Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2020, 08:06   #4
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Podporucznik oparł się na krześle i potarł zmęczoną twarz. Na blacie przed sobą miał zimny kubek z kawą. Dałby teraz dużo by zawartość kubka miała w sobie przynajmniej tyle alkoholu ile miała kofeiny. Dyskusja trwała już od paru godzin. Próba zrozumienia tego co próbował przekazać im stary Kot odnośnie taktyki, historii i tradycji formacji Khilrati wykończyła by każdego.

Ian spojrzał w kierunku porucznika Gebbelsa, który objął stanowisko CAG i poprosił go by przybył wcześniej na Victorię i pomógł mu to zorganizować.

Siedzieli we trójkę w obszernej sali konferencyjnej floty. Hunter, Zielony Goblin i Stary Lew. Jak Hunter szybko zrozumiał Stary Lew było czymś na kształt pseudonimu - oznaki honoru i szacunku. Tak naprawdę nazywał się Harratr.

Victoria zmieniła się w ciągu tych 4 miesięcy bardziej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Nawet ta sala… Oprócz symboli Unii Systemów Solarnych pojawiły się tutaj godła rodu Verba. Bo to ten ród wystawił kontyngent, który zasilił szeregi załogi lotniskowca.

Hunter wiedział, że to początek nowego układu, a ich czeka najtrudniejsze zadanie. Wypracować wspólną linię z rasą wielkich kotów, z którymi od wielu lat prowadzili wojnę.

Ian pamiętał dzień, w którym Newman wezwał go na dywanik i zapowiedział, że został przeniesiony do sztabu, a Victorię przekaże w ręce pierwszej i że na pokład wprowadzą się koty. Zaproponował mu awans i stanowisko CAG. Jednak Hunter przekonał go, że lepiej sprawdzi się w polu aniżeli za biurkiem. Razem skazali na to stanowisko Gebellsa. Zielony Goblin długo się opierał, ale gdy Hunter obiecał się mu pomóc w miarę możliwości ten się zgodził.

Niemal wszyscy teraz dopiero teraz wracali wypoczęci po długim urlopie. On zaś siedział tu razem z Gebelsem i próbował dogadać się z byłym wrogiem…

- No to chyba mamy jakieś rozwiązanie - powiedział zmęczony Gebbels. Pod skrzydła Warringtona trafi 3 Kilrathi. Do ciebie Ian dwóch. Do Marshala też dwa. Stare Anioły, Herkulesy i Hivy nie są dostosowane więc one są obsadzane przez nas. Jedna eskadra Viperów w całości prowadzona będzie przez Koty i połowa Centurionów. Zaś Watahy i Oceloty będa pilotowane tylko przez Kilrathi. - Gebbels podniósł wzrok znad tabletu i spojrzał pytająco na swoich towarzyszy.

Hunter skinął głową. Jednak Harratr po raz setny wtrącił swoje.

- Do tych waszych Archaniołów trafiają najlepsi z naszych samotników. Oni będa tam walczyć o przejęcie dowódctwa. Każdy z nich będzie chciał być alfą tych waszych sfor. Weźcie to pod uwagę, że wasze sztywne struktury przywódcze są mało intuicyjne i usuwają ideę rywalizacji prowadzącą do doskonalenia się i wyboru najlepszych przywódców. Pamiętajcie o tym. Oni nie przyjmą rozkazów od gorszych od siebie… - Harratr nie posługiwał się translatorem. Mówił niemal zrozumiałym językiem, przeciągał warczące głoski i zjadał część samogłosek wypowiadając wyrazy w sposób, którego żaden człowiek nie dałby rady otworzyć. Ale po paru godzinach negocjacji zarówno Hunter jak i Gebbels doskonale już go rozumieli.

Gebbels oparł twarz w dłoniach i mruknął bardziej do siebie niż do kogoś innego.
- A już myślałem, że temat wyjaśniliśmy jakąś godzinę temu…

- Ja z tym nie mam najmniejszego problemu - Hunter ożywił się gdy temat zszedł z etykiety i kultury Kilrah. - Największym problemem jednak będzie zsynchronizowanie działań. Czy jeśli KIlrah uzna wyższość dowódcy i będzie miał czekać z atakiem to zrobi to? Bezmyślny atak może przecież zepsuć całą misję i przewagę taktyczną.

Wielki lew nastroszył nieco futro. Hunter zauważył, że koty mają wiele innych metod okazywania emocji w tym ruszanie wąsami, ogonem czy stroszeniem futra. Mimikę twarzy koty mają dużo bardziej uproszczoną. To właśnie dlatego wydawały się na pozór tak opanowane. Hunter jeszcze kotów nie potrafił tak dobrze czytać ale zaczął zwracać uwagę na kolejne elementy.

- Jeśli ktoś z naszych uzna przywództwo ludzi. dostosuje się do ich rozkazów. Sfora jest ważniejsza od jednostki. Szczególnie jeśli alfa jest silny. Budowania zaufania może nie być proste dla ludzi, którzy nie znają naszej kultury. Jednak jak już powiedziałem wiele razy jest to niezbędne. - po tonie wypowiedzi Hunter zaczął się zastanawiać czy stroszenie sierści nie miało czegoś wspólnego z irytacją spowodowaną koniecznością wielokrotnego powtarzania tego samego tematu.

- Bycie lepszym pilotem nie znaczy bycie lepszym dowódcą - skontrował podporucznik. - Ale jak sam powiedziałeś Sfora jest ważniejsza od jednostki. Więc Kilrah, żeby zyskać uznanie ludzi, będą musieli wykazać wyższość jednocześnie pilotażu oraz dowodzenia i taktyki. - Hunter mocniej zaznaczył słowo “oraz”. - Ale jak już powiedziałem, ja nie mam problemu z rywalizacją w moim skrzydle - dodał już łagodniej.

Ale chyba dochodzili do konsensusu. Kilrathi będą starać się dostosować do systemu dowodzenia i walki prezentowanej przez ludzi. Ale ludzie, którzy dowodzą będą musieli zawalczyć o dowodzenie z kotami. Kto okaże się lepszy ten obejmie dowodzenie nad skrzydłem.

Gebbels spojrzał na zegarek i powiedział.

- Wkrótce dokuje ostatni transport z pilotami. Kapitan chciała żebym złożył jej raport z tego co ustaliliśmy. - mówiąc to wstał od stołu.

- Ja również udam przywitać przylatujących Kilrathi. - powiedział Lew.

- Hunter czy podejdziesz ze mną?

- Jasne - podporucznik podniósł się z miejsca zerkając na Lwa czy ten ma jeszcze coś do powiedzenia.

Wstali i rozeszli się. Gebbels zbliżył się do Huntera i konspiracyjnym głosem powiedział.

- Nie tak widziała to Kapitan. Chciała zapewnień, że koty dopilnują by na tym okręcie przestrzegano reguł floty. A my zgodziliśmy się na konkursy i przepychanki na szczeblach dowodzenia. Wszyscy będą na nas patrzeć. Obawiam się, że będą chcieli przenieść tą metodykę ustalania zwierzchnictwa na inne obszary.

Wyszli z sali konferencyjnej i ruszyli w kierunku kajuty kapitan. Hunter znał pobieżnie Xian Li z poprzedniego lotu wykazała się odwaga i skrupulatnością. Na dowódcę polecił ją Newman. Ale z tego co słyszał opinię innych to bardziej naukowiec niż dowódca wojskowy. W tym ostatnim zdecydowanie wolała trzymać się regulaminów aniżeli ich luźnej interpretacji.

Gebbels kontynuował ściszonym głosem:
- Pomóż mi Hunter ją jakoś przekonać, że to jedyne wyjście.
- Z tym nie powinno być problemu - zapewnił podporucznik.
Zbliżali się już do gabinetu kapitana. Gdy drzwi nagle przed nimi otwarły się same. W drzwiach stała Kapitan. Była ubrana w elegancki galowy kapitański mundur. Wyglądała perfekcyjnie. Ale w jej minie i posturze od razu dało się dostrzec zdenerwowanie.

- Gebels! Nareszcie miałem już po ciebie posłać marines by doprowadzili cię siłą skoro sam nie zamierzasz stawić się na wezwanie!
- A pan podporucznik w jakiej sprawie? - zwróciła się do Huntera.
- Pozwoliłem sobie zaprosić podporucznika St. Johna o pomoc przy wyjaśnieniu ustaleń jakie udało się wynegocjować z Kilrathi.

Mina kapitan zrzedła założyła ręce na piersi i skinieniem głowy kazała obu podwładnym wejść do środka. Poczekała aż drzwi zasuną się z cichym sykiem i zaczęła od razu.

- GEBELS JAKIE DO CHOLERY NEGOCJACJE! Przecież wszystko zostało ustalone, mieliście tylko ustalić skład osobowy archaniołów. Czy to takie ciężkie przydzielić pilotów?!

- Problem dotyczy pilotów Kilrathi. Harratr twierdzi, że piloci nie podporządkują się łańcuchowi dowodzenia dopóki dowódcy eskadr nie wykażą się… - zaczął Gebels ze spuszczoną głową.

- Mają się dostosować i koniec dyskusji, Inaczej wyciągniemy konsekwencje służbowe. Nie możemy sobie pozwolić na zabawę CAG. Myślałam, że komuś z twoim doświadczeniem nie będę musiała tłumaczyć tak podstawowych rzeczy.

Gebels spojrzał błagalnie na Huntera.
- Za przeproszeniem, bardzo chętnie zobaczę jak pójdzie pani do Kilrah i powie im, że mają się dostosować grożąc przy tym konsekwencjami służbowymi - zakpił Hunter. - Szczególnie jeśli taki poczuje się urażony to lepiej żeby pani miała ze sobą marines i pancerz bojowy, bo oni mają w dupie nasze rangi. Honor wojownika ponad konsekwencje.

Xian li aż się zapowietrzyła. NIe spodziewała się takiej bezpośredniości w stosunku do niej od zwykłego podporucznika.

- Panie Podporuczniku prosze uważać na słowa! Znam Kilrathi i brałam udział w prawdziwych negocjacjach gdzie ustalono że pojawią się dwie jednostki jedna prowadzona na wzór Unii druga na wzór Kotów. Testy polowe wykażą które rozwiązania będą lepsze.

- Pani Kapitan - wtrącił się Gebels - ale ustalenia ustaleniami, ale my mamy tutaj do czynienia z jednostkami. Musimy chociaż część naszych zasad dostosować inaczej…

- Nie interesują mnie wasze wymówki - przerwała mu Kapitan. - Dla mnie ważne jest powodzenie tej misji.

- To nie ja będę się tłumaczył z niepowodzenia tej misji. Jeśli wszystko szlag trafi to ja napewno będę wtedy siedział w areszcie za niewykonywanie pani nieprzemyślanych poleceń - Hunter zawiesił głos na kilka sekund, aby przekaz lepiej dotarł. - Więc jak? Zda się pani na doświadczenie moje i porucznika Gebbelsa i w razie czego będzie miała kogo o to obwinić czy woli działać sama, po swojemu i osobiście ponieść tego konsekwencje? - postawa Huntera sugerowała, że obie opcje były mu obojętne.

Kapitan spojrzała na Huntera i po chwili cała energia z niej zeszła. Podeszła do fotela i opadła na niego.
- Ta sytuacja jest cholernie skomplikowana… Dobrze zdam się na was i wasze doświadczenie. Mamy dwa trzy dni na przygotowania zanim ruszymy. Wykorzystajcie to by ustalić kto komu będzie wąchał ogon. Ale jeśli podczas misji ktokolwiek czy kot czy człowiek zacznie negować ustalony porządek… Każę go zastrzelić na miejscu jako akt niesubordynacji i działanie na szkodę Unii… Przekażcie to Staremu Lwu. On osobiście będzie za to odpowiadał. Możecie odejść.

- Oni mają świadomość, że Swora jest ważniejsza od jednostki. Nie będzie tak źle - rzucił jeszcze Hunter, odwrócił się i zaczął iść w kierunku drzwi.

Oficerowie kierowali się już do wyjścia gdy kapitan ponownie się odezwała.

- Gebels podeślij mi ustaloną listę skrzydeł i za pół godziny robimy uroczystą odprawę. NIech techniczni zrobią trochę porządku na pokładzie dowodzenia…. Będzie tłum….

***

Hunter popatrzył na zegarek. Pół godziny to z jednej strony dużo, a z drugiej mało na cokolwiek ciekawego. Jeszcze raz popatrzył na rozpiską swojego skrzydła. Dwa Killrathi. Jedna z nich jest Mirra. Po rysach można by powiedzieć, że mieszaniec z człowiekiem, ale nikt przy zdrowych zmysłach nie próbowałby się tego dowiedzieć wprost. Oprócz tego Trójka, Banshee i Jasmine. Tyle kojarzył. Reszta nowa. No właśnie. Cholerna Jasmine. Co ona tu robiła? Popatrzył na zegarek ponownie. Równie dobrze mógłby się dowiedzieć. Ruszył w kierunku jej kajuty.

Stanął pod jej drzwiami i zapukał.
- Podporucznik Hunter - przedstawił się zaraz potem.

Drzwi uchyliły się w środku zobaczył Jasmin w mundurze pokładowym. Zlustrowała go z góry do dołu po czym otworzyła drzwi wpuszczając go bez słowa.

- Co ty tutaj robisz? - walnął prosto z mostu. - Odgrażałaś się, że przeniesiesz się na śmieciarki - ton nie zawierał pretensji. Był to standardowy humor Huntera.

Oparłą się o ścianę tuż koło wejścia do kabiny sanitarnej i zaplotłą ręce na piersi i odgryzła się.
- Zmieniłam zdanie. A podporucznikowi to przeszkadza?
- A czy ja coś takiego zasugerowałem? - zlustrował ją dokładnie. - Jestem po prostu zaskoczony.
- A to dobrze czy źle? - zapytała podnosząc nagle wzrok.
- Nie wiem. Zależy od ciebie.
Chwilę patrzyła na swojego dowódcę. Po czym wzruszyła ramionami i powiedziała
- W sumie czy to ma jakieś znaczenie. Zostałam i jeszcze polatam pod twoim dowództwem.
- W porządku - skinął ostrożnie głową. - Nie latamy już jednak dwójkami, a w moim skrzydle jest sporo pilotek. W tym Kilrah. Wiesz, że mam do ciebie sentyment. Jednak stracę posłuch u kotów jak będę go okazywał słabemu pilotowi - puścił jej oko.
- To zacznij od tej starej andoidki. - odparła równie bezpośrednio.
Hunter powstrzymał się od parsknięcia. Powstrzymał się również od komentarza na temat tego jak obecnie wyglądają jego relacje z Trójką.
- Stara androidka potrafiła pokazać, że jej zależy i nie groziła lataniem śmieciarkami - zripostował. - Na twoim miejscu bardziej przejmowałbym się żeńskimi Kilrah. One mają słabość do samców alfa, a ja mam polecenie służbowe nim zostać. - Zrobił niewinną minę
Jasmin wzruszyła ramionami i odpowiedziała, nie zdając sobie chyba sprawy z pretensjonalnego tonu jakiego użyła
- Nie wyglądasz na miłośnika kotów…
- A jak wygląda miłośnik kotów? - zainteresował się podporucznik. - Bo z “takimi” kotami to ja jeszcze nie miałem do czynienia.
- Nie wiem w sumie, ale na pewno nie tak… - ponowne wzruszenie ramionami zaczynało frustrować.
- Dobra. Niedługo odprawa. Nie zajmuję czasu. - Hunter wykorzystał pretekst, aby zakończyć tą rozmowę. Sprawdził co miał sprawdzić. Na pierwszy rzut oka niewiele się zmieniło.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 26-06-2020 o 08:12.
Raga jest offline