Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2020, 21:06   #128
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Może i magia była czasem bardzo kosztowna, ale jej efekty były oszałamiające. Teleportacja pozwalała w jednej chwili pokonać dystans, na którego konne przejechanie potrzebny byłby miesiąc. W dwa dni Leilena odwiedziła sąsiednie państwo, widziała ruiny wielkiego miasta, wielkie stepy i zalesione wzgórza. Może Calipto miała trochę racji i podróże faktycznie kształciły?
Powrót do Akademii był bolesny. Nie chodziło o to, że opuściła zajęcia i musiała je nadrabiać, ani o to, że ktoś miał do niej jakiekolwiek pretensje. W ojczyźnie nie czekały na nią żadne kłopoty. Wprost przeciwnie - w Akademii czekało na nią wiele kochanek i kochanków, a ona nie mogła ich dotknąć! Wymuszona wstrzemięźliwość była potworna.
Przynajmniej dar od Nessaliny okazał się spełniać życzenie Lei - nosząc kolczyk, dziewczyna w ogóle nie była senna. Po paru dniach odkryła, że jej apetyt zaczął dorównywać Lily, najwyraźniej bez snu ciało potrzebowało więcej energii, ale to był jedyny skutek uboczny. Nastolatka pozwalała sobie tylko na małe drzemki, dając swej pani możliwość skontaktowania się z nią, ale to tyle. Jeśli tylko chciała, mogła poświęcić prawie całą dobę na naukę i przyjemności. A to przekuwało się na rezultaty w nauce. Robiła bardzo szybkie postępy, szczególnie gdy chętnie korzystała z konsultacji u Selunarry, Aithe i Carmi. Pod koniec roku mocno odstawała już od reszty grupy, nawet Elora, mimo bezsprzecznego talentu, jej nie dorównywała.
Nastolatka nie zapominała też o rozwoju fizycznym. Magiczny bicz przemawiał do jej wyobraźni - budował wizję dominującej osobowości. Był jednocześnie narzędziem do walki, ale mógł mieć też zastosowania w alkowie. Rozsądnie było umieć się bronić czymś innym, niż czary, które pozostawały jednak ograniczonym zasobem. Na szczęście wielu tantrystów regularnie coś ćwiczyło i na zamku znajdował się plac treningowy. Lei początkowo miała problemy z opanowaniem swej magicznej broni, ale z mijającymi miesiącami stawała się coraz lepsza.
Wolny czas i środki zdobyte na wyprawach zaczęły też przynosić coraz większe korzyści finansowe. Wraz z Lily zatrudniły w Halagardzie dwie szwaczki, które pomagały w szyciu sukni, sukienek i fatałaszków. Współpraca z Rere rozwijała się wzorowo i sytuacja finansowa rodzina Mongle wyglądała coraz lepiej i lepiej. Tworzyło to też pretekst do częstszej wymiany listów z rodziną, szczególnie wygłodniałą Jiną, która wprost prosiła córkę o kolejne, perwersyjne rozkazy. Pieniądze nie tylko poprawiły komfort życia rudowłosej i gnomki - ułatwiały też akademickie zadania. Dostęp do droższych komponentów dawał lepsze efekty, pozwalał na więcej eksperymentów. Szczególnie, od kiedy na zajęciach z rektorką Leilena usłyszała o specjalnych składnikach, wspomagających tantryczną magię - dziewiczej krwi, nasieniu jednorożca, pyłku wróżki i wielu innych. Tak egzotyczne składniki były jednak bardzo drogie... choć Lei nie miałaby nic przeciwko pozyskiwaniu ich osobiście.
Pod koniec szkolnego roku Leilena Mongle była ulubienicą większości nauczycieli. Jedynie jak zawsze marudny Meleghost oceniał ją chłodno. Z nauczycielkami miała rewelacyjne kontakty, z dwiema zresztą regularne i orgazmiczne. Faelittio pozostawała jednak wciąż wyzwaniem. Wieszczka pozwalała sobie na prywatnych lekcjach lub przymiarkach nowych sukni na daleko idące flirtowanie, ale dziewczynie wciąż nie udało się przełamać ostatniej bariery. Nie chodziło o obawy przed konsekwencjami. Leilena dobrze już wiedziała, że zakaz kontaktów pedagogów z podopiecznymi był utrzymywany jedynie oficjalnie, a romanse zdarzały się często, choć z zachowaniem dyskrecji. Kto, jak kto ale Carmi umiała zabezpieczyć się przed podglądaczami, jednocześnie sama bardzo lubiła podglądać. Ta część natury była u Leileny i jej nauczycielki równie silna. Pojawiała się zresztą często w rozmowach obu kobiet. Faelittio bardzo starała się nie zdradzać za dużo, ale Lei była cierpliwa i przez wiele miesięcy wyciągała z nauczycielki słówko po słówku. Składało się to na bardzo ciekawy obraz - wyglądało na to, że wieszczkę szczególnie interesowały zakazane związki. Kontakty, które gdyby wyszły na jaw, rujnowałyby reputację kochanków. Zdrady małżeńskie, mezalianse… Co dziwne, nie była ani trochę zainteresowana szantażem, choć niewątpliwie miała do czegoś takiego wiele okazji. Iskrą była sama obserwacja tabu. A to dawało Leilenie niemałe pole do popisu, bo sama już niejedno tabu złamała. Zaczynał już nawet w jej głowie pojawiać się pewien plan, który dotykałby kolejnego członka grona nauczycielskiego - Theoduina. Rudowłosa dobrze znała sadystyczne zapędy bojowego maga. Wiedziała też skądinąd, że wśród halagardzkich prostytutek te preferencje też są znane… aż za dobrze. Elf miał coraz większe problemy ze znalezieniem chętnej kochanicy. Szkoda, żeby się męczył, kiedy Lei miała już w Akademii reputację zawsze chętnej dziwki. Wystarczyłoby zatem tylko zorganizować odpowiednie spotkanie i “wygadać się” o nim przed Carmi.
Tylko jak to zrobić, kiedy magia bojowa Lei była lepsza tylko od umiejętności ważenia eliksirów? W tym semestrze zostały jej ostatnie zajęcia u elfa, postanowiła je wykorzystać do zasugerowania własnej osoby. Nawet po stoickim Theoduinie widać było efekty tych problemów z prostytutkami. Może nawet by się przełamał i korzystał z niej częściej? Lubila dawać szczęście i rozkosz, a to była do tego idealna sytuacja.
Lekcja była wymagająca. Elf nie tylko egzaminował uczniów z teoretycznej wiedzy, ale także z praktycznych umiejętności zapanowania nad bojową magią. Alden, Umbero i Lily zdawali test śpiewająco, ale Leilena... wolała korzystać z magii do celów przyjemniejszych i praktyczniejszych. Gdyby nie czar niewidzialności, który pozwalał w rzeczywistym świecie unikać wielu konfliktów, pewnie nawet by nie zdała. Ostatecznie jednak zakończyła rok nauki z najniższą dopuszczalna oceną. Nie przejmowała się tym specjalnie, ale z drugiej strony miała okazję by po zajęciach porozmawiać trochę z nauczycielem pod pretekstem dodatkowych porad.
Aep Norlynn był mężczyzną dostojnym, opanowanym, ale także bardzo bezpośrednim, co panna Mongle doskonale pamiętała z ich pierwszej rozmowy, gdy od razu dostała zadanie sprowadzenia elfowi jakiejś nałożnicy. Ale czy teraz, gdy elf był jej wykładowcą, również mogła sobie pozwolić na taką bezpośredniość? Zaczekała aż wszyscy pójdą i zaczęła od rzeczy prawdziwej, pytania wcale nie udawanego. Tak zawsze najłatwiej.
- Przepraszam bardzo - zwróciła na siebie uwagę ze słabym uśmiechem. - Wiem, że nie jestem najlepsza na pana zajęciach, ale myślałam nad częstszym podróżowaniem w jakiejś niezwykłe miejsca, albo do ruin. Czy mógłby mi pan poradzić jak najlepiej się do tego przygotowywać?
- Nie tylko najlepsi mają prawo do zadawania pytań, panno Mongle - zapewnił, po czym umilkł na chwilę, rozważając pytanie. - Podstawą jest zawsze rozpoznanie okolicy - zaczął od ogólników, ale zaraz dodał przykłady. - Pogoda jest ważna, bo określa jak należy się ubrać. Zimno lub przegrzanie mogą być równie groźne, co bandyci. Musisz się dowiedzieć, w jakim środowisku będziesz podróżować. Czy grasują tam drapieżniki, które rzuciłyby się na człowieka? Czy w okolicy znajdują się jakieś potwory? Wycieczka w nieznane może być - poszukał właściwego słowa - ekscytująca, ale przy twoim repertuarze bojowych zaklęć unikanie zagrożenia byłoby ważniejsze niż jego zwalczanie - to ostatnie nie było krytyką, a szczerą radą.
- Dlatego wolę się przygotować, choć pomimo braku zdolności typowo ofensywnych jestem całkiem wytrzymała i nie boję się bólu - podkreśliła, przygryzając dolną wargę. Oczywiście w pełni celowo. - Mam zaklęcia, które mogą zawrócić w głowie, zrobić mnie niewidzialną albo unieść w powietrze. Co mogę spotkać, na co ten repertuar nie może pomóc?
- Wiele istot, w wielu sytuacjach - przyznał nauczyciel. Elfie odruchy były trochę inne od ludzkich, a przez to, że mistrz obronnej magii zachowywał stoicką postawę, dziewczynie trudno było odgadnąć co naprawdę myśli. - Niewidzialność wydaje się bardzo przydatna, gdy myślimy o unikaniu innych osób. Ale wiele potworów preferuje inne zmysły: słuch, węch. Przeciwko takim niewidzialność na nic się nie zda. Latanie zapewnia więcej bezpieczeństwa, a drapieżne ptaki zazwyczaj szukają ofiar wzrokiem, ale w ruinach strop może być za nisko, by ci to jakkolwiek pomogło. A co do zawracania w głowie - wzruszył ramionami. - Elfy są na to naturalnie odporne. Gdybyś miała nieszczęście natknąć się na nieumarłych na nic by ci się to nie przydało. Na świecie czyha wiele zagrożeń. Lepiej zawsze mieć czyjeś wsparcie.
- To nie takie proste, znaleźć kogoś ciekawego - przyznała Leilena. - Ale ze względu na moją magię na pewno muszę z kimś podróżować. Nie mogę przecież liczyć na to, że każdy potwór będzie chciał mnie tylko zapłodnić - zarumieniła się. - Czy… czy mógłby mnie pan jakoś sprawdzić, czy jestem gotowa na… mocne wrażenia?
Theoduin nie był głuchy na dwuznaczności, ale też nie miał na zajęciach cierpliwości do gierek słownych. Co wydawało się dziwne, przecież elfy żyły tak długo. Cierpliwości powinny mieć pod dostatkiem.
- Co ma panna na myśli? - zapytał zatem wprost.
- Gdybym się okazała gotowa, może nie musiałby pan sprowadzać kurtyzan z miasta? - odpowiedziała równie bezpośrednio.
- Jak pamiętam, sugerowała to panna już przy pierwszym naszym spotkaniu. Wtedy się nie zdecydowałaś. Co się zmieniło? - mężczyzna nie był w najmniejszym nawet stopniu zaskoczony, czy zażenowany postawą uczennicy. Reputacja najwyraźniej robiła swoje.
- Wiele się nauczyłam - przyznała się. - I wiele poznałam. Teraz mógłby pan nie rzucać na mnie zaklęć ochronnych. Jestem gotowa na każde traktowanie. Ciągle nie dotarłam do swojej granicy.
- Ale teraz wiąże nas relacja nauczyciel-uczennica. A to wiąże się z akademickim zakazem - przypomniał.
- Tylko jeśli ktoś się dowie - dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało. - A ja potrafię być dyskretna. Nawet nie pisnę, gdy usłyszę takie polecenie. Nieważne jakby bolało…
Aep Norlynn przyglądał się uważnie rudowłosej nastolatce. Czy dostrzegała w jego wzroku zainteresowanie? Czy jednak różnice rasowe utrudniały jej prawidłowe rozgryzienie mężczyzny?
- Panny opinia w Akademii nie świadczy wcale o dyskrecji - wytknął.
- Wręcz przeciwnie. Jestem absolutnie pewna, że nie wie pan o wszystkich, którzy mnie użyli - odpowiedziała pewnie. - A tylko o tych, którym nie zależało na dyskrecji przy korzystaniu z mojego ciała.
- Co chce panna przez to osiągnąć? - uparciuch wciąż nie chciał połknął przynęty. - Uczysz się u mnie od roku, a tu na sam koniec semestru nagle taka propozycja?
- Wydaje się pan zły. Chciałabym pomóc wyzwolić te emocje, uspokoić potrzeby - szczerość Leileny w takich sytuacjach była tak duża i niewiarygodna, że wręcz w to wierzono. Jakby na przekór, w końcu o Lei cała uczelnia już dawno musiała usłyszeć wielokrotnie. - I jednocześnie sprawdzić, czy jestem gotowa do pełnego zaspokojenia takiego niesamowitego mężczyzny jak pan.
- Prawie uwierzyłem - przyznał po chwilowym milczeniu. - Przesadziłaś z tym podlizywaniem się na końcu - wyjaśnił, ale wcale nie skończył rozmowy. Nie odwrócił się i nie wyszedł na korytarz. Coś go intrygowało w drobnej dziewczynie, przynajmniej na tyle by jeszcze jej posłuchać.
- Nie podlizuję się nigdy, mówię tylko co czuję i myślę. Nie jestem zwyczajna, tak jak pan. Choćby dlatego, że żyje pan tak długo. Z tak długowiecznych osób byłam jedynie z Eleną, a ona jest o wiele młodsza - mówiła szczerze i spokojnie. I jak zwykle bezpośrednio. Lei się nie zmieniała.
- Pamiętasz, że ostrzegałem, że nie obchodzi mnie przyjemność kochanki? - pytanie było bardzo konkretne. Czyżby upór Lei przynosił skutki?
- Oczywiście. Jestem po to, aby się mną zadowalać. Jedyne co mnie smuci to niezaspokojenie u innych - odparła z przekonaniem. U kogoś innego brzmiałoby to nierealistycznie, ale Lei mówiła to teraz, bo wiedziała, że już wystarczająco długo pracowała nad swoją reputacją w tym miejscu.
- A co potem? Wykorzystam cię, zaspokoję swoje żądze i...? Ustawiam się w pozycji do szantażu. Lepsze oceny, ulgowe traktowanie? Mam uwierzyć, że po prostu szukasz nowych doświadczeń? Bez żadnych kruczków? - słowa były powątpiewające, ale ton spokojny i oddający raczej zainteresowanie niż jakiekolwiek rzeczywiste zarzuty.
- Moją nagrodą jest spełnienie moich kochanków, z tego biorę chęć na następne razy - odpowiedziała cicho, unosząc jeden palec zanim się odezwał. - Mam jeden warunek. Jeśli okażę się dobra, będzie korzystał pan ze mnie, nie z prostytutek.
- Chcesz zostać moją osobistą dziwką, bo cię to… bawi? Zaspokaja? - próbował zrozumieć.
- Mam potwornie duże potrzeby seksualne - wyszeptała. - Znacznie większe niż inni nawet tu w Akademii. Po tak intensywnym użytku jestem bardziej zaspokojona, albo przynajmniej nie mam sił.
- Dobrze - nieoczekiwanie skinął głową. Kopiując uczennicę też podniósł palec. - Jedno, ostatnie pytanie: ile będę ci płacił?
- Tyle co najtańszej dziwce - odparła Lei po chwili zastanowienia, mocniej się rumieniąc.
- Zgoda, panno Mongle. Przetestuję pannę jutro, godzinę przed świtem, w pralni - Leilena dopięła swego, co nie było nawet szczególnie zaskakujące. Theoduin miał wszak być dopiero trzecim nauczycielem, któremu się odda.
- Będę na miejscu - dygnęła i szybko opuściła salę. Teraz tylko wziąć suknię i pójść do Carmi na przymierzanie! Potem tylko wystarczyło wspomnieć o mocnych wrażeniach w pralni przed świtem. Wieszczka wydawała się nie odpuszczać takich sytuacji.
Spotkanie z Carmi przebiegło zgodnie z planem. Nie tylko dlatego, że nowa suknia przypadła jej do gustu, ani nawet nie przez to, że piękna kobieta dawała się obłapiać przy przymiarkach. Po prostu połknęła przynętę. Leilena była pewna, że wieszczka doskonale usłyszała uwagę o pralni.
 
Zapatashura jest offline