W idealne sobowtóry Galdaran nie wierzył, a przynajmniej nie w występujące w hurtowej ilości.
Iluzja? To z kolei było możliwe i to bez większego wysiłku. Tyle tylko, że ów iluzjonista powinien znajdować się gdzieś w okolicy i obserwować każdy ich gest.
Może to on przybył w te rejony na utrupionej martwej aktualnie wywernie? No ale kto wspomnianą wywernę utrupił? Bo chyba nie jej jeździec...
Może istniały jakieś systemy obronne i na jeden z takich nadziała się wywerna?
A potem okazało się, że ktoś zniknął, a ktoś się pojawił.
- Pętla czasu? Stale oglądamy to samo zdarzenie? - wysunął przypuszczenie.
Istniało powiedzenie "czas jest rzeczą względną", ale on się nigdy takimi teoriami nie zajmował.
Na dalsze rozważania nie było czasu, bowiem pojawił się jakiś "tubylec", być może opiekun komnaty czasu.
- Chodźmy więc - powiedział Galdaran, po czym ruszył jako pierwszy, dając tym samym dobry przykład. |