Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-07-2020, 19:51   #87
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Sytuacja nie wyglądała za dobrze dla tej misji. Nawet jeśli naprawią przetwornice, to ile minie czasu zanim działania kseno rozp… rozwalą je znowu?
-Ogień pojedynczy w razie czego. Nie możemy tu sobie pozwolić na radosną rozpierduchę.- zarządził porucznik niechętnie. I spoglądał na zegarek na nerwowo. Po czym zwrócił się do da Silvy wyjątkowo cicho, by nikt poza kobietą nie usłyszał. -Gdy powiem “spadówa”, to bierze pani cywili i swoją dupcię w troki i zwiewacie stąd tak prędko jak się da. Nie oglądacie się za siebie i nie czekacie na nikogo. Dam wam doktor Holon do osłony i tyle czasu ile zdołamy wyrwać kseno zanim zginiemy, ale to wszystko co możemy dać… zrozumiano?
Dyrektor da Silva przez dłuższą chwilę spoglądała beznamiętnie w oczy porucznika.
- To mało odpowiednia chwila na głupie żarty - powiedziała w końcu.
- To nie jest żart. Jesteśmy blisko gniazda. Istnieje możliwość że ta misja tutaj rozwinie się bardzo niefortunnie, więc powinna być pani gotowa na najgorszy z możliwych obrotów sytuacji. Oczywiście jest to najgorszy z możliwych scenariuszy i liczę na to, że się nie zdarzy, ale… powinien być brany pod uwagę.- stwierdził z poważną miną Hawkes.
- To rozwalcie to gniazdu i będzie po sprawie - Powiedziała Vereonica z pełnym niezrozumieniem tak w głosie jak i wyrazie twarzy.
- Byłoby, gdyby pani firma nie poskąpiła na personelu militarnym.- odparł Nathan.-Niestety jest nas trochę za mało na rozwalenie gniazda.
- Pańscy koledzy powiedzieli, że to wystarczy. A ja nie zwykłam negować zdań specjalistów - kobieta mówiła spokojnie. - Pan czy oni mijali się z prawdą?
- To zostawiam pani ocenie.- odparł z ironicznym uśmieszkiem Hawkes.- Niemniej, w tej chwili to ja tu jestem, a nie oni. I jak wydaję rozkaz… także pani, to pani go ma wykonać. Ponieważ w pani dobrze pojętym interesie jest go wykonać. Jeśli oczywiście chce pani przeżyć tą wyprawę.
- W pana dobrze pojętym interesie leży, żebym ją przeżyła - odparła Veronica wyraźnie znudzona tym, że po raz niewiadomo który musi przypominać taką oczywistą rzecz. - I co najwyżej doradza pan mi. Rozkazy może wydawać pan swoim podkomendnym.
- Zaczynam się zastanawiać czy pani przeżycie naprawdę leży w moim dobrze pojętym interesie.- westchnął ciężko Nate i wzruszył ramionami.-Niemniej jeśli dalej planuje pani pchać głowę pod topór, to cóż… niech się pani potem nie dziwi, że ten topór ową główkę oddzieli od ślicznej szyjki.
- Proszę sobie darować tak ciężkie zadanie jakim jest dla pana zastanawianie się. Nie wychodzi to panu wcale a wcale.
- Pani dyrektor… chodźmy stąd... - Szepnęła nagle Denise, nerwowo drapiąc się po ramieniu - ONE tu są… robi się wieczór… zaraz wyjdą z dziur...
- Po to jest wojsko, żeby nie wyszły - powiedziała łagodnie Veronica starając się tym uspokoić dziewczynę.
- Ich… tu są… setki… - Wydusiła z siebie nastolatka, blada jak przysłowiowa ściana.
- Wiem o tym- powiedziała łagodnie Veronica. - Tak jak o tym, że bez zasilania kolonia jest skazana na zagładę. Tylko nie próbuj uciekać Denise. To byłoby głupie - ostrzegła dziewczynę. Nie był to jednak oskarżycielski ton tylko przestroga.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline