Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-06-2020, 18:30   #100
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Daveth udał się do swojej tygrysicy, prowadzony korytarzami przez młodego akolitę. Chłopak rozmowny nie był, od czasu do czasu jednak grzecznie się uśmiechał… chociaż jakby odrobinę nerwowo. Wkrótce Druid zrozumiał dlaczego.
- Bestia jest w środku - Wyjaśnił młodzik, gdy stanęli przed solidnie wyglądającymi, drewnianymi drzwiami okutymi żelazem, pilnowanymi przez dwóch ciężkozbrojnych strażników.
- Na początku leczenia nie sprawiał problemów, im bardziej jednak odzyskiwał siły, tym bardziej był niechętny do wszystkich wokół, nawet do jego opiekunki - Mówił dalej akolita, podczas gdy strażnicy otwierali drzwi kluczem - W końcu i dla niej stało się to zbyt ryzykowne, więc musieliśmy jakoś… no… trzymać zwierza.

Gdy otwarto drzwi, okazało się, iż za nimi, ledwie pół metra dalej, była jeszcze kratownica. Za nią z kolei, w niedużym pomieszczeniu z małym zakratowanym okienkiem (wcześniej to chyba był jakiś składzik?), zrobiono Laurze legowisko. Tygrysica chodziła dosyć agresywnie od ściany do ściany, cicho powarkując. Czuć było starym mięsem i odchodami…
- Wybacz panie, nie wiedzieliśmy co innego zrobić - Wymamrotał coraz bardziej zakłopotany akolita.


***


Wkrótce w zamkowym lazarecie zjawił się dosyć nietypowy osobnik, któremu wszyscy się kłaniali. Przedstawił on się śmiałkom jako Parash Droltuden, Marszałek Dworu, sprawujący pieczę nad… praktycznie wszystkim. Do tego zastępował zaś, i podejmował wszelkie decyzje pod nieobecność władców. Była to więc wielce ważna tu osobistość?


Droltuden wyjaśnił, iż audiencja u Królowej będzie miała miejsce za dwie godziny, wszyscy mają więc czas by się odświeżyć w przydzielonych im komnatach, gdzie również czekają na nich odpowiednie do spotkania stroje, jeśli sami takich nie posiadają… oprócz tego wyjaśnił, iż przed królową nie powinno się stawać uzbrojonym, gdyż “może to wiele spraw skomplikować”, a zwierzęcy towarzysz Druida powinien pozostać w komnacie Davetha. Dodał również, iż obiad będzie później… cokolwiek miało to znaczyć.

Ku małemu zdziwieniu (a może i uldze?) Carys, okazało się, iż audiencja u królowej nie nastąpi jednak natychmiast… był więc czas na nieco więcej niż szybką-amatorską toaletę odświeżającą w lazarecie.

Przywołana służba zabrała więc kufry z ekwipunkiem śmiałków, jak i poprowadzono samych awanturników korytarzami wspaniałego zamku, ku przydzielonym im komnatom. A te były naprawdę imponujące, i pełne przepychu.


Ogromne łoża, szafy pełne ubrań, szafeczki, toaletki, obrazy, rzeźby, gobeliny, dywany. Wiele drogich surowców, materiałów, złota. Na stoliczkach czekały z kolei nawet półmiski pełne owoców, jak i karafki wina, czy wykonane z kryształu dzbanuszki z wodą. Wszędzie zaś dominowały kolory błękitu, złota i czasem czerwieni. Przepych, przepych i jeszcze raz przepych. No ale w końcu to królewski dwór…

Każde dwie komnaty były połączone równie wielką, co i pompatycznie urządzoną łazienką, gdzie znajdowała się duża, pozłacana wanna. Wystarczyło poinformować służących o chęci kąpieli, a ci już uwijali się w ukropie, przygotowując co trzeba. Żyć nie umierać.

- To co Olgrim, popluskamy się? - Amaranthe mrugnęła do Krasnoluda, po czym zaczęła powoli rozwiązywać sznureczki swojego skromnego stroju...

Śmiałkowie nie musieli przebywać w komnatach, i mogli swobodnie poruszać się po zamku, jednak wiele czasu na wycieczki nie było… przed każdą komnatą stał zaś ciężkozbrojny strażnik. A więc jednak odrobina kontroli ich poczynań była.


***


Dwie godziny szybko zleciały, i przyszedł czas spotkania z Królową. Zaprowadzono więc śmiałków w towarzystwie Marszałka Dworu do sali tronowej.
- Proszę pamiętać, iż to Królowa... - Szepnął nieco jakby zdenerwowany Droltuden -...może i nie wasza, jednak szacunek się należy. Wypadałoby się ukłonić, pozdrowić, i przedstawić. Proszę również o nie zbliżanie się do Wysokości na mniej niż 10 kroków. Strażnicy są odnośnie tego bardzo przewrażliwieni...dobrze? - Dragonborne omiótł spojrzeniem grupkę.

A więc weszli.

Sala tronowa była ogromna, i równie cudowna co reszta zamku. Znów dominowały tu trzy kolory… Tron króla pozostawał pusty, na swoim siedziała zaś oczekująca ich władczyni.


Po bokach obu tronów, oddaleni o kilka kroków, stali dobrze już znani, ciężkozbrojni strażnicy, podobnie jak gdzieś tak z tuzin innych, rozmieszczonych po kątach sali. Tuż przy królowej stał z kolei starzec który spoglądał z wyższością na przybycie śmiałków, a na prawym boku paru schodków przed tronami jakiś zbrojny ze zdjętym, "lwim" hełmem pod pachą. Ten kiwnął głową w geście pozdrowienia.

- Wasza Wysokość, Królowo Damary, pani nasza, Smocza Zgubo, oto śmiałkowie… "Pogromcy Smoków"! - Zagrzmiał pompatycznie Droltuden, stukając parę razy swoim kosturem w podłogę, ukłonił się władczyni, po czym gestem dłoni zaprosił towarzystwo do wystąpienia przed oblicze królowej.

Wszystkich wyprzedziła Amaranthe, robiąc parę szybkich kroczków do przodu. Bardka miała na sobie wyjątkowo zwiewną, czerwoną suknię, i mimo, iż całość prezentowała się prosto, wyglądała bardzo ładnie.
- Wasza Wysokość… - Dziewczyna ukłoniła się niezwykle wylewnie w pół, wyrzucając nawet elegancko jedną dłoń w bok, w iście dworskim ukłonie, co wywołało przelotny uśmiech na dosyć poważnym obliczu Królowej - Amaranthe Shimboris, Wędrowna Bardka, Obieżyświat, Muzyką i Magią radująca serca innych. Do usług! - Amaranthe przedstawiła się odrobinkę pompatycznie, a królowa… do niej mrugnęła! Tak, nikomu się nie przywidziało, władczyni naprawdę mrugnęła, aż Dragonborne się krótko zapowietrzył.

A po Bardce zaczęli się przedstawiać pozostali "Pogromcy Smoków"...







***

Komentarze jeszcze dzisiaj...
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline