Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2020, 14:37   #30
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Konfrontacja, niezbite dowody i przerwana egzekucja.

- Co? Jakie dowody? O czym ty mówisz, kobieto? - Sołtys wyglądał na zaskoczonego ich przybyciem, tłum zaszemrał zaś gniewnie, jakby zezłoszczony przerwaniem egzekucji.
- Szanowni mieszkańcy, Ilso - zaczął krasnolud, zupełnie, jakby rozpoczynał rundę twardych negocjacji. Wymowę miał tak czystą i bezbłędnie wyartykułowaną, jakby urodził się człowiekiem z dobrego domu.
- Kto z was będzie w stanie powiedzieć, cóż to jest za materiał i któż się weń odziewał? - Zapytał wyciągając przed siebie dłoń ze znalezionym strzępkiem materiału w kratę. Wieśniacy zaczęli coś mówić jeden przez drugiego, nie dało się jednak rozróżnić poszczególnych słów. Do czasu, gdy załzawiona Ilse zaczęła mówić.
- To.. To Konrada… On…
- Zamknij się wiedźmo!
- W oczach Oppenkrote widać było złość. - Nie mydl oczu dobrym ludziom wokół, czarownico! Cóż to, jeden biedny Konrad nosił takie odzienie? Kawałek brudnej szmaty cię nie uratuje!
- Ma rację
- szepnął im do ucha ojciec Vosgard. - Musicie mieć coś więcej.
- Mamy więcej, Ojcze - powiedział spokojnie Gerhardt. Nabrał tchu. Czas, który zajęła Elke poświęcił na sprawdzenie, że tak jest w istocie.
- Mieszkańcy Krote! Wiem, że się niecierpliwicie, pragnąc by sprawiedliwości stało się zadość. Przybyliśmy tu w tym samym celu. Bądźcie sędziami. Posłuchajcie. W lesie niedaleko stąd zabiliśmy zwierzołaka-mutanta - pokazał resztki miecza, a tłum zaszemrał ponownie.
- Z mej broni niewiele zostało, ale gdy w końcu padł, odkryliśmy część prawdy. Resztę odkryjemy teraz razem. W żołądku bestii znaleźliśmy ludzkie kości należące do mężczyzny w sile wieku i resztki ubrania. I przedmiot należący do Konrada, z którym się nie rozstawał, kieł - ostrożnie rozwiązał sakiewkę i nożem wysunął z niej znaleziony we wrzodzie kieł, kładąc go na widoku kapłana i innych.
- Zaginął ostatnio jakiś inny mężczyzna w sile wieku, posiadacz takiego kła i koszuli? - zapytał retorycznie. Jeśli nawet by tak było, Oppenkrote byłby w niezłych opałach przyznając, że nie poinformował o tym wysłanników Hrabiego prowadzących oficjalne śledztwo.
W głosach wieśniaków zabrzmiała nuta niepewności.
- Cóż mi tu przynosicie? - Sołtys jakby odzyskiwał rezon. - - Porwaną koszulę z lasu i kieł jakiegoś zwierza? To wasz dowód?
- Przynieśliśmy też doczesne szczątki ofiary, albowiem zmarłym należy się szacunek i pogrzeb, zgodnie z prawami boskimi i ludzkimi. Ojcze, zobaczcie je, jeśli taka Wasza wola. Za pochówek zapłacę - ściszył głos z szacunkiem. I by go słuchano. Nie było sensu przekrzykiwać się z chłopami, ich było więcej. Po chwili zaczął głośniej, biorąc do ręki worek. Kapłan w tym czasie swą uwagę poświęcił nie kościom, a czarnemu kłowi.
- Dobrzy ludzie, nie dajcie się omamić ich słowom! Oni są w zmowie! Wiecie po co się tu zgromadziliśmy, trza zadbać o nasze bezpieczeństwo! Nie pozwolimy wiedźmie żyć!
Oppenkrote ponownie robił się nerwowy, ale dało się znowu słyszeć okrzyki o paleniu czarownicy.
- Wiedząc, że mądrzy ludzie nie wierzą bez dowodów, przynieśliśmy też głowę potwora - powiedział do zgromadzonego tłumu. I niczym widziany dawno temu sztukmistrz pokazujący magiczną sztuczkę rozwiązał tobołek z odciętym łbem. Kilka osób krzyknęło z przestrachem na widok zmutowanej świńskiej głowy.
- Kto odważny niech podejdzie i sam spojrzy. Być może dowiemy się wszyscy, kto ma konszachty z mrocznym lasem i związki z istotami, które tam żyją. Powiedzcie mi ludzie, znacie li ten symbol na uchu świniołaka? - zadał pytanie tym odważniejszym, którzy podeszli bliżej. Patrzyli z szeroko otwartymi oczami to na ucięty łeb, to na siebie wzajemnie, w końcu i na sołtysa. Elke z założonymi pod piersiami rękoma uśmiechała się tylko lekko. Z satysfakcją. Panowie świetnie to rozegrali, nie musiała się póki co wtrącać.
- To… To jego znak. - Palec karczmarza, starego Karla, wskazujący na Oppenkrote prezentował się niemal oskarżycielsko. Baer, kapłan Taala, podszedł również, z wyrazem zaskoczenia i smutku na twarzy.
- Ottonie?
- Nie… Nie.. To nie tak…
- Oppenkrote wycofywał się powoli.
Krasnolud stał już za jego plecami. Nie odzywał się dłuższy czas, a zajętych przemową Gerhardta okrążył szerokim łukiem. Dłoń trzymał na toporku, który mógł zostać uniesiony do ciosu w każdej chwili.
- Ottonie?- Głos ojca Baera, słaby z wieku, nabrał jednak stanowczości. - - Co masz nam do powiedzenia?
- Nie… Ja nie...

Krok za krokiem, powoli, przesuwał się w tył, aż Garil zatrzymał go.
- Ja… Ja nie chciałem… To przypadek...
- Panie Oppenkrote, opowiedzcie zatem jak to było, od początku. Wierzę, że nie chcieliście nikogo zabijać. Konrad, jak słyszeliśmy, niedawno zrobił się jakiś nerwowy i uparty, nie mogliście się z nim dogadać… - Zaczął dając sołtysowi jakiś punkt zaczepienia. Bo choć prawo nieszczególnie dbało o powód zabójstwa, Gerhardt i owszem. Jeśli to kieł spowodował zmianę spokojnych wieśniaków w porywczych, zdolnych do zabójstwa szaleńców, dobrze by było się tego dowiedzieć zanim wioskę spotka zagłada. Raz, że w końcu taka rola zarządcy, dwa, że pewnie byłoby na niego. No i ojciec będzie dumny. Może. Oby.
- Nie chciałem… - Otton pochylił głowę. - On mnie odepchnął… Ja jego… Upadł… Uderzył…
- Morderca! Spalić go!

Wieśniacy szybko znaleźli nowy cel, a kapłan raczej nieskutecznie próbował ich uspokoić.
- Ludzie! Poczekajcie, musimy to omówić!
- Tatooo, nieeee!


Sytuacja zmieniała się diametralnie. Jedno się nie zmieniło. Pokłady ludzkiej zazdrości, agresji, zła potrzebowały ujścia.
- Spokój! - podniósł głos Gerhardt - Jak bez sądu, bez wyroku zabijecie sołtysa to będziecie musieli zapłacić główszczyznę. I odszkodowanie Hrabiemu, cała wieś solidarnie - miał nadzieję, że argument finansowy zadziała - Przecież on i tak nigdzie nie ucieknie - kiwnął Garilowi głową by “dokonał aresztowania”. Ten nie oczekiwał dłużej, ale z braku przygotowanego sznura do spętania rąk Ottona użył jego własnej kurty, ściągając ją ciasno na nadgarstkach obwinionego bez zdejmowania zeń odzienia.
Elke przyglądała się wszystkiemu, nie ingerując, bo i nie miała po co, skoro Garil i Ger tak dobrze sobie radzili. Nawet nie musiała okazywać rysunku buta, który wykonała w chacie Konrada, bo Oppenkrote przygnieciony ciężarem dowodów sam się przyznał. Jedno było jednak pewne: nie mogli pozwolić zlinczować go ludziom.
- Uspokójcie się! - Krzyknęła ostro, patrząc gniewnie w stronę wieśniaków. - Obiecuję wam, że sprawiedliwość go nie ominie. A teraz zamiast próbować wyżyć się na sołtysie, uwolnijcie biedną Ilsę i błagajcie ją, żeby wam przebaczyła, żeście ją za niewinność spalić chcieli!
Argumenty śledczych dotarły w końcu do zgromadzonych. Oppenkrote został związany i odprowadzony do kapliczki. Kummelowa zajęła się zapłakanymi i wystraszonymi córkami sołtysa. Ilsa, niedoszła wiedźma z Krote, uwolniona z więzów, rzuciła się na szyję Elke, próbując wyrazić wdzięczność pomiędzy kolejnymi szlochami.
Egzekucja została przerwana lub może tylko odroczona.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline