Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2020, 21:24   #43
Pieczar
 
Pieczar's Avatar
 
Reputacja: 1 Pieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputację
01.12 bkt; zmierzch; dom Versany

Wstała z piekącym tyłkiem. Wspomnienie poprzedniego wieczoru uśmierzało jednak ból dolnej partii jej ciała a im więcej myślała o karczemnej przygodzie tym bardziej palenie zamieniało się w przyjemne mrowienie. Powietrze w kamienicy wypełniał zapach pieczonego przez Gretę maślanego chleba. Przepis na niego był jej słodką tajemnicą. W każdym razie smakował nieziemsko. Twarda, zarumieniona i dobrze wypieczona skórka, pod którą krył się puszysty i wilgotny miękisz. Wszystko posypane niewielką ilością maku oraz sezamu. Ver z niejednego pieca chleb jadła. Jednak ten robiony przez stara gosposie miał w sobie to "coś". Coś co człowiek był w stanie dopiero zrozumieć po jego skosztowaniu. Na samą myśl o nim czarnowłosej piękności ciekła ślinka. Burczenie w brzuchu jedynie wzmagało to uczucie, które z każdym wdechem rosło niczym odsetki u lichwiarza. Wstała więc żwawo, zarzuciła na siebie szlafrok, spięła włosy z tyłu i ruszyła w kierunku drzwi.

- Witajcie. - rzekła ciepło do domowników - Kornasie pozwól do mojej izby. - spojrzała na eunucha siedzącego nad kubkiem kawy przy ławie - Nie zapomnij tylko o śniadaniu dla mnie.

Nie czekała długo. Zdążyła stanąć przed biblioteczką i wyszukać lekturę na dziś jak po pokoju rozległ się dźwięk pukania.

- Otwarte! - zawołała chwytając za książkę na której grzbiecie widniał tytuł "O jedną falę za daleko"

- Jestem tak jak pani zachciała. - w progu ukazał się łysy ochroniarz z tacą w ręku.

- Znakomicie. Postaw platere i siadaj. - czarnulka wskazała stół przy którym stało sześć krzeseł. Następnie z powieścią w ręku zajęła miejsce naprzeciw współkultysty. Jej uwagę przykuła jednak taca. Grube pajdy dopiero co upieczonego chleba w asyście powideł śliwkowych, tłustego twarogu i świeżego masła. Do tego dzban kawy zbożowej i garść orzechów.

- Kawy? - zaproponowała przenosząc spojrzenie ze strawy na swojego pracownika - Znając życie nie odmówisz. - zaśmiała się nalewając inki po brzegi - Mam nadzieję, że pamiętasz o jutrzejszych walkach? Nie muszę chyba mówić, że zależy mi na twojej wygranej? - chwyciła kromkę i posmarowała ją grubo masłem - Zjedz dzisiaj dobrze. Nie upij się na wieczór i odpocznij. Nie ma sensu byś dzisiaj się forsował. Znam twoje możliwości i wiem, że sobie poradzisz. Zresztą oczywistym jest to, że każda wygrana wiążą się z dodatkowym zarobkiem dla ciebie. - odrywała kolejno kawałki chleba wkładając je do ust - Jedyne co cię dzisiaj czeka. To nasze wspólne wyjście do "Piwnicznej". Chcę byś był więc gotów jak przyjdzie na nie pora. - pociągnęła haust zbożówki i chwyciła po kolejną sznytkę - Zastanawia mnie tylko jedna rzecz. Wczoraj w karczmie nie było ani mojego kochasia ani twojego i Aarona kumpla. Wiesz może co było tego przyczyną? Często szlajasz się po takich przybytkach i pomyślałam, że to czy owo mogło ci się obić o uszy.

- Nie wiem. - odparł bez namysłu wzruszając swoimi wielkimi ramionami. Patrzył prostolinijnym wzrokiem więc pewnie naprawdę nie wiedział dlaczego obaj strażnicy kazamat nie zjawili się wczoraj w swojej ulubionej karczmie.

- Rozumiem. - odparła dokańczając kanapkę z białym serem - Dzisiaj powinniśmy być w takim razie wyjątkowo ostrożni. - chwyciła ponownie za puchar - Zanieś proszę więc jeszcze tylko tą wiadomość do punktu w którym przekazujemy sobie informacje. - ślicznotka podeszła do biurka. Chwyciła za kawałek kartki i napisała na nim "Do A. Powtórka. V" a następnie wręczyła ją swojemu pracownikowi -


Kornas wstał odstawiwszy wcześniej puste naczynie i ociężałym krokiem ruszył w stronę drzwi. Gdy łapał za klamkę Ver rzuciła na odchodne.

- Poproś do mnie Brene. Powiedz jej, że chciałabym wziąć kąpiel. - nim eunuch opuścił pokój zdążył spojrzeć na swoją pracodawczynię i twierdząco skinąć łysą glacą.

Nim młoda sprzątaczka przygotowała kąpiel, brunetka zdążyła przeczytać parę rozdziałów i dokończyć śniadanie. Woda w bali była gorąca i pachnąca niczym sosnowy las. Zanurzenie w niej sprawiało kultystce sporą przyjemność mimo nasilającego się pieczenia. Naga jak w dniu narodzin zamoczyła się aż po szyje po czym zaprosiła ponownie do siebie pieguskę. Ta już zdecydowanie mniej zawstydzona zrzuciła z siebie ubranie i dołączyła do szlachcianki.

- Gdzie Twój rumieniec? - zapytała po czym wybuchła śmiechem - Póki co jednak sprawdzimy ile udało ci się zapamiętać z poprzednich zajęć. - wyszczerzyła bielutkie ząbki.

Kąpiel minęła w gorącej atmosferze. Po serii pytań i bardziej bądź mniej trafnych odpowiedzi obie zgrabne damulki wyszły z drewnianej wanny i gdy tak zaczęły się wycierać Versana spytała swoją uczennice.

- No dobrze. To ostatnie pytanie. Co jest zasadą numer jeden? - spojrzała w kierunku jeszcze nagiej sprzątaczki.

- Naturalnie dyskrecja i lojalność moja pani. - odparła kłaniając się i cofając przy tym lekko nogę.

- Jeszcze będą z ciebie ludzie. - rzekła kultystka - Pora więc na kolejną lekcję. Pozwól do mnie. - wyciągnęła otwarta dłoń w kierunku młodszej towarzyszki.

- Tak? - odpowiedziała niepewnie podając swoją.

- Zamknij teraz oczy. - brunetka przyciągnęła rudzinkę i powtórzyła scenariusz ze spotkania z Łasicą. Jej ręce powędrowały na pośladki Breny a wargi musnęły o jej usta.

Pomoc domowa nie opierała się nawet przez chwilę. Ver nie wiedziała tylko czy młoda robi to dlatego, że ją to podnieca czy ze względu na korzyści jakie z tego faktu mogą płynąć. W każdym razie po chwili dłonie brunetki powędrowały na głowę sprzątaczki i pokierowały rudzinkę na dół. Szlachcianka ponownie nie napotkała oporu. Pracownica grzecznie kucnęła i zaczęła robić to co należy. Kultystka jedną rzecz musiała przyznać. Jej młoda uczennica miała zwinny język niczym wąż i szorstki prawie tak jak kot. Na tym jednak to uniesienia się skończyły.

- Na dzisiaj to tyle. - z twarzy obu nie zdążył jeszcze zniknąć rumieniec - Mam jednak do ciebie jeszcze jedna prośbę. Zajmij się moim strojem. Tym, w którym zazwyczaj wychodzę wieczorem na miasto. Chciałabym aby był gotowy na dzisiaj.

- Naturalnie moja pani. - odparła pokornie.

Pieguska nie wyglądała na zbytnio zawstydzoną. Fakt ten cieszył jej chlebodawczynie. Młoda pomoc domowa ubrała się, poprawiła włosy i opuściła pokój. Gdy tylko drzwi do izby się zamknęły seksowna kultystka podobnie jak jej niedawna towarzyszka ubrała się, spięła piórka i przystąpiła do swoich obowiązków. Reszta dnia minęła jej na lekturze, papierologi związanej z firmą oraz pielęgnacji klaczy. Nim się obejrzała słońce zniknęło za horyzontem.

Zjedli więc wszyscy wspólnie kolacje przy jednym stole, wypili po pucharze wina aby sen był lepszy i rozeszli się do swoich pokoi. Strój naszykowany przez Brene czekał na Ver w jej izbie. Przywdziała więc go nie zapominając o dodatkach takich jak sztylet czy naszyjnik. Nałożyła następnie makijaż po czym wróciła do głównego pomieszczenia gdzie czekał już na nią eunuch.

- Ulryk dzisiaj chyba trochę odpuścił. - rzekła do ochroniarza gdy oddalili się od kamienicy - Wpierw sprawdzimy czy nie ma jakiejś wiadomości do nas a następnie idziemy do "Piwnicznej".

Kamienice, w której mieściła się skrytka ujrzeli będąc nie dalej jak kilkanaście łokci od niej. Im bliżej im było do rudery tym mocniej brunetka wyostrzała swoje zmysły. Chciała upewnić się, że nie napotkają tu nieproszonych gości. Będąc już pod murem. Oparła się o niego jedna noga, bacznie rozejrzała dookoła. Po czym spuściła głowę i rzekła do swojego ochroniarza.

- Leć sprawdź czy nie ma tam żadnego grypsa. - twarz Versany nie zwróciła się nawet w kierunku eunucha - Jakby coś się działo trzykrotnie zakaszle.

Eunuch nawet nie odpowiedział. Od razu ruszył w dobrze znanym mu już kierunku. Brunetce nie było dane długo czekać. Nim minęły cztery pacierze jej pracownik zjawił się z powrotem. Nie stanął jednak obok swej chlebodawczyni a ruszył w kierunku "Piwnicznej".

- I jak? - spytała gdy udało się jej dogonić współkultyste.

Kornas milcząc wręczył ślicznotce wyrwana z książki kartkę na której widniał symbol chaosu. Taka odpowiedź mówiła jej wszystko.

- Znakomicie. Działamy więc. Weź ten kawałek papieru i spal gdy będziesz wzniecać ogień w miejscu mojej randki. - rzekła do eunucha podając mu rulonik i zapałki - Gdy panowie opuszczą lokal udaj się tam czym prędzej i przygotuj izbę. Następnie się schowaj i wyczekuj na rozwój sytuacji.

Zbliżali się do dobrze już im znanej karczmy. Z nieba sypały się olbrzymie płatki śniegu. Na szczęście nie wiało więc odczuwalna temperatura była wyższa niż w rzeczywistości. Gdy dostrzegli drzwi karczemne wdówka klepnęła swojego pracownika w ramie.

- Na potęgę chaosu. Pamiętaj. Wielka czwórka nam sprzyja. - skończyła gdy stali przed drzwiami.

O dziwo wnętrze w przeciwieństwie do poprzednich wizyt było raczej puste. Drażniący smród dymu i taniej napitki jednak wciąż unosił się w powietrzu. Widocznie przez lata istnienia tawerny zdążyły już nim nasiąknąć zarówno ściany jak i drewniana podłoga. Wdowa od progu spostrzegła stół przy którym zasiadał jej kudłaty kolega oraz wąsaty klawisz. Reszta była jednak raczej obca. Brakowało tuzina pustych butelczyn i gaszonych bezpośrednio na stole petów. Co jednak najdziwniejsze nie dostrzegła Franca. Zamiast niego natomiast przy ławie zasiadało dwóch obcych mężczyzn. Na szczęście z początku nikt nie zauważył przybycia jej i eunucha. Postanowiła więc to wykorzystać i zająć wolny stół gdzieś w kącie na drugim krańcu sali.
 

Ostatnio edytowane przez Pieczar : 18-07-2020 o 11:39.
Pieczar jest offline