29-06-2020, 19:17
|
#45 |
Młot na erpegowców |
Draugdin był dość zachowawczy i oszczędny w słowach. Może wzbudziłoby to pewne podejrzenia półelfki, gdyby nie była tak próżna i pyszna. Zatem, nieświadoma tego, po prostu uznała jego reakcję za nadmierną zasadniczość i po części zasugerowaną mu przez samą dziewczynę protekcjonalność.
— Spokojnie przyjacielu, przecież nie jestem niefrasobliwa — odparła półżartem drakonowi, zupełnie nieświadoma, że jest to wierutne kłamstwo.
Jednak, gdy Jon dokonał oględzin listu nie podał go półelfce, wymawiając się przy tym, w jej mniemaniu, niezwykle sztucznie i niezdarnie. Ten akt jawnej niewdzięczności spowodował, że zagotowała się w środku, niczym woda w imbryku. Rozjuszyła ją niezmiernie odmowa z ust mężczyzny, którego przecież próbowała sobie przypochlebić. Tak ewidentna oznaka braku zaufania zabolała ją niczym zdradziecki cios, zraniła jak rozpalone ostrze.
— Dobrze więc, zapytam przeto jego powiernika — odparła dyplomatycznie, z trudem unikając chłodnego tonu — Droga Mileno, li mogłabym zerknąć na tenże list? — zwróciła się uprzejmie do kobiety Eldarin.
Trzeba było czasu by złość z niej wywietrzała, więc monolog Wellingtona w większości puściła mimo uszu, jedynie kurtuazyjnie potakując by zaakcentować, że pozornie słucha. Urażona duma i to co mimo woli wyłowiła z jego wypowiedzi skłoniły ją do wniosku, że ma przed sobą przedstawiciela gołoty i pozoranta. Dopiero na wzmiankę o Edorimie postanowiła zabrać głos.
— Zatem, w tym wypadku, kierują Tobą osobiste pobudki. Nie jest to raczej człek, który może nam pomóc — wtrąciła nieco szorstko. Żałosna namiastka empatii jaką posiadała ostrzegła ją jednak w porę, że mogła brzmieć prawie złośliwie, zatem rychło, acz niechętnie, dodała, wręcz siląc się na przyjacielski ton — Ale skoro jesteśmy teraz kompanią, to możemy wspomóc cię w jego odnalezieniu. Dwójka z nas nawet wie jak wygląda, co znacznie ułatwia sprawę.
Niesłychanym wysiłkiem woli wypowiedź zakończyła serdecznym i naturalnym uśmiechem. Potem cierpliwie odczekała aż czarnoksiężnik zakończy swoje kuglarskie popisy z garncem wody. Zaś propozycję skosztowania jego wynalazku grzecznie odrzuciła. Nie tykała takich pospolitych rzeczy. Nie pokładała również zaufania w magiczne gesty i intencje stojące za uwarzeniem napitku. Po naniesieniu poprawek przez Wellsa przemówiła.
— Azaliż to nie przypadek, iż mogę mieć rację? Spędziłam tu odrobinę więcej czasu i wyznaję się nieco na łotrowskich motywacjach... Raduje mnie też niezmiernie, iż potrafisz uczynić cokolwiek w bezpośrednim starciu czaromiocie. Ufam, iż jeśli nastanie takowa nieprzyjemna konieczność, to wspomożesz naszego dzielnego woja w rozgromieniu naszych nieprzyjaciół. Jak już wspomniałam, ja wolę bardziej dyskretne i dyplomatyczne rozwiązania konfliktów. A wręcz najbardziej odpowiada mi ich unikanie. Bowiem z natury stronię od gwałtu. Przeto, jeśli łaska, postarajmy się nie walczyć, o ile nie będzie to naprawdę konieczne, dobrze? — ostatnie zdanie skierowała do wszystkich.
|
| |