Chwilowo nikt ich nie atakował. Dragan zaakcentował w myślach słowo „chwilowo”. Dobre i to. Gest maga, kapłana, strażnika, odźwiernego, czy kimkolwiek nie był witający staruszek, uświadomił Hellbornowi jak zakurzone jest jego własne odzienie. Zaczął strzepywać suchy pył z rękawów płaszcza.
- Tak, to ja zaprowadzę konie, a wy gadajcie.
Zsiadł ze swojego wierzchowca, złapał lejce kilku innych i pociągnął zwierzęta w stronę stajni, rozglądając się wokół z ciekawości i podejrzliwości.