Na szczęście nie musiał pocieszać Sharwyn. Nie był w tym najlepszy, a sama aparycja potomka smoków też nie pomagała w tych sprawach. Także z ulgą stwierdził, że już ktoś się tym zajął.
Tak jak Willie zajął się badaniem i sprawdzaniem martwego drzewa. Ważne było upewnienie się, że nie powróci już do swojej poprzedniej formy czy też nie odrodzi się i nie zacznie ponownie zatruwać całej okolicy swoim wampirycznym wpływem.
Nie mając nic innego do roboty pomagał Branowi w przeszukiwaniu pomieszczeń. Druid Belak zgromadził w sumie całkiem przyzwoity majątek. Ponieważ nie licząc złotych monet znalezione klejnoty były niepodzielne, jednomyślnie ustalono ich sprzedaż i równy podział gdy już uda im się wrócić na powierzchnię.
Co prawda czekało ich jeszcze spotkanie z Yusdraylem i jego bandą koboldów... Draugdin wolałby już uniknąć ostatniej walki, chociaż Willie prawdopodobnie miałby całkiem odmienne zdanie w tym temacie. Z drugiej zaś strony patrząc wstecz na wszystkie ich poprzednie dokonania tu w cytadeli smokowiec mógł być raczej z góry spokojnym o wynik kolejnej potyczki. Oczywiście o ile do takiej dojdzie.
Przeszukawszy dobrze wszystkie zakamarki i upewniwszy się, że okolica była już w miarę bezpieczna pozwolili sobie na dłuższy odpoczynek. Potrzebowali tego wszyscy.
Wypoczęci i zregenerowani ruszyli w drogę powrotną, którą pomimo dwóch dodatkowych i nadal osłabionych nieco po działaniach czarów Belaka osób odbyli bez problemów i nieniepokojeni dotarli do siedziby koboldów skąd wyruszyli wcześniej głębiej.
Gwałtowna reakcja i zapał Bradford niemalże z góry wszystkiego nie popsuły. Na szczęście Bran rozpoczął mediacje pewnym i spokojnym głosem.
Draugdin ustawiał się tak żeby po prawej stronie miał Williego i mógł obserwować jego reakcje na negocjacje ze znienawidzonymi przez niego koboldami. Z lewej zaś strony miał Bradforda, któremu położył opancerzoną dłoń na ramieniu w uspokajającym geście.
Pomimo, że wyglądał i zachowywał się swobodnie czy też prawie nonszalancko wszystkie jego zmysły i mięśnie napięte były do granic możliwości. Wystarczył jeden sygnał czy niewłaściwy ruch i w ułamku sekundy mógł być w pełnej gotowości bojowej z oboma mieczami w dłoniach.