Willie zasmucił się, że łup z tego przedziwnego miejsca pracy goblinów był tak marny, ale nie dawał za wygraną. Kiedy już wszyscy przeciwnicy leżeli z podciętymi gardłami na podłodze, czarodziej zajął się badaniem, jakież to zajęcia wykonywali. Gnom zerknął na mieszane przez gobliny zioła, zaglądając w każde boczne pomieszczenie i na każdy warsztat, który znalazł mając nadzieję na odkrycie, dlaczego zamiast zająć się typowo goblińskimi zajęciami w rodzaju napadania na podróżnych, siedzieli w ruinach zapomnianej cytadeli robiąc to, co robili. Na pewno musiało się za tym kryć coś więcej.
Krótki odpoczynek, który wypadł im chwilę po walce pozwolił nieco uspokoić zszargane walką nerwy i zregenerować nieco jego mistyczny potencjał. Kiedy ruszyli dalej, zebrał swoje rzeczy, poprawił okulary, zakurzył kolejną fajeczkę i ruszył za wojownikami, których zamierzał się mimo wszystko trzymać blisko. To, co potrafili wyczyniać mieczami upewniało go, że lepiej stać za nimi w razie ewentualnej walki.
Nadeszła jak często bywa, nagle. Najwyraźniej młody osobnik, rodzaj aberracji często opisywanej w bestiariuszach i grimuarach, który często wybierał sobie za leża zapomniane ruiny pełne gnijących resztek. Pewien szalony badacz , człowiek nota bene o dziwnie brzmiącym nazwisku Iphegor, w swoim szalonym dziele pod tytułem Codex Anathema, sugerował nawet, że te spasione, mackowate aberracje żyją w pewnej symbiozie z zamieszkującymi loch istotami. Dla Willie`go wydawało się nieco nieprawdopodobne, że zwykły kosz na śmieci mógłby po prostu zjeść całe to goblińskie plemię bez zbędnej zwłoki. Teorie w dziele najwyraźniej nieźle stukniętego badacza można było sprawdzić w praktyce. Nie pamiętał dokładnie, czym charakteryzowały się osobniki tego gatunku, o ile w ogóle to coś do jakiegoś należało, pamiętał jednak mgliście, że są inteligentne, i mogą być naprawdę ogromne. Niewielkie wymiary sugerowały więc młodego osobnika, co Willie założył od razu, kiedy macki skierowały się w ich stronę.
- Duży, ale młody. Inteligentna aberracja. Nie dajcie się...cóż...zjeść? - poradził nie będąc pewny czym grozi ugryzienie stwora, choć widząc rozmiar jego paszczy, Willie nie byłby pewien, czy nie wlazłby tam na jeden kęs. W każdym razie wolał tego nie sprawdzać, za to zamierzał przetestować, jak grubą ma skórę. Kusza gnoma podskoczyła do góry, kolba zgrabnie powędrowała do policzka, a sam czarodziej zwinnie operując dystansem szukał odpowiedniej okazji do czystego strzału.
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est