| Walka z nieumarłymi okazała się łatwa i skuteczna, ale zasoby amunicji Malvolii topniały szybciej niż majowy śnieg. Tuż po rozprawieniu się z przeciwnikami, grupka postanowiła się rozdzielić.
Valerie weszła do korytarza z którego wcześniej wypadł ochroniarz. Na jego końcu znajdowały się kolejne drzwi, które zignorowała z napisem EXIT, bo prowadziły w innym kierunku niż potrzebowała. Zamiast tego, sprawdziła stróżówkę, którą wcześniej widzieli przez szybkę w korytarzu wejściowym.
Elektroniczny panel sterowania okazał się bardzo prosty. Wszystkie przyciski zostały odpowiednio podpisane i w tej chwili paliły się te oznaczone na zielono i opisane słowem OPEN. Wszystkie drzwi powinny być otwarte, tym samym nie stanowiąc już dla nich przeszkody. Zadowolona z własnej zapobiegawczości, Valerie przystąpiła do sprawdzenia szafek i szuflad i okazało się to być kolejnym dobrym pomysłem. W dolnej szufladzie biurka odkryła sześciostrzałowy rewolwer i paczkę ośmiu naboi oraz... kanapkę. Co prawda nie było w niej ananasa, ale lepszy tuńczyk niż nic... czy jakoś tak.
Grzebiąc w szafkach szturchnęła książkę, która spadła na ziemię. W trakcie upadku wyleciała z niej złożona trzykrotnie kartka papieru, która najwyraźniej służyła za zakładkę. Val zwróciła na nią uwagę, bo wzdłuż pionowej części wypisano na niej dziwne oznaczenia: L12
R9
L3
Wychodząc z pomieszczenia zajrzała jeszcze do szafki z kluczami i zgarnęła je wszystkie, zaczepiając po drodze na kółko. Niby zamki elektroniczne, ale jednak do czegoś te klucze musiały służyć i szkoda byłoby się tu wracać jeśli okaże się że stanie im na drodze tradycyjny zamek.
Valerie wróciła do korytarza, gdzie czekał na nią Jack, tkwiąc gdzieś po środku i czekając na nią. Widocznie postanowił zachować równą odległość od obu towarzyszek żeby w razie czego pomóc jednej lub drugiej. Razem skierowali swoje kroki za Malvolią, która czekała za nimi w kolejnym korytarzu. Tym razem przejście w prawo okazało się zabarykadowane jakąś wielką hałdą śmieci zbitą w kwadratowy blok. Cokolwiek znajdowało się za nią, nie mieli szans się tam dostać, więc skręcili w lewo do ostatnich drzwi.
Jack wyprzedził Malvolię, oparł się bokiem o drzwi i położył dłoń na klamce.
- Gotowe? - zapytał i widząc aprobatę w postaci wycelowanych koło jego głowy pistoletów, skinął głową i pchnął drzwi, sekundę później podnosząc własną broń i celując przed siebie.
Ku jego zdziwieniu tuż za drzwiami napotkał twarz jakiegoś mężczyzny w towarzystwie postawnej blondynki uzbrojonej w łom. Nie opuścił jednak od razu broni. W ich sytuacji zagrożenie stanowiło wszystko i wszyscy.
- Kim jesteście? Zostaliście ugryzieni? - zapytał bez ogródek oddychając szybko i czując jak pot wstępuje mu na czoło...
__________________ "No matter gay, straight, or bi', lesbian, transgender life
I'm on the right track, baby, I was born to SURVIVE
No matter black, white or beige, chola, or Orient' made
I'm on the right track, baby, I was born to be BRAVE" |