Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2020, 18:16   #222
Guren
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Stanisław
- No już, już - poklepał dziewczynę po ramieniu. Ale skoro schwytało twoją duszę, to mogę pójść i spytać jednego starca, który zajmuje się takimi rzeczami...
Poczuł dreszcz po plecach. Czy w takim razie on też jest tutaj uwięziony, albo Kalinka go nie wypuści?

Stefan
Młodociany mechanik miał ochotę zdzielić w pysk jednego z rozwydrzonych alchemików. Nie zrobił tego od razu, bo nie mógł się zdecydować któremu najpierw przywalić? Bo co to ma być, że obraża mu się rodzinę i ojczyznę?! Ale jak Elric zaczął wymieniać rarytasy z Piastii żołądek Stefana zareagował głośnym burczeniem. Cóż, sprawę można załatwić inaczej.
- Weź człowieku, łażę bez śniadania, a wymieniasz same rarytasy, których nie jadłem od kiedy opuściłem Piastię - rozmasował brzuch. - W hotelu to nawet nie mogę sobie mleka ukwasić, bo zaraz jakaś usłużna pokojówka je wyleje…. Kawę w Amertis macie niezłą. Nie wie któryś jaką dają w Briggs? Lepszej nie piłem!
-”Przez żołądek do serca” musiało się pierwotnie odnosić do miłości do ojczyzny-
wtrącił Stryj - Za pierwszym razem jak zatęsknisz za domem to najpierw przychodzi na myśl jedzenie. Przed przyjazdem do Amertis nie myślałem, że zatęsknię za krupnikiem twojego staruszka. Niby w Amertis podobnie gotują, ale to nie to samo. Ale przyznaję, że smaczna jest Ishvarska chociaż dają tyle palących przypraw. Podobno dla konserwowania mięsa w tak ciepłym klimacie. Za pierwszym razem myślałem, że rzygnę albo zacznę ziać ogniem. Ishvarczycy mieli ze mnie niezły ubaw. Paru przyjaciół w ten sposób poznałem!. Ale co to byłoby podróżowanie jakby się jadło to samo co masz w domu? Na tym polega przygoda! Długo podróżowałeś paniczyku?
-O! I to jest podejście! I mój Don też przebywała długo za granicą, ale jakoś nie narzeka na tutejszą kuchnię. Ani na tamtejszą. Powinniśmy od Stryjka i Leslie brać przykład. Ale cóż nie bez powodu Leslie jest Donem, nie ja.
- wyszczerzył zęby do dziewczyny. W końcu jest dla niego miła. Może przy okazji dodatkowo przyszpilić durnego Elrica: - A ta zupa na kaczej krwi? To aby nie była Czarna Polewka? Myślałem, że już się nie podaje tego dania...
-Och, u nas po prostu biedniej, to równouprawnienie przymusowo postępuje. A przede wszystkim córki Nowickich mają zwykle silny charakter. Jak trafił się frajer co taką zechciał to czemu zabraniać? Zwłaszcza zanim brzuch zacznie puchnąć…
-To coś ty człowieku nawyrabiał w Piastii, że gospodarze podali ci Czarną Polewkę? -
Stefan uśmiechnął się do Elrica tak, żeby zaprezentować większość zębów.
- Trzeba było zainwestować w przewodnika, paniczyku.
-Znając go, jeśli jakiegoś miał, to go obraził. Lub ją. A skoro obrażeni kelnerzy plują do misek, to....
-Ech, te różnice kulturowe.

-Stefan. Ty mi lepiej powiedz gdzie jest Tosia i Tomek? -
wtrącił Siergiej.
- W pobliżu… - wymamrotał młodociany mechanik odrywając się od przekłuwania Ego Państwowiaka. I jak zawsze w takich chwilach, gdy tatko przenosił na niego uwagę zaczynał robić szybki Rachunek Sumienia.
-No zobaczymy. -następnie mężczyzna włożył w usta dwa palce. Od gwizdu jaki z siebie wydał pobliskie psy zaczęły szczekać. A Stefan ze Stryjem stanęli na baczność. - TOSIA! TOMEK! CHO NO TUTAJ! JAK W PIĘĆ MINUT SIĘ WYROBICIE WASZE SIEDZENIA POZOSTANĄ NIETKNIĘTE!

-Panie Samuelu. Panie Kościeju? Nami się panowie nie przejmują. Ja tam jestem tylko chłopem z toporem. Co mogę? Nawet połowy z tego co mówicie, to nie rozumiem
- Siergiej wzruszył ramionami. - Wy se pogadajcie. Ja zorganizuję resztę do wyjścia. W końcu połowa to moje dzieci.
Stefan poczuł, że wzrok ojca przeniósł się na niego.
- No przynajmniej w miarę trzeźwy jeden. -skwitował Nowicki senior. - Przypomnij mi, że kiedy będzie ci wolno pić?
-Eee… No jak Tatkę przerosnę?
-Albo skończysz 18 lat. Czy coś z tego jest niewykonalne?
-JESTEŚMY! -
młodocianego mechanika ocalił dzwonek w postaci młodszego rodzeństwa.
-A Tomek! Tosia! -[/i] Siergiej przywoływał resztę pociech. - No jesteście.
-Bo to cholerstwo ciężkie.-
Tomek wniósł do spółki z siostrą bańkę.
-Już zapłaciliśmy.- zapewniła Tosia. - Za miski doliczyliśmy
-No ja myślę. Na co utrudniać życie właścicielowi? I tak się ostro zdziwi -
ojciec Nowickich odkręcił wieko. - No ładnie się spisaliście. Jak jest mleko, to będzie śniadanie Ale panom się śpieszy, więc musimy się ograniczyć do wersji na zimno. Najpierw kobiety i Znachorzy. I… - zmierzył Edwarda wzrokiem - Tosia trzymaj miskę. Podasz panu Elricowi. Jest po Otrzeźwiaczu Stryja.
-Otrzeźwiacz?! Musiało boleć...
-Ooo…. To my bardzo przepra...
- skomentował Tomek.
-To było nie pić do ululania. Nie spiłby się, to nie trzeba by było Otrzeźwiacza. - skwitował sucho Siergiej. Przeniósł wzrok na Elirca. - Co koledzy się upili to ty też? Młody człowieku, jakby szanowni koledzy skakali z mostu, to też byś skoczył?

Dywagacje Stryja o Kulturze Picia
-Cóż w Amertis nie mają właściwej Kultury Picia.
- wtrącił Stryj machnąwszy ręką. - Myślą, że wystarczy wprowadzić wiek od kiedy to można legalnie pić. Masz 20 lat i tak po prostu nagle masz wiedzieć?! Wciskasz guzik i bach? Błąd! Raz, że to późny wiek dlatego większość za pierwszym razem, to schleje się w trupa. Po drugie zaprawdę powiadam do alkoholu trzeba się przyzwyczajać stopniowo. Okazyjnie…Uczyć młodzież, że tu nie chodzi, żeby pić na umór, tylko przy rozmowach o życiu. Pomóc się otworzyć. Mieć okazję porozmawiać przy uczuciach o których tak wielu na trzeźwo ma opory…
Nie wierzycie? Dowody mamy przed sobą. Panienka Leslie jest z Aeguro, a tam młodzieży pozwala się znacznie wcześniej na cienkie lub rozcieńczone wino. Po panience ledwo widać kac. Stefan też w stanie niezłym. Nawet podjął się przypilnowania dwóch Państwowych Alchemików. A Wilcza Wólka poznała z pierwszej ręki co może sprowadzić pijany Alchemik...
-Lato 91-szego
Siergiej spojrzał w dal.
-I bimber jabłkowy. Ładne były te twory z porozbijanego szkła. A jezioro…
-Pół dnia roboty z kilofem…
-Ano, choć jak dla mnie ówczesny proboszcz przesadził z tą groźbą ekskomuniki. I to dla każdego kto zaoferuje Laurce bimbru. Dlatego pilnowałeś resztę nocy pana Alfonsa Elrica? To miłe...
-I dlatego ja nigdy nie mogę się upić skoro zawsze ktoś odwali cyrk. No i chciałem też zobaczyć operę.

-Ciebie ostatni raz dało się upić w 92… Chwila! To ty wiedziałeś co to jest opera?!
-Z jednej książki. Czytałem ją żonie. Co prawda Laura mówiła, że opera jest strasznie nadęta i lepiej chodzić na operetki, ale nie myślałem, że to specjalność Midgaru.
-Ach tak… Twoja pierwsza żona… [/i] Jakub się zasępił, ale zaraz wrócił do roli adwokata. – I Stefan, dzieciak 15 letni wziął na siebie ogarnianie dwóch. Podkreślam dwóch Alchemików! Państwowych, a to elita, więc potencjalna siła rażenia jeszcze większa! I to po spożyciu alkoholu! I co? Leslie i Stefan są na chodzie. Panowie Alchemicy w stanie w jakim widzimy. W pan Stalowy? W jakim go stanie zastaliśmy? W stanie wskazującym na ululanie. Ululany! – wskazał na Elirca dramatycznie na obie ręce – Osiemnastka na karku i ululany tak, że Otrzeźwiacz był potrzebny. Oto konsekwencje jaką Sztukę Picia wynieśli.

Stefan spojrzał na Leslie chcąc jej telepatycznie przekazać, żeby tylko potakiwała. Nikt po za nimi nie widział jak pobudkę po wczorajszej nocy zaliczyli na diabelskim młynie. Stefan będzie milczał jeśli Leskie też. Nieprzytomnego Edwarda Elrica zastał Smutas i obaj seniorzy Nowiccy. Zaś Antonina Nowicka po raz kolejny wykazała się wyczuciem dramaturgii, żeby odwrócić uwagę dorosłych.

Mleko podano
- Tosia!
-Mleko z naszej farmy to to nie jest.
-stwierdziła po łyku. Następnie zaczęła płukać zęby mlekiem w ten sam sposób co koneserzy wina. Tyle, że bez wyplucia płynu: - Cienkie w smaku. Może chrzczone?
-Może dłużej pasteryzują. Daj proszę. -
patriarcha rodu Nowickich przejął od córki miskę. Też opłukał zęby:- Jasna cholera! Jeśli dłużej nie pasteryzują, to ta krowa była jakaś niedokarmiona. No nic, na bezrybiu… Tosia, no daj czystą miskę. Paniczyk to nie rodzina, żeby pić z jednego naczynia. Daj panu tylko cukier do tego - wyciągnął z kieszeni na piersi małe puzderko. Córce wręczył do ręki kostkę cukru. - Najpierw tylko niech zapije bez cukru. Potem może wrzucić kostkę.
-A ty co dziecko, żeby nie lubić mleka?! -
najmłodsza Nowicka posłała Stalowemu Alchemikowi spojrzenie jakby oświadczył, że ziemia jest płaska. - Ja już od dawna pije je z kożuchem!
-Niech ma. Ja tej ich kawy póki co nie przełknę bez cukru czy mleka. Na razie.
-A czemu już nie nosisz warkocza? Mniej ci wyrwą włosów jak pociągną-
demonstracyjnie pociągnęła Elrica za kitę. - Miałam ten sam problem zanim Tatko mi nie obciął. Tylko głupio zrobił, że odciął nożem, a nie toporem. Ja chciałam, żeby ściął mi warkocz jak Helenie Zagłub.
-Nie mam ochoty sprawdzać, czy takie rzeczy sprawdzają się tylko w książkach. Pan Samuel i pan Kościej też chcą mleka? Leslie?
- Mleko i nic więcej na śniadanie... Przypomina mi się dzieciństwo-
Jakub spojrzał niechętnie na zawartość. -Blegh… Nawet w 80-tym było chociaż ugotowane. Panie Płomienny dajcie znak jak odzyskacie ogień!
-No to nie pij. Nie będę rozpalał ognia skoro zaraz się zbieramy.
-Dobra, dobra. Siergiej, wyluzuj! -
złapał miskę jakby spodziewał się, że mu ją brat wyrwie - Podobno wiedźmy znają klątwy, żeby mleko skwaśniało. Szkoda, że Alchemicy nie uczą się tej sztuki. Świat byłby od razu lepszy. U Stacha zawsze wychodził rozwodniony twaróg. Królestwo za zsiadłe. Alkohol jest na studiach paliwem, a zsiadłe mleko byłoby smarem. Hej, Stasiula czego siedzisz cicho?
-Daj mu spać. A Alchemia nie nadaje się do kuchni. Pamiętasz rosół od Laury? No właśnie. A ty Stefan zostaw brata i cho no tu jak chcesz się załapać na mleko.
-Na stojaka? Długo mu zajęło nauczenie się tej sztuki…
-Ej panie Mustang! Jeszcze zostało mleka jak chcecie. Dobre na nerwy. Chociaż na moje oko, to panu bardziej to by się cukier przydał… -
znowu wyciągnął puzderko. Potrząsnął. - W kostkach. A wy szarańczo odległość na półtora metra. - zwrócił się do Tośki i Tomka.
- A my możemy? –spytała Tosia.
- Już i tak mi zajeżdzacie za bardzo czymś słodkim… Ile tego było?
-Tatko nie słyszał? “Z nas tacy przyjaciele, że wrogów nie potrzeba.” [/i]- wycedził Stefan. Gdyby wzrok zabijał… No może nie życzył sobie, żeby Płomienny padł trupem, ale żeby spadło mu coś ciężkiego na łeb za ostatnią uwagę. Wyjątkowo chamską: - I to kiedy za darmo robi….
-Pan podejdzie, wbrew pozorom Siergiej nie gryzie
- głos Stryja ociekał rozbawieniem.- On ma podejście psa łańcuchowego. Zwykle więcej warczy i pokazuje zębów niż pogryzie. No, ale jak już się człowiek znajdzie po właściwej stronie łańcucha…
-Idę zająć się Smutasem.
- młodociany mechanik wolał się odsunąć od Płomiennego. Nie że się bał. Po prostu lepiej, żeby nie znajdował się na odległość pięści Stefana. No i ma lepsze rzeczy do roboty. Jak pilnowanie Wszechwiecznego.

O dużych rodzinach słów kilka
- Kumam, że Waszmość jest jedynakiem. - stwierdził Siergiej lustrując Płomiennego wzrokiem. - Rozumiem. To przykre.
-Siergiej… -
ta uwaga wyjątkowo wytrąciła z równowagi Jakuba.
-Ja nie mam porównania jak jest po za dużą rodziną. Rozumiem, że dla kogoś z zewnątrz przytłacza. Ciągle ktoś się wtrąca i to w dodatku stwierdzając, że to dla twojego własnego dobra. Ktoś jest w kimś w konflikcie, to żąda zaraz od reszty, żeby opowiedzieli się po właściwej stronie. Przerywa jak mówisz, bo już ma własną opinię.
-I dlatego tylu wśród męskich Nowickich wdowców. [/i]- Jakub Nowicki wtrącił swoje 3 grosze- A nic tak nie wysysa z mężczyzn życia jak baba wiecznie zrzędząca nad uchem. Męscy Nowiccy są rozmowni to nie dają się przegadać swoim żonom. No co? Nasz ojciec i dziadek przeżyli swoje żony.
-Co właśnie mój brat zademonstrował. Moja pierwsza żona to stwierdziła, że jak rodzina się trzyma razem to dlatego, że ma własny sposób na wkurzanie reszty świata. Osobiście to się dziwię, że za mnie wyszła. Ja już za młodu czarujący nie byłem. A zważywszy, że znała moją rodzinę równie długo co mnie…. –[/i] zaśmiał się krótko –

Ja mam w rodzinie stado uparciuchów, co to na dodatek ma grubą skórę na krytykę. Wszyscy się rwą, żeby powiedzieć co tam wiedzą. I nawet jak nie wiedzą, byle się odezwać. Bo nie ma to jak poklask, więc się popisują.
A ja jestem największym idiotą z nich, bo dałem się wrobić w ogarnięcie bałaganu jaki robią. –
Siergiej rozmasował palcem skroń. – W dużej rodzinie ciężko zostać sam. Ale jak Laura zmarła… Teraz wiem, że było ze mną kiepsko. Nieraz gapiłem się do rana w sufit, dopóki Stasiek mnie nie obudził. Nie mogłem spać, więc głównie pracowałem. A moja rodzina... Siedzieli ze mną chociaż twierdziłem, że chcę być sam. Moja siostra z matką pomagały mi przy Stachu. Dziadek i Jakub twierdzili jako nieliczni, że to zrozumiałe, że mi źle. Jakub ciągnął mnie do ludzi chociaż twierdziłem, że mam robotę do wykonania. Jakoś to było, bo mnie nie zostawili samemu sobie.
Gdzie ja bym był teraz był jakby nie moja nieznośna rodzina? Zgorzkniały, żywy trup na odludziu? I jeszcze Stach by na tym beknął. A co on winny?
A tak. Mam Kasię. Mam jeszcze troje innych dzieci. Spalono mi chałupę. I mam to gdzieś. Bo moja rodzina żyje i są w jednym kawałku. Dopóki żyjesz jest jak odbudować.


Skarb Kosmy Nowickiego
- No, ale że za coś żyć trzeba… To jak pan Kościej mówił, że dałoby radę wskazać gdzie jest skarb Kosmy…- Jakub Nowicki na zmianę składał ręce jak do modlitwy to znów je zacierał
-Nie dziękuję! –[/i] mruknął ojciec Nowicki.
-Siergiej.... Byłoby na edukację dzieci.
-Nie! – [/i] odpowiedź przyszła po 5 sekundach.
- Dlaczego nie? - Tosia Nowicka po raz kolejny zademonstrowała, że ma jaja większe niż niektórzy z jej braci.
- Brat, dzieciaki powinny chociaż wiedzieć. A państwu by się należało wyjaśnienie czemu Nowiccy tak ściągają do Amertis. Rozumiem, że ten pomruk znaczy, że „Tak.” To fajno! Bo widzicie państwo my mieszkamy na pograniczu z Drachmą. Jak jest wojna to tam się ciągle coś dzieje. Jak mawiał nasz dziadek„Zmieniają się czasy i mundury, a jedyne co się nie zmienia, to że nam kury kradną” . Za mojego życia się trafiło, że teraz jesteśmy nagle częścią podległą Drachmie, 15 lat temu z Siergiejem robiliśmy w wojsku poborowym w Piastii. To samo było z naszym tatkiem jak byliśmy dzieciakami. Jakoś jak Siergiej się urodził to były jakieś problemy z Anastazją dlatego Tatko go tak z Anastazjańskiego nazwał. Ty Siergiej, a jaka to była wojna jak tatko był w wojsku, a do nas przyleźli tamci dezerterzy?
-Nie pamiętam…
-Miałeś kurwa 8 lat powinieneś coś pamiętać. Ja miałem tylko 3, a do tej pory pamiętam te niebieskie mundury. Tłukliśmy się wtedy z Amertis?
-A czy to ważne? To byli dezerterzy. Albo chłopi skądś tam co to zaciukali żołnierzy i uznali, że na tym zarobią. Dwa dni później się dowiedzieliśmy, że tych dezerterów to ścigali. Spalili ze 2 wsie co były 5 dni od nas. Tyle, że wtedy jak przybyły organy ścigania to by było po nas jakby...
- machnął rękami zrezygnowany.
-Powiedzmy, że sprawność miejscowych emerytów świadczy jakim piekłem był Potop Midgardzki. I że byli kreatywni w używaniu sprzętu rolniczego.
W takim miejscu jak nasze nie ma czegoś takiego jak „za dużo dzieci” kiedy tak łatwo, żebyś nie dożył dorosłości. Szanowna młodzieży, wasz Prapradziadek miał synów tyle co palców w pięści- w tym wasz Pradziadek i jeszcze 2 córki. Gdy do nas dotarł Potop był środek zimy. Wyjątkowo śnieżnej zimy. Stało się jasne- albo Midgarczycy albo oni. Albo zginą od topora wroga albo pomrą z głodu.

I byli w tym skuteczni tak bardzo, że Midgarczycy mówili o 7 Diabłach. Ówcześni Nowiccy mieli na początku do dyspozycji nie więcej niż widły i kosy. Ale znali te lasy jak własną dłoń. Wilcze doły i napikowane ostrzami bale spadające z góry robiły swoje. Kogo dopadli to rabowali- z jedzenia, broni, kosztowności. Nawet z ubrań, bo jak mówiłem zima była wyjątkowo długa. Wasz ojciec nosi topór po Pradziadku Mateuszu, który zdobył te legendarną broń po boju w którym miał tylko zardzewiały nóż…
-To była pordzewiała siekiera. A przeżył głównie dlatego, że Midgarczyk wpadł do pułapki na niedźwiedzia albo załamał się pod nim lód.
-Co nie zmienia, że Pradziadek miał wtedy nie więcej niż 13-14 lat. I dał radę, a jakby nie dał rady to nas by nie było. Diabłom Wilczej Wólki szło tak dobrze, że tylko najstarszy syn zginął. Dziewczyny wzięły swoją działkę kosztowności do posagu. Bracia mieli większe problemy z podziałem. Tylko jeden syn mógł odziedziczyć ziemię, ale trzeba było przeczekać aż skończy się wojenna zawierucha, żeby pozostali mogli skorzystać z nowego majątku.
Bo rozumieją państwo w takim miejscu jak nasza wioska nie mamy banków do przechowywania oszczędności? No to postępujemy jak wiewiórki. Zakopujemy to tu, to tam.
-Przy okazji Stryjek dzięki za twoją skrytkę w Centrali. Mieliśmy co jeść na początku -[/i] wtrącił Stefan. - A ja zyskałem trochę materiałów wybuchowych.
-To ta z granatami była w Centrali?! Święta Panienko, co za szczęście! Już się bałem, że tę z materiałami wybuchowymi zakopałem w Ishvarze! I że mogła przez przypadek wybuchnąć jak tam była wojna! A ja przyczyniłem się do wysadzenia niewinnych osób! Ale to znaczy, że ta z biżuterią była w Ishvarze… I po tym co się tam stało, to już jej nie odzyskać…
-Może przynajmniej znaleźli ją Ishvarczycy? Zresztą ja się jeszcze dorobię.
-Taaa…. Ale dziecko drogie nie możesz brać tylko na siebie, żeby ta rodzina w końcu się dorobiła. Trzeba by cegiełki. A tak! No to ten Kosma Nowicki - trzeci, środkowy syn zobowiązał się do zajęcia sprawą podziału. Obiecał, że każdemu z braci ukryje ich działkę w bezpiecznym miejscu. W 3 różnych stronach świata, a jak wróci przekaże właściwemu bratu wskazówki gdzie ma szukać. Swoją działkę zostawił pozostałym braciom pod zastaw.
Ale życie to nie bajka. I Kosma nie wrócił już po Drugiej Wyprawie. Akurat jak padło na działkę waszego Pradziadka. I akurat jak skierował się na Południe. A co jest na południe od nas? Amertis! Znacie już pewnie historie o tym jak po wizycie cyrku mieliśmy w wiosce skośnookiego Filipka? Pradziadek został chrzestnym tego niechcianego dziecka. Gdy Filipek miał jakieś 4 latka, a jego matka postanowiła opuścić wioskę, to Pradziadek uznał, że najlepiej ruszyć do Amertis. Raz że tam bardziej są przyzwyczajeni do egzotyki. Dwa liczył, że Kosma gdzieś tam jest. Tylko spróbował się urządzić, a że ledwo znał alfabet to nie napisał do domu. Pradziadek zawsze wierzył, że ludzie są w gruncie rzeczy dobrzy. Ale na wszelki wypadek zabrał też swój topór i tyle Midgardzkich noży jakie uniósł. A kowalowi zlecił, żeby przerobił 2 drzwiczki z pieca jako rodzaj ochronnego pasa. Bo mówiło się, że Amertis to niebezpieczne miejsce.
I dobrze zrobił, bo w tych poszukiwaniach nie miał szczęścia. Może Pradziadek za bardzo rzucał się w oczy jako Piastiak łażący w kożuchu po Midgardzkim nożowniku? W każdym razie jedyne informacje jakie znalazł o Kosmie to tylko od ludzi co próbowali zrobić krzywdę naiwniakowi. No ale jakie mieli szansę podrzędni rabusie przeciwko weteranowi Midgardzkiego Potopu? Marnie mu poszło, a po powrocie do wioski stwierdził, że do Amertis to jechać tylko z osikowym kołkiem.
-I miał kurwa rację.
-Kosmy ani skarbu nie znalazł. Wrócił za to w nowym kożuchu, z żoną i tyle forsy ile wybił od różnych rzezimieszków. Potem ja przyjechałem do Amertis. Po weselu Siergieja, a przed tym jak Jędrek miał pójść do wojska. Jakoś tak mnie to zdołowało, że stwierdziłem, że czym się innym nie wstawię jak znalezieniem skarbu? Kosma miał iść na Południe to ja też. Fajnie mi było w tym Amertis, ale mi z poszukiwań też nie wyszło. Za to wasz Pradziadek, a mój Dziadek miał rację co do osikowych kołków. A wy? Stach obstawiam, że nie wierzy, ale…
-Urząd imigracyjny miałem na głowę.
-Mój Boże tak bardzo ta biurokracja się rozpanoszyła.To zły znak dla państwa. To panie Kościej będziecie tak dobrzy… -
Jakub na zmianę składał ręce jak do modlitwy to znów je zacierał.

Klątwa -wierzyć czy nie wierzyć. Oto jest pytanie
-Nie! [/i] -warknął Siergiej. - Tego nie wolno ruszać!
-Bo co?!
-Dziadek z braćmi nie dość, że napadali na żołnierzy, to jeszcze ich okradali. Jak nic jest przeklęte.
-To ty wierzysz w klątwy? Przyzwoite klątwy trwają ze 3 pokolenia, więc obecne…
-Albo 7 pokoleń. A z Diabłów przeżył tylko nasz Dziadek. Najstarszy Antek zginął za wojny, Kosma zaginął, Edward jak miał ruszyć po swoją działkę to wylądował w wilczym dole. Najmłodszego Jaśka zabiło kichnięcie. Stracił równowagę na rusztowaniu i złamał kark.
-A córki dożyły starości. Dziadek też. Masz jakieś inne dowody na istnienie klątwy?
-Proszę bardzo. Dziadek Vilmuda- raz wilkołak. Dwa w ludzkiej formie wygląda jakby był w wieku własnego wnuka. Dalej nieśmiertelna wojowniczka. Potwór w ruinach -
Siergiej odginał kolejne palce.- Alchemik z wyłączona mocą. I ten tutaj… Ja rozumiem, że pan Kościej to jeden z Wiecznych Tułaczy? Dziadek mówił, że spotkał jednego. I poznał czym jest dopiero jak spróbował pochować. Ile widzisz palców?
-Sześć. Ale daj spokój, Midgarczycy wierzą, że pójdziesz do nieba jak zginiesz w boju. No to jakby przysługa była…
-A dziadek Vilmuda ma za złe, że mam topór jego rywala. Jeśli ten ma to za złe po tylu latach, to co dopiero pozostałe duchy ludzi, którzy zginęli zaciukani widłami i kosami. I jeszcze ich okradli. Topór będzie trzeba oddać…
-A może topór postanowił zmienić właściciela, bo ten zeszedł na złą drogę i zaczął napadać na biednych chłopów? No to wolał zmienić właściciela na chłopa, który bronił swojej wioski i rodziny. W ręce Dziadka co to zawsze bronił słabszych, więc pozwolił dożyć późnej starości.
-Aleś wymyślił…
-W klątwy wierzysz, a nie w to?!
-Nie będę wygrzebywał przeklętego złota. Może darują nam jak je zostawimy w spokoju, ale wygrzebywanie tego skarbu będzie jak naszczanie na grób. Ledwo te upiory zwietrzą smród kogoś z naszej rodziny, a nieszczęście gotowe. Wierzę z siły, które się filozofom nie śniły i nie będę się im bezczelnie narażać. To jak wleźć na pole minowe ignorując tabliczki z ostrzeżeniami. Najgłupsza śmierć. Jak Bóg dał to złoto znaleźli tacy co bardziej potrzebowali.
-Czyli kto kurwa!?
-Stefan, weź obudź Stacha. Miejmy w końcu tę parszywą imprezę za sobą.

Stefan nie był pewien komu się przysłuchiwać- Smutasowi, Kościejowi czy wywodom rodziny? W po za tym niepokoiło go jedno... czy jego ojciec ma jakieś ciągoty adopcyjne?! Do Durnej Szkapy?! Zamiast dać mu w pysk za "Mając takich przyjaciół nie potrzebujesz wrogów".

Stefan Nowicki odzyskuje głos
- No ten panie Kościej ja nie mam wam za złe, że mnie próbowaliście przeciągać na którąś ze stron. -] powiedział.- I nie zrozumcie mnie źle po prostu z domu wyniosłem, że długi to coś co się spłaca. A ja mam długi względem pani Rizy, żony Mustanga. Wyciągnęła mnie osobiście z paki. I nie zażądała do tej pory zwrotu za kaucję. A że w tym kraju rzadko kiedy ktoś robi dla mnie coś dobrego, to mam zasadę, żeby zwracać z procentem otrzymane dobro. No to odprowadzenie jej mężulka w nienaruszonym kawałku to dobra okazja.
-Święta Panienko, twoja żona dokonała inwestycji życia.
- Stryjek klepnął Mustanga zamaszyście w plecy.
-Ej Stasiek, budzimy się! [/i]- korzystając z okazji klepnął brata po głowie. Ujrzał nieprzytomny wzrok i ślinę w kąciku ust. Nie zwrócił już uwagi na tłuszcz z brylantyny jaki mu został na dłoni. - STASIEK!!?
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh

Ostatnio edytowane przez Guren : 04-07-2020 o 14:04. Powód: Interpunkcja i kursywa
Guren jest offline