Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-06-2020, 20:45   #280
Rebirth
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
Vadim sączył spokojnie drinka, myśląc kogo by tu zagadać, a tak przy okazji to chciał po prostu przez moment zwyczajnie odpocząć i zebrać myśli. Niestety, rzeczywistość ciągle mu w tym uparcie zdawała się przeszkadzać, tym razem serwując mu połączenie przychodzące. I to nie od byle kogo!

- Proszę, proszę. Zwęszyłaś trop, dobra sunia - rzekł oczywiście do siebie, po czym odebrał.

- Witam doktorze. Wybacz za ten dodatkowy fajerwerk u twojego irola. Nie sądzisz po tych latach bujania się tą bryką z moim starym, należało się jej coś od życia. Ale jak co, to mogę ci jakąś małą fuchę odwalić za te turbo. Tylko może nie teraz bo mam trochę na łbie, ok?

Odpowiedź vanUbera była czymś w rodzaju dzikiej furii przechodzącej w jadowity syk:

- Co ty pierdolisz? Jaki fajerwerk? To twoja robota, ty szczurze?! Wystawiłeś mnie, a teraz chcesz się wykupić? Pojebało cię? Chłopaki Crocketta ci nie odpuszczą, ja zresztą też. Krew za krew, ty zjebany popaprańcu!

Tyle krzyku i głupie turbo? Czyżby van Uber liczył drobniaki w kieszeniach? Faktycznie, sytuacja w Northisde ostatnio nie była zbyt stabilna, ale też stocznia nie zdawała się biedować. Coś tu nie grało. Dopiero teraz Vadim zrozumiał, że to nie chodzi o głupi numer z modyfikacją. Alkohol wyparował z niego szybciej niż woda w Arizonie podczas corocznego kryzysu cieplarnianego. Zresztą Żyła nagle odniósł dziwne wrażenie, że chyba klimatyzacja przestała działać, dziwnie bowiem mu się zrobiło gorąco.

- Hola! Nie wiem o czym do mnie mówisz. Słyszę cię drugi raz w życiu. Oddałem auto do naprawy. Chciałem by Crockett dorzucił modyfikację. UAZ ma być gotowy na jutro. Gdzie tu krew od razu?

U Ganza nastąpiła rwraz nagła zmiana tonu na lodowate opanowanie, acz z wciąż wyczuwalną wściekłoścoą w tle.

- Godzinę temu ktoś załatwił Crocketta i trzech jego chłopaków. W zamkniętym warsztacie i tak sprawnie, że na ulicy nikt niczego nie zauważył. Ktoś zadał sobie bardzo dużo trudu, żeby przestawić twoje auto pod hydrauliczną prasę, a potem zgnieść ten jebany wóz razem z Samuelem w środku!!! Jego ludzie podobno wyglądali tak jakby po nich walec przejechał! A pół godziny temu ktoś do mnie zadzwonił, żeby zapytać o jakiś jebany neseser! Wiesz coś o tym?!

Ciało Vadima drżało. Drżało mimowolnie. Przez jego mózg przeleciał właśnie na wylot lodowaty kolec. Jak się mówi nie mając choćby kropelki śliny w ustach? Bo teraz fikser właśnie musiał coś odpowiedzieć. Cokolwiek teraz odpowie, zdecyduje o jego życiu. Dawno nie czuł takiego koktajlu emocji, z jednej strony ostry wkurw, z drugiej totalne przerażenie. W takich momentach człowiek odczuwa w pewnym sensie efekt dylatacji czasu. W rzeczywistości czas nie wszędzie płynie jednakowo - tak głosiła nauka. Jednak w takich momentach czas spowalniał czysto subiektywnie, bowiem mózg odpalał właśnie myślowy akcelerator cząstek. Chaos. Prędkość. Poszukiwanie ścieżki. Impulsy neuronów. Jedna szansa. Jedna odpowiedź. Jedna. Jedna.

- Co kurwa?! Czekaj, wyjdę tylko na zewnątrz.

Tym prostym trikiem dał sobie jeszcze kilka chwil. Zgrywał zaskoczonego. A jakiego miał zgrywać? Przecież był zaskoczony. I wkurwiony. I szanował Van Ubera, Tak jakby.
Gdy wyszedł poza klub, miał w głowie przygotowaną odpowiedź. Musiał wykorzystać okazję, być może jedyną aby wejść w sojusz z kimś tak wpływowym.

- Że "Bestia"?! O ja pierdolę! Ktokolwiek to zrobił ma przejebane! Nie wiem jeszcze kto to, mam pewne przypuszczenia. Lecz skoro ktoś rozjebał twoich gości i MOJEGO ULUBIONEGO UAZA, jedyną zresztą pamiątką po ojcu, który cię szanował i kazał szanować, to znaczy że i mi i tobie należy się na nim zemsta. Nieważne czy to mój czy twój wróg był. Myślę, że powiniśmy się spotkać i omówić kilka kwestii...

- Spotkać się? Jaja sobie robisz? Nie będzie żadnych spotkań, dopóki się nie dowiem, o co tu do chuja chodzi? Wiesz, gdzie teraz jestem? W jecie do Tijuany! Przenoszę się w spokojniejsze miejsce do czasu wyjaśnienia tej sprawy, ale nie myśl, że ci odpuszczę, ty mały gnojku! Ty mnie w to wpierdoliłeś! Twoje problemy stały się moimi! Kazałem temu gościowi w telefonie spierdalać, ale on nie odpuści, nie po tym jak zmasakrował ekipę Crocketta! Będziesz musi-

Rozmowa została przerwana. Nie udało się ponownie jej nawiązać. Rusek westchnął ciężko i spojrzał w niebo, które w tym miejscu było nawet gwiaździste. Zastanowił się przez moment.
Tego się po van Uberze kompletnie nie spodziewał. Van Uber spierdalał właśnie z Northside na drugi koniec świata. Ojciec Vadima opowiadał wszak, że siedzący w swoim gabinecie doktor był zawsze stałym punktem tego miasta. Choćby grzmiało i trzęsło, Ganz czuł się na tyle pewnie, że popijał wtedy bourbona i przeglądał Business Suite Journal. Cokolwiek się stało, musiało na tyle nim wstrząsnąć, że zdobył się na taki ruch. Neseser musiał mieć swoją wartość i to cholernie wielką, skoro ktoś odważył się rozjebać ludzi van Ubera. Korporacje i władze miasta zwykły nie dotykać tego neutralnego i pożytecznego w swoim zakresie gruntu. Tym razem było inaczej. Ktokolwiek pożądał nesesera, był w stanie podpalić całe Northide, złamać ustalony porządek i zabić każdego kto stał na drodze. A Vadim na domiar złego, teraz przez swoją głupotę sprowadził kolejnych wrogów na głowy swoich towarzyszy. Ludzie Crocketta będą go szukać. A jak go znajdą, to zabiją wszystkich. Fikser zaczął myśleć, że to chyba pora aby odejść. Wyjechać z tego miasta i zacząć gdzieś życie od nowa. Z drugiej jednak strony - kurwa, co to za życie? Zresztą nie miałby siły złamać serca miłości swego życia. Wieprz, ty skurczybyku. Czemu musiałeś zostać z paczką?! Vadim westchnął cicho. Pstryknął palcami i pet wyleciał mu z dłoni. Ledwo tlący się ognik przeleciał może z metr, gasnąc jeszcze w powietrzu.

Smirnov wrócił do klubu. Miał tu jeszcze coś do zrobienia. Postanowił jednak wpierw zadzwonić do Abiego, by wyjaśnić mu sytuację. Co jak co, ale ekipie należała się prawda. Minie trochę czasu nim ludzie Crocketta ich wywęszą. Miał też nadzieję, że van Uber dowie się więcej w międzyczasie i sytuacja się wyklaruje. Albo spierdoli już totalnie. Gdy opowiedział już Abrahamowi co się właśnie odjebało, ruszył na poszukiwania tego po co tu przyszedł. Musiał wydębić nazwę od Grigirija i był teraz cholernie zmotywowany, choćby miał komuś odstrzelić dziś fiuta, albo głowę. Był zły. W końcu. A zły Vadim to kłopoty.
 
__________________
Something is coming...

Ostatnio edytowane przez Rebirth : 30-06-2020 o 20:53.
Rebirth jest offline