Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-06-2020, 19:32   #302
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 43 - Dialogi i badania

Instytut



Sigrun


Gdy Szwedka zwróciła się do towarzyszy zorientowała się, że ich nie ma. Wydawało jej się, że widziała kątem oka albo słyszała jak co jakiś czas ktoś przechodził korytarzem ale w tej chwili żadnego z nich nie widziała ani nie słyszała. Zajęta swoimi hakerskimi sztuczkami niezbyt miała pojęcie gdzie teraz mogą być ani od jak dawna jest sama. Nie licząc fantomowej partnerki oczywiście. Ta zaś miała równie zadowolony grymas twarzy jak Sigrun. Czyli niezbyt.

- Jesteś dla mnie bardzo niemiła. Prosiłam abyś zwracała się do mnie po imieniu. Jestem Cleo. - półprzezroczysta dziewczyna wyświetlana przez podsufitową aparaturę holo zaczęła od wyrażenia swojego niezadowolenia. A behawior ludzkiego zachowania i mimiki miała na tyle dobry, że gdyby nie wiedzieć, że rozmawia się z awaterem systemu można by bez trudu uwierzyć, że to holo rozmowa z żywym człowiekiem.

- To skąd jesteście nie ma znaczenia. Nie macie uprawnień, żeby łazić poza częścią publiczną tego kompleksu. Nikt z was nie jest pracownikiem uniwersytetu więc tutaj też nie powinno was być. Ani w piwnicach. Nie macie uprawnień aby tutaj przebywać. Dlatego proszę was byście opuścili to miejsce i wrócili do części publicznej. Tam też możemy porozmawiać. - ciemnowłosa cierpliwie tłumaczyła dlaczego nie jest zadowolona ze współpracy z gośćmi tej placówki. Właśnie z powodu braku poszanowania zasad tej placówki i niechęci we współpracy.

- Moim zadaniem jest opieka nad tą placówką i wspomaganie jej pracy. Dlatego staram się zachować je w jak najlepszym stanie. Niestety moje możliwości nie są już takie jak dawniej. A takie zachowanie jakie reprezentujecie wcale mi nie pomaga. - nad tą swoją słabością Cleo zrobiła zmartwioną minę jakby naprawdę było jej przykro z tego powodu, że placówka naukowa, mimo jej wysiłków, nie jest w stanie funkcjonować jak dawniej.

- Wykrywam na uniwesytecie sygnatury waszej trójki. Wszystkie w tym skrzydle. Twoi koledzy też nie powinni grzebać w biurze dyrektora. To mocno niestosowne z ich strony. - fantom pokręciła głową i spojrzała gdzieś w dal jakby mogła widzieć przez ściany i dostrzec co porabiają owe dwie niesforne sygnatury.

- A obecność wojska była tylko epizodem w funkcjonowaniu tej placówki. Armia przejęła naszą placówkę przez co straciła ona swój typowo, naukowy charakter. - Cleo tak to powiedziała jakby czasy gdy uniwerek działał, gościł profesorów i studentów, prowadził badania to wspominała jak za złotą erą. A bytność armii objawiała jej się jako zło konieczne.

- Wszyscy studenci i większość ciała naukowego została ewakuowana. Wojsko obsadziło tą placówkę. Zostali nieliczni profesorowie aby wspomóc wysiłek wojenny. Potem rozegrała się tu straszna bitwa. Został tu po niej ogromny bałagan. Niestety nie mam możliwości aby go posprzątać. Ani pochować ciał. - Cleo znów zrobiła się smutna jak wspomniała ten wojenny epizod placówki. Popatrzyła gdzieś w dół na podłogę i zamilkła na chwilę.

- To było dwa lata temu. Od tamtej pory wykonuję dyrektywę ochrony kompleksu i czekania na powrót do wznowienia naszej naukowej działalności. - fantomowa dziewczyna wreszcie się lekko uśmiechnęła jakby myśl, że lata świetności uczelni, z jej studentami i profesorami, badaniami i eksperymentami powrócą dodawała jej nadziei i radości.

- I zdarzały się odwiedziny różnych osób. Niestety żadna z nich nie miała odpowiednich uprawnień. A ich zachowanie pozostawiało wiele do życzenia. Tak samo jak wasze. - fantomowa gospodyni znów okazała swoje niezadowolenie z tych wizyt krnąbrnych gości. - Nieliczni mieli status gości. Ale ci też zwykle zachowywali się niestosownie. Jedna taka osoba jest w tej chwili na terenie obiektu. Mam nadzieję, że okaże się rozsądna. Biometria drugiej osoby jest bardzo interesująca. Niestety odczyty są nieprecyzyjne. Większość osób które były tu przed wami nie zadała sobie trudu by ze mną porozmawiać czy posłuchać moich ostrzeżeń. Ale przyznam, że zaciekawiliście mnie. Niewielu się udało zalogować do systemu. No niestety musiałam interweniować skoro nie macie uprawnień się logować. - Cleo pozwoliła sobie na dłuższą odpowiedź mówiąc dość szybko i płynnie. Po kolei okazywała rozczarowanie zachowaniem osób podobnych statusem i zachowaniem do rozmówczyni, zainteresowanie kimś kto gdzieś tu miał być i zaciekawienie gdy pewnie była świadkiem wszystkich przygotowań całej trójki do włamania się do komputera.

- A za bezpieczne miejsce myślę, że można uznać schron. Jest na dole w piwnicy. Powinno być tam jeszcze trochę zapasów chociaż wasi poprzednicy zrobili tam swoją robotę. - ciemnowłosa kobieta wyświetliła schemat uniwersytetu i zaznaczyła na nim strzałkami jak trzeba dojść do tego schronu. Tak na planie nie wydawało się to zbyt trudne. Trzeba było pójść do tej sąsiedniej klatki schodowej, potem na dół a potem jeszcze na dół gdzie było pod schodami zejście do schronu o jakim mówiła Cleo. Ton jakim udzielała tych wskazówek ociekał niechęcią jakby spodziewała się, że rozszabrują to miejsce tak samo jak każdy kto tam dotarł przed nimi.




David i Koichi



Australijczyk zostawił za sobą ciemne pomieszczenie sprzątaczy i wrócił przez toalety do gabinetu informatyków. Tam zastał Szwedkę dalej pochłoniętą pracą albo rozmową z fantomową gospodynią i chyba obie nie zwróciły na niego uwagi. Ale Japończyka tam nie było. Nie było go też na korytarzu. Zastał go za rogiem jak właśnie wchodził do jednego z gabinetów na końcu korytarza. Właściwie to musieli się minąć bo jakby Japończyk zamiast prosto do pomieszczenia skręcił w prawo to dotarłby do schowka jaki właśnie z progu badał David.

Koichi zaś na schodach przy gumiastej, dawniej pewnie półprzezroczystej zasłonie nie dostrzegł nic podejrzanego. Schody. Kurz. Pył. Śmieci. Kawałku gruzu. Rozdeptane, zabrudzone łuski. Zdeptane pety. Ale wszystko dość stare. Nie wyglądało na to by ktoś czy coś tędy przechodziło ostatnio. Ale nawet z bliska nie widział co jest po drugiej stronie kotary. Plastik zmatowiał a pewnie i od nowości nie był całkiem przezroczysty. No i po drugiej stronie było ciemno więc wyglądało jakby za plastikowymi pasami rozpościerała się złowróżbna, tajemnicza ciemność w jakiej kryło się nie wiadomo co.

Zmajstrowane lusterko na improwizowanym kiju pozwoliło mu dość bezpiecznie wyglądać za róg i podobne przeszkody. Za oknem pod jakim leżało ciało żołnierza nie dostrzegł tego wielkiego stwora. Na słuch też go nie słyszał. Ani na własne oczy gdy w końcu wyjrzał za róg na własne oczy. Widać było te zdeformowane, uschnięte i częściowo spalone drzewa kiladziesiąt kroków za oknami. Ale stwora ani widu ani słychu.

Nie wiedział co się dzieje u informatyków i Sigrun ani małymi stworkami za oknami ale akurat jak wszedł do gabinetu dyrektora to korytarzem doszedł go David. Obaj spotkali się w gabinecie.

A gabinet musiał być niegdyś odpowiednio dostojny. Akurat jak na biuro dyrektora zarządzającego szacowną placówką naukową. Ale było dość puste. Na zakurzonym dywanie ostał się ślad po biurku jakie stało dawniej prawie na środku gabinetu. Ale teraz nie było po nim śladu. Jeśli nie liczyć jakichś półeczek na papiery, ekranu, klawiatury i innych bibelotów jakie dawniej pewnie stały na owym biurku Bernarda Haala jak głosiła tabliczka przy drzwiach. Zachowały się jednak pozostałe szafy. Jedna była otwarta i wyglądało jakby ktoś ją rozbebeszył szukając nie wiadomo czego. Część aktówek, papierów, dyskietek leżała na podłodze. Tam i tu szuflady były pootwierane, pozamykane, częściowo zamknięte albo leżały na podłodze. Wyglądało jakby ktoś pośpiesznie chciał coś stąd zabrać podczas ewakuacji albo po prostu szabrował sobie w najlepsze.




Strefa




Mervin i Marian




Brytyjczyk i Polak musieli jak na razie przerwać te dywagacje na temat lokalnej topografii. Linka holownicza jaką Marian obwiązał wokół talii Mervina nie była na tyle długa by Polak mógł zostać skitrany za najbliższym wrakiem. Musiał iść za Mervinem chociaż dzieliło ich kilkanaście kroków.

Brytyjczyk klęknął przy tej dziwnej kuli. Z bliska wyczuł, że jej powierzchnia ma raczej temperaturę otoczenia. Bo nie wyczuł ani zimna ani ciepła. Była trochę chropawa. Jak kora drzewa. Tylko mocno rozmyta czy wyszlifowana bo te różne wzorki były dość płaskie i rozmyte. Trochę porowata. Jak guma. Ale taka twarda. Dopiero gdy nacisnął mocniej nieco chyba się ugniatała ale jeśli tak to tak słabo, że nie był pewny czy mu się nie wydaje. Powierzchnia była też lekko perforowana. Jakby to były jakieś pory skóry czy czegoś podobnego.

Te trzy części, na górze, jakie wyglądały na zamknięcie. Jak zamknięty na noc kwiat. Tam wyczuł nieco miększą warstwę. Zupełnie jak przy ludzkich drzwiach czy podobnych zamknięciach montowano gumiaste uszczelki. Tak te zgrubienie na obu stronach też wydawało się miększe, tu już na pewno dał radę uciskać to palcami. Ale nadal było zamknięte. Może jakby spróbować siłowo, jakimś nożem czy czymś takim to by się dało otworzyć. A może i nie. Z bliska poczuł też dziwny zapach jakiego nie czuł wcześniej. Trochę kręciło w nosie.

Mervin sam nie był kiedy ale odkrył, że dłonie ma pokryte czerwonym czy nawet brunatnym pyłem. Widocznie ta kula musiała być tym czymś pokryta. Wyglądało jak ciemny puder czy coś podobnego. Marian który wciąż stał kilkanaście kroków od kuli i klęczącego przy niej kolegi zorientował się w pewnym momencie, że coś chyba zaczyna się dziać. Chociaż zjawisko było tak subtelne, że w pierwszej chwili nie widział na czym to ma polegać. Ale gdy tak się przyglądał dostrzegł, że Mervin dotykając kuli strząchnął jakiś pył. Widocznie kula była tym pokryta. I sam Brytyjczyk też chyba się właśnie zorientował bo oglądał swoje dłonie. Z kilkunastu kroków Polak dostrzegał na nich brunatne plamy. Ale Anglik chyba się nie zorientował, że pyłek jaki strząchnął nie spadł jak należy na ziemię. Tylko spadł ale zawisł z centymetr czy dwa nad ziemią. Albo może to od strony ziemi czy spodu kuli zaczął unosić się ten pył. Ciemny na tle ciemnej kuli i ziemi to Marian nie był tego do końca pewny. Właściwie zorientował się dopiero jak ten wzburzony pył zaczął się podnosić z ziemi nieco bardziej niż chyba powinien. Sięgał już za kostki klęczącego przy kuli biologa.


---



Mecha:

Mervin: Kostnica > 9; PER 6-9=-3 suk > m.por

Marian: Kostnica > 3; PER 8(9)-3=6 suk > d.suk
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline