Wątek: Pandemia Z
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2020, 22:23   #15
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 6 - 2021.08.02; pn; ok 17:15

Czas: 2021.08.02; pn; ok 17:15
Miejsce: Oregon; Portland; South Waterfront; parking spagetti
Warunki: jasno, cicho, umiarkowanie, pogodnie, łag.wiatr
Głód: -0,4 niedosyt (następny mod o -0,1 o 18:00)



Silvia, Aaron, Tammy, Lisa



Trudno było nie mieć skojarzeń z wakacjami. Pozornie wszystko się zgadzało. Ładna, słoneczna, wakacyjna pogoda. Lekki wietrzyk który sprawiał, że było w sam raz, ani za zimno ani za gorąco. Łódka na wodzie zapełniona czwórką, młodych roześmianych ludzi flirtujących ze sobą i gadających na luźne tematy. Rower leżący na dnie łodzi jakby tylko czekał na wykorzystanie gdzieś na okolicznych ścieżkach rowerowych. No wakacje. I flirty. Nawet trochę nie bardzo było wiadomo kto właściwie zaczął. Chyba Aaron z tą plażą i bikini.

- A wiecie laski, że jak mamy taką ładną pogodę to można by pójść na plażę? Wziąć piwo, poopalać się, popływać. Połazić w bikini. Albo topless. Albo i bez niczego. - kierowcy trochę się chyba nudziło. W końcu nie był stworzony do dość biernego czekana i wgapiania się w niezbyt ciekawą okolicę. Pewnie dlatego gadanie mu się włączyło. Zwłaszcza jak w całej czwórce był jedynym mężczyzną, do tego młodym i w pełni sił a siedział z trzema kobietami. Też młodymi i w pełni sił. Więc widocznie skojarzenia miał dość prostolinijne i jednoznaczne.

- W bikini? - Tammy zapytała unosząc brew do góry i z lekko ironicznym uśmieszkiem. Chociaż nie spojrzała na chłopaka z Detroit tylko dalej uparcie przyglądała się okolicy. Głównie zachodniemu brzegowi rzeki. Zapytała jakby nie była pewna czy dobrze zrozumiała ich ręczny silnik napędowy łodzi.

- No. W bikini. Myślę, że dobrze byście wyglądały w bikini. Czy bez. - Aaron zrewanżował jej się bez skrępowania oglądając jej profil z sąsiedniej ławeczki. Jako wioślarz zajmował centralną ławeczkę a Tammy siedziała na dziobie, właśnie trochę profilem do reszty bo tak było jej wygodniej obserwować brzeg. Ale przez te munduropodobne ubrania, kaptury nie bardzo widać było detali jej sylwetki nie wspominając o bikini. Pechowo dla Aarona Silvia i Lisa też miały na sobie luźne bluzy więc z detalami wyglądało to podobnie.

- Wszyscy mieliby to bikini? - kuszniczka dalej ciągnęła kierowcę za język nie przerywając obserwacji. Na pierwszy plan wysuwały się pomosty które chyba raczej pływały niż stały w wodzie. Do nich było zacumowanych kilka łodzi i żaglówek. Wszystko to lekko bujało się na spokojnych falach i przedstawiało dość sielankowy widok kojarzący się właśnie z wakacjami nad wodą.

- No tak. Albo bez. - Aaron gorliwie pokiwał głową na znak, że Tammy zrozumiała go jak najbardziej właściwie.

- Ty też? - kuszniczka zapytała niewinnym tonem po chwli wreszcie spoglądając na wioślarza. Lisa parsknęła śmiechem. Obie z Sylvią siedziały na ostatniej, rufowej ławeczce bo na dziobie miejsce było raczej dla jednej osoby a na środkową Aaron zarekwirował dla siebie by móc swobodnie operować obydwoma wiosłami gdyby zaszła taka potrzeba.

- O! Byś był w bikini? Chciałabym to zobaczyć! - blondynka zachichotała rozbawiona taką wizją i żarcikiem jaki gwardzistka im zaserwowała. Aaronowi jednak nie bardzo on przypadł do gustu. Najpierw tą na dziobie a potem tą na rufie obdarzył rozczarowanym spojrzeniem by dać znać za jak głupi pomysł to uważa.

- Lisa a macie jakieś bikini dla Aarona? - Tammy bawiła się przednie i jakby nic kontynuowała ten wątek udając, że nie dostrzega albo nie rozumie krytycznego spojrzenia wioślarza.

- No z bikini to nie wiem. Ale trochę staników mamy. - blondynka z werwą przejęła pałeczkę od koleżanki na dziobie niejako biorąc w kleszcze ich nowego kolegę.

- Nie będę chodził w żadnych, babskich fatałaszkach. - wydziarany zaznaczył dobitnie albo dlatego, że naprawdę sądził, że to właśnie planują albo tak na wszelki wypadek by dać znać, że wszystko z nim w porządku i nie jest pod żaden lewus czy inny pedał.

- No to zostaje na waleta. - mruknęła nadal uśmiechnięta Tammy wracając do obserwacji zachodniego brzegu. Na pomostach było spokojnie. Do niedawna to byłoby aż dziwne, że w taki letni i pogodny dzień nikt się tutaj nie kręci by skorzystać z uroków wody, pogody i natury. Ale obecnie taki bezruch mógł być wzięty za pozytywny omen.

- Na waleta? Ale wszyscy? No to może jeszcze z Tracy? No tak by jej smutno nie było samej. - wytatuowany wioślarz z miejsca był gotów zapomnieć o tym, że miał się właśnie obrazić na te laski co nie rozumieją tak prostej rzeczy jak impreza na plaży i jeszcze do tego jakieś głupie pomysły mają. A w zamian znów zrobił się miły, radosny i uśmiechnięty.

- To twoja impreza to ty ją zaproś. - Lisa też wróciła do obserwacji brzegu. To ona zaproponowała by tutaj przypłynąć. Raz, że właśnie były te pomosty i łodzie. Jak ich się zrobiło więcej to druga łódź mogła okazać się pomocna. No i była szansa, że gdzieś w okolicy będzie jakiś rower.

- Dobra zapytam. Ale jesteśmy umówieni na tą imprezę nie? Tam na wyspie jest chyba jakaś fajna plaża co by można się zabawić co? - kierowca machnął ręką jakby to była formlaność i chyba na poważnie zabrał się za obmyślanie tej imprezy bo zapytał siedzącej na rufie blondynki.

- Coś się znajdzie. Myślicie, że tam na górze to rower? - Lisa na razie dała sobie spokój ze snuciem tych imprezowych planów. I wróciła do tego po co tu przybyli. Od paru minut, może z kwadrans bujali się na łagodnych falach. Aaron jak za bardzo ich zniosło to kawałek wiosłował by wrócić na właściwe miejsce. No bo od jakiegoś czasu dostrzegli coś obiecującego na balkonie pierwszego piętra. Niestety barierka nie była całkiem przezroczysta więc nie było widać zbyt dokładnie. No ale to mógł być rower. Jak był na balkonie to była szansa, że nie jest przykuty ani nic takiego. No ale najpierw trzeba by się tam wspiąć a potem jakoś dostarczyć go na dół. Dobre było to, że chyba powinno dać się wspiąć jakby stanąć na barierce parterowego balkonu a potem się jakoś podciągnąć do góry i wejść na piętro. Chociaż to już pewnie wymagało trochę siły i sprawności fizczynej. No i nie było wiadomo co jest na balkonie albo w mieszkaniach. Panował tam taki sam bezruch jak dookoła. Sam budynek miał ze trzy poziomy. Wyglądał całkiem ładnie i nowocześnie. I był położony tuż przy rzece, ledwo kilkadziesiąt kroków. Podobnie jak parking gdzie z Silvia z Tammy zdobyły pierwszy rower.

No ale budynek otaczał żywopłot. Niezbyt wysoki, tak gdzieś do pasa, może piersi dorosłego. Jakby jednak ktoś czy coś leżał za nim to tego z rzeki nie było widać. Chociaż próbowali podpływać z różnych stron. A jednak kawałek czegoś co leżało za tymi krzakmi wyglądało jak kawałek ludzkiej nogi. Cholera wie, czy to jakiś śmieć tak się ułożył i człowiek odruchowo widział w tym fragment innego człowieka czy naprawdę jest to kawałek jakiegoś człowieka czy nawet cały. Na razie wybrzeże zdawało się nie reagować na łódź i jej obsadę. Jeśli jednak mieli zamiar spróbować szczęścia na brzegu to zbliżał się ten moment by spróbować albo się wycofać. Co się dało obejrzeć z rzeki na tym fragmencie wybrzeża to już raczej pewnie obejrzeli. Do tej luźnej, turystycznej atmosfery znów zaczynało wracać napięcie. Podobnie jak niedawno powoli je opuszczało.


---


- Co jest?! - Aaron widząc, że obie z Tammy biegną co sił w nogach wstał i trochę uniósł karabin w stronę dwóch biegnących sylwetek jakby miał zamiar strzelać do czegoś co je goni. Ale nic takiego nie widział. Widział za to jak obie biegną z tymi torbami i plecakami a wcześniej jak w pśpiechu wyskakiwały przez niewielkie okienko jedna za drugą.

- Nie strzelaj! - w biegu kuszniczka zdążyła tylko tyle krzyknąć. Może myślała, że Aaron strzeli do nich a może bała się, że w ogóle strzeli.

- Widzę go! - odkrzyknął jej kierowca celując już wyraźnie w stronę nadbiegających. Albo tam w coś za nimi. Ale jak się biegło w jego stronę to widziało się tą wycelowaną lufę karabinu.

- Nie strzelaj! - powtórzyła zamaskowana ciężko dysząc w biegu. Zresztą już obie praktycznie dobiegały do celującego. Ten zrezygnował ze strzału, zarzucił karabin na ramię i sięgnął po torbę Tammy. Zaraz potem prawie wyrwał drugą jaką trzymała Silvia. Dzięki temu momentalnie zrobiło się lżej biec a i już obie zbiegały po krótkim nasypie w stronę czekającej łodzi.

- Co jest?! - zapytała zdenerwowanym tonem blondynka czekająca w łodzi. Trzymała wiosła w obu dłoniach gotowa natychmiast odpłynąć. Jako jedyna nie widziała nic poza kawałkiem nasypu i krzakami nie miała pojęcia więc jak wygląda sytuacja powyżej i dalej.

- Spływamy! - krzyknęła w odpowiedzi Tammy wskakując przez burtę do środka. Zaraz za nią pozostała dwójka a Aaron jeszcze nogą odepchnął się od brzegu pomagając w ten sposób odbić. Lisa naparła na wiosła i łódź ruszyła ale kierowca szybko przejął swoją kierownicza rolę.

- Dawaj to! - krzyknął do blondynki właściwie spychając ją ze środkowej ławki. Ta straciła równowagę i upadła na plecy przewracając się obok leżącego tam roweru.

- Uważaj! - krzyknęła do niego w odruchu złości i obawy. Ale w rękach mięśniaka łódź rzeczywiście nabrała sprintowego tempa i odległość od zagrożonego brzegu zaczęła rosnąć w oczach.

- Już wystarczy… Aaron… Aaron już wystarczy! Już jesteśmy bezpieczni! Aaron zatrzymaj się! - chyba nie tylko wioślarza poniosło. Dopiero jak przepłynęli z kilkaset metrów i do gorączkowych umysłów dotarło, że tutaj, na środku rzeki 20-ki ich nie dopadną to sytuacja zaczęła się normować. Chociaż trzeba było złapać za wytatuowane ramię i nim potrząsnąć by dotarło to do Latynosa. No i faktycznie. Na brzegu i w łodzi zapanował spokój.

---


- Chcesz tam wracać? - Tammy zapytała gdy rudzielec wyraził chęć powrotu po resztę toreb jakie musiały zostawić w tej fabryce makaronu. Kuszniczka podeszła do tego pomysłu z dużą rezerwą.

- Pewnie, możemy tam wrócić. Ale może jutro? - podsunęła swój pomysł. Potem powiedziała dlaczego. Jej zdaniem jak ten makaron i reszta nadają się do jedzenia to dzień czy dwa różnicy nie powinien właśnie im robić większej różnicy. Czy będą leżeć na półkach po tej czy po drugiej stronie rzeki. Natomiast 20-ka jaką tam zostawiły nadal może tam być. Pójdzie sobie. Pójdzie spać. Albo będzie się tam pętać. Im więcej czasu minie tym większa szansa, że się uspokoi albo gdzieś poleci. A póki tam była to trochę jakby pilnowała im tego makaronu. Podsumowując kuszczniczce nie bardzo przypadł do gustu pomysł by wracać tam jeszcze dzisiaj. Dlatego chętnie zgodziła się na propozycję blondyny.

- To może spróbujemy w dokach? To tam, kawałek dalej. Stamtąd z Tracy wzięłyśmy tą łódź. Może będą inne albo te rowery. - Lisa zaproponowała wskazując na kierunek zgodny z nurtem rzeki. Nawet coś tam było widać ale z tej odległości nie bardzo było widać co. No to nie chcąc już teraz wracać na wyspę Aaron wziął się za wiosła i z kwadrans później byli już na miejscu. Czyli tutaj.


---



- To od czego zaczynamy? Pomost czy balkon? - gwardzistka mówiła jakby była skora spróbować szczęścia w penetracji nieznanego brzegu. Oba punkty dawały inne możliwości. Pomosty unoszące się na wodzie były bliżej. Nie było widać ruchu. Ale nie było widać też co jest wewnątrz łodzi. O ile do otwartych, zwykłych łodzi można było podpłynąć i zajrzeć przez burtę albo z pomostu to w żaglówkach z kabinami nie bardzo dało się to zrobić. Trzeba by pewnie wejść na pokład i zajrzeć do środka. W każdej mógł być trup albo żywy trup. Ale mogło też być coś przydatnego. Mogły być też wiosła bo od zewnątrz nie było tego widać. Ale jakby były to pewnie leżały na dnie łodzi czy coś w ten deseń.

No i był ten balkon na piętrze. Nie wiadomo było co jest za żywopłotem ani w budynku. Wspinaczka po balkonach nie wydawała się testem na komandosa. Ale też nie musiała być taką, czystą formalnością. Co jeśli nagle z mieszkania wyleci jakaś 20-ka? Albo na ziemi jak będą jeszcze na górze? Z drugiej strony w samych mieszkaniach też mogło zostać coś przydatnego.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline