Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2020, 11:05   #20
Ayoze
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
Po opuszczeniu apteki Tessarii udaliście się z Ionnią najpierw do ratusza, gdzie przewodnicząca rady wypłaciła wam po dwadzieścia złotych monet na głowę w ramach zaliczki, a potem przeszliście do "Gronostaja", by się lepiej poznać i omówić plany na kolejny dzień. Rozmowa jednak średnio się układała, więc w końcu Traivyr odprowadził Astrid do domu i sam wrócił do posiadłości ojca, a pozostali udali się do wynajętych od Garrimosów pokoi na piętrze.




Kolejny dzień przywitał was pochmurną, ponurą pogodą. Po śniadaniu, które Mihael, Draugdin i Akial zjedli w karczmie, a Astrid i Traivyr w swoich domach, spakowaliście się porządnie i spotkaliście w "Gronostaju". Astrid zdążyła wypytać jeszcze Tessarię o Yulna i półelfka powiedziała jej, że Ulfen mówił o naprawdę porządnej zimie panującej w Lesie Granicznym. Zrobiliście jeszcze szybkie zakupy w sklepie Vivian i odpowiednio zaopatrzeni wyruszyliście w drogę. Żegnały was nieco zaniepokojone twarze kilkunastu mieszkańców oraz najważniejsze osoby w wiosce, życząc powodzenia w tym niełatwym zadaniu. Po drodze minęliście kilka farm rozsianych przy głównej drodze do Heldren, jednak po pół godzinie marszu znaleźliście się na otwartym, zielonym terenie. Polany poprzecinane były różnokolorowymi kwiatami, jednak pogoda daleka była od przyjemnej, by móc w pełni napawać się przyjemnymi widokami.


Im bliżej byliście Lasu Granicznego, temperatura spadała coraz bardziej, lecz nie było śniegu. Czuliście jednak coraz cięższy baldachim chłodu i zimna pokrywający każdą płaszczyznę. Zwłaszcza odczuwała to Astrid, która postanowiła skupić się na naturze i wyczuć, jaka pogoda może panować w lesie. To, co odczuła pokrywało się z opowieściami Yulna - wszędzie niskie, a nawet bardzo niskie temperatury o czym od razu poinformowała pozostałych.

W ciągu kolejnej godziny temperatura gwałtownie spadała; od południa zbliżało się coś, co już na pierwszy rzut oka przypominało ciężkie od śniegu chmury. Niebo przybrało barwę zabrudzonego płótna, nie zwiastując nic dobrego. Gdy w końcu dotarliście do ścieżki biegnącej w las, krajobraz szybko się zmienił. Najpierw dostrzegliście oszronione drzewa a gdy zapuściliście się głębiej, wyszliście na przykrytą śniegiem ścieżkę. Biały puch zalegał dosłownie wszędzie, jakby ktoś zamknął tę okolicę w mroźnej, niewidzialnej bańce.


Przebraliście się szybko w odpowiednią odzież, narzucając na buty rakiety śnieżne, bez których ciężko byłoby się poruszać po świeżym, całkiem głębokim śniegu i ruszyliście ścieżką w głąb lasu. Niedługo później dotarliście do pobojowiska, o którym mówił Yuln. Droga przed wami pełna była przykrytych kołdrą śniegu ciał zabitych ludzi oraz koni a ich zaschnięta krew odcinała się szkarłatem na białym puchu. Jeden z powozów z taldańskim herbem na drzwiczkach stał w poprzek drogi; widać było, że konie odcięto i najwyraźniej uprowadzono wraz ze szlachcianką. Drugi powóz leżał przewrócony na bok kilka metrów od głównego traktu, a wokół niego znajdowało się kilka porozrzucanych w nieładzie skrzyń.

Kawałek dalej od tego miejsca dostrzegliście coś, co przypominało lodową statuę i dopiero po bliższym przyjrzeniu się zauważyliście, że to mocno zbudowany, odziany w zdobiony kirys mężczyzna zamknięty w bryle lodu. W odciętej dłoni leżącej u jego stóp wciąż dzierżył miecz, a jego otwarte usta i wytrzeszczone oczy zastygły w wiecznym wyrazie zaskoczenia. Obok niego leżały ciała kilku innych mężczyzn, którzy najprawdopodobniej należeli do obstawy Lady Argentei. Wszystkie zwłoki wyglądały na ograbione z broni i pancerzy.

Zaśnieżony, wąski szlak wiódł głębiej w las na południe, gdzie za linią drzew dostrzegliście mocno sypiący śnieg. Było cicho i spokojnie. Nie wiał wiatr, nie słychać było śpiewu ptaków, nie widać było innych leśnych mieszkańców. Jakby miejsce tej masakry zatrzymało się na chwilę w czasie.

 
Ayoze jest offline