- Dobrze cię widzieć brzydalu - odparł Smartgunner stukając żółwia z Kovalskim. Zabezpieczył broń w pozycji pionowej i przyjrzał się jego opuchniętej mordce - Doczekałeś się, co?
- Taaa skarbie, tęskniłem - Odpowiedział Kovalski wyjątkowo gejowatym tonem, po czym dodał już zwyczajnym - Też oberwałeś?
Evanson obrzucił wzrokiem wystąjące spod pancerza bandaże i uśmiechnął się. Krótko. - Nie ja najgorzej… - mruknął. Zaraz jednak wskazał gestem kapral Winters i Agnes po czym dodał cicho - Niunie coś wydumały nad kompami w międzyczasie?
- No… w tych labach farmaceugktolologicznych w lasach jest spora grupa kolonistów. Agnes już z nimi gadała, potrzebują lekarza, mają tam też dzieci, chyba… głodują? - Wyjaśnił cicho Kovalski - No i może w jakimś tam drugim magazynie tutaj też ktoś jest… - To pierwsze, to jeszcze przed wycieczką odkryły… - odparł tym samym tonem Evanson odwracając się w kierunku nowej wymiany zdań pomiędzy panią dyrektor, a panem porucznikiem. Musiał przyznać, że spokój Hawkesa robił na nim wrażenie. Facet musiał mieć niezłe plecy gdzieś w wierchuszce Korpusu. Cóż. Zapewne jak zwykle oberwie się podoficerom… - Wiedziałeś, że sierżant jest człowiekiem??
- Co ty tam pindolisz, że jak? Co się stało? - Zaciekawił się Kovalski odnośnie sierżanta. - No właśnie nie jestem pewien… - odparł mu Smartgunner obserwując rozwój wydarzeń między Reynoldsem, a Winters. Sierżant z kolei zabrał Kapral na bok, do mniejszego pomieszczenia, więc tyle już było z przyglądania się, czy tam i podsłuchiwania…
- No i dupa - Podsumował to Kovalski, wzruszając ramionami. - Dupa - przyznał Evanson siadając obok opatrywanego operatora Trakera. Zresztą to słowo sponsorowało całą ich sytuację. - Jakby bardzo bolało, to jestem przy tobie królewno.
Po czym oparł się wygodnie i przymknął oczy
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin |