Świadomość powoli powracała czarodziejce pozwalając uwolnić się z nicości w jaką wpadła gdy nastąpił wybuch. Carys dokładnie pamiętała jak Villem, niepomny na własne rany osłaniał ją przed smoczym atakiem.
Villem!!
To imię niejednokrotnie wyrywało się z piersi młodej czarodziejki gdy tak bez świadomości leżała w hospicjum poddawana zabiegom leczniczym.
To imię wypowiadała gdy wreszcie odzyskała świadomość.
I dopóki nie zostało jej pokazane, że panicz Adlersberg leży tuż obok, dopóty nie mogła się uspokoić. A znalazłszy go w lepszym stanie niż pamiętała, że był gdy stawiali czoła czarnemu smokowi mogła spokojnie leżeć i czekać aż pozwolą jej do do niego podejść.
Jedno jej tylko nie dawało spokoju.
Czy Villem usłyszał jej wyznanie?
Słowa wypowiedziane w tej strasznej chwili, gdy myślała, że oboje zginął, choć płynące z głębi jej serca nie powinny dojść do uszu rycerza. Carysza nic na świecie nie chciała stawiać swojego przyjaciela w tak niezręcznej sytuacji. Już pomijając to, że on miał narzeczoną. Czarodziejka nie mogła i nie chciała wystawiać na szwank reputacji i honoru tak młodego Adlerberga jak i starego. Dlatego też z ciężkim sercem życzyła sobie aby Villem jej wyznania nie dosłyszał.
Te zmartwienia odeszły na dalszy plan gdy zorientowała się, że w tej samej sali leżą i pozostali członkowie wyprawy. Niestety szybko okazało się, że nie wszyscy.
Amaranthe przyniosła zdrowiejącym informacje o miejscu w którym wylądowali, jak i o okolicznościach w jakich pojawili się.
A te były naprawdę fascynujące. Tak bardzo, że tutejsza władczyni postanowiła ich poznać osobiście.
Przebrana w dopowiem strój Carys czekała na audiencję u królowej.
__________________ - I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.
"Rycerz cieni" Roger Zelazny |