Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2020, 23:16   #100
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Hangar był bardzo przestronny. Był jednym z kilku zaledwie, w których mieściła się cała flota myśliwców Hery. Ten konkretny hangar pełnił jednak teraz również rolę areny, na której zgromadziła się większość załogi. Kilkaset, może nawet i tysiąc twarzy otaczało wydzielony na środku plac. Byli wśród nich przedstawiciele różnych ras, ale zdecydowana większość miała błękitny kolor skóry i pomarańczowe włosy. Wszyscy zgromadzili się tutaj w oczekiwaniu na widowisko.

Pośrodku placu stał potężnie zbudowany herianin z czarną bandamą na głowie, spod której wyłaniała się fala pomarańczowych włosów, opadających mu na plecy. Stał ze skrzyżowanymi na piersi rękoma i z zainteresowaniem wpatrywał się na przywleczonych przed niego jeńców. Było ich piętnastu, każdy mocno pobity, a niektórzy nawet krwawili. Wszystkich zmuszono do klęknięcia przed majestatem kapitana, a za każdym z nich stał pirat z mieczem lub nożem w ręku.

- Czwarta kategoria - przemówił mężczyzna w bandamie.

Na ten znak trójka piratów wbiła ostrza swych broni w ciała jeńców, którzy padli zaraz bez ducha na podłogę. Wokół rozległ się radosny okrzyk gapiów.

- Tylko wy przetrwaliście abordaż - mężczyzna w bandamie, kapitan Hery, zwrócił się do jeńców. - Niektórzy z was dzielnie sobie poczynali - wzniósł do góry palec wskazujący prawej dłoni. - Tym oferuję dołączenie do mojej załogi. Kolejni - do wskazującego palca dołączył teraz środkowy - radzili sobie gorzej, ale dostrzegamy w nich pewien potencjał. Mogą do nas dołączyć jako nasi słudzy, a po odbyciu szkolenia, jeśli wykażą odpowiedni charakter, być może również staną się częścią załogi. Ci, którzy radzili sobie jeszcze gorzej - teraz również serdeczny palec stanął na baczność - nie mogą liczyć na nic więcej niż bycie sługami. Może nawet sprzedamy niektórych z was w niewolę, gdy nadarzy się okazja. Ale niektórzy z was uznają pewnie, że to lepsza alternatywa niż śmierć. Wreszcie ostatni - dłoń mężczyzny wskazywała teraz liczbę cztery - nie przedstawiają żadnej wartości i zostaną zabici. A właściwie już zostali. Co do reszty, możecie przeżyć, możecie zginąć. Wybór należy do was. Jest tylko jeden haczyk. Żaden z was nie wie, do której kategorii należy. Macie minutę na podjęcie decyzji. Ci, którzy nie chcą umierać muszą tylko paść na podłogę.

Po minucie połowa żywych jeńców leżała na ziemi. Tych też kapitan gestem kazał zabrać. Następnie powiedział:

- Trzecia kategoria - stojący za jeńcami piraci pokręcili tylko głowami. - Druga kategoria - pięć ostrzy zanurzyło się w ciała, ku ogromnej uciesze tłumu, a kolejne ciała wylądowały na posadzce.

Został już tylko jeden klęczący jeniec. Kapitan podszedł do niego powoli, przyklęknął, tak by spojrzeć mu prosto w oczy i zapytał:

- A ty co? Bałeś się, że zostaniesz sługą? Nie spodziewałeś się, że znajdziesz się w pierwszej kategorii?

Tamten prychnął.

- Byłem pewien, że się w niej znajdę.

Kapitan spojrzał w górę na pirata, stojącego za więźniem.

- Zabił dwóch naszych i jednego ranił - zameldował pirat.

- Herian?

- Nie.

Kapitan pokiwał głową.

- Podobasz mi się - zwrócił się znów do klęczącego. - Szkoda, że nie chcesz mi zadośćuczynić stracie choć jednego z moich ludzi. W takim razie nie mam z ciebie żadnego pożytku. Pierwsza kategoria.

Gdy ciało jeńca uderzyło o podłogę, tłum zaczął się przerzedzać, a wytypowani słudzy zaczęli wynosić ciała do śluzy, kapitan podszedł do trójki herian, stojących w pobliżu. Pierwszy z nich był tak samo dobrze zbudowany jak on, na głowie nosił pomarańczowego irokeza, a na twarzy krótko przystrzyżoną bródkę. Drugi był mikrego wzrostu, sięgał swojemu towarzyszowi ledwie do pasa. Nosił fioletowy turban i miał stale poważny wyraz twarzy. Trzecią osobą była piękna kobieta z burzą kręconych włosów, sięgającymi prawie do ziemi.

- Gdzie Kogu? - spytał kapitan.

- Nie wrócił jeszcze z wypadu - oznajmił niski mężczyzna. - Nie mamy z nim kontaktu odkąd przysłał informację o tej robótce na Nobraz. Wygląda na to, że wyłączył swój komunikator.

- Nie mów, że zaczynasz się o niego martwić? - spytała kobieta.

- Nie bądź śmieszna - wtrącił brodaty. - Na tym zadupiu nawet Kogu sobie poradzi i Bojack dobrze o tym wie, prawda? - zwrócił się do kapitana.

- Zangya, będziesz dowodzić pod moją nieobecność - oznajmił kapitan, ignorując wypowiedzi podkomendnych. - Macie kontynuować kurs, a gdy dotrzecie do celu, przyczaić się gdzieś z boku. Bujin jest twoim zastępcą, a Bido trzecim w hierarchii.

- Chcesz po niego lecieć? - Zangya wyglądała na zaskoczoną.

- Do tej roboty potrzebuję wszystkich swoich poruczników. Poza tym zawsze byłem ciekaw ile jest wart ten przydupas Friezy, księciuno Zarbon...


Jeniec charknął raz i drugi, chciał kaszlnąć, ale ręka androida mu to uniemożliwiła. Splunął tylko, skutkiem czego niechcący oślinił twarz C-SGK1. Dopiero wtedy otworzył oczy i ze zdumieniem, lub może strachem, ujrzał przed sobą oblicze wroga.


Roch prychnął, słysząc wypowiedź Marduka o niewielkiej przyjemności z dożynania przeciwników. Gdy jego nominalny dowódca skończył, powiedział tylko:

- Mamy rozkaz wracać zaraz po wypełnieniu misji.

Wrócili więc do bazy, która zdążyła urosnąć od momentu, gdy ją opuścili. Roch, Pior i Xela udali się natychmiast na poszukiwanie czegoś mocniejszego do picia, z kolei Marduk musiał złożyć raport Nappie. Ten nie dał po sobie poznać żeby słuchał młodego saiyanina, jednak musiał to robić, bo na koniec pokiwał ze zrozumieniem głową, wyrzucając z siebie jakiś niewyraźny bełkot, który brzmiał trochę jak "w porządku". Łysy mięśniak w zamyśleniu wpatrywał się w holomapę, która przedstawiała najbliższą okolicę.

- Na razie macie wolne - powiedział w końcu. - Jutro zameldujesz się u mnie z samego rana.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline