Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2020, 19:59   #122
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Leilena Mongle nie narzekała na nadmiar wolnego czasu w kolejnych miesiącach nauki. Coraz lepsze rozumienie prawideł magii wymagało wielu godzin studiów, nawet jeżeli demoniczny dar pozwalał jej instynktownie opanowywać pojedyncze zaklęcia. Działalność szewsko-handlowa również wymagała jej organizacyjnej uwagi. Szczególnie ostatnio, gdy pracownice Złotego Kota zaczęły coraz chętniej składać zamówienia. Lily powoli zbliżała się do kresu swojej wydajności i konieczność znalezienia kolejnych szwaczek stawała się palącym problemem. Do tego wszystkiego dochodziły korepetycje, które pobierała u Aithe, Selunarry, a ostatnio także u Carmi, oraz nowe hobby - opanowanie walki biczem. W efekcie na oddawanie się cielesnym uciechom na uczelnianych korytarzach miała coraz mniej i mniej okazji... a jednocześnie chciała robić o wiele więcej!
Przez to jak napięty był jej harmonogram, nocami spała jak zabita. Ale przecież w jej wypadku nawet we śnie mogło ją czekać coś niezwykłego. Widziała przed sobą kamienny, martwy płaskowyż nad którym unosił się siwy, niezdrowy dym. Gdzieś w oddali słyszała upiorczy skowyt, odbity i zwielokrotniony przez echo. Na głazie, nad skalnym urwiskiem siedziała doskonale Leilenie znana, piękna istota - Nessalina. Nawet kiedy okrywała swą sylwetkę czarnymi, nietoperzymi skrzydłami, dziewczyna rozpoznałaby ją wszędzie.
Dziewczyna, której myśli przed snem krążyły wokół zastanawiania się nad tym jak zmniejszyć ilość potrzebnego wypoczynku, uśmiechnęła się słabo na widok swojej pani. Krajobraz już jej wcale nie przerażał, dodawał raczej dreszczyku emocji. Zbliżyła się do Nessaliny.
- Witaj, moja pani.
- Witaj, moja piękna służko - głos sukkuba brzmiał ponuro, ale odwrócił się do nastolatki, rozkładając skrzydła i uśmiechając się kusząco, sugestywnie. Nessalina chyba inaczej nie umiała.
Leilena przełknęła głośno ślinę i jęknęła, czując od razu ogromny przypływ podniecenia. Uklękła przed nią posłusznie, ale nie oderwała wzroku.
- Dawno się nie widziałyśmy. Przepraszam, ale byłam bardzo zajęta - westchnęła, wyciągając dłoń do Lei. - Usiądziesz ze mną?
Nastolatka nie zwlekała, szybko wstając, a potem siadając obok sukkuba.
- Tęskniłam… - szepnęła nieśmiało.
Czarcica objęła ją od razu i przyciągnęła blisko do swojego idealnego ciała, które zdawało się emanować ciepłem.
- Ja też, moja służko. Przecież nie po to wzięłam cię pod moje skrzydła, by o tobie zapomnieć - mrugnęła. Czy ta czułość była prawdziwa, czy też była jakimś demonicznym wybiegiem nie robiło w gruncie rzeczy nastolatce różnicy. - Co porabiałaś od ostatniego razu?
- Uczyłam się - najpierw wymieniła to, nad czym spędzała najwięcej czasu. - Ale też pogłębiałam swoje perwersje, pani. Wystawiałam się na widok publiczny, służyłam jako dziwka. W Akademii już każdy wie, że może mnie użyć jak mnie spotka na korytarzu. Niestety tak rzadko jestem w ten sposób wykorzystywana… Zgwałcił mnie też potwór.
- Brzmi ekscytująco. Podobało ci się? - sukkub dobrze wiedział, że to nie mogło być dla jej służki traumatyczne przeżycie.
- Bardzo, to było dzikie, bezrozumne stworzenie. Pchał mnie boleśnie, ale i tak szybko doszłam od jego końskiego przyrodzenia - chętnie opowiadała Lei, której pobudzenie w takich sytuacjach jak zawsze rosło.
- Miałabyś ochotę to powtórzyć? - zamruczał demon.
- Oczywiście - przyznała od razu dziewczyna. - Spodobało mi się to poszukiwanie przygód.
- Bo widzisz, mam pewien problem - sukkub wskazał palcem widok rozciągający się przed płaskowyżem. Pozbawione liści, czarne drzewa, wypalone łąki, jakiś czerwony strumień, bez wątpienia spływający krwią. - Pewien demon zanadto dokazuje w pobliżu mojej domeny i zajmuje tym mnóstwo mojego czasu, który mogłabym zamiast tego poświęcić moim sługom i służkom. Pomożesz mi? - Nessalina ujęła rudowłosą za brodę i odchyliła jej twarz tak, by spojrzeć jej głęboko w oczy.
Lei nie okazała strachu. Tylko zdziwienie.
- Demon, pani? Jak taka krucha dziewczynka jak ja, mogłaby pomóc pokonać coś tak potężnego jak demon?
- Swoją słodką, chętną szparką - wymruczała w odpowiedzi. - A przynajmniej taką mam nadzieję. No i nie chcę wcale, żebyś pokonała dla mnie tego przeklętego kundla. Wystarczy, że uszkodzisz parę jego szczeniaków.
- Swoją cipką? - nadal niedowierzała. O tym jak bardzo się zmieniła świadczył też fakt, że zupełnie nie brała pod uwagę niebezpieczeństwa, jedynie nie w pełni wiedziała jak to ma zadziałać. - Musiałabym mieć w niej truciznę… - zastanawiała się na głos, starając się być cierpliwa i doczekać wyjawienia planu przez panią.
- Śliczna, chętna a do tego mądra - Nessalina nie przestawała komplementować Lei. - Otóż mój irytujący sąsiad jest idiotą - demonica ponownie wpatrzyła się w martwy las. - Dlatego umie dzielić świat tylko na to co nadaje się do jedzenia, służenia lub pieprzenia. Pewnie się domyślasz, że jego wyznawcy i pomniejsze demony nie górują nad nim mądrością. Ale ja góruję - wyszczerzyła się w upiornym uśmiechu. - Nie pokonam go w walce, ale mogę pozbawić poruczników. A jeśli dodatkowo przekonam go tym, że zdradzili go jego kultyści, to idiota zacznie wybijać własnych sługusów. Problem rozwiąże się sam - przedstawiła ogólne założenia. - W praktyce, kultyści składają swemu panu ofiary z pojmanych kobiet. On sam ich nigdy nie odbiera, robiąc z nich nagrodę dla swych poruczników. Demony zaspokajają się kobietami, potem je pożerają, rytuał dobiega końca - niepokojąco lekko opowiedziała o sytuacji, w której składane kobiety zostają zabite. - Pomyślałam sobie tak. Co, jeżeli nie przeżyją kopulacji? Jeżeli zarażę ich ofiarę magiczną chorobą, która ich zniszczy?
- Wolałabym coś pewniejszego - przyznała dziewczyna po chwili zastanowienia. - Bo jak mam ich załatawić kilku, to trucizna nie może działać od razu. A nie chciałabym, aby zaczęli mnie jeść w trakcie kopulacji z moim ciałem.
Tego co działo się z Lei, nie dało się już powstrzymać. Podnieciła ją myśl bycia taką ofiarą. Dreszcz niebezpieczeństwa mieszał się z wizją brutalnego seksu.
- Lubię gryzienie, ale wolę być żywa - uśmiechnęła się lekko. - Musieliby czuć tak ogromne pożądanie, że myślaliby tylko o rżnięciu. Przynajmniej do czasu, kiedy już każdy by mnie miał.
- Nie, nie, nie. Nie dam zjeść mojej służki - czarcica od razu pokręciła przecząco głową, wprawiając swe długie włosy w falowanie. - Zapewniłabym ci ochronne zaklęcia, żeby nie mogli cię zagryźć. A choroba, którą mam na myśli zadziała szybko. Człowieka zabiłaby w minutę. Demona w jakiś kwadrans, może trochę dłużej. Ale co to dla ciebie pieprzyć się przez kwadrans? - to zapewne miał być komplement. - Co do żądzy, to faktycznie te demony to kretyni, ale nawet oni się zorientują, że jeśli cię zjedzą to już cię nie zgwałcą. A nawet gdyby byli kompletnymi bezmózgami, to przecież dysponujesz magią, która wzbudzi ich podniecenie.
Lei przełknęła ślinę, zbliżając się trochę do Nessaliny. Powoli do niej docierało co zamierzała zrobić.
- Ilu ich będzie? - zapytała. - Piętnaście minut to niewiele. A każdy musi mnie mieć, zanim pierwszy padnie.
- Pewnie dwóch, może trzech. Na pewno nie więcej, ich durny demoniczny pan nie pozwoliłby odprawić na raz tylu poruczników. A trzech samców na raz na pewno obsłużyłabyś bez problemu - demon otarł się mocno o młodzieńcze ciało swej służki. Lei jęknęła.
- Zarażą się niezależnie gdzie mi wsadzą? - wydyszała, podniecona samą tylko obecnością swojej demonicznej pani. Wizja tego co miała zrobić tylko dorzucała do pieca.
- Dokładnie tak. I pomyśl ile uczynisz dobra dla świata, niszcząc paskudne, sadystyczne demony - Nessalina, w diablim stylu prezentowała plan morderstwa jako bohaterski wyczyn.
- Każda pomoc mojej pani przyniesie mi satysfakcję - przyznała nastolatka, sama też ocierając się o gorące ciało sukkuba.
- Twoje słowa bardzo mnie cieszą - wyznała Nessalina, kładąc dłoń na udzie rudowłosej. - Myślę też, że przyda ci się pomoc w twojej robocie. Wszak jakoś musisz zostać złożona w ofierze. Nie poślę cię tak po prostu do bandy dzikusów. Jeszcze mi cię rozszarpią i wszystko pójdzie na marne - a ponieważ to zabrzmiało o wiele zbyt samolubnie, Nessa szybko dodała - a przecież nie chcę cię stracić.
W tym jednym przypadku Leilenie nie przeszkadzała samolubność sukkuba. W końcu ona była tylko rzeczą, posłuszną suką. Nie wymagała nic dla siebie.
- Dziękuję, moja pani. Każda pomoc się przyda - powiedziała szczerze. Zadrżała lekko od dotyku Nessaliny.
- W takim razie grzecznie poczekasz na moje wezwanie. Albo niegrzecznie, to jak już wolisz – mrugnęła diablica. Nachyliła się jeszcze nad swoją oddaną służką i pocałowała ją delikatnie w usta… i sen prysnął. Irytujące, ale taka już była Nessalina. Kusiła, ale rzadko dawała spełnienie, rozpalając Leilenę.
Czekanie potrwało trzy dni. W kolejnym śnie sukkub poinformował rudowłosą, żeby udała się do miasta Cathyr, stolicy sąsiadującego państwa Dambrath. Miała tam na nią czekać inna służka Nessy, niejaka Calipto. I wszystko to naturalnie brzmiało dla demonicy niezwykle prosto, ale dla Leileny tworzyło pewien problem. Po pierwsze niewiele wiedziała o sąsiednim państwie. Szczerze mówiąc, jedynymi jego mieszkańcami jakich widziała na oczy, były drowy których kiedyś szpiegowała na polecenie rektorki. No i izolacjonizm Halruaa sprawiał, że dotarcie do jakiegokolwiek innego kraju było wyzwaniem. Jedynym wyjściem było zatem skorzystanie z przepustek i opłaconych teleportacji, które Leilena otrzymała od Selunarry. I dobre przygotowanie się do wyprawy w nieznane.

Krąg teleportacyjny w środku Halagardu znała już dzięki wyprawie z Rere. Miejsce docelowe… cóż, Leilena miała szczęścia, bo sigil z właściwymi współrzędnymi Cathyru znali pracujący przy teleporcie czarodzieje. I choć patrzyli na młodą, jasnoskórą dziewczynę, która właśnie chciała opuścić ich gościnne państwo mało przychylnie, to nie zadawali pytań widząc dokument potwierdzający opłaconą podróż.
Krąg teleportacyjny w którym znalazła się Leilena po drugiej stronie… od razu jej się nie spodobał. Znajdował się bowiem w zrujnowanej, wielkiej sali, z częściowo zawalonym dachem. Podłogę pokrywały popękane i pokryte piachem płytki. Rudowłosa zaczęła ostrożnie się rozglądać, ale w pomieszczeniu nie było nikogo widać – ani żadnych magów, którzy pomogliby jej wrócić do Halagardu, ani Calipto. Czyżby doszło do jakiejś pomyłki? Nie wysłano jej tam, gdzie chciała? Pełna wątpliwości zaczęła zbliżać się do skąpanego w słońcu wyjścia. I dopiero za nim, na środku odgruzowanego placu, pod rozłożystym, bordowym baldachimem zobaczyła pierwszą żywą duszę w nowym miejscu. Była to stara kobieta, spoglądająca w kierunku Lei.
Rudowłosa dziewczyna tym razem mogła się lepiej przygotować do wyprawy. Niezależnie od rodzaju misji, teraz wszystko mieściło się w magicznej torbie. Była tam więc zarówno broń, jak zapasowe ubranie czy jedzenie i picie. Tylko o pogodzie w miejscu docelowym dziewczyna niewiele wiedziała, zresztą i tak nie miała ciepłych ubrań - wybrała więc swoje lekkie sukienki i tuniki. No i nie byłaby sobą, gdyby nie szła w dużej mierze na żywioł. Skrzywiła się na miejscu, spodziewała się, że trafi do centrum ruchliwego miasta. No ale, w końcu to była przygoda!
- Co tu się stało? - zapytała na głos, rozglądając się dookoła.
- To zależy kogo spytasz, dziecko - staruszka mówiła cicho, tak że z daleka Lei ledwo zrozumiała słowa.
- Widzę tu tylko jedną osobę, oprócz siebie, a ja nie znam odpowiedzi - dziewczyna zbliżyła się powoli, uśmiechając słabo. - Cały ten kraj tak wygląda?
- Nie, dziecko. Tylko miejsca, które do niego nie pasują - staruszka odpowiedziała jeszce raz enigmatycznie. Na szczęście potem wysławiała się już jaśniej. - Tak tu jest od rewolucji. Nie potrzebujemy miast, więc ich nie odbudowaliśmy.
Rozglądając się po panoramie stolicy, czy też chyba byłej stolicy, rudowłosa widziała spalone wieże chylące się ku upadkowi, podziurawione dachy i zapuszczone ściany.
- Przepraszam za moją ignorację. Pani skierowała mnie tu bardzo niedawno, nie miałam czasu pogłębić wiedzy o tym miejscu - Lei mimo wszystko lubiła wiedzieć. Dużo wiedzieć. Zwłaszcza o intymnych sprawach, ale to już zupełnie inna kwestia.
Widok był jednakże jedyny w swoim rodzaju. Bardzo jej przypominał domenę Nessaliny, na swój sposób.
- A skąd przybywasz? - tym razem to staruszka zadała swoje pytanie.
- Z Halruaa - nie starała się kryć tej informacji Lei, zastanawiając się, czy to owa pomoc. - Jesteś Calipto?
- Nie, nie jestem - pokręciła siwą głową. - Halruaa… a czego to szuka czarodziejka za swoimi górami, jeśli można wiedzieć?
- Wiedzy, przygód, szczęścia? - rudowłosa wzruszyła ramionami, miała nadzieję, że nie będzie potrzebowała szukać swojej “pomocnicy”. Najwyraźniej nic nie mogło być proste. - Sama nie wiem. Nadarzyła się okazja i oto jestem, w zupełnie nowym miejscu.
Teraz bardziej niż otoczeniu przyglądała się jednak kobiecie.
- To dobrze wybrałaś dziecko, dobrze - staruszka uśmiechnęła się szczerbato. - Na naszych stepach jest tego dostatek. A to… Calipto? Co to takiego?
Choć nieznajoma ubrana była w łachmany i biżuterię, która w Halruaa zostałaby uznana za barbarzyńską, mówiła z pewnością siebie. Może i wynikało to po prostu w wieku, ale i tak samotne siedzenie przy aktywnym kręgu teleportacji było dziwne. Odwaga to była, czy szaleństwo?
- Miałam nadzieję, że to ktoś po tej stronie portalu będzie wiedział - nastolatka uśmiechnęła się do niej słodko i niewinnie, jak to tylko ona umiała. Lepiej było grać naiwną trzpiotkę niż zdradzić za wiele. Z jakiegoś powodu kobieta spędzała czaś właśnie tu i teraz. - Mam na imię Lei, a pani? Chyba nie ma tu zbyt wielu podróżnych…
- Na mnie wszyscy tutaj mówią babciu - odparła staruszka, uśmiechając się ciepło. Kątem oka nastolatka dostrzegła jakiś biały kształt, który wychynął spod jej sięgającej ziemi sukni, ale równie szybko zniknął. - I masz rację, mało tutaj obcych. Łatwo ich zapamiętać… poza imionami. Przepraszam, dziecko, ale stara już jestem to i pamięć nie ta - machnęła lekceważąco ręką. - Taka jedna obca przybyła raptem wczoraj. Szukała dwóch koni, to ją skierowałam pod resztki północnej bramy.
- Tam są konie? - Lei spojrzała w tamtą stronę. - Co jeszcze się kryje się w tych ruinach?
- Historia, dziecko. Wyzysku, niewolnictwa i przemocy. A także trochę moich synków i wnuków - mlasnęła pod nosem. - To co było przydatne dla naszego ludu, zabraliśmy. To co nasi ciemiężcy uważali za cenne rozkradli już awanturnicy z innych państw. Ale ja wciąż mam nadzieję, że nie wszyscy obcy są źli. Chyba się już na starość niczego nie nauczę.
- Wydaje mi się, że oprócz zła absolutnego, każde inne jest względne - rudowłosa wzruszyła ramionami. - Ta obca była przygotowana czy bardziej podobna do mnie? - zachichotała nastolatka.
- Jest… jakby to określić? Zdecydowana. To chyba dobre słowo - zdecydowała babcia. - I groźna, albo przynajmniej takie chce sprawiać wrażenie. Inna od ciebie.
- Oh, czyli powinnam się wystrzegać? Jak wyglądała? - rudowłosa spoważniała. Nie próbowała udawać przestraszonej, to by nie wyszło. Rozmowa z tą “babcią” była dziwna, Lei czuła się odrobinę nieswojo, choć starała się tego po sobie nie pokazać.
- Nie wiem, czy ci coś grozi z jej strony. Może tak, może nie. Nie znam jej - zastrzegła. - Była ubrana cała na czarno. Spodnie ze skóry, tunika, wojenne barwy wokół oczu i miecz przy boku. Wojowniczka. Trudno ją zapomnieć i trudno byłoby ją z kimś pomylić - Leilena ponownie dostrzegła biały kształt. Ponieważ tym razem się go spodziewała, rozpoznała szczura, który węszył w jej kierunku, po czym znowu uciekł pod spódnice staruszki.
- Dziękuję za tę rozmowę - Leilena dygnęła lekko. - Chyba mimo wszystko spróbuję przespacerować się po tym mieście. Fascynuje mnie historia… podana w takiej formie.
- Uważaj na siebie dziecko. Historia bywa groźna - babcia pożegnała się ostrzeżeniem. Nastolatka, odchodząc, czuła na plecach jej spojrzenie. Sama przed sobą nie mogła zdecydować, czy ta nieznajoma była groźna, czy tylko dziwna. Przynajmniej jej nie zaatakowała, ani nie próbowała powstrzymać.
 
Zapatashura jest offline