Służba minęła Jaegarowi dość spokojnie. Nie musiał podejmować żadnej interwencji. Raz tylko zauważył, jak po drugiej stronie ulicy kilkoro dzieciaków w obdartych ubrankach kradnie jabłka ze straganu. *Sieroty* - pomyślał - *nie stać ich na jedzenie.*
- Smacznego. - rzucił pod nosem z lekkim uśmiechem, widząc jak uciekają. Nic nie zrobił. Stał i patrzył. W sumie nie obchodziło go to za bardzo. Służba była tylko przykrywką. Nie zjawił się tutaj, by pilnować porządku w tej zapadłej dziurze. Nie obchodziło go życie w miastach. Jego głowę zaprzątały tylko wydarzenia, które rozgrywają się tutaj po zapadnięciu zmroku. Ich skala mogła szybko wykroczyć poza mury Erondal, a do tego nie chciał dopuścić.
Po skończonej służbie, Jaegar posilił się nieco, osiodłał konia i wyjechał poza obręb miasta. Skierował się do pobliskiego lasu. Potrzebował tego. Potrzebował kontaktu z przyrodą, aby duchowo odpocząć od miejskiego gwaru i stęchlizny. Zbliżył się do małego skupiska krzewów i zsiadł z konia by skosztować jagód. W pewnym momencie poczuł, że nie jest sam... że ktoś lub coś go obserwuje. Obrócił się gwałtownie i spostrzegł białego wilka, stojącego na środku leśnej dróżki. Wilk patrzył się prosto na niego spokojnym, ale świdrującym spojrzeniem. Jaegar poczuł mrowienie w całym ciele, ale nie były to dreszcze spowodowane strachem. Nie umiał tego wytłumaczyć. Po prostu czuł się jakoś dziwnie. Uczucie przeszło tak szybko jak się pojawiło, gdy wilk odwrócił głowę i zniknął w zaroślach. Jaegar spojrzał w niebo. Słońce już dawno zaszło i mrok zaczął ogarniać ziemię. Nie miał pojęcia jak długo trwało to osobliwe spotkanie. Teraz jednak nie miał czasu się nad tym zastanawiać. Pamiętając o słowach jakiegoś dziwaka, żeby zjawić się w tawernie, wskoczył prędko na konia i co tchu pogalopował do miasta. |