Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2020, 15:08   #41
Graygoo
 
Graygoo's Avatar
 
Reputacja: 1 Graygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputacjęGraygoo ma wspaniałą reputację

- Norbus, czekaj! To może być pułapka. Najpierw sprawdźmy co tu się stało - wskazał na odłamki pozostałe z drugiego posągu
- tam coś wybuchło. Nie chcesz chyba, żeby i ten posąg wybuchł nam w twarz. Nasz przyjaciel - wskazał na Asha
- zna arkana magiczne. Może coś nam powie o tej eksplozji? - krasnolud spojrzał na zaklinacza pytająco.
Norbus, choć nie oderwał wzroku od migoczącego klejnotu, przystanął. Wydawać by się mogło, że wziął słowa Gurgliermo na poważnie, choć widać było po nim, że najchętniej zabrałby ów klejnot już teraz. Stał najbliżej posągu, lecz wciąż dzieliło go od upatrzonej zdobyczy kilka metrów.
Ash: śledztwo - zdany!
Ash: wiedza - tajny!

- Zajmuję się raczej powodowaniem eksplozji, nie ich badaniem, ale nie zaszkodzi rzucić okiem… - Pół-elf przyjrzał się uważnie posągowi z bezpiecznej odległości.
- Z odłamków wnioskuję, że i ten posąg coś trzymał, ale nie wiem czy też miałby to być klejnot, nie widzę tu nic takiego. Może posąg został wysadzony żeby dobrać się do jego skarbu, albo Abbathor strzeże swoich bogactw na tyle zazdrośnie, że zamiast pozwolić by wpadły w niepowołane ręce, woli wysadzić je w powietrze. Razem ze złodziejem. - Czarownik zbliżył się do posągu który ciągle był cały, szukając oznak zapułapkowania - lontów, wgnieceń, paneli, przycisków czy innych mechanizmów.
- Moi drodzy towarzysze, czy któryś z was mógłby łaskawie przetłumaczyć napis który widnieje na cokole klęczącego posągu? Może powinniśmy się rozejrzeć za kolejnym klejnotem i zaoferować go Abbathorowi tak, jak zrobił to posąg przed eksplozją? Wydaje mi się to wystarczająco dramatyczne jak na starożytną świątynię, w której ukryte przejście otwierała miska ofiarnej krwi. Może eksplozja posłała drugi klejnot w jakiś kąt... - Czarownik zaczął ostrożnie przechadzać się po pomieszczeniu, starając się nie tracić z oczu Norbusa. Krasnoludzki badacz zachowywał się naprawdę dziwnie.
- Chyba nie ma tu nic takiego. Może jakieś lusterko albo inne świecidełko? - Chłopak nadstawił wypolerowany kryształ wieńczący jego długi czarodziejski drąg pod wiązkę światła.
Ash: percepcja - zdany!

Kryształ zamigotał, wiązka światła przezeń przechodząca lekko się zakrzywiła, lecz nie dało to żadnego efektu. Być może to i lepiej. Oczekując, aż któryś z krasnoludów zechce podzielić się z pół-elfem znaczeniem zapisanych słów raz jeszcze spojrzał na posąg, zniechęcony. Przypadkiem musiał spojrzeć pod odpowiednim kątem. Zauważył jakby skazę w klejnocie dzierżonym przez kamiennego sługę Abbathora. Zainteresowany, raz jeszcze obejrzał go z każdej ze stron. Dłoń pod klejnotem nie była wykonana z litego materiału. Kryształ to zasłaniał, ale gdy spojrzało się odpowiednio… widać było, że jest tam coś w rodzaju przycisku. Ash podzielił się spostrzeżeniami z Jedynką i Tomenem.
-Przycisk, tak? Jakby usunięcie klejnotu uruchamiało pułapkę? No to mamy problem. Ktoś odważny mógłby spróbować usunąć klejnot podkładając coś w zamian - spojrzał pytająco na archeologów. Sam nie chciał ryzykować ani też dopuścić aby ryzykował Tomen.
- Ale! Zanim spróbujecie rozejrzyjmy się po komnacie, bo w przypadku nieudanej próby, tfu tfu, niewiele może z niej zostać - uśmiechnął się patrząc na Norbusa.
Po chwili mierzenia się spojrzeniami ruszył w głąb komnaty rozglądając się uważnie *
Dazlyn odczytał w tym czasie słowa na tabliczce, przekładając najlepiej jak potrafił staro-krasnoludzki na język Dolin.
- “W podarku Abbathorowi w intencji Darta Poszukującego Kamieni…? By współżyli w harmonii. By współżył w harmonii ze swym bratem, kiedy em… ojciec ich króla…? Umrze.” To ino szłoby tak jakoś. - ostatnimi słowy zwrócił się do półelfa.
- zapewne chodzi o króla Kozuda i jego synów, który niegdyś władał na ziemiach niedaleko na południe stąd. Powinniśmy to zostawić na swoim miejscu i poszukać kolejnych ukrytych przejść. Jeśli jest jak myślę, ta świątynia faktycznie może skrywać jeszcze informacje, których potrzebuje Gundren. - Dazlyn podszedł do Norbusa i wziąwszy go pod ramię, chciał odprowadzić go nieco dalej od posągu, lecz ten nerwowym ruchem odtrącił towarzysza.
- Jeśli żaden z was nie ma wystarczająco sprawnych palców, ni odwagi sam go wezmę. - mówiąc to ruszył ku posągowi.
Dazlyn: pochwycenie - krytycznie oblany!

Gurgliermo: pochwycenie - zdany!

Gurgliermo: powalenie - oblany!

Gugliermo zaczaił się i podszedł Norbusa od tyłu. Rzucił się na niego i chwycił starając się przewalić na ziemię, jednak Norbus pewnie stał na nogach i choć Jedynka powstrzymał go w ostatniej chwili przed podniesieniem kryształu, wciąż szarpali się niebezpiecznie blisko posągu. Dazlyn próbował mu pomóc, ale szarpiący się Norbus rozkwasił mu nos, na co ten cofnął się próbując powstrzymać ulatującą krew.
-Oszalał! Pomóżcie mi go obezwładnić zanim wszyscy zginiemy.
Pół elf przewrócił oczami, widząc tarzających się po ziemi krasnoludów. Żlebowi chciwcy.
- Panowie, spokojnie. Jestem pewien, że… - Przerwał mu widok zalanego krwią Dazlyna, który dostał właśnie kuksańca od jednego z dwójki zapaśników. Ash podniósł dłoń w górę i splótł zaklęcie. W komnacie błysnęło, a huk eksplozji odbił się od ścian i zadzwonił zebranym w uszach.
- Panowie. - Powiedział śmiertelnie poważnym, spokojnym głosem albinos.
- Proszę o zachowanie powagi. - Z jego palca wciąż unosił się kosmyk niebieskiego dymu.
Ash: zastraszanie - zdany!

Norbus przestał się szarpać kiedy usłyszał niespodziewany huk. Przestraszony spojrzał na półelfa. Bełkotał coś niezrozumiale. Dazlyn korzystając z chwili słabości swojego towarzysza ruszył mu na spotkanie, by raz na zawsze unieruchomić go z pomocą Jedynki.
- Wyprowadzić go na zewnątrz. Dazlyn, zostań z nim i Tomenem, dopóki nie ochłonie. Masz. - Chłopak podał archeologowi chusteczkę.
- Doprowadź się do porządku. - Albinos spojrzał na Jedynkę.
- Musimy porozmawiać.
Dazlyn i Norbus opuścili komnatę. Kiedy zostali sami, czarownik patrzył przez chwilę w milczeniu na kryształ w dłoniach posągu, zanim się odezwał.
[color="DimGray"]- Nie ufam tym dwóm. Zwłaszcza Norbusowi. Po tym, co właśnie zrobił, nie mam ochoty ciągle uważać na sztylet wymierzony w moje plecy. Osobiście rozejrzałbym się jeszcze po ruinach, zabrał co się da, i zostawił tych dwóch żeby pozabijali się w ciemności o garść błyskotek. A jeśli któryś z nich wpadnie na jakiś głupi pomysł… chciałbym wiedzieć, że mogę na ciebie liczyć. - Twarde spojrzenie pół elfa jasno dawało do zrozumienia, co miał na myśli.
- To niebezpieczna okolica. - Dodał cicho, wzruszając ramionami.
-Oczywiście, że możesz, ja i Tom jesteśmy godni zaufania - krasnolud był wyjątkowo poważny.
-Obecna sytuacja nie podoba mi się, ale nie chciałbym żeby krew krasnoludów polała się bezsensownie. Głupców trzeba chronić przed nimi samymi. Przeszukaj komnatę, może wpadniemy na pomysł jak zdjąć ten kamień, bo jeśli nie to trzeba go będzie zniszczyć. Mam przeczucie, że nie powinniśmy go zabierać.
Krasnolud uśmiechnął się i zaczął przechadzać się po sali w poszukiwaniu… natchnienia.
Gugliermo: percepcja - oblany!
Gugliermo: śledztwo - zdany!

Gugliermo nie odnalazł niczego nowego. Na całą komnatę składały się tylko owe dwa posągi, klejnot oraz pozostałości po, prawdopodobnie, wybuchu, czy trzęsieniu ziemi (albo obu). Do głowy wpadła mu jednak pewna myśl. Przy tamtym skruszonym pomniku nie było niczyjego ciała. Albo więc ktoś je stamtąd usunął, albo ktoś przed nimi zdołał ujść cało, mimo że analogicznej pułapki nie rozbroił. Był więc wystarczająco daleko od eksplozji, gdy ta nastąpiła. Nasuwało się jednak pewne pytanie. Dlaczego drugi klejnot został?

-Dobra, Ash, nie ma sensu tu dłużej siedzieć. Jeśli masz odwagę możemy spróbować wyciągnąć ten klejnot i uciec stąd. Mogę Cię wspomóc magicznie. Jeśli nie Ty to zrobisz to ja, bo oni na pewno się pozabijają, a nie chciałbym mieć tej krwii na swoich rękach. Proponuję spróbować podmiany na odpowiednio wyważony kamień.
Gugliermo uważnie przyjrzał się klejnotowi i zaczął szukać kamienia pasującego na podmianę. Znalazłszy spojrzał na pół-elfa pytająco.
Ash zważył znaleziony przez krasnoluda kamień w dłoni i spojrzał na artystę krytycznym wzrokiem.
- Dzięki za wsparcie, Gugliermo. - W jego głosie było słychać było odrobinę sarkazmu.
- Z drugiej strony, robota nie powinna być zbyt trudna. Raz kozie śmierć.
- Dasz radę
- poklepał odchodzącego po plecach i schował się za załomem.
Gurgliermo: rzuca wzmocnienie umiejętności!
Gugliermo: używa bardowskiej inspiracji na Ash!
Ash: zwinne dłonie - zdany!!

Albinos podszedł nonszalanckim krokiem do posągu i oblizał wargi, krytycznie porównując wielkość klejnotu do trzymanego w dłoni kamienia. Gugliermo widział jak Ash zastygł na kilka pełnych napięcia momentów, i nagle… młodzieniec odwrócił się i uśmiechnął do swojego krasnoludzkiego towrzysza.
- Łatwizna. - Powiedział, podnosząc do góry przepiękny akwamaryn.
Podczas gdy Ash ryzykował życiem niezrażony krasnolud odprawiał swój rytuał. Po dłuższej chwili pojawiła się niewidzialna postać. Czekali.Widząc klejnot bezpieczny w dłoniach pół-elfa, przystąpił do realizacji drugiej części planu. Wyszeptał polecenie i sługa ruszył w kierunku posągu a krasnolud w drugą stronę. W pewnym oddaleniu oczekiwał na wybuch.
Gdy kurz eksplozji opadł, Ash strzepnął pył z szaty i zwrócił się do Gugliermo.
- Mam już serdecznie dość tej świątyni. Ostrzegliśmy krasnoludy i nawet im pomogliśmy, klejnot będzie naszym zadośćuczynieniem za stracony czas. Wracajmy do miasta, przegrupujemy się i rozejrzyjmy się za kolejnym zajęciem, co ty na to? Może nawet odnajdziemy czarodziejkę, której szuka…
Głośny łomot zagłuszył jego słowa, zaś silny wstrząs targnął nimi dwoma i przerodził się w wielokrotne uderzenia, stopniowo wpadające w rezonans. Jakby odurzony pracą krasnolud bił zawzięcie młotem gdzieś nad nimi. Kurz nie opadał jeszcze po wybuchu, gdy na posadzkę, niczym deszcz zaczęły sypać się drobne kamienie. Skały trzeszczały agonalnie, kiedy “deszcz” zaczął przeradzać się w “grad” odłamków. Posąg Abbathora wcale się nie zmienił, a jednak jawił się, jakby obserwował ich z chciwą nienawiścią, ale także mściwym zadowoleniem.
Na domiar złego słyszeli czyjeś wołania spoza świątyni. To był Tomen. Nawoływał bez przerwy te same słowa, przerywane przez łomot opadających głazów.
- Oo...ko..ie! A...a...ku...ą! Do BROoNIiii! Or..wie! Jedyn...aa!*
 
Graygoo jest offline