24-06-2020, 08:32
|
#279 |
Administrator | Ognisty pocisk, kolejny... a potem wystarczyło stać i obserwować. Przynajmniej w wypadku Brana, który od używania przemocy fizycznej zwykle trzymał się z daleka.
Dzięki zgodnej współpracy stali i ognia wampiryczne drzewo straciło najpierw gałęzie i oczy, potem korę, a na końcu przeklęty żywot. Jego pełne cierpienia jęki w najmniejszym nawet stopniu nie wzruszyły Brana, który z zadowolenie obserwował płomienie pożerające drzewo.
No i okazało się, iż pomysł, by wziąć żywcem czarodziejkę i paladyna, okazał się czymś, co można by nazwać strzałem w dziesiątkę. Ledwo przeklęte drzewko zakończyło swój żywot, zniknęło wiele efektów wpływu drzewa na otoczenie. A najważniejszym było to, że Sharwyn i Bradford odzyskali nie tylko ludzką postać, ale i zdrowe zmysły.
- Bran - przedstawił się zaklinacz. - Jesteście w głębinach Cytadeli, a ów szaleniec, o którym mówisz, nie żyje.
Nie był pewien, czy powrót czarodziejki do normalności jest pełen i nieudawany, ale zaczął uwalniać ją z więzów. Gdyby zaczęła robić jakieś głupoty, Amos i Draugdin szybko nauczyliby ją rozumu.
- Twój brat zapewne nie żyje - powiedział bez owijania w bawełnę. - Znaleźliśmy jego pierścień - dodał. - O Karakasie nic nie wiemy. |
| |