Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2020, 13:50   #82
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Smile Scenka przy kooperacji z MG, Efcią i abishai'em

JJ nie zareagował na wymianę zdań między kobietą a porucznikiem. Żołnierz uznał, że komentarz Pani dyrektor go nie dotyczył. Nie odczuł albowiem spadku morale jakimkolwiek rozkazem – czy jego brakiem – ze strony przełożonego. Marines to były o wiele wytrzymalsze psychicznie bestie niż mogło się starszej pani wydawać. Dotyczyło to również oblanych kwasem techników.

Jones nie odpuszczał i sprawdzał wszystko co należało. Zaczął od reaktora i informacji na jego temat w bazie danych centrum dowodzenia. Interesowały go głównie usterki, ale też ostatnio zgłoszone błędy i przydatne informacje. Event Viewer reaktora powinien być dostępny z komputera na którym operował żołnierz. Z uzyskanych informacji Kapral mógł wyłonić źródło problemu i znaleźć informacje na temat procesu naprawy. JJ nie był specjalistą od reaktorów, ale wśród Marines był jedyną osobą, która mogła takiemu zadaniu podołać. Magister inżynier szczerze wątpił aby problem leżał w systemowej części reaktora. Raczej będzie musiał ubrudzić rączki i bardzo przy tym uważać. Nie chciał zostać napromieniowany…

- Wygląda na to, że moc tracona jest w jednej z elektromagnetycznych przetwornic wtórnych, które znajdują się między reaktorem a pozostałą częścią kompleksu. – powiedział do porucznika JJ. – System melduje tam duże ubytki mocy i awarię części maszynerii. Zaplanowałem trasę do tej przetwornicy i zorientowałem się od czego zacząć troubleshooting. – wyjaśnił technik. – O czymś zapomniałem sir?

- Tak. Agnes zdążyła już to ustalić - powiedziała z dezaprobatą w głosie pani dyrektor. - Dwukrotne wykonywanie tych samych czynności jest zwyczajnie stratą czasu. Czego was teraz w tych szkołach uczą?

- Trochę lat minęło od mojej ostatniej wizyty w „szkole” zatem nie posiadam świeżych informacji, Pani dyrektor. – odparł z uśmiechem JJ. – Zdecydowanie później byłem na uczelni skąd wyniosłem wiele solidnych praktyk. Szacunek dla starszych, poszanowanie dla cudzego zdania, ale też wykonywanie poleceń przełożonych. – technik mówił nieco wykładowym tonem, ale jego głos był ciepły i serdeczny. – Czy nie uważa Pani, że twarde i podparte posłuszeństwem szkolenie było lepsze niż nowocześniejszy, pełen luzu i swobody styl nauczania? Kiedyś być „inżynierem” coś znaczyło, a teraz… - mężczyzna westchnął. – Szkoda strzępić języka. Może Agnes chciałaby asystować przy naprawianiu przetwornicy? – zapytał technik z nadzieją w głosie.

- Jeżeli tylko uratujcie odpowiedni personel, w tym inżynierów odpowiedzialnych za reaktor, to nie widzę przeszkody by mógł pan im towarzyszyć w takiej naprawie - powiedziała pani dyrektor siadając przy jednym z komputerów, a po chwili i jej palce zaczęły szybko biegać po klawiaturze.

- Zebrał pan informacje?- Hawkes zwrócił się po chwili do JJ’a.-Wie pan co trzeba zrobić i gdzie? Nie chcemy powtórki z generatorem prądu.

- Spokojnie, panie poruczniku. - rzekł uspokajająco JJ. - Wiem gdzie jest źródło problemu i w czym leży jego natura jednak czy uda się to naprawić upewnić się możemy tylko na miejscu. - dodał technik obracając się ku Pani dyrektor. - Dobrze Pani wie, że jestem całkowicie oddany sprawie i nie myślę o niczym innym jak ratowaniu ludzi. W tym inżynierów, lekarzy, ale też mniej kształcone osoby. Jeżeli będzie nam dane uratować przed dotarciem do przetwornicy jakiegoś inżyniera z chęcią skorzystam z jego pomocy. Gdyby jednak tak się nie stało postaram się podołać samemu skoro Agnes się na tym nie zna. - uśmiechnął się żołnierz. - Jeżeli posiada Pani albo Agnes jakieś informacje o których zapomniałem z chęcią skorzystam z rad Pań. Ludzką naturą jest się mylić, a że chodzi o ludzkie życie wolałbym błędy ograniczyć do absolutnego minimum.

- Proszę nie składać obietnic bez pokrycia - da Silva odezwała się nawet nie podnosząc głowy znad swojego monitora. A w jej głosie słychać było wyraźnie powątpiewanie. - Bo zrobi pan tylko to co każe panu pański przełożony. A on nie jest zainteresowany ratowaniem niczego poza własną dupą.

- Nie przypominam sobie abym użył słowa „obietnica” w kontekście ratowania kolonistów. – odpowiedział JJ. – W wojsku najważniejsza jest dyscyplina, a jej nieodłączną częścią jest słuchanie rozkazów przełożonego. – głos technika był spokojny i zupełnie nie rażący żadną negatywną emocją. – Wyszkolenie żołnierza jest bardzo drogie i czasochłonne. Dlatego też każda misja musi być odpowiednio przemyślana i zaplanowana. Nie możemy sobie pozwolić na uśmiercanie całego składu na każdej wyprawie. Dlatego też dla osób postronnych, cywili, działania żołnierzy mogą się czasem wydawać nad wyraz ostrożne. Jak widać na załączonym obrazku często pomimo tej ostrożności giną ludzie. Sam niemal dałem się stopić obcemu chociaż w tamtej chwili wydawało mi się, że podejmuje chłodno wykalkulowane ryzyko…

- Zbieramy się za pięć minut. Przygotuj wszystko co będzie potrzebne.- stwierdził Hawkes i oddalił się by spokojnie skontaktować się z porucznik Brooks.

- Jak tam sytuacja u ciebie?- zapytał Nathan.

- Jesteśmy przed magazynem przy Warsztatach Inżynierów, za chwilę wejdziemy do środka - Odpowiedziała Brooks.

- Ponoć w laboratoriach do których trzeba dolecieć są jacyś cywile. Welliver po nich dupy nie ruszy.- zaczął Hawkes.-Mojemu oddziałowi kseno dość porządnie przetrzepali skórę… a jak u ciebie ze stanem osobowym?

- Straciłam całą jedną drużynę - Głos porucznik był wyjątkowo lodowaty.

- Współczuję.- odparł uprzejmie Hawkes i rzekł.- Ja zamierzam spróbować naprawić elektrykę, a potem może… zostawimy Welliverowi ten kompleks do obrony i wyruszymy razem po tych cywili. Dwa plutony, nawet nieco nadgryzione przez wroga powinny dać sobie radę z bezpiecznym przejęciem cywili.

- Jeden by wystarczył... - Powiedziała Brooks, po czym odchrząknęła na łączu - Naradzimy się za kwadrans albo dwa?

- Jasne.- miała rację z zastrzeżeniem, że chodzi jej o jeden pełny pluton. Ale trzeci porucznik nie miał ochoty tam się ruszyć. Ba, nie raczył nawet odpowiedzieć.
 
Lechu jest offline