Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2020, 21:56   #825
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację

Kliknij w miniaturkę

Naciągnięta z całej siły cięciwa łuku Galeba pękła. Ale głośniejszy od jej jęku był wystrzał z pistoletu Detlefa. Naprawiony z najwyższą pieczołowitością, odwdzięczył się posyłając kulę prosto w głowę Karla. Głowę, która rozprysnęła się z satysfakcjonującym krasnoluda mlaśnięciem niczym dojrzały melon. Bezgłowe ciało zdradzieckiego sługi demona stało jeszcze przez chwilę po czym spadło pod nogi wycofującym się krasnoludom. Nikt ich nie ścigał. Bez przewodnika dalszy marsz granicznych stał się bezcelowy. Zresztą, mieli poważniejsze problemy. Po pierwsze, mag okazał się jednak zdolniejszym taktykiem niż myślano i wykorzystał starą dobrą taktykę pozorowanej ucieczki, jakby stworzoną dla takich stworzeń jak gobliny, które wciągnąwszy pościg w miejsca gdzie mogli wykorzystać liczebną przewagę i cienie osiągnęli przewagę (zwłaszcza że pościg nie był zbyt liczny, ponieważ część granicznych była zajęta khazadami). Po drugie, wygodnie wycofać mogły się jedynie ich odwody - wysunięci wojacy mieli za sobą niezidentyfikowaną postać. No, może nie do końca i nie dla wszystkich niezidentyfikowaną.

Galeb zgadł, choć jeszcze o tym nie wiedział. Ale widząc jak dobici przez tajemniczą postać, rzeczywiście podejrzanie podobną z sylwetki do znanego pijanicy, wstają... A właściwie jak coś wstaje z ich ciał, poczuł dreszcze. Kolejne i kolejne sylwetki wyciągały swe ciała ku górze. Wyglądałyby groteskowo, gdyby nie wyglądały strasznie. Krasnoludzkie ochronne runy na ścieżce zaświeciły się na kilku kamieniach i wydawało się, że wręcz się żarzą wewnętrznym ogniem. Ale nie powstrzymało to postaci przed tworzeniem kolejnych sług z dobijanych ludzi i goblinów. Kilka pierwszych demonów dołączyło do rzezi. Wyglądało na to, że nie ma tam nikogo, kto byłby w stanie je powstrzymać. I dokładnie na takim wrażeniu zależało niewidzianemu właściwie od początku potyczki.

Wszyscy spodziewają się zawsze, że Szary mag użyje niewidzialności albo za pomocą złudzenia śmierci będzie udawał martwego. Mało kto pamięta o tym, że użytkownicy Ulgu są również mistrzami kamuflażu. Najwyraźniej także potężne istoty chaosu, które z łatwością przejrzą każdą magiczną sztuczkę mogą zostać nabrane przez zlewający się w mroku ze skałami płaszcz oraz brak ruchu i cierpliwość kamienia.
Ukryty wśród skał Szary Czarodziej zdołał wyrównać rachunki i tym razem to on nabrał demona. Tylko ktoś obdarzony fenomenalnym wzrokiem mógłby dostrzec z tej odległości co się stało, ale wściekły krzyk demona słyszalny był nawet tutaj. Cokolwiek Czarodziej zrobił, nie wystarczyło by pozbyć się demona, ale z pewnością wystarczyło by pozbawić go jego naczynia. I możliwości działania, przynajmniej na jakiś czas. Pozbawione dowództwa mniejsze demony nie zniknęły jednak a kontynuowały chaotyczną rzeź. A ich szeregi rosły. Uciekający graniczni uznali, że łatwiej będzie się im przebić przez powracające na plac boju gobliny niż przez szalejące potwory.

I tylko krasnoludy pozostawały niezaangażowane po wycofaniu się na bezpieczne pozycje.

Kliknij w miniaturkęKliknij w miniaturkę


Loftus przyprowadził do osłony wycofywania się kogo tylko mógł. Nawet obserwatorów mających ostrzegać przed przełażeniem wroga przez góry. Gustaw próbował ustawić swoich w linię by chronić uwolnionych jeńców, więźniów i innych cywili, zmuszonych do robót inżynieryjnych, którzy teraz usiłowali w mroku uciec z obozu granicznych. Mieli tylko jeden obowiązek - iść pod górę, w kierunku posterunku i bezpieczeństwa. I jedno prawo - iść pod górę. Potykali się, przewracali, na przemian dziękowali i klęli, ale szli.

Czasu starczyło. Ledwo. Nagle kilku ostatnich cywili zachwiało się i padło na twarze, ze strzałami i bełtami w plecach, a w mroku rozległy się bębny. Nie wszyscy w obozie granicznych byli niekompetentni. A wszyscy - bardzo zdeterminowani by tu nie zostać za długo.

Ale wtedy linia obrońców już stała. Gustawowi udało się zaś po raz kolejny.
Ustawił linię. Żałośnie cienką. Złożoną z wyczerpanych, niewyspanych i często poranionych żołnierzy. Stali. Tym razem nie mieli umocnień ani przygotowanych pozycji. Te były za nimi. Póki co oddzielał ich od nich tłum cywilów.

Czasu wystarczy na dwie salwy. Potem dojdzie do walki wręcz. Gustaw miał jeszcze jedno zmartwienie. Zameldowano mu, że odbito akolitkę. dziewicę z Meissen. Tę, która rozbiła boską mocą konwój granicznych. Akolitkę, o której wiedział że jest martwa. Przez moment miał nadzieję, ale kiedy mu ją przyprowadzono zauważył, że ta kobieta wygląda inaczej. Za to Gustaw von Grunnenberg wyglądał dokładnie tak jak myślała Roz Bauer. Wyglądał jakby tu dowodził. Co oznaczało, że ma dla niego przesyłkę.

 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline