Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-06-2020, 09:27   #81
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
- Zebrał pan oddział. Jaki ma pan dalszy plan działania?- Da Silva skierowała pytanie do Hawkesa nie trudząc się nawet by do niego podejść.
- Już pani słyszała.Nie zamierzam się powtarzać.- odparł wymijająco Nate i zwrócił inżyniera.- JJ wyznacz trasę do reaktora i sprawdź na kamerach czy jest czysta.
Osobiście porucznik nie przykładał większej wagi do widoków z kamer, gdyż… w tej chwili mogło nie być kseno, a w następnej się zaroić. Ale może przynajmniej unikną w ten sposób niespodzianek takich, jak zagracone przejście.
- Agnes przyzna panu odpowiednie uprawnienia do takich zadań - powiedziała Veronica i kiwnęła na swoją asystentkę.- I nalegam na udanie się do labolatorium. Tam są ludzie, którzy czekają na ratunek.
- Proszę.- odpiął swój komunikator i wcisnął w dłoń da Silvy.- Niech pani przekaże Welliverowi by wsadził swój oddział do dropshipa i po nich poleciał. Bo chyba nie spodziewa się pani, że my będziemy do nich drałować na piechotkę 2 km przez lasy zainfekowane kseno i jeszcze bezpiecznie ich wydobędziemy z lokacji, która najwyraźniej jest bezpieczniejsza niż jakiekolwiek pomieszczenie w tej przeklętej dziurze, którą pani nazywa swoją własnością.
- Kto panu każe na piechotę tam iść? - Veronica zdziwiła się teatralnie unosząc jedną brew ku górze, dla podkreślenia efektu. Także ton jej głosu dobrze współgrał z mimiką twarzy. - Przecież dysponuje pan jednostkami latającymi. A jeżeli te, z jakichś względów, nie są dostępne, to zawsze można użyć pojazdów naziemnych, które są zaparkowane w garażu.
- Mamy też cały nietknięty pluton, który nie ma za wiele do roboty, za to bliżej do dropshipa.- warknął Hawkes zirytowany tym, że musi wyjaśniać oczywistą oczywistość.
- To proszę wydać taki rozkaz - pani dyrektor nie rozumiała dlaczego porucznik tego nie zrobi i nie zamierzała wcale ukrywać, że tego nie rozumie. - Przecież sam pan powiedział, że to pan dowodzi.
- Oto chodzi, że już wydałem… ale jeśli pani ma ochotę osobiście go popędzić, to proszę bardzo.- odparł Hawkes wzruszając ramionami.
- I? - Veronica spojrzała pytająco na dowódcę marines. - Jakie są tego efekty?
- Ja nie mogę go postraszyć prawnikami.- odparł ironicznie Nate. -Niech pani pogrozi mu procesem. Albo przycięciem wypłaty… zobaczymy co to da.
- W wojsku powinien wystarczyć autorytet dowódcy - powiedziała równie ironicznie da Silva.
- Jesteśmy porucznikami. Cała trójka. Pod względem rangi jesteśmy równi. Jakoś ten któremu pani płaciła za nasze usługi nie wpadł na pomysł, by dołączyć dowódcę do wyprawy. Może dopiero jakiś się pojawi z posiłkami.- wzruszył ramionami Nathan.
- Doskonały daje pan przykład podwładnym - Veronica powtórzyła ruch Hawkes. - Na niczym mi nie zależy. Mam wszystko gdzieś. Nie dali mi tego. Nie dali mi tamtego. Z takim zaangażowaniem, to niczego pan nie osiągnie.
- Nie jestem od dawania przykładu, tylko od wydawania rozkazów. I nie zależy mi na spełnianiu pani kaprysów, tylko na wykonawaniu misji. Bo spełnianie PANI kaprysów zakończyło się niewielkim zyskiem i dużym kosztem w postaci kilku trupów.- odparł Hawkes zakładając słuchawkę.- I dobrze że pani nie ma podwładnych, bo jedynie co pani potrafi robić to żądać i narzekać.
- Jak to źle dla tych biednych ludzi tutaj, że pan takich ma. - Veronica zakreśliła ręką koło by wskazać zebranych tu marines. - Nie wróżę im rozwoju z takim przełożonym.
Hawkes wzruszył jedynie ramionami ignorując ostentacyjnie da Silvę i zerkając na JJ, czy już zakończył wyznaczone mu zadanie.
- Naprawdę wielka szkoda, że nie zapoznał się pan dziełami takich wybitnych dowódców jak Napoleon, Saladyn czy Perykles. Potencjał i to wielki potencjał, który widzę u tych dzielnych marines zostanie zmarnowany ponieważ pan jest nie tylko niedouczonym smarkaczem, ale i zwyczajnym chujem!- Warknęła pani dyrektor.
- Jestem pewien że Napoleon i Saladyn i Perykles słuchali porad rozkapryszonej “księżniczki”, która operacje wojskowe widziała co najwyżej w filmach.- odparł z zimnym sarkazmem porucznik za nic mając jej wybuch gniewu.
-:Właśnie takie odniosłam wrażenie, że działania wojenne oglądał pan tylko na filmach-
słowa Veronici przyjął znów z obojętnością, skupiony już na JJ. Nie interesowało jakie wrażenie na niej robi.

Kapral Jones nie potrzebował dodatkowej zachęty aby zabrać się za wyznaczone zadanie. Jako uczony wiedział kim byli historyczni dowódcy, o których wspomniała Pani dyrektor. Napoleon mimo swojego geniuszu taktycznego przegrał pod Waterloo popełniając w tej bitwie więcej błędów niż Hawkes w dotychczasowym życiu. Saladynowi niewiele można było zarzucić, bo był świetnym taktykiem i potrafił korzystnie dla siebie zawierać rozejmy. Ostatni, Perykles, kojarzył się Jacobowi bardziej z polityką, w której poruszał się jak ryba w wodzie. No i przez zdeformowanie czaszki jego głowa przypominała cebulę. Hawkes natomiast był młody i przystojny, a napięcie emocjonalne jakie towarzyszyło dialogom jego i starszej, ale nadal zgrabnej i ponętnej dyrektorki mogło zakończyć się „ostrym grzybobraniem” – jakby to określił Salas. Chociaż JJ posiadał informację, że kobieta mogła rozglądać się za zaginionym w kolonii mężem…

Technik najpierw zajął się określeniem najbezpieczniejszej trasy do reaktora. Brał pod uwagę wszelkie ewentualne zagrożenia, których nie było wiele. Po wyznaczeniu najlepszej trasy JJ spojrzał na kamery. Wybrał odpowiednie sztuki i przejrzał je w 3 oddalonych o kilka godzin kotwach czasowych. Szukał Xeno i wszystkiego co mogło wydać mu się niebezpieczne. Proces był szybki, bo trasa należała do bardzo krótkich.
Agnes na cichy znak pani dyrektor przeniosła swoją uwagę na technika monitorując jego poczynania.

- Zrobione poruczniku. - potwierdził technik po wykonaniu zadania.- Póki co nie widzę niebezpieczeństw po drodze, ale sytuacja jest dość dynamiczna. Wysłałem Panu plan trasy do podglądu. - JJ spojrzał na przełożonego czekając na kolejne polecenia.
- Dobra… podejrzyj reaktor, sprawdź jakie informacje o nim są w systemie i jakie usterki zostały zostały zgłoszone centrum dowodzenia. Wolałbym żebyś już teraz wiedział co trzeba naprawić i jak. O ile to miejsce jest w stanie dostarczyć takich informacji. - nakazał porucznik.
- Z pełną premedytacją nie korzysta pan, poruczniku Hawkes, z moje pomocy. Nie wiem czy mam to zrzucić na karb młodego wieku i braku doświadczenia czy młodego wieku i upartości. Zapewne jedno i drugie. Dużo łatwiej żyłoby się wszystkim, gdyby wykrzesał pan z siebie choć odrobinę chęci współpracy. I zapewne poprawiłoby morale pańskich podkomendnych. Nie mówiąc już o osobach, które miał pan ratować - mówiąc to da Silva spojrzała na Denise.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline  
Stary 24-06-2020, 13:50   #82
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Smile Scenka przy kooperacji z MG, Efcią i abishai'em

JJ nie zareagował na wymianę zdań między kobietą a porucznikiem. Żołnierz uznał, że komentarz Pani dyrektor go nie dotyczył. Nie odczuł albowiem spadku morale jakimkolwiek rozkazem – czy jego brakiem – ze strony przełożonego. Marines to były o wiele wytrzymalsze psychicznie bestie niż mogło się starszej pani wydawać. Dotyczyło to również oblanych kwasem techników.

Jones nie odpuszczał i sprawdzał wszystko co należało. Zaczął od reaktora i informacji na jego temat w bazie danych centrum dowodzenia. Interesowały go głównie usterki, ale też ostatnio zgłoszone błędy i przydatne informacje. Event Viewer reaktora powinien być dostępny z komputera na którym operował żołnierz. Z uzyskanych informacji Kapral mógł wyłonić źródło problemu i znaleźć informacje na temat procesu naprawy. JJ nie był specjalistą od reaktorów, ale wśród Marines był jedyną osobą, która mogła takiemu zadaniu podołać. Magister inżynier szczerze wątpił aby problem leżał w systemowej części reaktora. Raczej będzie musiał ubrudzić rączki i bardzo przy tym uważać. Nie chciał zostać napromieniowany…

- Wygląda na to, że moc tracona jest w jednej z elektromagnetycznych przetwornic wtórnych, które znajdują się między reaktorem a pozostałą częścią kompleksu. – powiedział do porucznika JJ. – System melduje tam duże ubytki mocy i awarię części maszynerii. Zaplanowałem trasę do tej przetwornicy i zorientowałem się od czego zacząć troubleshooting. – wyjaśnił technik. – O czymś zapomniałem sir?

- Tak. Agnes zdążyła już to ustalić - powiedziała z dezaprobatą w głosie pani dyrektor. - Dwukrotne wykonywanie tych samych czynności jest zwyczajnie stratą czasu. Czego was teraz w tych szkołach uczą?

- Trochę lat minęło od mojej ostatniej wizyty w „szkole” zatem nie posiadam świeżych informacji, Pani dyrektor. – odparł z uśmiechem JJ. – Zdecydowanie później byłem na uczelni skąd wyniosłem wiele solidnych praktyk. Szacunek dla starszych, poszanowanie dla cudzego zdania, ale też wykonywanie poleceń przełożonych. – technik mówił nieco wykładowym tonem, ale jego głos był ciepły i serdeczny. – Czy nie uważa Pani, że twarde i podparte posłuszeństwem szkolenie było lepsze niż nowocześniejszy, pełen luzu i swobody styl nauczania? Kiedyś być „inżynierem” coś znaczyło, a teraz… - mężczyzna westchnął. – Szkoda strzępić języka. Może Agnes chciałaby asystować przy naprawianiu przetwornicy? – zapytał technik z nadzieją w głosie.

- Jeżeli tylko uratujcie odpowiedni personel, w tym inżynierów odpowiedzialnych za reaktor, to nie widzę przeszkody by mógł pan im towarzyszyć w takiej naprawie - powiedziała pani dyrektor siadając przy jednym z komputerów, a po chwili i jej palce zaczęły szybko biegać po klawiaturze.

- Zebrał pan informacje?- Hawkes zwrócił się po chwili do JJ’a.-Wie pan co trzeba zrobić i gdzie? Nie chcemy powtórki z generatorem prądu.

- Spokojnie, panie poruczniku. - rzekł uspokajająco JJ. - Wiem gdzie jest źródło problemu i w czym leży jego natura jednak czy uda się to naprawić upewnić się możemy tylko na miejscu. - dodał technik obracając się ku Pani dyrektor. - Dobrze Pani wie, że jestem całkowicie oddany sprawie i nie myślę o niczym innym jak ratowaniu ludzi. W tym inżynierów, lekarzy, ale też mniej kształcone osoby. Jeżeli będzie nam dane uratować przed dotarciem do przetwornicy jakiegoś inżyniera z chęcią skorzystam z jego pomocy. Gdyby jednak tak się nie stało postaram się podołać samemu skoro Agnes się na tym nie zna. - uśmiechnął się żołnierz. - Jeżeli posiada Pani albo Agnes jakieś informacje o których zapomniałem z chęcią skorzystam z rad Pań. Ludzką naturą jest się mylić, a że chodzi o ludzkie życie wolałbym błędy ograniczyć do absolutnego minimum.

- Proszę nie składać obietnic bez pokrycia - da Silva odezwała się nawet nie podnosząc głowy znad swojego monitora. A w jej głosie słychać było wyraźnie powątpiewanie. - Bo zrobi pan tylko to co każe panu pański przełożony. A on nie jest zainteresowany ratowaniem niczego poza własną dupą.

- Nie przypominam sobie abym użył słowa „obietnica” w kontekście ratowania kolonistów. – odpowiedział JJ. – W wojsku najważniejsza jest dyscyplina, a jej nieodłączną częścią jest słuchanie rozkazów przełożonego. – głos technika był spokojny i zupełnie nie rażący żadną negatywną emocją. – Wyszkolenie żołnierza jest bardzo drogie i czasochłonne. Dlatego też każda misja musi być odpowiednio przemyślana i zaplanowana. Nie możemy sobie pozwolić na uśmiercanie całego składu na każdej wyprawie. Dlatego też dla osób postronnych, cywili, działania żołnierzy mogą się czasem wydawać nad wyraz ostrożne. Jak widać na załączonym obrazku często pomimo tej ostrożności giną ludzie. Sam niemal dałem się stopić obcemu chociaż w tamtej chwili wydawało mi się, że podejmuje chłodno wykalkulowane ryzyko…

- Zbieramy się za pięć minut. Przygotuj wszystko co będzie potrzebne.- stwierdził Hawkes i oddalił się by spokojnie skontaktować się z porucznik Brooks.

- Jak tam sytuacja u ciebie?- zapytał Nathan.

- Jesteśmy przed magazynem przy Warsztatach Inżynierów, za chwilę wejdziemy do środka - Odpowiedziała Brooks.

- Ponoć w laboratoriach do których trzeba dolecieć są jacyś cywile. Welliver po nich dupy nie ruszy.- zaczął Hawkes.-Mojemu oddziałowi kseno dość porządnie przetrzepali skórę… a jak u ciebie ze stanem osobowym?

- Straciłam całą jedną drużynę - Głos porucznik był wyjątkowo lodowaty.

- Współczuję.- odparł uprzejmie Hawkes i rzekł.- Ja zamierzam spróbować naprawić elektrykę, a potem może… zostawimy Welliverowi ten kompleks do obrony i wyruszymy razem po tych cywili. Dwa plutony, nawet nieco nadgryzione przez wroga powinny dać sobie radę z bezpiecznym przejęciem cywili.

- Jeden by wystarczył... - Powiedziała Brooks, po czym odchrząknęła na łączu - Naradzimy się za kwadrans albo dwa?

- Jasne.- miała rację z zastrzeżeniem, że chodzi jej o jeden pełny pluton. Ale trzeci porucznik nie miał ochoty tam się ruszyć. Ba, nie raczył nawet odpowiedzieć.
 
Lechu jest offline  
Stary 24-06-2020, 21:45   #83
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- Dobrze cię widzieć brzydalu - odparł Smartgunner stukając żółwia z Kovalskim. Zabezpieczył broń w pozycji pionowej i przyjrzał się jego opuchniętej mordce - Doczekałeś się, co?
- Taaa skarbie, tęskniłem - Odpowiedział Kovalski wyjątkowo gejowatym tonem, po czym dodał już zwyczajnym - Też oberwałeś?
Evanson obrzucił wzrokiem wystąjące spod pancerza bandaże i uśmiechnął się. Krótko.
- Nie ja najgorzej… - mruknął. Zaraz jednak wskazał gestem kapral Winters i Agnes po czym dodał cicho - Niunie coś wydumały nad kompami w międzyczasie?

- No… w tych labach farmaceugktolologicznych w lasach jest spora grupa kolonistów. Agnes już z nimi gadała, potrzebują lekarza, mają tam też dzieci, chyba… głodują? - Wyjaśnił cicho Kovalski - No i może w jakimś tam drugim magazynie tutaj też ktoś jest…
- To pierwsze, to jeszcze przed wycieczką odkryły… - odparł tym samym tonem Evanson odwracając się w kierunku nowej wymiany zdań pomiędzy panią dyrektor, a panem porucznikiem. Musiał przyznać, że spokój Hawkesa robił na nim wrażenie. Facet musiał mieć niezłe plecy gdzieś w wierchuszce Korpusu. Cóż. Zapewne jak zwykle oberwie się podoficerom… - Wiedziałeś, że sierżant jest człowiekiem??
- Co ty tam pindolisz, że jak? Co się stało? - Zaciekawił się Kovalski odnośnie sierżanta.
- No właśnie nie jestem pewien… - odparł mu Smartgunner obserwując rozwój wydarzeń między Reynoldsem, a Winters. Sierżant z kolei zabrał Kapral na bok, do mniejszego pomieszczenia, więc tyle już było z przyglądania się, czy tam i podsłuchiwania…
- No i dupa - Podsumował to Kovalski, wzruszając ramionami.
- Dupa - przyznał Evanson siadając obok opatrywanego operatora Trakera. Zresztą to słowo sponsorowało całą ich sytuację. - Jakby bardzo bolało, to jestem przy tobie królewno.
Po czym oparł się wygodnie i przymknął oczy
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 25-06-2020, 11:41   #84
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Bravo 3

- Siadać i odpoczywać - powiedział Billy, opierając się plecami o ścianę. - Harry, co pokazuje twój czujnik ruchu? Jak coś przegapisz, to rzucimy cię Xeno ma pożarcie - zażartował.
- Taaa, bardzo śmieszne… nic nie pokazuje. Na szczęście spokój - odpowiedział zagadnięty Marine.
- No to mamy chwilę przerwy. Coś zjeść, wypić. Korzystajcie z okazji - dodał.
- Eszem w łakcie - powiedziała "Płonąca" Sanders z pełną buzią jakiegoś pożywienia z jednego z MRE, po czym próbowała się nie śmiać i nie pluć jedzeniem.
- Tylko mi się nie udław. - Billy, rozbawiony, pokręcił głową. - I nie spiesz się, nikt ci tego nie zabierze - dodał, po czym sam zabrał się za jedzenie.
Najgorsze było to, że nie było wiadomo, co mają dalej robić. Z drugiej strony pójście do sierżanta było proszeniem się o kłopoty i jakąś dodatkową robotę "na ochotnika", a do tego Billy'emu się nie spieszyło.
Na dodatek do uszu Billy'ego docierały dość spore fragmenty wymiany poglądów między da Silvą a Hawkesem, a od takich "zawirowań pogodowych" lepiej było trzymać się z daleka.
- Jak tak dalej pójdzie, to jeszcze pani dyrektor… “zwolni” porucznika, albo ten ją gdzieś zamknie? - odezwał się nagle Pits, również chyba słysząc te wszystkie odwieczne dyskusje między tą dwójką.
- Cokolwiek się stanie, trzymaj się sierżanta - powiedział cicho Billy. - A poza tym pamiętaj, że jesteś w wojsku, a nie prywatnej armii - dodał. - No i nie zapomnij, że są rzeczy, których mądry żołnierz nie widzi i nie słyszy - zażartował. No, nie do końca był to żart.
Poszedł w ślady swoich żołnierzy usiadł obok Nicky i zabrał się za jedzenie.
Stara mądrość, przekazywana wojakom różnej maści z pokolenia na pokolenie, głosiła "jedz, pij i śpij kiedy jest okazja, bo nie znasz dnia ani godziny".
No i ledwo zdążył coś zjeść i wypić, a już musieli się zbierać.
 
Kerm jest offline  
Stary 28-06-2020, 15:57   #85
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Czas misji 02:53:11
Czas lokalny 18:15:16





Centrum Dowodzenia/
korytarze/
okolice Reaktora

Oddział pod dowództwem Hawkesa ruszył w kierunku Reaktora kolonii, by dokonać niezbędnych napraw na… jakimś tam ustrojstwie, które było odpowiedzialne za dalsze przekazywanie prądu do reszty kompleksu. Istniało bowiem ryzyko, iż gdy owa - uszkodzona już - maszyneria, zepsuje się całkowicie, w całej “Azura station” ponownie nie będzie prądu, co znacznie utrudni… praktycznie wszystko możliwe do zrobienia w przyszłości.

Więc znowu korytarzami przed siebie, przez grodzie, ostrożnie i powoli, krok po kroku, wśród ciągłego skanowania terenu Motion Trackerami. Najpierw na północ, następnie przejściem ponad linią kolejki nr.2, by odbić w lewo, przez jakieś ogrody, i prosto już ku Reaktorowi.

Plutonowi Bravo, towarzyszyła na jego tyłach da Silva, Agnes, i Denise. I z powodu tej ostatniej, idącej przed Bravo 4, zamykającym kolumnę, co chwilę kurwił cicho pod nosem Kovalski. Nastolatka bowiem pojawiała się na MT, a dźwięk pozytywnego sygnału na urządzeniu, przyprawiał Marines o sporą nerwówkę.
- Przyczep to sobie do ubrania - Przed Denise pojawił się sierżant Reynolds, w wyciągniętej ku dziewczynie dłoni pokazując elektroniczny Identyfikator Friend-Foe (IFF). Ta jednak na widok oszpeconego wojaczką mężczyzny struchlała, starając się niemal wejść plecami w pobliską ścianę. Sierżant westchnął z rezygnacją, po czym podał IFF Veronice.
- Dzięki temu nie będzie już widoczna na Motion Trackerach, i skończą się fałszywe sygnały. Jednocześnie jest to również nadajnik personalny, by w razie czego łatwiej odszukać zagubioną osobę - Wyjaśnił Reynolds, wymownie spoglądając na szelki z osprzętem Marines, jakie nosiły pani dyrektor i jej bodygardka. W nich również były owe IFF...

***

Im bliżej Reaktora, tym bardziej się zmieniała okolica jaką maszerowali. Pojawiły się najpierw pojedyncze, porozbijane lampy, i jakieś dziwaczne, jakby organiczne pnącza ciemnego koloru, porastające podłogi, ściany i sufity.

Z każdym metrem jednak było tego coraz więcej i więcej, a draństwo okazało się równie wytrzymałe co jakiś wzmacniany plastik ("Salas kurwa przestań w tym grzebać nożem").


Xenomorfy panoszące się w kolonii, zaczęły ją przystosowywać na własne potrzeby, przerabiając wnętrza na swój dziwaczny, i niepokojący sposób.
- Cisza i spokój, koniec rozmów. Oczy szeroko otwarte, i już nie jarać - Padł rozkaz.

Im dalej, tym było tego coraz więcej i więcej, i do każdego wkrótce dotarło, iż sytuacja zaczęła się robić poważna. Do tego zrobiło się zdecydowanie parno, i również powoli śmierdziało.
- Czy my… jesteśmy już w gnieździe? - Spytał niepewnym, i cichym tonem Ferris.
- Aha - Przytaknęła Nicky.
- Kur… - Zaczął Sanitariusz, ale nie dokończył. Z przodu, przez cały pluton przeszedł gest uniesionej ręki w górę z zaciśniętą pięścią. Coś odkryto. Marines się zatrzymali.


Pierwsi, martwi koloniści, "poprzyklejani" do ścian w tym czymś, co tworzyły Xeno, oblepiając każdą możliwą powierzchnię. Byli już od wielu dni martwi, każdy z dziurą w klatce piersiowej. Rozkładali się już, co również wywoływało spory fetor.
- Biedne sukinsyny - Szepnął ktoś.
- Idziemy dalej. Niczego nie dotykać - Tym razem odezwał się "Shini Hira".

….

- Tu Charlie. Znaleźliśmy kolonistów. Są nieco wygłodzeni, i koniecznie muszą brać prysznic, ale ich stan jest dobry! - Odezwała się nagle w komunikatorze Hawkesa porucznik Brooks, najwyraźniej przebywająca już wewnątrz magazynu-schronu przy Warsztatach Inżynierów -Chwilę się nimi zajmiemy…

To była dobra wiadomość. Bardzo dobra.

- Tu Alpha. Zrozumiałem - Na łączu odezwał się w końcu i łaskawie Welliever - My tu tyle szczęścia nie mamy, wszyscy martwi. Opuszczamy magazyn i kierujemy się w stronę Centrum Dowodzenia. Bez odbioru.

….

W końcu pluton Bravo dotarł na miejsce. Wielka hala "przemysłowa", mająca gdzieś ze 100 metrów szerokości i długości, z sufitem na jakiś 10 metrach, usiana masą różnych urządzeń, odpowiedzialnych głównie za przekazywanie energii z pobliskiego reaktora. Tutaj również ściany i sufity były mocno pokryte tymi wytworami Xenomorfów…

Były tam i 4 Elektromagnetyczne Przetwornice Wtórne, a jedna z nich niemiłosiernie zgrzytała i iskrzyła w cholerę. To był właśnie cel ich wędrówki. Ustrojstwo wielkości dwóch ciężarówek, będące o krok od awarii.


- Otoczyć cel pierścieniem, cywile do środka - Powiedział porucznik Hawkes, typowym dla siebie tonem.

Jak więc powiedział, tak Marines zrobili, rozpraszając się nieco po najbliższym terenie. Nadal zaś obowiązywała cisza i zakaz palenia.

Da Silva, Agnes i Denise znajdowały się blisko porucznika, pośrodku całego oddziału. Pani dyrektor widziała wyraźnie zdenerwowanie nastolatki, wywołane zapewne miejscem, w jakim się znajdowali. I o ile się nie myliła, mając w pamięci odprawę na statku Marines, logiką rzeczy wszyscy mogli znajdować się na chwilę obecną bardzo, bardzo blisko centrum gniazda tych przeklętych potworów. A tam z kolei, znajdowało się według odczytów czujników kolonijnych, główne skupisko sygnałów z lokalizatorów personelu "Azura station". Tam również, jak to wtedy powiedział sierżant Reynolds na odprawie, mogła więc i przebywać suka-mamuśka wszystkich tych Xeno...

JJ stanął przy dużej, topornej konsoli kontrolnej, na środku miejsca między czterema Przetwornicami. Co prawda każda z Przetwornic miała i własny panel sterowania na swojej ścianie, ale ten tu, główny, był odpowiedzialny właśnie za wszystkie. Całą sprawę dotyczącą naprawy, należało więc chyba zacząć najpierw od tego miejsca… pod bacznym okiem przypatrującej się jemu Agnes.

~

- Sing, widzisz tamten dźwig? - Sierżant zagadnął snajpera, pokazując na suwnicę podsufitową przy jednej ze ścian -Weź se kogoś jako osłonę, i się tam rozłóż, będziesz miał widok na całą halę...

~

- Ta mała ma całkiem kształtny tyłeczek - Szepnął nagle Kovalski do Evansona, monitorując okolicę MT, a Smart Gunner uniósł jedną z brwi. Jeśli bowiem dobrze gdzieś tam przez przypadek usłyszał, Denise miała przecież dopiero 17lat.






***
Komentarze za chwilę
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 28-06-2020 o 16:35.
Buka jest offline  
Stary 29-06-2020, 20:20   #86
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dzięki, MG ;)

Nic co przyjemne nie może trwać wiecznie, więc i odpoczynek w Centrum Dowodzenia musiał zostać przerwany.
Powód może był i słuszny, ale Billy nie miałby nic przeciwko temu, by inny pluton, zamiast B, wybrał się na poszukiwanie usterki i próby załatania dziur w systemie zasilania kompleksu w energię.
No ale po pierwsze - ktoś to musiał zrobić, a po drugie - zdanie Billy'ego w tej materii się nie liczyło.
Jedynym plusem było to, że zdążyli się najeść.

* * *


Już niedługo się okazało, że nie tylko Marines interesowali się reaktorem. Im bliżej serca systemu zasilania się znajdowali, tym więcej znajdowali śladów Xeno. Niestety były to nie tylko niby-pnącza. Odnalezieni koloniści, a raczej to, co z nich zostało, od biedy dałoby się zidentyfikować, ale - jakimś dziwnym trafem - da Silva nie nalegała, by to zrobić. Najwyraźniej doszła do wniosku, że to może poczekać.
Billy zaś miał tylko nadzieję, że nie trzeba będzie wysyłać kolejnej ekspedycji, które będzie próbować zidentyfikować zwłoki członków plutonu Bravo.
Osobiście sądził, że w takim przypadku raczej ktoś wpadnie na mądry pomysł i po prostu zamieni kolonię i jej okolicę w stos radioaktywnego żużlu, bowiem za parę miesięcy żywych ludzi tutaj nie będzie, a polowanie na Xeno dla samego polowania było zdecydowanie nieopłacalne.
Gra niewarta świeczki.

* * *


Jakimś dziwnym trafem do hali z uszkodzoną przetwornicą dotarli cało i zdrowo, o dziwo - bez jakichkolwiek przeszkód stwarzanych przez Xeno.
Jak się okazało, dla Billy'ego nie był to koniec wędrówki. Czekała go jeszcze odrobina wspinaczki, co jednak miało pewne plusy - gdyby przyszły Xeno, to on był ostatni w kolejce do zjedzenia.
Na dodatek mógł sobie wybrać towarzystwo.

Billy spojrzał na kabinę suwnicy, po czym skinął sierżantowi głową.
- Drobnostka - powiedział.
Wnet znalazł się obok Nicky.
- Mam nadzieję, że nie masz lęku wysokości - zażartował, a Nicku uniosła jedną brewkę. Reszta drużyny Bravo 3 z kolei podśmiewała się pod nosami, nawet nie bardzo starając się tego ukryć.
- Zabieram cię na wspinaczkę - wyjaśnił Billy. - Popatrzymy na wszystkich z góry - dodał.
- Ok. - "Płonąca" Sanders odpowiedziała krótko, i na temat, konkretnie. - To idziemy…
- Panie przodem - rzucił Billy, wskazujac na kabinę suwnicy. - Oto nasz cel... Na szczęście nie musimy siedzieć jak muchy na ścianie.

Nicky zarzuciła więc miotacz ognia na ramię, po czym zaczęła się wspinać po drabince… a Billy nie był do końca pewien, czy ona specjalnie, czy przypadkiem tak ładnie kręciła przy tym pupcią. Niestety miała spodnie, co nieco ograniczało widok, ale z drugiej strony nieźle podkreślało kształty.
Billy poczekał chwilę, a potem przewiesił karabin przez ramię i ruszył za nią, przez ładny kawałek drogi mając przed sobą nie tylko jej nogi, ale i znajdujący się nieco wyżej tyłeczek… po chwili zaś oboje byli w końcu na górze.
- Wow. No faktycznie, trochę wysoko - Nicky złapała się mocno jedną dłonią barierek balkoniku wokół całej tej kabiny dźwigu… czyżby ona faktycznie nieco nie lubiła wysokości??
Czy gdyby wiedział, to by wybrał kogoś innego? Wątpił. Z tym, że nie bardzo wierzył w ten lęk, bowiem coś takiego ujawniłoby się przy innych okazjach.
- Solidna konstrukcja - zapewnił. - Na razie zapraszam do kabiny. Zobaczymy, jaki stamtąd mamy widok.
- Pewnie taki sam jak stąd, cwaniaku? - Powiedziała Nicky, ale ruszyła się, by obejrzeć sobie ową kabinę…
- Kabina prysznicowa to nie jest... - stanął w progu - ale chyba jest tu więcej miejsca.
- I równie przezroczysta! - Szepnęła dziewczyna na widok szklanej podłogi, po czym trzepnęła Singa w ramię - Rozkładaj lepiej snajperkę na tym balkoniku na zewnątrz, bo jeszcze sierżant się wpieni…
- Musiałby mieć oczy sowy - odparł, jednak postąpił tak, jak powiedziała Nicky. - Na szczęście tam pod nogami jest solidny metal - powiedział po chwili.
- Nie wiesz, że ma? I uszy też - Zachichotała Nicky, przyglądając się co robi Billy.
A ten przeszedł się po platformie oceniając, skąd będzie najlepsze pole ostrzału, po czym rozstawił nóżki karabinu snajperskiego i ustawił go w jednym z rogów platformy, przy samej barierce.
- Stąd widać prawie wszystko - powiedział, po czym podszedł do dziewczyny. - Wszędzie cisza i spokój - stwierdził.
- A co to za karygodne zachowanie, by opuszczać swoje stanowisko ogniowe, i zostawiać tam broń samopas? - Uśmiechnęła się lisio Nicky.
- Nic jej się nie stanie - odparł, opierając się o ścianę i przenosząc wzrok z dziewczyny na halę. - Bez wątpienia tutaj jest ciekawiej, niż tam. - Spojrzał na wspomniane 'stanowisko ogniowe'. - No a ładna dziewczyna to zdecydowanie przyjemniejsze towarzystwo, niż emczterdzieścidwaa.

Nicky nie odezwała się ani słowem. Jej dłoń za to skierowała się do jej hełmu, gdzie… wyłączyła przyczepioną tam kamerę. Następnie zaś zrobiła dwa kroczki w tył, znajdując się za kabiną dźwigu, i znikając w ten sposób z ewentualnego pola widzenia reszty plutonu…
Billy rzucił okiem na to, co działo się na dole, po czym postąpił dokładnie tak samo, jak Nicky, dołączając do dziewczyny, I, korzystając z tego, że nawet sowie oczy sierżanta nie mogły go zobaczyć, objął Nicky.
- Ojej… - Zamruczała Nicky, wpatrując się z bliska w oczy Billego, który przytulił ją mocniej i pocałował. Ta z kolei odwzajemniła pocałunek, początku delikatnie i spokojnie, po chwili zaś już mocno i namiętnie.
Dłonie Billy'ego przesunęły się z pleców dziewczyny nieco niżej, aż spoczęły na jej pośladkach, a Billy pocałunek przedłużył, aż w końcu zaczęło brakować mu tchu, podobnie jak i Nicky, której dłoń znalazła się na kroczu mężczyzny, pocierając wrażliwe, pęczniejące miejsce pod materiałem spodni Billego.
To było zdecydowanie przyjemne, więc Billy postanowił iść o krok dalej - przesunął dłoń, chcąc wsunąć ją w spodnie dziewczyny. W razie konieczności gotów był zmierzyć się ze wszystkimi zapięciami dzielącymi go od celu, łącznie z pasem. A wtedy… dłoń Nicky powstrzymała jego dłoń.
- Masz brudne łapki - szepnęła, choć miłym tonem, i z uśmiechem na ustach. - No i się oboje nie myliśmy…
- Same przeszkody... - Billy pokręcił głową, po czym ponownie pocałował dziewczynę. - No to wracajmy do obowiązków, zanim tam na dole pomyślą, że robimy to, czego nie robimy - zażartował. - No chyba że nie użyjemy rąk... - zaproponował, stale trzymając rękę na zapięciu pasa. - Gdybyś się obróciła...
Przyciągnął ją do siebie i ponownie pocałował.
- Uhhhhh! - Nicky aż się zatrzęsła w sobie, z wielkim uśmieszkiem na ustach, prawie jak jakaś dziewczynka, wiedząc że za chwilę stanie się coś fajnego.
- Kusisz, kusisz jak cholera - Pogładziła dłonią policzek snajpera - Ja naprawdę chcę, wierz mi… ale nie tu. Nie teraz, nie w tym miejscu. Jesteśmy w trakcie akcji, i jak to wyjdzie na jaw, to po nas. Wywalą nas z Korpusu… do tego te miejsce, jest takie obleśne, i gdzieś tu mogą się czaić te cholerne Xeno. Głupio byłoby też zginąć ze spodniami opuszczonymi do butów… później, naprawdę później, gdzieś, gdzie nie zginiemy w trakcie... - Nicky uśmiechnęła się odrobinę jakby ze smutkiem, po czym delikatnie skubnęła usta Billego.
- Załatwimy wszystkie Xeno, a potem weźmiemy długi urlop - zaproponował, chwilę po oddaniu pocałunku.
Oderwał się od dziewczyny, a potem zlustrował okolicę. Co prawda nikt nie podnosił alarmu, że nadciągają Xeno, ale i tak należało od czasu do czasu rzucić okiem dokoła.
- Urlop zaczniemy od długiego, wspólnego prysznica - zażartował, ponownie spojrzawszy na Nicky.
- Najpierw prysznic, potem cała reszta - uśmiechnęła się dziewczyna, po czym w końcu oboje wrócili na stanowisko ogniowe…
I włączyli kamerki.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 01-07-2020 o 20:09.
Kerm jest offline  
Stary 08-07-2020, 19:51   #87
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Sytuacja nie wyglądała za dobrze dla tej misji. Nawet jeśli naprawią przetwornice, to ile minie czasu zanim działania kseno rozp… rozwalą je znowu?
-Ogień pojedynczy w razie czego. Nie możemy tu sobie pozwolić na radosną rozpierduchę.- zarządził porucznik niechętnie. I spoglądał na zegarek na nerwowo. Po czym zwrócił się do da Silvy wyjątkowo cicho, by nikt poza kobietą nie usłyszał. -Gdy powiem “spadówa”, to bierze pani cywili i swoją dupcię w troki i zwiewacie stąd tak prędko jak się da. Nie oglądacie się za siebie i nie czekacie na nikogo. Dam wam doktor Holon do osłony i tyle czasu ile zdołamy wyrwać kseno zanim zginiemy, ale to wszystko co możemy dać… zrozumiano?
Dyrektor da Silva przez dłuższą chwilę spoglądała beznamiętnie w oczy porucznika.
- To mało odpowiednia chwila na głupie żarty - powiedziała w końcu.
- To nie jest żart. Jesteśmy blisko gniazda. Istnieje możliwość że ta misja tutaj rozwinie się bardzo niefortunnie, więc powinna być pani gotowa na najgorszy z możliwych obrotów sytuacji. Oczywiście jest to najgorszy z możliwych scenariuszy i liczę na to, że się nie zdarzy, ale… powinien być brany pod uwagę.- stwierdził z poważną miną Hawkes.
- To rozwalcie to gniazdu i będzie po sprawie - Powiedziała Vereonica z pełnym niezrozumieniem tak w głosie jak i wyrazie twarzy.
- Byłoby, gdyby pani firma nie poskąpiła na personelu militarnym.- odparł Nathan.-Niestety jest nas trochę za mało na rozwalenie gniazda.
- Pańscy koledzy powiedzieli, że to wystarczy. A ja nie zwykłam negować zdań specjalistów - kobieta mówiła spokojnie. - Pan czy oni mijali się z prawdą?
- To zostawiam pani ocenie.- odparł z ironicznym uśmieszkiem Hawkes.- Niemniej, w tej chwili to ja tu jestem, a nie oni. I jak wydaję rozkaz… także pani, to pani go ma wykonać. Ponieważ w pani dobrze pojętym interesie jest go wykonać. Jeśli oczywiście chce pani przeżyć tą wyprawę.
- W pana dobrze pojętym interesie leży, żebym ją przeżyła - odparła Veronica wyraźnie znudzona tym, że po raz niewiadomo który musi przypominać taką oczywistą rzecz. - I co najwyżej doradza pan mi. Rozkazy może wydawać pan swoim podkomendnym.
- Zaczynam się zastanawiać czy pani przeżycie naprawdę leży w moim dobrze pojętym interesie.- westchnął ciężko Nate i wzruszył ramionami.-Niemniej jeśli dalej planuje pani pchać głowę pod topór, to cóż… niech się pani potem nie dziwi, że ten topór ową główkę oddzieli od ślicznej szyjki.
- Proszę sobie darować tak ciężkie zadanie jakim jest dla pana zastanawianie się. Nie wychodzi to panu wcale a wcale.
- Pani dyrektor… chodźmy stąd... - Szepnęła nagle Denise, nerwowo drapiąc się po ramieniu - ONE tu są… robi się wieczór… zaraz wyjdą z dziur...
- Po to jest wojsko, żeby nie wyszły - powiedziała łagodnie Veronica starając się tym uspokoić dziewczynę.
- Ich… tu są… setki… - Wydusiła z siebie nastolatka, blada jak przysłowiowa ściana.
- Wiem o tym- powiedziała łagodnie Veronica. - Tak jak o tym, że bez zasilania kolonia jest skazana na zagładę. Tylko nie próbuj uciekać Denise. To byłoby głupie - ostrzegła dziewczynę. Nie był to jednak oskarżycielski ton tylko przestroga.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest teraz online  
Stary 12-07-2020, 16:59   #88
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Smile Scenki przy współpracy z resztą zespołu

Wyprawa do źródła problemów z dostawami energii nie należała do łatwych i przyjemnych. Żołnierze nie mogli nic zostawić przypadkowi dlatego poruszali się w ustalonym szyku sprawdzając każdy skrawek trasy przy użyciu wykrywaczy ruchu. JJ starał się być czujny, ale w jego głowie malował się już plan naprawy uszkodzonej maszynerii. Technik nie wiedział na ile pomocna okaże się Agnes. W zasadzie sam jeden mógłby naprawić przetwornicę o ile części zamienne będą dostępne. Gdyby tak nie było Marine mógłby spróbować naprawić uszkodzoną elektronikę co nie było takie proste. Gdyby problemem były niezwykle małe elementy na płytce drukowanej to do ich namierzenia wystarczyłby zwykły miernik jednak wymiana była już znacznie bardziej skomplikowana. Tutaj w grę wchodziła stajca lutownicza z mikroskopem, której dowództwo nie było w stanie zapewnić na podstawowym wyposażeniu misji...

Kiedy krajobraz zaczął się zmieniać Kapral Jones z zaciekawieniem przyglądał się architekturze pozostawionej przez Xenomorfy. To w jaki sposób Obcy przekształcili korytarze było całkiem fascynujące. Do charakterystycznej ciekawości technika dołączył dreszczyk emocji związany z ewentualnym pożarciem Salasa przez cokolwiek co byłoby na tyle miłe aby to zrobić. Gość grzebał nożem w gównie, które nie było sklasyfikowane w jego malutkim jak orzech pistacji mózgu.


Kiedy oddział dotarł na miejsce Jacob z uśmiechem spojrzał na iskrzącą przetwornicę. Czekał tylko aby Robert Salas błyskotliwie niczym Sherlok Holmes oznajmił, że namierzył problem. W umyśle technika klaryfikowała się już inteligentna wiązanka, której Salas za nic na świecie by nie ogarnął. Niestety całą zabawę zepsuł Hawkes wydając kolejne rozkazy.

JJ nie miał czasu do stracenia dlatego szybko przemieścił się w stronę panela głównego. Agnes przypatrywała się niczym dziecko starające się nauczyć czegokolwiek ponad trzymanie latarki i podawanie narzędzi. Mężczyzna cieszył się, że nie był sam i mógł z kimkolwiek porozmawiać. Trzeba było przyznać, że był zbyt serdeczny i dobry jak na niedocenianego geniusza jakim rzecz jasna był...


Kapral Arc Evanson & Szeregowy John Kovalski


- Rozchodzisz to Kovalski - odparł smartgunner - A teraz pilnuj swojej konsolki. Chcę posłuchać bezruchu okolicy.

- Cisza i pustki, jak na twojej Prom Night... - Zarechotał cicho John.

- Twoja matka jakoś nie narzekała - mruknął Arc uśmiechając się pod nosem- A teraz siedźże cicho… I tak jest nas tu więcej niż trzeba...

Przez chwilę rzeczywiście panowała przy nich cisza i można było słyszeć urywki rozmowy dowódcy z JJ’em i Panią dyrektor a także pełne napięcia pulsowanie trackerów pukających jak niewzruszone niczym serducha. Aż w komunikatorach dał się słyszeć postęp prac naprawczych. Evanson spojrzał na Kovalskiego z niedowierzaniem i zaklął cicho pod nosem. Spojrzeniem spróbował odszukać Reynoldsa, ale z jego pozycji nie było widać sierżanta. W końcu włączył swój komunikator.

- Panie poruczniku. Evanson. Jesteśmy w gnieździe. Rozwalanie jaj zbudzi wszystkie skurwiele z okolicy. Czyli po prost wszystkie.


- To co? Zaczynamy od wstępnej diagnostyki aby namierzyć źródło awarii, a później przejdziemy do szczegółów… - powiedział do Agnes technik Marines i zaczął szybko wystukiwać kolejne komendy na klawiaturze panelu sterowania. - Normalnie musielibyśmy skorzystać z multimetru i kilku innych narzędzi, ale sieć reaktora to niebywale drogie i mądre diabelstwo. Można namierzyć uszkodzony układ bez odchodzenia od konsoli. Ciekawe tylko czy po tym etapie spędzimy z narzędziami kwadrans czy trzy godziny… - westchnął żołnierz. - Ja sobie poklikam, poszukam, a ty opowiedz co tam fajnego w wielkim świecie.

Androidka spojrzała na mężczyznę z… obojętną miną. Zero jakichkolwiek emocji, mimiki twarzy, nic. Nawet najmniejszego drgnięcia powieką.
- Nie jestem tu, by pana zabawiać - Odparła wyjątkowo zimnym tonem, jak na Synta było to możliwe.

- Po co od razu się denerwować… - podjął kolejną próbę komunikacji JJ. – Skoro już pracujemy nad tym razem to pomyślałem, że można umilić sobie czas rozmową. Jeżeli obawiasz się, że przez nasze małe „gadu gadu” nie będę wystarczająco skupiony na zadaniu to się mylisz. No to może ja zacznę… - westchnął technik. – Jacob Jones, lat 28. Moje główne zainteresowania to komputery, wszelka elektronika, ale też mechanika i materiały wybuchowe. W czasie wolnym lubię łazić na koncerty, wystawy sztuki, ale też czytać o nowinkach technologicznych i psychologii. Teraz ty… - uśmiechnął się żołnierz poszukując w architekturze przetwornicy usterki. Jego zadanie polegało głównie na odpytywaniu kolejnych modułów, które albo odpowiadały albo nie. Gdyby któraś odpowiedź wzbudziła jego podejrzenia albo wcale jej nie było JJ mógłby zawęzić pole poszukiwań. Od ogółu do szczegółu.

-Nie jest pan na żadnym portalu randkowym, więc proszę sobie darować przedstawianie swojego profilu. Nie jestem zainteresowana tymi informacjami, ani żadnymi bliższymi znajomościami z kimkolwiek z Marines. Proszę się zająć swoją pracą, lub odstąpić miejsce, a wtedy ja przejmę - Powiedziała Agnes, po czym wymownie spojrzała na dyrektor da Silvę, która tylko wzruszyła ramionami.

- Dobrze, dobrze. – uśmiechnął się JJ. – My tu przyjemnie rozmawiamy, a ja już znalazłem źródła usterki naszego przekształtnika napięcia. – westchnął technik. – Zauważ, że po wstępnej analizie napięcia na wyjściu otrzymujemy wynik o około 60% niższy niż powinniśmy. Idąc dalej widzimy, że nie domaga rezystor o oznaczeniu R137. Będzie to zatem nasz pierwszy przystanek. Drugim problemem w konwerterze mocy jest scalak w dokładnie tym miejscu na schemacie… - pokazał obwolutą na wyświetlonym obrazie żołnierz. – Mam nadzieję, że uda się znaleźć taki sam albo podobny model w częściach zamiennych, bo od tego głównie zależy czy spędzimy tu pół godziny czy nie naprawimy tego wcale. – JJ spojrzał na dowódcę. – Namierzyłem źródło usterki, poruczniku. Rezystor i scalak dały ciała. Musimy przekierować źródło energii na inne przetwornice, uszkodzoną wyłączyć i wymienić wadliwe elementy. Mam nadzieję, że znajdziemy zamienniki. Jak są dostępne bez przesadnych eskapad to naprawa powinna zająć z pół godzinki. – JJ spojrzał na dowódcę jakby ten chciał coś dodać.

- W pobliżu znajduje się magazyn R12, tam mogą znajdować się potrzebne do naprawy części. 39 metrów w tamtym kierunku - Agnes wskazała wyprostowaną dłonią na jedne z wrót w hali.

- Sprawdźcie czy da się je otworzyć.- nakazał krótko Hawkes zwracając się do Agnes i stojącego w pobliżu niej żołnierza… Roberta Salasa. Nie było sensu planować dalej, jeśli te drzwi i tak nie dały się rozewrzeć.

JJ chciałby pomóc w otwieraniu wrót jednak rozkaz nie był przeznaczony dla niego. Spojrzał porozumiewawczo na Salasa po czym sięgnął po swoje narzędzia. Musiał sprawdzić czy posiadał wszystko potrzebne do wymiany uszkodzonych układów. Hawkes zapewne miał swój cel aby wysyłać do przejścia Roberta, a nie jedynego w grupie technika.

Salas nie poszedł jednak sam. Jako operator MT potrzebował osłony/partnera, zabrał więc ze sobą Naomi Richards. Agnes z kolei podążyła parę kroków za nimi. Wszystkiemu zaś przyglądał się uważnie "Shini Hira", w końcu to byli ludzie z jego drużyny… wrota dało się otworzyć bez problemu. Nic nikogo również nie zaatakowało, a Motion Tracker milczał. Było więc dobrze. Teraz więc krótkim korytarzem do małego magazynu, tak jakby okrężną drogą do samego reaktora. 39 metrów, jak niby stwierdziła Agnes.

- Weźcie JJ’a ze sobą i ruszajcie po ten sprzęt potrzebny do naprawy. My tu poczekamy. I bądźcie w stałym kontakcie.- zadecydował Hawkes widząc grupkę, która sama się uformowała. Po czym zwrócił się do Hirikawy.- Rusz z nimi, bo ktoś musi nimi dowodzić. I żadnego podziwiania otoczenia. Bierzecie co macie wziąć i zabieracie się stamtąd jak najszybciej.

- Tak jest - Powiedział Azjata, po czym Bravo 2, wraz z Agnes, ruszyło ku swojemu zadaniu… powoli i ostrożnie, wśród tych całych dziwacznych “pnączy”, przy rozbitych lampach na suficie, krok po kroku, uważnie lustrując wzrokiem każdy kąt na swojej drodze, oraz non-stop posługując się Motion Trackerem. Dwie minuty później znaleźli się przed małym magazynem, w którym według MT również ruchu nie było…

- Kurwa mać - Szepnął Salas, gdy otwarto kolejne drzwi, a Marines mieli wgląd w nowe pomieszczenie.

- Ależ piękny kurnik… - zaśmiał się technik. – Ciężko będzie wydobyć te części nie budząc nikogo. – westchnął JJ.


- Do tyłu i zamykać drzwi! - Syknął “Shini Hira”, co też natychmiast uczynili. Następnie zaś starszy kapral skontaktował się z porucznikiem.

- Sir, tu Bravo 2. W magazynie są jaja. Około 15, niektóre już otwarte z tego co widzieliśmy… szybko się wycofaliśmy, po czym zamknęliśmy drzwi. Co robimy?

- Ja bym rozjebała - Wtrąciła się Naomi, którą usłyszał Hawkes przez komunikator Azjaty.

- I tyle warte te gówniane wycieczki po tym zawszonym kompleksie. Najlepiej by go zbombardować z orbity, zrównać całość z ziemią i ogłosić planetę niezdatną do zamieszkania.- warknął pod nosem Hawkes. I wydał polecenie. - Ostrzał z okolic drzwi. Nie zostawić tam nic żywego i nie wchodzić do środka. A w przypadku napaści, zamknąć drzwi i wycofać się natychmiast. Poinformujcie mnie po rzezi, jaki dała efekt.

- Panie poruczniku. Evanson. Jesteśmy w gnieździe. Rozwalanie jaj zbudzi wszystkie skurwiele z okolicy. Czyli po prostu wszystkie.

[i]Będą miały okazję nas dopaść[i] - rzucił w eter, niby przez przypadek, Billy.

- Możliwe. Ale równie dobrze cały ten cholerny spacerek, był znowu marnowaniem czasu, jeśli znów nic nie zrobimy.- warknął w odpowiedzi Hawkes.

- Mamy androida panie poruczniku. Nie wydziela feromonów. Jaja go… nie zobaczą. - zasugerował Evanson.

- Jeśli da się go użyć.... Użyjcie Veronici do wyciągnięcia brakujących części z magazynu, a potem… wycofajcie się. Jeśli jednak nie będzie innej możliwości, użyjcie siły.- przekazał więc Hawkes Hirikawie.

- Oczekuje pan, że dam zniszczyć drugiego androida? I to androida, który zapewnia mi bezpieczeństwo?- Odezwała się Veronica.

Hawkes nie spodziewał się innej reakcji, więc jedynie wzruszył ramionami. Dotąd bowiem da Silva wykazywała wysokim brakiem zrozumienia sytuacji, a jej zdolność do współpracy opierała się na rzucaniu na zmianę obelgami i żądaniami. Dlatego nie brał androidki pod uwagę jako zasobu który mógłby użyć. Bo była tu de Silva… i miała nad nią kontrolę.

- Cholera… - Evanson sapnął głośno w komunikator. Wkurzyła go uwaga o “drugim” androidzie - Pani android to jedyny sposób, by załatwić to po cichu. A twarzołapy jeśli w ogóle jakieś tam są, to nie są dla niego groźne.

- Pozwolę sobie nie zgodzić się z tą opinią. Kwas ksenomorfów uszkadza także i syntetyczne ciała. Widział pan to. Ale nie w tym rzecz. Mam się na własne życzenie pozbawić ochrony? Czy tak?- Odparła całkiem spokojnie. Wręcz beznamiętnie.

- Nie pozbawić ochrony. Od tego… jesteśmy my. Zaryzykować utratę androida. I tak. Ma pani to zrobić psze pani.- Jego nie było stać na taką beznamiętność. Ton miał napięty.

- W momencie gdy wasz dowódca mi grozi? - da Silva prychnęła lekko rozbawiona. - To będzie ekstremalna jazda. Da pan Agnes.

- JJ, daj jej komunikator. - Evanson upewnił się, że zadanie nie będzie bezosobowe.

Kapral Jones bez chwili zastanowienia wykonał polecenie. Technik z uśmiechem wyciągnął do Agnes rękę z komunikatorem.
- Pani dyrektor chce z tobą mówić. – rzucił uczony. – To bardzo pilne.

- Jest aż tak źle? - Zapytała retorycznie da Silva gdy już Agnes połączyła się. - Zobacz czy dasz radę przynieść im to czego potrzebują.

- Zrozumiałam
- Odparła krótko i zwięźle Agnes przez komunikator. Następnie zaś zwróciła się już do tego ich tam całego Technika-Marine.

- Panie Jacob Jones. Z reguły, w porządnie zorganizowanym magazynie, każda część spoczywa na przeznaczonym dla niej miejscu w regale. Proszę to wyszukać w systemie, żebym jak najefektywniej wykorzystała czas spędzony wśród obcych organizmów, a co za tym idzie, aby ryzyko przebywania w owym magazynie zostało skrócone do minimum.

JJ doskonale pamiętał jego ostatnią wizytę w jakimkolwiek magazynie. Razem z sierżantem Reynoldsem szukali wtedy głowic atomowych na wypadek gdyby ich spacer po kolonii był za mało "rozrywkowy" i trzeba byłoby go zakończyć "bombowym" przytupem. Tamten magazyn nie miał znaczników w sieci, nie miał własnej bazy danych ani lokowania składowanych przedmiotów choćby na mapie analogowej. Razem z sierżantem musieli zatem szukać niczym jaskiniowcy, którzy nie pamiętali gdzie rzucili swoje ubrudzone łajnem maczugi...

Teraz jednak sytuacja miała się zgoła inaczej. Byli na terenie korporacji, na którym wszystko było lepiej zorganizowane i poukładane niż w kochanym Korpusie. Co zabawne Jones miał znaleźć części bez posiadania hasła bezpieczeństwa, które znały Pani dyrektor oraz Agnes. Nie żeby najlepszy haker wśród Marines go potrzebował. Z uśmiechem i serdecznym wyrazem twarzy mężczyzna przystąpił do obalania kolejnych zabezpieczeń korporacyjnej architektury technicznej. Ta jak wcześniej nie stanowiła dla niego wyzwania. Czytał ją niczym książeczkę napisaną dla dzieci rozpoczynających podstawową edukację. Jones bez problemu namierzył miejsce, w którym znajdował się rezystor. Ze scalakiem też nie było problemu.

- Rezystor znajduje się w sektorze B, rząd czwarty, pozycja siódma. Scalak natomiast nieco bliżej, w sektorze A, rząd szósty, pozycja dziewiąta. Kolejno 7 oraz 14 metrów od wejścia do magazynu. Oznaczenia wybranych pozycji oświetlę na zielono podczas gdy pozostałe zostawiamy w standardowym niebieskim odcieniu. Bywaj zdrowa. - dodał na koniec żołnierz ukazując w szerokim uśmiechu rząd białych zębów. - Wystarczy krzyk a przybędę z odsieczą. - zapewnił kobietę szczerze Marine.

Po dwóch minutach Agnes samotnie weszła do magazynu pełnego jaj Xeno. Za Androidką zamknięto szybko drzwi, i zaczęło się nerwowe oczekiwanie.
- Jaja w stanie spoczynku… nic się nie dzieje… poruszam się do odpowiedniego regału… - Meldowała Agnes z wnętrza "wylęgarni" nieco ściszonym tonem.

- Nie reaguj nawet jeśli się otworzą. To reakcja na nas. - Poinformował androidkę Evanson. Oczywiście nie miał co do tego całkowitej pewności. Ale uważał, że otwieranie ognia w gnieździe to będzie koniec ich plutonu. A przynajmniej dużej części jego składu.
 
Lechu jest offline  
Stary 14-07-2020, 16:18   #89
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- Rozchodzisz to Kovalski - odparł smartgunner - A teraz pilnuj swojej konsolki. Chcę posłuchać bezruchu okolicy.
- Cisza i pustki, jak na twojej Prom Night... - Zarechotał cicho John.
- Twoja matka jakoś nie narzekała - mruknął Arc uśmiechając się pod nosem- A teraz siedźże cicho… I tak jest nas tu więcej niż trzeba...
Przez chwilę rzeczywiście panowała przy nich cisza i można było słyszeć urywki rozmowy dowódcy z JJ’em i panią dyrektor a także pełne napięcia pulsowanie trackerów pukających jak niewzruszone niczym serducha. Aż w komunikatorach dał się słyszeć postęp prac naprawczych. Evanson spojrzał na Kovalskiego z niedowierzaniem i zaklął cicho pod nosem. Spojrzeniem spróbował odszukać Reynoldsa, ale z jego pozycji nie było widać sierżanta. W końcu włączył swój komunikator.
- Panie poruczniku. Evanson. Jesteśmy w gnieździe. Rozwalanie jaj zbudzi wszystkie skurwiele z okolicy. Czyli po prost wszystkie.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 16-07-2020, 01:30   #90
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Czas misji 03:13:28
Czas lokalny 18:35:33





hala z przetwornicami /
okolice Reaktora

- Rezystor już mam. Brak reakcji jaj na moją obecność - Meldowała Agnes, a kilkanaście osób słuchających tych komunikatów, oczekiwało nerwowo na pomyślne wykonanie tego zadania przez androidkę.

Sekundy ciągnęły się niemiłosiernie, a te momenty, gdy G9 nie odzywała się przez komunikator, były naprawdę okropne. Była tam sama, w zamkniętym pomieszczeniu z tuzinem jaj Xenomorfów, które mogły w każdej chwili ulec otwarciu,a wtedy Facehugger… no ale w sumie nikt nie był tego tak do końca pewny. Czy te wredne, obce formy życia reagowały tak samo na Synta, jak na prawdziwego człowieka?

- Mam scalak - Odezwała się znowu bodygardka - Wychodzę...

Da Silva odetchnęła z ulgą, podobnie jak kilka innych osób.

Drzwi małego magazynu otwarły się, i pojawiła się w nich Agnes. Powitała ją głupia gęba Salasa, oraz paru innych Marines, robiących w tej chwili za ewentualne wsparcie dla androidki.
- Dobra robota - Powiedział do niej “Shini Hira”, kiwając głową.

A wtedy jedno z jaj się otwarło, niczym pąk jakiegoś kwiatu. Wyjątkowo, wyjątkowo śmiertelnego kwiatu.


- Kurwaaaa - Sapnął Robert, po czym przywalił piąchą w przycisk zamykający drzwi - Do tyłu! Do tyłu! - Ponaglił wszystkich, po czym (gdy drzwi się zamknęły), wlepił spojrzenie w Motion Tracker, samemu również cofając się o parę metrów.

- Sir, mamy części, Agnes jest już na zewnątrz, ale jedno jajo się otwarło, gdy wychodziła - Meldował porucznikowi Azjata - Zaraz powiem coś więcej - Zerknął na Salasa.
- Łazi mały kutas koło drzwi… kręci się w kółko… hehe, nie umie wyjść… chyba jest ok - Meldował odczyt MT Marine.
- Agnes i JJ, idziecie do pozostałych - Powiedział Kapral Hirakawa do androidki, co ta też uczyniła, on sam z kolei ponownie połączył się z dowódcą - Już idą z częściami, my obserwujemy Facehuggera na MT, wygląda na to, że utknął za drzwiami, jest więc chyba bezpiecznie. Wycofujemy się do was.

Jak powiedział, tak też zrobili, cofając się na powrót krótkim korytarzem do hali z przetwornicami… póki Salas nie zaczął trzaskać łapą po Motion Trackerze.
- Co jest? - Spytała go cofająca się obok Naomi, celując prowizorycznie ze Smart Guna w drzwi magazynu z jajami.
- Nie wiem kurna… sygnał tego kurdupla mi się stracił… odeszliśmy już za daleko? - Odpowiedział Robert. Po chwili pokonali kolejne drzwi, i wszyscy znaleźli się już w hali, wraz z resztą plutonu Bravo.

***

- Dla bezpieczeństwa zaspawać te pierwsze wrota od korytarza, w kierunku tego magazynu? Do drzwi magazynu z kolei lepiej nie podchodzić wcale? - Spytał Hawkesa sierżant.

W tym czasie, JJ i Agnes, będący już ponownie przy przetwornicach, zabrali się za robotę. Androidka wyłączyła uszkodzoną maszynerię, przekierowała ubytek mocy na pozostałe, w tym czasie zaś Technik przygotował swoje wszystkie narzędzia. Gdy zaś interesująca ich przetwornica ucichła, można było w końcu dobrać się do jej wnętrzności…


Dwie minuty… pięć minut… dziesięć minut… Technik i Androidka grzebali w ustrojstwie, Marines ich osłaniali, i ogólnie zabezpieczali teren hali, a Hawkes coś sprawdzał na swoim Intelligence Unit.

Pani dyrektor z kolei musiała poważniej zająć się mocno zdenerwowaną Denise, nim dziewczynie jeszcze naprawdę strzeli coś głupiego do łba… Veronica bowiem zauważyła, że nastolatka zaczyna coraz częściej wpatrywać się we wrota, którymi wszyscy tu przyszli. Objęła ją więc po przyjacielsku ręką, wcisnęła batonik energetyczny w dłoń, podała i po chwili bidon z wodą…

***

Znajdujący się w swoim “gnieździe” Billy obserwował halę, wypatrując niebezpieczeństw, pomagała mu w tym zaś Nicky, leżąca na balkoniku suwnicy obok snajpera, z lornetką w dłoni, co pewien czas przez nią zerkając, by lepiej dojrzeć jakiś szczegół.

- Salas znowu coś żuje... - Szepnęła, i cicho się zaśmiała. Po chwili dzieliła się kolejnymi obserwacjami - ... da Silva pociesza tą małą… Ehost o przyklęknięcie od tyłka porucznika… sierżant... - Zaczęła Nicky, a wtedy Reynolds spojrzał prosto w ich kierunku.
- Nic nie mówiłam o sierżancie... - Poprawiła się Nicky, spoglądając Billemu w twarz, powstrzymując śmiech - Jak on to robi?? - Szepnęła bardzo cichutko.

Oboje chyba zaczęli poważnie się zastanawiać, czy sierżant Reynolds to może nie jakiś cyborg. Sing co chwilę uśmiechał się na te meldunki swojej Obserwatorki, i mieli w sumie drobny ubaw, jednocześnie jednak nie zaniedbując swoich obowiązków. Wszystko było więc w jak najlepszym porządku(o ile to możliwe, wziąwszy pod uwagę miejsce, i warunki w jakich się znajdowali).

***

Północne wrota hali nagle stanęły otworem.

Wiele osób spojrzało w tamtym kierunku z niemałym zaskoczeniem, a to, co tam ujrzeli, tylko je jeszcze powiększyło.


Uzbrojony w karabin humanoid, nie wyglądający na typowego kolonistę, ruszył prosto na pluton Bravo, przeładowując broń.

- Stój! - Krzyknęła McNeel, chowając się za jakąś beczką, celując z M41 do delikwenta.
- Rzucaj broń i na glebę!! - Wydarł się Dawson ze Smart Gunem.

Wiele innych osób, również rzuciło się za osłony, czy i za branie delikwenta na celownik. Ten zaś, tym wszystkim kompletnie nie przejęty, parł do przodu, prosto na Marines…

- Sing - Odezwał się w komunikatorze sierżant.

Pojedynczy strzał rozbrzmiał w hali, a delikwent otrzymał pocisk 10mm prosto w serce.

Targnęło to jego tułowiem… sukinkot jednak szedł dalej! Uniósł swoją broń w górę, by wycelować i samemu otworzyć ogień… kolejny pocisk snajperski trafił go tym razem w sam środek torsu, niemal równocześnie z serią McNeel i Dawsona. Klatka piersiowa została poszatkowana, gościem zachwiało, po czym wreszcie padł na pysk zaliczając podłogę.

What.

The.

Fuck.

- Przerwać kurwa ogień - Syknął Sierżant Reynolds, a gdy ustał jazgot, wskazał palcem kilku Marines, zacisnął pięść, po czym wyprostował ją, wskazując kierunek. Wraz z nimi zaczęli ostrożnie więc podchodzić do truposza, równocześnie mając i na uwadze (zamknięte już) wrota, skąd ten wyszedł. Gdy zaś wszyscy byli ledwie o cztery metry od zastrzelonego, jego ciałem nagle targnęło, wśród sporego wyładowania elektrycznego, które objęło zasięgiem ze dwa metry wokół trupa.

- Co to kurwa było?
- Morda, Dawson.

Po tej ostatniej niespodziance, trup pozostał jednak już definitywnie trupem…

- To Syntetyk - Zameldował po chwili sierżant, dokonując oględzin krwawiącego na żółto ciała - Wersja bojowa, dosyć twarde sukinsyny, spotkałem już takie wcześniejsze wersje na Kotos 9.

Wiele par oczu zwróciło się ku pani Dyrektor… przy której stała bodygardka, zasłaniając da Silvę własnym ciałem, stojąc przed nią z pistoletem w dłoni. Androidka pokonała kilkanaście metrów w trzy sekundy.

***

- Oczy i uszy szeroko otwarte... - Sierżant mówił niemal to samo, co porucznik, i niemal równocześnie - ...naprawiamy to draństwo, po czym się stąd wynosimy… pilnować drzwi… nawiązać łączność z pozostałymi plutonami...

~

- Naprawiasz maszynę w ekspresowym tempie, a potem stąd wypierniczamy - Hirakawa klepnął JJ po ramieniu, po czym się przyjacielsko uśmiechnął, i spojrzał na Agnes - Chciałem powiedzieć, “naprawiacie” - Kiwnął głową do androidki, po czym się oddalił o kilka kroków od obojga, pozostając jednak blisko Veronici i Denise.

~

- Jasny chuj Arc! Co jeszcze? - Syknął Kovalski - Setki Xeno, teraz Zbrojne Syntki...
- No właśnie - Wtrącił się stojący niedaleko Salas z durnym uśmieszkiem - A wdzięcznych kolonistek w bikini brak!
- Spokój…
- Burknęła po nich Winters.

JJ z Agnes kończyli właśnie z naprawą przetwornicy, dokręcając kilka ostatnich śrubek, gdy…

~

- Co do... - Powiedziała Nicky, gdy coś jej kapnęło na rękę. Jakiś… glut. Spojrzała w górę, właściwie to równocześnie z Singiem. Trzy metry ponad nimi, na suficie, siedział do góry nogami Xenomorf, który złowrogo zasyczał, po czym runął na nich.

Pijąca właśnie wodę Denise zamarła z bidonem przy ustach, a woda pociekła po jej brodzie, spływając i na tors. Z przerażeniem w oczach, upuściła bidon, a jej ręka wyprostowała się, wskazując palcem na suwnicę.
- One tu są!! - Wrzasnęła naprawdę głośno.

- Kontak! - Krzyknął Kovalski, wśród pozytywnego sygnału MT, a będący obok niego Evanson cały się sprężył.

- K...ontakt! - Krzyknął również Salas, po wypluciu tego, co akurat mamlał w gębie.


Wrzeszczała również Nicky. Potwór spadł na nią i na snajpera, wbijając pazury swoich obu łap w ich torsy pokryte pancerzem. Oboje zdążyli się obrócić z pozycji na brzuchu na plecy, gdy dopadł ich Xeno. Dziewczyna sięgała po karabin,a Sing zataczał łuk M42A, by skierować lufę na bydlaka… bolało, bolało jak jasny skurwysyn. Nawet przez pancerz, przy okazji wyciskając powietrze z płuc.

Ostra końcówka ogona Xeno z hukiem wbiła się w kratownicę tuż obok głowy Billego. Bydlę nie trafiło, chybiając o centymetry twarzy mężczyzny, zwracając bowiem swój łeb w kierunku Nicky… która wśród własnego okrzyku sprzedała mu kopniaka w pysk, równocześnie turlając się w bok, po czym... spadła z balkoniku suwnicy.

"Płonąca" Nicky Sanders spadła.

Bestia sycząc zwróciła więc łeb w stronę Singa.

~

Xenomorfy pojawiły się na ścianach i suficie, wychodząc z jakiś zakamarków wielkiej hali, najprawdopodobniej docierając tu przez szyby wentylacyjne. W błyskawicznym tempie poruszały się po powierzchniach na wszystkich czterech, zupełnie jakby nie dotyczyła ich grawitacja.

- Odetną nas od wyjścia! - Krzyknęła Winters.

- Ruszać dupy!! Ogień kontrolowany!! - Ryknął sierżant Reynolds.

- Jacob spieprzamy! - Krzyknął kapral Hirakawa - Pieprzyć narzędzia, spieprzamy!!

No ale po co to wszystko naprawiali, po co ten trud, by teraz to tak zostawić. W sumie przecież skończyli… co prawda jeszcze nie wszystkie zewnętrzne klapy przetwornicy wróciły na miejsce, i wciąż było widać “bebechy” maszynerii, ale była gotowa do ponownego uruchomienia. Wystarczyło ją więc włączyć i ponownie przekierować moc w głównym panelu...

Ktoś musiał ją włączyć.

Inaczej w sumie wszystko było na marne.

- Veronico! Uciekamy! - Androidka dopadła panią dyrektor wśród łoskotu pierwszych serii broni Marines do Xenomorfów, łapiąc ją za nadgarstek. Spanikowaną nastolatką się kompletnie nie przejmowała.

- Na prawo! Uważaj!!
- Strzelaj! Strzelaj! Kurwaaaa!!

Zapanował spory chaos. Xenomorfy zeskakiwały z sufitu i ścian, atakując Marines, Marines z kolei walili do nich ile się dało, kompletnie nie przejmując się miejscem, w jakim się znajdowali. Co tam czuły sprzęt elektryczny, czy elektroniczny, jakieś maszynerie, i inne takie, gdy w oczy zagląda ci śmierć. Najwyżej później dostaną zjeby od da Silvy.

O ile będzie kto, miał kogo opierdalać.


- Sing! Sing sukinsynu! Żyjesz?! - Wydarł się do komunikatora sierżant, waląc akurat serią w łażącą jeszcze po suficie gnidę - Spieprzamy do wyjścia, dawaj!
- Kurwa... - Dodał sierżant już pod nosem, po czym przypieprzył z podwieszonego pod karabinem granatnika, nie bacząc na otoczenie. Xenomorf wykonał ładny piruet wśród eksplozji.

- Ogień zaporowy!! Osłaniamy innych!! - Wrzasnęła Winters.

Dobre sobie. We trójkę, resztkami Bravo 4, mają stać na drodze nadciągających bestii?? Wśród licznego jazgotu broni Marines, coś gdzieś znowu eksplodowało. Kątem oka Evanson zauważył z kolei pędzącą ku nim część Bravo 2 z lewej flanki. Może więc jednak pożyją jeszcze kilka sekund...








***

Komentarze itd. "za chwilę"
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 16-07-2020 o 01:43.
Buka jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172