Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2020, 17:36   #39
Corpse
 
Corpse's Avatar
 
Reputacja: 1 Corpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputację
Grupa ledwo zdążyła pogodzić się z tym co przed chwilą zobaczyli, a już trzeba było znów działać. Cooper skorzystał z radia, z marnym jednak skutkiem. Nikt mu nie odpowiedział, co potwierdziło obawy Thiago.

OST

Yazmin otworzyła drzwi i wyszła na ulicę, zapobiegawczo celując przed siebie. Tuż za nią podążyła Leah, potem James, a pochód zamknął Thiago. Pospieszył kilka kroków do ciała martwej policjantki i podniósł drugie radio. Kiedy tylko złapał je w rękę, oba odbiorniki zatrzeszczały.

- T... arvin... vin... g... esteście? - rozległ się głos przerywany trzaskami i zakłóceniami - ...ło czasu... cie... szyć... - radio znów zatrzeszczało i ponownie ucichło.

Oprócz radia nie udało mu się znaleźć nic użytecznego przy ciele martwej kobiety. Spojrzał na jej zmasakrowaną twarz, czując przypływ wspomnień i otępienia sygnalizującego wyłączanie się emocji. Nie dało się czuć patrząc na coś takiego. A to było tylko jedno ciało. Jedno z prawdopodobnie setek tysięcy.

James obejrzał się na Latynosa, wyrywając go z letargu. Dołączył z powrotem do grupy, zamykając korowód.

Na ulicach panował dziwacznie znajomy klimaty. Po chwili większość skojarzyła że ulice przypominają im o święcie Halloween. Wszędobylski pomarańcz płomieni, krew, martwe ciała. Na upartego można by to uznać za naprawdę udane dekoracje. Szkoda tylko że nimi nie były.

Yaz i Thiago po raz pierwszy odkąd rozpoczął się ten koszmar poczuli się naprawdę przytłoczeni. Mieli doświadczenie w takich sytuacjach, widzieli śmierć, zadawali śmierć, ale to z czym mieli do czynienia teraz nie przypominało w niczym tego z czym dotąd walczyli. Budynki po obu stronach ulicy zdawały się naciskać na grupę samotnych przechodniów. Płomienie wydobywające się z wraków porzuconych samochodów chciały ich pożreć, a wszechogarniająca cisza poprzetykana tylko odgłosami destrukcji i ich własnych kroków, wdzierała się nieprzyjemnie do uszu.

Skręcili w prawo i po kilkunastu krokach trafili na kolejną barykadę, zmuszającą ich do skrętu w boczną uliczkę. Wbrew oczekiwaniom, ulice okazały się dość puste i pozbawione przeciwników. Najwyraźniej ślepy stwór z odsłoniętym mózgiem też odpuścił sobie polowanie na nich, zostając w swoim rewirze.

Leah najlepiej znała topografię miasta, więc prowadziła ich w stronę komisariatu, rzucając wskazówkami. W tej wiedzy nie ustępował jej też Cooper, który trasę między R.P.D. a J's Bar pokonywał już nie raz w drodze na popołudniowego drinka. Dotarli właśnie do uliczki stanowiącej niegdyś początek pasażu zakupowego. Po prawej widzieli witryny sklepów odzieżowych, straszące teraz sztywnymi manekinami w irracjonalnych pozach. Po lewej natomiast od komisariatu oddzielał ich długi i wąski budynek mieszkalny.

- Hej! Hej wy! - krzyknął ktoś nagle teatralnym szeptem. Wszyscy zatrzymali się jak wryci i wycelowali bronią w lewo i gdzieś wyżej, szukając celu. W oknie na pierwszym piętrze dostrzegli młodą, ciemnowłosą kobietę



- Błagam, pomóżcie mi. One... one są na korytarzu, nie mam... nie mam broni, nie mogę się wydostać. Proszę! - wybełkotała szybko, odwracając się nerwowo w stronę ciemnego wnętrza mieszkania. Jej twarz wykrzywiona była strachem, ale nadal piękna, co nie uległo uwadze Coopera...
 
__________________
"No matter gay, straight, or bi', lesbian, transgender life
I'm on the right track, baby, I was born to SURVIVE
No matter black, white or beige, chola, or Orient' made
I'm on the right track, baby, I was born to be BRAVE"
Corpse jest offline