak będzie słusznie i pozwoli ocalić choć część, a może nawet większość oddziału. I doskonale wiedział, że przyjdzie czas, gdy słuchający jego rozkazów wojownicy będą obwiniać go o śmierć towarzyszy, którzy nie zginęli w walce z odwiecznym wrogiem i przewodzącym zielonoskórym czarownikiem, tylko w walce z granicznymi, z którymi dotąd twierdza nie była w stanie wojny... Czy w ten sposób, chyba nie do końca świadomy i zamierzony doprowadzili do wmieszania karaku do konfliktu Wissenlandu z Księstwami Granicznymi? A może posługiwanie się mutantem i przemierzanie krasnoludzkich ścieżek przez granicznych było wystarczającym powodem do próby powstrzymania ich siłą? To, że pozostałe przy życiu gobliny zbiegły i czarownik najprawdopodobniej zginął lub uciekł z nimi było już tylko niuansem, który mógł świadczyć na ich korzyść, ale mógł nawet nie zostać wzięty pod uwagę podczas rozpatrywania sprawy przez króla. Detlef miał złe przeczucia, co potęgowało jego frustrację i wściekłość skierowaną przeciwko granicznym, których pojawienie się skomplikowało ich zadanie. Miał nadzieję, że dzięki jego pomocy uda się ograniczyć straty, a osobiste wsparcie w walce zostanie przynajmniej docenione przez oddział wojowników, bo dla króla i jego doradców będzie zapewne tylko kolejnym nieistotnym szczegółem. Miał również nadzieję, że poprzez zabicie, poważne zranienie lub po prostu przepędzenie Dużego Karla oraz zmniejszenie siły oddziału granicznych, których ten pewnie miał przeprowadzić na tyły posterunku trzymanego przez ludzi Brocka i Ostatnich, ten plan Wernicky'ego spali na panewce. Nie wiedział za to co ma myśleć o demonie, bo mutant-Karl był zdecydowanie zbyt łatwym przeciwnikiem jak na wcielenie istoty zrodzonej przez Chaos, a ledwie zauważalna postać za plecami granicznych dobijająca rannych mogła choć nie musiała być właśnie nim. Z pewnością jednak realizowała jego plany rozlewając krew w imieniu tego stwora.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
12-06-2020, 21:56 | #825 |
Reputacja: 1 |
|
16-06-2020, 01:56 | #826 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' |
17-06-2020, 20:55 | #827 |
Reputacja: 1 | Odskoczenie od granicznych powiodło się bez dodatkowych strat. Okazało się, że ci nawet ich nie ścigali, lecz ruszyli w kierunku grobich gromiących ich pobratymców po pozorowanym najwidoczniej odwrocie. Thorvaldsson dostrzegał jeszcze trzecią grupę granicznych, której udało się położyć trupem większość zielonoskórych łuczników oddalonych nieco od swych kamratów. Słowem - zamieszanie jak na wojnie. Nawet zabawnie było się temu przyglądać z góry, gdzie zatrzymał wycofujący się oddział wojowników. Po chwili mina brodacza zrzedła, gdy dostrzegł drugi powód manewru ich niedawnych przeciwników - z ciał zabitych podnosiły się jakieś stwory, które ani chybi musiały być jakimś pomiotem przeklętych bogów. Było ich na razie kilka, lecz pojawiało się ich coraz więcej. Wyglądało na to, że demon być może stracił zmutowanego przewodnika, a prowadzony przez niego oddział granicznych zapewne nie będzie przedstawiał większej zdolności bojowej lub zwyczajnie wycofa się do swoich głównych sił, ale z każdą chwilą zyskiwał coraz więcej demonicznych sług i Przodkowie raczą wiedzieć co za okrutne czyny z ich pomocą planuje przeciwko wszystkim żywym istotom na przełęczy. Jeśli z każdego zabitego wylezie demon, to sama ich liczba może realnie zagrozić bezpieczeństwu twierdzy. Tym bardziej, że te stwory z pewnością nie myślały jak ludzie, czy krasnoludy, co czyniło obronę przeciwko takiej nieprzewidywalnej armii niezmiernie trudną. Po stronie khazadów byli ranni wymagający opatrzenia ran, sam Galvinson został mocno poturbowany przez Karla. Nie było jednak czasu na przygotowania, bo z każdą chwilą stworów Chaosu przybywało. - Gotowi na więcej walki? - Wychrypiał do otaczających go wojowników. - Nie możemy pozwolić temu plugastwu panoszyć się na ziemiach krasnoludów. Ich obecność tutaj to obraza dla wszystkich dawi! - Wskazał toporem demoniczne sylwetki. - Pokażmy jak witamy wrogów naszej rasy! Pokażmy naszą siłę! Pokażmy nasz gniew! Pokażmy im, gdze mamy przeklętych bogów, którym służą! - Podniósł głos zagrzewając khazadów do starcia. - Ale nie róbmy zawczasu rabanu... - dodał, wykrzywiając twarz w grymasie. - Ruszajmy! To był honor walczyć z wami ramię w ramię! Zgładźmy demony lub zgińmy broniąc tych ziem przez splugawieniem! - Detlef ruszył w dół zbocza szykując się na walkę z nieznanym przeciwnikiem. Nakłaniając wojowników do zachowania ciszy liczył na zaskoczenie demonów zajętych dobijaniem rannych i tworzeniem kolejnych plugawych sług. Jeśli także graniczni i grobi ich nie zauważą zajęci sobą nawzajem, to tym lepiej. Khazadów było zdecydowanie zbyt mało, by stawać przeciwko wrogom atakującym z różnych stron.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
19-06-2020, 18:29 | #828 |
Reputacja: 1 | - Furia Morgrima! - zawołał Galeb widząc doskonały strzał Detlefa. Zaprawdę Bóg Przodek opiekun wynalazców i inżynierów spojrzał przychylnie na kaprala Czarnego Sztandaru. W ten sposób swoje życie zakończył Karl zwany też Diukiem, niegodziwiec, oszust i złodziej, który ostatnimi dniami zdradził Ostatnich i zaciągnął się na służbę u Mrocznych Sił. Zerwana cięciwa łuku nie zepsuła Galebowi bojowego nastawienia (chociaż można by było na to spojrzeć jak na zły omen i nieprzychylność Bogów Przodków do tego typu broni). Nie było czasu na naprawę, więc wycofał się wraz z pozostałymi na bezpieczną pozycję. Cała walka z Karlem nie była może popisowa, ale Runiarz przyzwyczaił się, że w bojach zwykle przyjmował na siebie ciosy bo bieglejsi w wojaczce towarzysze mogli dokończyć dzieła. Gdy już zdołali się wycofać Galeb poprosił o opatrzenie nogi, zapytał też Detlefa czy nie ma może naparu kojącego. Gdyby wywar zadziałał Runiarz mógłby wypić swoje dwie mikstury lecznicze by przywrócić nadwątlone ostatnimi dniami siły. Gdyby ktoś z oddziału jeszcze potrzebował oddałby dwie otrzymane przez Detlefa (gdyby nie było kogoś takiego, o ile tylko zadziałałby napar, sam łyknie jeszcze jedną a drugą zostawi na czarną godzinę). Po opatrzeniu się kiedy Detlef zaczął mówić Galeb przysłuchiwał się z uwagą. Tak. Detlef kiedy sytuacja była ciężka zmieniał się w prawdziwego dowódcę, gotowego iść wraz z towarzyszami naprzód ku największemu niebezpieczeństwu. Kiedy skończył mówić, Galeb kiwnął głową. - Na Grungniego, Grimnira i Valayię, rozprawmy się z plugawstwem. - dodał swoje trzy złocisze. Plan zaatakowania od flanki demonów, kiedy te goniły za granicznymi był dobry. Zamieszanie i jatka pewnie wynikną z tego nie małe, ale pozwolić by to wszystko panoszyło się po okolicy... Mieli ruszyć w ciszy i zaskoczyć przeciwnika lecz gdy już się zetrą Galeb miał zamiar przywołać imiona Bogów Przodków jeszcze raz w bojowym okrzyku. - Na potęgę Bogów Przodków! Na chwałę dawnych dni! Ostatnio edytowane przez Stalowy : 20-06-2020 o 11:47. |
23-06-2020, 22:01 | #829 |
Reputacja: 1 | Odwód prowadzony przez Loftus nie był liczny, ale miał przewagę pozycji. Ponadto ludzie Wernickiego byli widoczni w blasku ogników. Szary Czarodziej korzystając z magicznych mocy eteru które sprawiły, że chwilowo nabył zdolności do widzenia w ciemności starał się wypatrzeć oficera Granicznych prowadzącego kontratak. Gdy tylko go wypatrzył, skupił na niego ogniki, lub wedle potrzeby ponowił czar, rozkazując przy tym prowadzonym przez siebie ludziom:
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
25-06-2020, 22:13 | #830 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 25-06-2020 o 22:32. |