Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2020, 11:34   #60
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Obrona hangaru przedłużała się. Zwały trupów w holu łącznikowym z Sortownią oraz w drzwiach i tuż za nimi rosły. Mimo groteskowości całej sytuacji, ocaliło to życie Akolitom. Serwitory i nieliczni tech-adepci cierpiący na myślordzę, oszalałe ofiary eksperymentów medycznych (głównie chirurgicznych), wreszcie grupki cyber-niewolników (tych samych, co we wiosce i na początku infiltracji tego poziomu) i tłumy cyber-zombie (groteskowo zmasakrowanych i poskładanych na nowo Frankensteinów, które napędzała wyłącznie zgromadzona moc w bionice... i jakaś złowieszcza wola "spoza zasłony") - choć nieczuła na ból i strach, to jednak ta masa była zbyt tępa aby choćby uderzyć wentylacją czy tunelami serwisowymi. Dzięki Bogu-Imperatorowi nie były to jakieś cwane xenos.

Mimo to, walczyli o życie. Napór przeciwnika wreszcie urósł do intensywnych rozmiarów. Obydwa cekaemy gdakały prawie bezustannie, obydwa auto-karabiny i trzy autopistolety również - ale tym szybko skończyła się amunicja. W ruch poszła wszelka broń laserowa, do której energii było pod dostatkiem, a na bliski dystans ręczny miotacz płomieni, rewolwery, pistolet Metzenbauma. Ale i z tego się wypstrykali, a w międzyczasie zamilkły obydwa kaemy z braku amuny. W desperacji użyli tej prymitywnej broni - ku wrogom pomknęły strzały, bełty i kule z luf czarnoprochowców. Ale i to się skończyło. Zmuszeni byli użyć pocisków do erpega zabranych z Synforda: Marion rzucała je ku wrogowi, a Perkele precyzyjnym long-lasem je detonował. Kupiło im to sporo czasu, ale też posprzątało przedpole dla następnych fal. Ładowali baterie jak tylko mogli - Perkele o mały włos nie zemdlał, używając do tego życiowej energii ze swej bionicznej cewki Potentia, a okoliczne uniwersalne gniazda zostały zapchane. I to wciąż było za mało. Kolejne zwały trupów. Kolejna kanonada. Tym razem z obydwu stron - wróg użył broni palnej i laserowej. Kiepskiej i nielicznej, ale wciąż raniącej. Fabio, Marion i Bertan oberwali kilkakrotnie, ale mieszanka żelaznej siły woli, determinacji, desperacji i hormonów walki pozwoliła im szybko opatrzyć i zignorować te obrażenia.

Najgorzej było z Malifectami z brązu - były rzadkie, ale co jakiś czas jeden szarżował, masakrując zwały trupów w iście obrzydliwą i koszmarną papkę. Zazwyczaj wtedy padał, a nawet wybuchał pod naporem laserów, ale zaraz za nim tłumy.

Przeszli już do broni białej, rąbiąc bioniczne zombiaki (reszta typów wrogów się skończyła), kiedy usłyszeli jakieś głosy huczące przez szczekaczki. Echo i ferwor walki nie pozwoliły rozpoznać słów. Ale to nie było potrzebne. W chwilę potem nad podestami hangarów pojawiły się dwie maszyny ogłuszające siłą silników VTOL. Lądowniki typu Aquila. Zagdakał ciężki stubber typu Bulldog, zawtórowało mu dudniące działko śrutowe. Masa cyber-trupów się trochę zakotłowała i przerzedziła. Z uchylonych ramp zjeżdżali po linach wojownicy Imperium. Arbitratorzy z Adeptus Arbites, oddział Castigatorów. Błyskawicznie przeszli do "pracy" - zagrzmiały strzelby bojowe, granatniki i boltery. Wkrótce horda została wyparta z hangaru, a arbitratorzy przeszli do szturmu, pchając się w korytarze. Snopy świateł z podlufowych i naramiennych latarek omiatały okolicę, podobnie jak laserowe celowniki. Co chwila padał strzał - to chmura śrutu bądź wybuchowy bolt kończył udrękę jakiejś ofiary tutejszych Trybów.

Aquile odleciały, pozostawiając jeszcze po sobie parę postaci w mniej bojowym odzieniu i jednego proctora - dowódcę tego zgrupowania. Marion się z nim rozmówiła. Medicae opatrzył rany drużyny i zaaplikował im stymulanty. Wkrótce potem Akolici zebrali amunicję i baterie po poległych. Ruszyli w korytarze.

Świątynia Maszyny się sama nie posprząta.



W międzyczasie (o czym dowiedzieli się nieco później), PDF zmobilizowało swoje "siły szybkiego reagowania" - batalion lekkiej piechoty. Rzekomo najbardziej doświadczoną jednostkę na Tsade II. Zabezpieczyli najpierw najbliższą agrostację (tą samą w której Akolici natknęli się na wrogów) wespół z kontyngentem szeryfów, a następnie ruszyli ku Świątyni Maszyny. Na górsko-leśnej drodze dosłownie wpadli na przeciwnika. Kolejny Land Crawler wz. Synford, tym razem czyhający w zasadzce w krzorach. Nim ktokolwiek się połapał, czoło kolumny nieźle oberwało od cekaemu i erpega. Z zarośli wyległa drużyna cyber-niewolników z karabinkami (tym razem półautomatycznymi kulomiotami), wiedziona przez jednego Tryba skażonego myślordzą. Pierwszy szok szybko jednak minął - Synford miał kaem w wersji bębnowej, trzeba go było często ładować. Piechurzy szybko odstrzelili cyber-debili i rozwalili transporter krak-granatami. I... trochę ich przy tym poniosło, bo paręnaście metrów dalej był ukryty landcrawler Akolitów. Żołnierze go wyczaili i rozwalili erpegami, biorąc go za kolejnych zaczajonych.

Drugi etap ich operacji przebiegł bardziej gładko. Dwie kompanie rozlazły się po Barahestach, obstawiając znane (i mniej znane) przełęcze, szlaki, drogi etc. oraz wejścia i zewnętrzne elementy kompleksu Świątyni Maszyny. Oni mieli najwięcej łażenia i najmniej strzelania - do końca akcji odstrzelili raptem paru pętaków i czujki. Trzecia, "szturmowa", uderzyła prosto na główne wrota pod osłoną cekaemów, ciężkich bolterów i granatników. Ze środka fortecy wychynęła ciżba cyber-zjebów, wypisz, wymaluj jak ci, którzy pchali się na hangary. Do tego wokół bramy głównej ze ścian wychyliły się cztery zautomatyzowane wieżyczki obronne z ciężkimi stubberami, też bębnowymi, ładowanymi w archaiczny sposób przez... bioniczne ramiona. Walka trwała prawie trzy kwadranse, udało się powiedzieć "spierdalaj" komitetowi powitalnemu i rozwalić te kaemy. PDFowcy wdarli się na parter Świątyni Maszyny i nawiązali kontakt z Akolitami i Arbitratorami.

Do końca doby Świątynia Maszyny i Góry Barahest były na powrót w imperialnych rękach. Straty były relatywnie niskie: u żołnierzy szesnastu poległych i trzydziestu jeden rannych (w tym sześciu ciężko), u Arbites raptem jeden poległy (zaskoczony i zmasakrowany przez ostatniego malifecta) i trzech lekko rannych. Niestety, nie udało się ocalić żadnej ofiary porwań i eksperymentów ani żadnego z "pordzewiałych na mózgu" Trybów - można było im udzielić jedynie Łaski Imperatora.

Zabezpieczyli kompleks i usunęli widoczne przejawy Skazy. Najgorsze były splugawione ołtarze Boga-Maszyny, zlane krwią i innymi fluidami ludzkimi i bionicznymi, o bezpowrotnie skorumpowanych Duchach Maszyn, nadźgane okrwawionymi i pordzewiałymi utensyliami medycznymi i fragmentami bioniki. Każdy z nich został zniszczony przez prawowiernych.

Jeszcze w trakcie czystki na miejsce przybyli tech-kapłani ze stolicy i innych placówek. Zaraz zabrali się do pracy, oceniając stan techniczny i poziom skażenia budowli, jej sieci wewnętrznej i sprzętów. Żmudna praca dopiero się rozpoczęła.



Następne tygodnie mijały na pracy i przejazdach. Akolici dzielili czas pomiędzy świątynię, Barahesty i agrostacje prowadząc śledztwo, zbierając dowody i poszlaki, przesłuchując świadków, nadzorując operację odkażania kompleksu. Po tygodniu przybyło wsparcie z Fenksworld - czereda Trybów, w tym para Techgzorcystów. Z ich pomocą Skaza została usunięta, a praca augmetic scholae szybko wznowiona. Tech-kapłani zapieprzali za dwóch, by wszystko ponaprawiać i nadrobić stracony czas pośród machin i implantów rolniczych. Tym razem patrzała im na ręce cała planeta, Arbites w szczególności.

Tak też zakończył się miesiąc. Akolici powrócili do Miasta Danin. Gdzieś w międzyczasie zgarnęli swoje łupy ze świątyni i lasu (na szczęście nikt ich nie gwizdnął). Zgarnęli furgonetkę z garażu i wrócili do meliny. Następny tydzień im zleciał na czasie wolnym - Marion, nim wybyła w ważnych sprawach do pałacu gubernatorskiego, poleciła im nie robić burd oraz koniecznie przebrać łupy, sprzedać co niepotrzebne, kupić co potrzebne. Dwa dni później przysłała gońców ze srogimi pakunkami - w środku garść dokumentów i sporo kasy oraz podstawowej amunicji. Inkwizytor Skane była zadowolona z wyników akcji, więc przysłała prezenty: papiery dot. awansów (i to o dwa stopnie), po trzy pensje (jedna zaległa, jedna po końcowym awansie z góry, jedna "pomiędzy" jako premia), dodatkową stypę 50 geltów na łeb oraz dość standardowych naboi aby uzupełnić ziejące pustki w kieszeniach, magazynkach, ładownicach i bębenkach.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 05-07-2020 o 12:04.
Micas jest offline