Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-06-2020, 16:17   #18
Draugdin
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Docenił fakt, że rozmowy o wynagrodzeniu będą prowadzone tylko z nowo utworzoną drużyną. To dobrze świadczyło o będącej tu głównozarządzającą pani sołtys. Wiedziała jak postępować z ludźmi. W końcu przecież nie bez przyczyna piastowała takie, a nie inne stanowisko.

Ruszył w kierunku gdzie stała pani sołtys zaraz po kotowatym. Przełożył tylko przez głowę pas zawieszając w ten sposób na plecach swój długi dwuręczny miecz. Poprawił zapięcie paska tak, że rękojeść miecza wystawała mu nad prawym ramieniem. Resztę swoich rzeczy miał w plecaku w wynajętym pokoju. Zrobiwszy szybko w myślach inwenturę posiadanych przez siebie rzeczy stwierdził, że na tą chwilę wyglądało, że niczego więcej za bardzo nie potrzebuje.
Miał zarówno letnie - to na sobie - jak i zimowe ubranie, zimowe buty i gogle chroniące przed śnieżną ślepotą. Ktoś wścibski mógł by zapytać jakim cudem i po co tak wszystko przy sobie tachać, ale nawet jakby zdobył się na odwagę jednak zapytać to uzyskałby tą samą odpowiedź.
Draugdin wyruszając w drogę by osiągnąć cel swojej podróży i poszukiwań nie wiedział ani na jak długo opuszcza swój klan i rodzinne strony, ani nie wiedział gdzie i w jakie strony lub krainy zaprowadzą go nogi. Zaopatrzył się więc na każdą możliwą ewentualność, a że był wielki i silny jak tur, to nawet nie zauważał ciężaru plecaka, którego nie jeden mężczyzna nawet by nie podniósł.

Na spotkaniu z poranionym ochroniarzem Yulnem nie odzywał się. Nawet gdy by chciał jeszcze czegoś się dowiedzieć, to zadanych zostało już tyle pytań, że praktycznie wszystko było wiadomo. Intrygował go jedynie jeden fakt. W sumie to nawet dwa pomijając dziwne zjawiska pogodowe o tej porze roku i w tej krainie w sensie geograficznym. Przede wszystkim zadawał sobie pytanie dlaczego Lady Argentea była aż tak ważna, że oszczędzono jej życie i porwano. Mogło wchodzić w grę kilka scenariuszy z czego najbardziej prawdopodobne wydawały mu się w tej chwili porachunki między rodami szlacheckimi - co nie należało do rzadkości - oraz ewentualne porwanie dla okupu. Jednak w obu tych przypadkach było coś co tam nie pasowało, a były to lodowe fey z Północy, które jak nie od dziś wiadomo przysięgły lojalność Białym Wiedźmom z Irrisen. To bardziej mu śmierdziało jakimś rytuałem lub ofiarą, w końcu szlachetna krew i/lub ewentualnie być może jeszcze dziewica. Dziwne to wszystko było choć ta ostatnia ewentualność nie wróżyła dobrze porwanej, a im zostawiała co raz mniej czasu na działanie.

Czterdzieści sztuk złota na głowę. Pomyślał sobie, że nagroda jest niewspółmierna do skali wyzwania z jakim być może przyjdzie im się zmierzyć. Z drugiej zaś strony pomyślał sobie, że dwieście sztuk złota z kasy wspólnej tej małej wioski to prawdopodobnie była kwota naprawdę szczodra. Czterdzieści sztuk złota zawsze lepsze od pustej sakiewki.

Z zamyślenia wyrwała go wypowiedź Astrid skierowana między innymi do niego. Wyglądało na to, że było wiele rzeczy do ustalenia zanim ruszą. Czas ich naglił jednak nie wszyscy byli przygotowania jak on. On był w podróży już od kilku lat, a wszystko co potrzebował nosił przy sobie. Tego nauczył go szlak i życie najemnika.

- Opowiedzieć o sobie? Pewnie. Jestem jak widać na załączonym obrazku pół-orkiem, a tego czego nie widać na załączonym obrazku - jestem kapłanem bitewnym. Wyruszenie nocą mija się z sensem i jedynie zwiększa skalę trudności i tak już niebezpiecznej misji. Także, przychylam się do wersji, żeby poczynić przygotowania i wyruszyć wczesnym rankiem. Jeśli chodzi o ekwipunek to jeszcze sprawdzę, ale wydaje mi się, że osobiście niczego więcej nie potrzebuję. Lata przebywania na szlaku zrobiły swoje i jestem właściwie gotów na każdą ewentualność. Nie wiem czy branie ze sobą osła jest dobrym pomysłem jeżeli warunki pogodowe będą tak złe i nie wspominając o magicznych stworzeniach, które być może spotkamy. Jestem silny znacznie powyżej przeciętnej mojego gatunku, także jakby znalazły się jakieś średnie sanie to wierzę, że będę w stanie je pociągnąć z całym naszym ekwipunkiem bez większego wysiłku czy znacznej utraty sił.

Jak na dotąd małomównego orka taki potok słów jednym ciągiem delikatnie zaskoczył zgromadzonych towarzyszy.
Wzmianka Akiala przypomniała mu jeszcze jedną rzecz. Jego miecz. Dostał go od matki zanim wyruszył w drogę kilka lat temu. Nic więcej o nim nie wiedział, poza tym co mu powiedział jego rodzicielka. Wcześniej nie miał styczności z istotami magicznymi czy z demonami także po prostu o tym zapomniał, jednak tu i teraz w jednej chwili wszystko mu się przypomniało. Jedno co wiedział o swojej broni to właśnie to, że była zrobiona z kutego na zimno żelaza. Wcześnie słyszał pogłoski, że jakoby jest to idealny oręż na demony i inne magiczne stworzenia w szczególności fey, jednak myślał dotychczas, że to jedynie bajania ludowe czy opowiastki dla dzieci.

- Natomiast na imię mam Draugdin. Po prostu Draugdin. Myślę, że na tą chwilę tyle wystarczy o sobie, bo jak to mówią - nie wszystko na pierwszej randce. Jeszcze jedno. Ten wielki miecz dwuręczny, którego rękojeść wystaje nad moim ramieniem jest wykonany właśnie z kutego na zimno żelaza!
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline