Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2020, 20:48   #310
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Mimo, że wróg był już blisko, Gnimnyr i jego załoga uwijali się w pocie czoła. Plac budowy wypełniały odgłosy młotków, pił i dłut, którymi mieszkańcy pod wodzą inżyniera kształtowali drewno w maszyny zniszczenia. Krasnolud z podziwem patrzył na drewniane szkielety trzech urządzeń, które zaprojektował niemal ad hoc. Te trzy kupy pozbijanych ze sobą, poowijanych linami desek coraz bardziej przypominały to, czym miały się stać – dwoma balistami i jedną katapultą. Obok piętrzył się stos kamieni i długich, dwucalowych żerdzi mających robić za amunicję.

*

- Ognia! – wrzasnął krasnolud, a podlegli mu ludzie zwolnili blokady napiętych lin w machinach. Pająki były już niedaleko. Gnimnyr, chwilę wcześniej tak dobrze jak umiał, z pomocą swojego jednego oka ustawił artylerię, samemu podbijając kliny. Teraz nadszedł czas, by sprawdzić jakość wykonania machin i ich celności. Jęknęły zwolnione cięciwy i długie, zaostrzone pale pomknęły w stronę nadciągającej kawalerii zielonoskórych. Gnimnyr zmrużył oko, patrząc na efekt. Stuknęła katapulta, coś trzasnęło, a potem krasnolud poczuł ból. Zaklął zbierając się z ziemi, na którą upadł kiedy katapulta rozleciała się. Wokoło walały się rozrzucone, połamane belki. Kilka osób zostało rannych…

Druga salwa, już bez katapulty była równie skuteczna. Kolejne pająki dosiadane przez gobliny zwaliły się na ziemię, a potem trzeba było dobyć broni, bo wrogowie znaleźli się za blisko. Gnimnyr zasłonił się tarczą i z pałaszem w ręku stanął wśród kislevitów. Chwilę potem zieloni uderzyli.
Zwarcie było szybkie i brutalne. Na szczęście pająków, dzięki wcześniejszemu ostrzałowi nie było zbyt wiele. Zadziałali jak zgrany oddział, a nie zbieranina cieśli, drwali i inwalidów. Gnimnyr zadawał ciosy pałaszem niczym prawdziwy krasnoludzki wojownik, a nie nienawykły do ostrza naukowiec. – Ghaaaaaaaaaaaa! – wykrzyknął w ekstazie, gdy powalił pająka, ale jego radość nie trwała długo. Ktoś stuknął go w plecy i wskazał na linie wroga. Nadciągało kolejne niebezpieczeństwo. Olbrzymie, powykręcane sylwetki trolli, znacznie trudniejszych przeciwników niż gobliny, skierowały się w stronę stanowiska artylerii. Gnimnyr zaklął.

- Do balist! – krzyknął i zaczął nastawiać maszynerię, celując w trolle. Zbliżały się, szczerząc ohydne gęby. Khazad postanowił zetrzeć te bezmyślne uśmiechy z ich paskudnych mord. Sam chwycił za dźwignię zwalniającą w jednej z maszyn. – Przodkowie, prowadźcie – mruknął patrząc na pocisk i na pierwszego z trolli. Pociągnął za lewar i niemal podskoczył z radości, kiedy sztacheta wbiła się głęboko w brzuch potwora.
 
xeper jest offline