Wątek: Lost Station
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2020, 20:23   #17
Corpse
 
Corpse's Avatar
 
Reputacja: 1 Corpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputację
Seth nienawidził ćwiczyć i uważał wszelką aktywność fizyczną za niegodną jego osoby. Tak po prostu miał, być może dlatego że w dzieciństwie go do tego zmuszano, a być może dlatego że od zawsze był po prostu kiepski we wszelkich aktywnościach sportowych ze względu na swój absolutny brak predyspozycji do takowych. W dzieciństwie to Zeeva była tą która broniła go przed znęcającymi się nad nim kolegami, tym samym odmawiając mu możliwości rozwoju muskulatury we własnym zakresie... i wcale nie miał jej tego za złe. Jakkolwiek wiedza medyczna podpowiadała mu że w przypadku skutków ubocznych kriosnu "wypocenie" chemii może pomóc, stawał uparcie w opozycji do tego założenia, przyjmując w zamian podwójne dawki medykamentów i kofeiny. Zważając na jego niechęć, wymuszone przez kapitana ćwiczenia skwitował teatralnym zapodaniem środka przeciwbólowego ze swojego mackogona wprost we własne ciało.

Ukończywszy te chwile ogarnięte jego dezaprobatą i pobraniu próbek, udał się wraz z Agnes do ogrodu, gdzie przy akompaniamencie brzęczących pił wyrżnęli sobie drogę wgłąb na tyle na ile się dało i pobrali próbki. Po powrocie do medlabu, przystąpił do ich analizy. Wnioski były proste, oczywiste i jednocześnie dość przerażające.

- Pięćdziesiąt lat... - mruknął pod nosem, odrywając oko od mikroskopu i przenosząc wzrok na sufit. Zamknął oczy i przetarł zmęczone powieki. W przeciwieństwie do swojej siostry, która walczyła z bezsennością, on wiecznie walczył by spać jak najmniej. Wstał więc z obrotowego krzesła i w śnieżnobiałym fartuchu laboratoryjnym poczłapał do ekspresu, żeby zrobić sobie kawę. Stojąc przy nim w oczekiwaniu aż filiżanka napełni się czarnym płynem, zerknął na inkubator z Anubisem który nadal spał. W przeciwieństwie do reszty załogi, jego pojemnik był kontrolowany ręcznie i od momentu wybudzenia Seth nie miał jeszcze okazji się nim zająć. Co prawda kot przechodził wybudzenie z kriosnu o wiele lepiej niż ludzie, ale z jakiegoś niejasnego powodu teraz miał niesprecyzowane obawy.

Ujął w dłoń filiżankę z kawę i połknął łyk gorącego płynu, czując jak pali go w gardło. Wbrew logice, uważał to za przyjemnie orzeźwiające. Uśmiechnął się sam do siebie i podszedł do inkubatora. Odetchnął kilkakrotnie, zbierając się w sobie by w końcu otworzyć pojemnik. Wcisnął odpowiednią kombinację przycisków i wsłuchując się w odgłos spuszczanego kriożelu, przyglądał się wilgotnemu zwierzątku w środku. W końcu kapsuła otworzyła się, a ogon Setha już czekał tuż obok by zaaplikować zastrzyk z pobudzaczem i środkiem przeciwbólowym. Zwierzę kilka chwil po odczepieniu wszelkich rurek i przewodów otworzyło oczy i zamiauczało przeciągle, otwierając zaklejone nadal żelem, zielone oczy.


- Cześć, Zasrańcu - przywitał go Seth czule z uśmiechem na ustach i wziął na ręce umieszczając we wcześniej przygotowanym, papierowym ręczniku. Wytarł futro zwierzaka, który już po kilku chwilach odzyskał na tyle wigoru żeby zacząć się wyrywać. Jak to koty mają zresztą w zwyczaju. W zwyczaju mają też wymiotowanie z zawrotną wręcz częstotliwością, co też Anubis po chwili uczynił, po czym przystąpił do standardowego marudzenia o jedzenie. Seth nasypał mu specjalnej karmy do miski i z uśmieszkiem satysfakcji wymalowanej na ustach przyglądał się jak kot pochłania swoje chrupkie żarcie. Na szczęście jego obawy o zdrowie kota nie potwierdziły się.

Rozwinął ręcznik w którego wycierał Anubisa i pęsetą pobrał z niego kilka włosów, które następnie poddał wszelkim niezbędnym procedurom w celu sprawdzenia i porównania z próbkami sprzed lotu które zachowawczo pobrał. Co prawda nie spodziewał się znaleźć czegokolwiek innego niż we włosach reszty załogi, ale, jak to mówią, "przezorny zawsze ubezpieczony". Skoro rośliny zwariowały, to może organizmy mniejsze od ludzi też wykazywały jakieś anomalie? Kto wie?

Jak to miał w zwyczaju, dbając o linię - czy co tam kto sobie wymyślił żeby to usprawiedliwić - nie pojawił się na obiedzie, poświęcając dodatkowy czas badaniom nad próbkami, piciu kawy i ostatecznie inwentaryzacji leków, z których część przez te pięćdziesiąt lat musiała się przeterminować. Nie zamierzał niczego wyrzucać. W ich sytuacji, nawet przeterminowane rzeczy mogły okazać się przydatne, bo nie mieli dostępu do niczego innego, więc po prostu podzielił wszystko na rzeczy "w terminie ważności" i te po za nim.

Skończywszy tyle ile zdążył zrobić, udał się do mesy, zahaczając o końcówkę kolacji. Wszedł do środka i jak miał to w zwyczaju, klapnął na jedno z krzeseł, przysunął do siebie miskę z pseudo-odżywczą kosmopapką i zaczął w niej grzebać bez entuzjazmu.

- Pięćdziesiąt lat. Tyle spaliśmy. Tak przynajmniej wynika z próbek - stwierdził patrząc w talerz. - Czekam jeszcze na próbki od Anubisa, może dowiem się czegoś więcej - zamilkł na dłuższą chwilę i przełknął z trudem łyżkę jedzenia. - Pół wieku to dokładnie taki okres jaki można spać w krio bez poważnych skutków ubocznych... Zastanawiające jest dla mnie to że spaliśmy akurat tyle. Akurat tyle żeby nic nam się nie stało. Górna granica. I jesteśmy gdzieś, gdzie nie powinniśmy być i szybciej niż powinniśmy być. Na dodatek jest tu ta stacja, której też być nie powinno. Wszystko wskazuje w tej chwili na to że nie jesteśmy wcale w Antares. Ani czas, ani ilość cywilizacji w tym miejscu nie pasuje do samego miejsca. Więcej czynników skłania mnie do tego żeby stwierdzić, że jesteśmy gdzieś indziej niż twierdzi komputer. O wiele bliżej... cywilizacji - skwitował, podparł dłonią głowę i skierował do ust kolejną dawkę odżywczej papki. Zamilkł, jakby jego obserwacje wyczerpały się, a wzrok utkwił gdzieś w przestrzeni przed nim. Przydałaby mu się w tej chwili obecność Zeevy, która niestety przechodziła ostatnie wybudzenie o wiele gorzej od reszty załogi. No cóż. Zdarza się.
 
__________________
"No matter gay, straight, or bi', lesbian, transgender life
I'm on the right track, baby, I was born to SURVIVE
No matter black, white or beige, chola, or Orient' made
I'm on the right track, baby, I was born to be BRAVE"
Corpse jest offline