- Dam sobie radę - powiedział Pantera -
do następnego.
Skinął głową i wbiegł w zaułek, błyskawicznie wspiął się na dach i zniknął im z oczu.
Duncanowi udało się złapać autobus w dobrą stronę. Przy przesiadce pofarciło mu się i zdążył zrobić zakupy, kasy miał aż nadto, zabici mafiozi jakoś nie ufali elektronicznej bankowości. Było tego ponad tysiąc dolców.
Powrót na Squot był dziwny, kiedyś był to dom, teraz wracał z obawą, że ktoś może czaić się na niego. Wnętrze było wyziębione i ciemne. Wymacał i wkręcił bezpieczniki zaradzając jednemu problemowi.
Duncan ruszył przez hol do kuchni, nie wiedział, że z głowy siedząc na poręczy, ktoś go obserwuje. Uważne oczy taksowały każdy ruch chłopaka. Oględziny wypadły pomyślnie, bo obserwator zeskoczył na podest schodów i bezgłośnie ruszył za Duncanem do kuchni.
Max poprowadził Franko slalomem przez kilka ulic i skrzyżowań śledząc ich przez monitoring. W końcu oświadczył:
- Nikt za wami nie jedzie, na 99%.
- Na 99%?
- Jeśli mają co najmniej 5-6 różnych pojazdów to mogli by mnie oszukać. Mogą was śledzić z drona, choć wątpię, albo jadąc równoległymi ulicami. Na wszelki wypadek zatrzymajcie się ulicę od bazy, podjadę i sprawdzę czy pluskwy nie ma. - Ani jednemu ani drugiemu nie jesteś w stanie zagrozić. - zaśmiał się Boogeyman.
Widząc, że z poddawaniem się przeciwna może być problem, Sierżant zaatakował. Ale zadany, z dużą szybkością i w zasadzie w mroku rozjaśnianym mętnym światłem z góry, cios nie doszedł do celu. Kontra była błyskawiczna i tylko automatycznym odruchom zdołał sparować cios. Uderzył od dołu licząc, że nagła zmiana kierunku ataku zaskoczy większego przeciwnika, ale ten jakby nie zauważał własnej masy i gabarytów. Był szybki i wcale nie powolny, jak mogła wskazywać na to jego sylwetka. Uderzył szybkim prostym odrzucając w tył Sierżant. Wyświetlacz w rogu pola widzenia oszacował siłę ciosu i gdyby nie wzmocnienia, ta walka była by już zakończona. Pierwszy cios był słabszy, choć zadany z zaskoczenia poczynił pewne szkody. Jakby przeciwnik wtedy hamował się. A biorąc pod uwagę czyn, za który był ścigany nie miał powodów by oszczędzać kogoś kogo wziął pierwotnie za zwykłego glinę. W dodatku analiza starcia jednoznacznie wskazywała, iż napastnik przewyższa w walce wręcz Sierżanta.
Sierżant - szok, ale wyszedł.
Rozegrałem 2 tury i Sierżant 2 razy spudłował, Boogeyman raz trafił.
Sierżant wygrywa inicjatywę.
Mama odeszła i znikła za rogiem. Numery miał spisane, wystarczył za parę minut wrócić i zobaczyć czego brakuje…
Kawałek dalej było zbiegowisko, wszyscy żywo komentowali policyjna akcje stojąc tuż przy odgradzających ulice taśmach.
- Może gorącej kawki? - zapytał mamę uśmiechnięty szeroko osobnik, na szyi miał zaczepioną tacę z kubeczkami i termosem, jeden koniec tacy opierał mu się na wydatnym brzuchu.
Nalał kawy i podał mamie, gdy ta wzięła odruchowo i chciała mu podziękować dobrym słowem powiedział:
- Dziesięć dolców, proszę pani. I proszę nie narzekać, że drogo. Gardło sobie podrzynam takimi cenami i odmrażam tyłek, by dać ludziom trochę ciepła. No i gdzie pani teraz dostanie tak pyszna kawę?
Mama spojrzała ponad jego ramieniem na szyld kawiarni. Ten wyszczerzył się w uśmiechu.
- Może tam pani siedzieć w środku lub tu delektować się kawą i sensacją.
- Mogę wziąć na wynos.
- Cała obsługa jest tam - wskazał na tłum. -
Wiem, bo jestem właścicielem tej budy, To co kawusi? Bezgłośnie wszedł do kuchni, Duncan grzebał właśnie w szufladzie szukając otwieracza do puszek z żarciem dla kota. Raczej wyczuł niż usłyszał, że nie jest sam. Odwrócił się i zamarł bez ruchu.
- No nareszcie jesteś - usłyszał, a w zasadzie tak mu się wydawało, bo Trocki powiedział “
miał”, ale słychać było w tym nutę nagany.
W sumie nie wiem co planują Tommy i Franko. Więdz jedziecie i gadacie, jak dogadacie się to dojeżdżają na miejsce, Max nie znajduje pluskwy.
Duncan spokojnie może pobawić się jajami.
Gdzie idzie mama dalej też nie wiem.