30 Martius 816.M41, pałac Aspyce Chorda
Pozornie rozluźniony, Bartholem oparł się wygodnie o poduszkę wysokiego krzesła i sięgnął swoim szóstym zmysłem poza bezpieczne wnętrze własnego umysłu. Biegły w wyszukiwaniu psionicznych anomalii, uczynił to z ogromną swobodą, z cieniem uśmiechu na ustach będącego wyrazem odpowiedzi na jakąś niezobowiązującą uwagę Becketta.
Ów cień uśmiechu wciąż rysował się na opanowanym dostojnym obliczu Nawigatora, kiedy jego myśli zakotłowały się nieoczekiwanie w reakcji na doznania generowane przez szósty zmysł.
Wzrok Visschera przesunął się wzdłuż stołu, po pięknych porcelanowych półmiskach i srebrnych paterach. Nieznacznie zmrużone, oczy Nawigatora zatrzymały się na małomównej wysokiej kobiecie w eleganckiej sukni, siedzącej po prawicy Aspyce Chorda.
Isabel Solaris nosiła wysoko upięte smoliście czarne włosy, ozdobione srebrnym diademem, w który zręczny jubiler wprawił liczne rubiny. Jej fioletowe oczy, wielkie i skrzące się życiem, przykuwały uwagę rzadką wśród ludzi barwą, lecz kiedy znienacka skrzyżowała spojrzenie z obserwującym ją Visscherem, Nawigator nie zwrócił na kolor jej oczu najmniejszej uwagi.
W myślach Bartholema Isabel Solaris promieniowała niewidzialnym dla zwykłych śmiertelników blaskiem, emanowała nadnaturalną aurą o trudnym do jednoznacznego zdefiniowania kolorze.
Była silnym psionikiem. I była świadoma tego, że Visscher o tym wiedział, bo chociaż wciąż podnosiła widelcem do ust niewielkie kawałeczki pikantnie doprawionego mięsa, nawet na ułamek sekundy nie odrywała wzroku od twarzy Nawigatora.