Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2020, 09:48   #264
Ayoze
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
Draugdin atak mieczami, trafia. 8 obrażeń, Drzewna Skaza martwa.
Willie strzał z kuszy w goblina, trafia. 5 obrażeń.
Archie rzuca sleep, cztery gobliny uśpione
Bran rzuca ognisty pocisk na Drzewną skazę, trafia. 4 obrażenia.
Elora strzela z kuszy do goblina, trafia. 6 obrażeń. Ranny goblin martwy.
Amos atak mieczem w płonącą Drzewną Skazę. Krytyk! 20 obrażeń, Drzewna Skaza martwa.
Shinra podcięcie gardła nieprzytomnemu goblinowi.


Smoczy wojownik od razu doskoczył do ruszającej w ich kierunku Drzewnej Skazy atakując swymi mieczami. Uderzył precyzyjnie, trafiając ruchome drzewo prosto w rozwartą paszczę i zagłębił się ostrzami w pień. Przeciwnik zachwiał się tylko na korzeniu i padł, jak ścięty. W tym samym czasie Willie przymierzył i wypuścił bełt w jednego z goblinów. Pocisk wszedł gładko w jedną z nóg zielonego, a tamten zawył przeciągle z bólu. Po chwili czterech jego pobratymców padło uśpionych dzięki zaklęciu Archiego. Bran w tym momencie utkał prostą magiczną sztuczkę i wystrzelił do drugiego ruchomego drzewa ognisty pocisk, który zajął jego gałęzie wraz z liśćmi. Nie przeszkodziło to jednak Entowi brnąć naprzód, jednak na powitanie wyszedł mu Amos, który potężnym ciosem znad głowy niemal odrąbał cały pień tuż przy paskudnej imitacji ust i oczu. Jak można się było spodziewać, Skaza padła pod tym uderzeniem. Shinra ruszyła, by podciąć gardło uśpionemu goblinowi i po chwili dołączyli do niej Willie, Archie i Elora, kończąc życie zielonych.


Po raz kolejny walka przebiegła po waszej myśli i bez żadnych strat. Bogowie naprawdę musieli nad wami czuwać, gdyż przedzieraliście się przez Cytadelę niemal bezproblemowo. Nie ociągając się, ruszyliście dalej przez wybitą w murze dziurę. Już po kilku krokach napierały na was z każdej strony blade, wrzecionowate ciernie pokryte małymi kolcami. Fioletowe światło z góry rzucało przyprawiające o mdłości cienie na ziemię, tworząc iluzje ruchu pośród gałęzi, choć nie wiał tu żaden wiatr. Poruszaliście się powoli, zważając, by nie skaleczyć się o ostre ciernie a gdzieś w oddali, wśród fluorescencyjnej mgiełki dostrzegliście wysokie ściany, które wciąż ostały się wśród niezdrowej roślinności pochłaniającej ten obszar.

Niedługo później dotarliście do wykonanej z ciężkich głazów ściany czegoś, co musiało być kiedyś dziedzińcem. Kilka rodzajów przeróżnych roślin rosło na całym jego obwodzie, w tym kilka podejrzanie wyglądających drzew. Ich ważność bledła jednak przy tym, co stało pośrodku dziedzińca. Pod jadowitym blaskiem grzybów rosło samotnie ogromne, paskudnie wyglądające drzewo, które już samym wyglądem wprawiało w niepokój.


Rozszczepiony na pewnej wysokości pień sprawiał wrażenie, jakby drzewo posiadało ostre zębiska a z paszczy emanowało różowo-fioletowym światłem. Najgorsze było jednak kilka par świecących czerwoną, niezdrową energią oczu oraz powyginane pod różnymi kątami gałęzie, które przypominały długie paluchy mogące spokojnie sięgnąć po każdego, kto zakłóci spokój drzewa. Zza jednego z masywnych korzeni wyszła nagle trójka ludzi - wysoki, brodaty mężczyzna w prostym płaszczu, który trzymał w dłoni coś, co wyglądało na drzewny kostur, za nim całkiem ładna kobieta i mężczyzna w zbroi, dzierżący miecz. Twarze obojga były blade, poprzecinane fioletowymi, podksórnymi żyłkami, w niektórych miejscach ich skóra wygląda niczym drzewna kora. Oczy obojga wpatrywały się w was bez wyrazu.


- To właśnie oni zostali zabrani do Belaka - powiedziała Shinra, wskazując ostrzem swego meicza młodą dwójkę. Nie mieliście zatem wątpliwości, że była to Sherwyn Hurcele i paladyn Bradford, którzy jednak ewidentnie nie byli już sobą.
Brodaty mężczyzna chyba spodziewał się, że nadchodzicie, gdyż uniósł wolną rękę w waszą stronę.
- Jam jest Belak Wygnaniec, wstrzymajcie się ze swoimi działaniami, albowiem nie wiecie, co czynicie - powiedział głębokim, spokojnym głosem. - Złóżcie broń i przyłączcie się do mojej sprawy, albo... zgińcie.

Po tych słowach po obu waszych stronach, wśród cierni i roślin dostrzegliście ruch. Kilka kolejnych ruchomych drzew i humanoidów patrzyło na was i zapewne czekało tylko na polecenie Belaka do ataku. Na jednej z potężnych gałęzi posępnego drzewa usiadła natomiast ogromna żaba, która jednym skokiem znalazła się między wami a Belakiem. Po chwili dołączył do niej Bradford, unosząc miecz.
 
Ayoze jest offline