Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2020, 14:20   #543
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Privat jęknął z przyjemności. To było dla niego bardzo podniecające. Samo fizyczne doznanie uważał za przyjemne, ale nigdy na tyle, żeby pragnął analnego seksu. Jednak to, że brał go akurat Warun, mocno go rozpalało. To przypominało fantazję erotyczną.
- Chyba tego właśnie potrzebuję dzisiaj - mruknął Prasert. - Zazwyczaj wolę dominować, jednak dzisiaj pragnę, żeby ktoś inny przejął kontrolę.
Chyba nawet w pełni nie zdawał sobie sprawy z tego, że aż tak zestresował się wyborem nowych członków roju. Oddawanie się mężczyźnie wydawało mu się dziwnie, przekornie relaksujące. Nie musiał starać się, myśleć i działać. Mógł jedynie oddać się, doświadczać i czekać na to, co za chwilę się wydarzy. Pogłaskał palcami wierzch dłoni Sunan. To, że obydwoje oddawali się w dokładnie ten sposób Warunowi, uważał za bardzo… pasujące i naturalne. Dziwne, że wcześniej do tego nie doszło w ten właśnie sposób. Zastanawiał się nad tym, jak łatwo Suttirat w nich wchodził. No cóż… Tajlandczyk nie dysponował szczególnie ogromnymi rozmiarami, a oni obydwoje byli już wytrenowani w ten sposób. Sunan spędziła lata, pracując ciałem, a Praserta regularnie brała trójka różnych mężczyzn. Ślina Waruna była dostatecznym lubrykantem, choć podwodny seks wcale nie ułatwiał dbania o odpowiedni poślizg.
Prasert wyczuł, że Suttirat coraz bardziej czuł się swobodnie i przyspieszał ruchy w nich. Na zmianę przytrzymywał się to bioder przyjaciela, to Sunan i brał ich mocno i dość intensywnie. Miał dużo siły, w końcu był sportowcem. Nawet mimo wieczornej pory zdawało się, że wytrzymałość mężczyzny nie miała końca…
Choć jak się wkrótce Privat przekonał, jednak miała.
Po kolejnym z kolei pchnięciu, Suttirat doszedł we wnętrzu Sunan. Wyraźnie jednak nie miał dość, bo gdy ta usiadła, zadowolona, po prostu przemieścił się i przylgnął do pleców Praserta, zamierzając chyba brać go, póki i w nim nie skończy.
- Spokojnie, i tak wiadomo, kogo bardziej kochasz - zaśmiał się Privat. - Nie obrażę się, jeśli mnie nie zapłodnisz - rzucił.
Chodziło głównie o to, że mogli czekać nieco, zanim Warunowi znowu stanie. Prasert mógłby pobudzić go błyskawicznie mocą Phecdy. Problem polegał na tym, że ściągnął już z niego całą energię w trakcie seksu z Niną i gwiazda Praserta nie była w tej chwili zainteresowana akurat tym ogarem. W końcu nie miał już jej czego zapewnić. Nie tego dnia.
- Wystarczy mi, jak mnie mocno przytulisz - powiedział.
Tak naprawdę miał ochotę na nieco dłuższy seks, ale nie zależało mu na tym tak bardzo. Myślał również o innych rzeczach. Na przykład obejrzeć jakiś film lub posłuchać muzyki, zobaczyć co u dzieci i Niny. Nie był spragniony stosunków, bo już trochę ich dzisiaj miał, poza tym jego apetyt nie miał czasu zregenerować się w tym domu. Ogólnie rzecz biorąc.
Suttirat parsknął i pocałował go w kark.
- Poczułem się jakbym był stary, a ty jakbyś był moją wyrozumiałą żoną, która klepie mnie po głowie, bo nie dałem rady… Dzięki stary… - powiedział, ale zwolnił i z niego wyszedł. Zresztą i tak był już miękki. Jeszcze chwilę po orgazmie w siostrze Privata pozostał sztywny, ale to zmieniło się tuż po tym, jak wszedł w niego.
Sunan zaśmiała się cicho. Prasert zamordował klimat. Warun westchnął, ale nie zdawał się smutny, czy zażenowany. Był rozluźniony i było mu dobrze.
Privat najpierw pocałował ją w policzek, potem Waruna. Przytulił się do niego. Lubił to robić.
- Nawet gdybyś miał osiemnaście lat, mógłbyś nie dać rady. Najpierw Nina, chwilę potem Sunan i jeszcze ja… Dzisiaj miałeś pracowity dzień.
Już prawie powiedział, że go kocha, ale w porę się powstrzymał. To było pewnie śmieszne, ale w tym domu nie rzucało się takimi wyznaniami pomimo ilości seksu. Gdyby rzucił to wyznanie, nic by się najpewniej nie stało. Jedynie by się ucieszyli obydwoje, tak myślał. A jednak Prasert cieszył się, że tego nie zrobił. Chyba powinien mówić takie rzeczy tylko Ninie… a może nie? Przecież istniało wiele różnych rodzajów miłości. Dlaczego jej nie wyznawać?
- Co teraz planujemy? - mimo wszystko zmienił temat. - Usiadł. Nie ma co robić. Zjedliśmy już obiad. Może seans filmowy?

Warun zastanawiał się chwilę.
- A na jaki film mielibyście ochotę? - zapytał. Sunan zaczęła się zastanawiać.
Prasert nie miał pojęcia. Nie był wielkim znawcą kinematografii. Tak właściwie nie wiedział wielu filmów i to takich znanych. Władcy Pierścieni, Matrixa, Mission Impossible… Z drugiej strony to sprawiało, że zazwyczaj mógł obejrzeć cokolwiek i dobrze się przy tym bawić. Prawie wszystko było dla niego nowe. Nie lubił tylko filmów dokumentalnych i anime.
- Może jakiś romans? - zapytała jego siostra i parsknęła. - Albo film akcji, bo moglibyście nie strawić romansu - dodała. Suttirat zastanawiał się chwilę.
- Ciekawe co Nina posiada w swojej szufladzie z płytami dvd… Ewentualnie możemy obejrzeć coś z internetu - podsunął propozycję. Najwyraźniej pomysł na wspólne oglądanie filmu przypadł tej dwójce do gustu. Pozostało im się więc już tylko umyć i opuścić wannę.
- Zrobię popcorn i herbatę - obiecał Prasert. - Może być romans, ale może nie amerykański. One są najgłupsze. Może jakiś piękny, stary francuski film. Albo włoski. O trudnej miłości. Pięknej, ale niszczącej… - zawiesił głos. - Tak, to bardzo szczegółowy opis - zaśmiał się. - Ale może być też film akcji. Ja mogę wszystko obejrzeć - rzucił. - Zapytał Alexieia, czy zechce do nas dołączyć. Mam nadzieję, że nie skończył nam się popcorn - teraz przypomniał sobie, że widział go wczoraj z Sunan. Kobieta szczególnie lubiła tę przekąskę. Privat nie winił jej za to, ale osobiście preferował chipsy. Choć dużo łatwiej było kupić karton saszetek z popcornem i żywić się tym przez cały miesiąc. Chipsy zajmowały dużo więcej miejsca.

Kiedy wreszcie wszyscy umyli się i ubrali, Sunan zakręciła włosy w ręcznik i stworzyła na swojej głowie turban. Następnie zerknęła na Praserta.
- Pójdę zrobić nam przekąski, jest jeszcze coś w szafce, w końcu dopiero co były robione zakupy - oznajmiła. Wyszła z łazienki wypuszczając mgłę pary na korytarz, a sama ruszyła zapewne do kuchni.
- Przekąski… - Prasert mruknął pod nosem. - Gdyby jeszcze tylko traciło się nieco więcej kalorii podczas seksu pasywnego, to wcale nie martwiłbym się, że przytyję.
Warun zerknął na Privata.
- Nigdy sobie nie wyobrażałem, że nasza przyszłość będzie wyglądać w taki sposób… - stwierdził.
- To jak sen przy wysokiej gorączce - odparł Tajlandczyk. - Tyle że dla odmiany przyjemny.
- Pójdę zapytać Alexieia czy się dołączy na film. Chcesz zbudzić Ninę, czy wolisz by spała do jutra? Proponuję, byśmy oglądali filmy w Sercu Domu, jest tam największy telewizor z kinem domowym, a do tego filmy w szafce… Może wybierzesz nam tytuł, czy wolisz poczekać i dokonać wyboru wspólnie? - zapytał i jednocześnie zaproponował Suttirat. Wydawał się kompletnie rozluźniony i zadowolony po stosunkach, był również nieco zmęczony, ale w ten najbardziej zdrowy sposób. Prasert nie miał wątpliwości, że mężczyzna tej nocy będzie spał wyjątkowo spokojnie. Zapewne podobnie jak Sunan, ona również zdawała się zadowolona i szczęśliwa z powodu tego co nastąpiło. W końcu tej nocy Prasert miał tak dobry humor, że uprawiał z nimi seks, co dla wszystkich członków Roju było jak błogosławieństwo najwyższego bóstwa… W końcu Phecda pobudzał ich jak nikt i nic. Warun wypuścił wodę z wanny i uchylił okno, by pomieszczenie przewietrzyło się po kąpieli, a następnie czekał na odpowiedź Privata, bo jeszcze nie opuścił pomieszczenia.
- Mogę obejrzeć cokolwiek - Prasert odpowiedział, uśmiechając się. - Mam dość szeroki gust. I to nie tylko jeśli chodzi o dobieranie partnerów seksualnych. Każdy film będzie dobry. Możemy zagłosować.
Gdyby mu zależało na czymś konkretnym, to nie wahałby się wymienić tego akurat tytułu. Jednak sam nie wiedział, co chciał zobaczyć. “Jakiś dobry film”, ale to było tak niekonkretne stwierdzenie, jak to tylko możliwe.
- Nie będziemy budzić Niny. Jak śpi, to zapewne z jakiegoś powodu. Jeszcze gdyby tak po prostu sobie zasnęła… to co innego. Jednak jej drzemka może mieć też jakieś nadnaturalne znaczenie. Przyjmuje dużo energii i też ją oddaje, przekształcając ją w sobie do postaci mleka. Ma prawo czuć się po tym zmęczona. Ja też jestem zmęczony, ale będąc w ten sposób zmęczony… czuję się dużo lepiej, niż wypoczęty. To ma sens, obiecuję - Prasert zaśmiał się.
Jego ubrania były czyste, więc ubrał się w nie i wyszedł na korytarz.
- Ale Alexieia możemy zaprosić. Był i tak bezczynny - dodał Prasert. - Choć pewnie to stwierdzenie jest ciosem prosto w muzyczną kulturę naszego domu.
- No mógłby się poczuć urażony takim stwierdzeniem. Nie przekażę mu go. W takim razie poczekaj na nas w salonie. Za chwilę powinniśmy wszyscy przyjść - zapowiedział mężczyzna. Podszedł do Praserta na moment i otarł się o niego barkiem, jakby go zaczepiał. Minął przyjaciela i ruszył do wyjścia z łazienki. Jak zapowiedział, szedł zapewne do Woronowa. Prasert został na chwilę sam w jeszcze gorącej łazience.
Gdy chwile sie rozglądał, zauważył coś w lustrze. Niebieski błysk, jednak nim skupił na nim wzrok, ten już zniknął.
Privat zmarszczył brwi i rozejrzał się dookoła, jak gdyby spodziewając się ujrzeć jakąś paranormalną istotę, której odbicie zaskoczyło go w lustrze. Niebieski błysk… co by to mogło być? To on tutaj był niebieską, paranormalną istotą. To był jego rozpoznawczy kolor. Kogo miał pozwać do sądu za naruszenie tak charakterystycznego znaku firmowego Phecdy? Czy to on sam się świecił? Raczej nie, poczułby, gdyby wszedł w Imago.
Podszedł do lustra, chcąc obejrzeć je nieco dokładniej.
Kiedy podszedł do lustra i przyglądał się sobie, dostrzegł jedynie siebie. Był lekko zarumieniony po gorącej kąpieli. W kilku miejscach na ramionach zauważył ślady po pocałunkach… Niny? Waruna? Czyje by nie były, zdobiły teraz jego skórę. Kiedy tak się sobie przyglądał, naszła go myśl, że był całkiem przystojny. Nie była zbyt codzienna, bo zazwyczaj nie myślał o sobie w takim kontekście. Jednak teraz naszła go. O dziwo, nie poczuł się z nią niekomfortowo. Był dobrze zbudowany, młody, charakteryzował się typową dla krajów wschodu urodą. Im dłużej patrzył, tym uważniej dostrzegał swoje walory…

I nagle znów pojawił się niebieski błysk. Jedno z oczu Praserta samo z siebie po prostu na chwilę zapalało się na niebiesko. Nie przypominało to efektu przepalonej żarówki, raczej jakby powoli pulsowało energią. Kiedy mu się przyjrzał, nim znów przygasło, dostrzegł jakieś symbole… To jednak znów zgasło… I już się nie zapaliło.
- U chuj - Prasert syknął.
Odskoczył do tyłu. Nie spodziewał się niczego takiego. Tym przekleństwem może nieco popsuł coś, co mogło być piękną, mistyczną chwilą. Jednak przestraszył się i nie był w stanie powstrzymać pierwszego odruchu. Pewnie powinien przyzwyczaić się już do takich rzeczy, jednak najwyraźniej to jeszcze nie nastąpiło. Te symbole… co mogły znaczyć? Privat miał nadzieję, że nic. A jak już, to jakąś miłą rzecz, a nie klatwę czy opis zobowiązania w prastarym języku. “Jeśli nie wykąpiesz się każdej pełni w krwi trzech młodych dziewic, to stracisz wzrok w tym oku”. Raczej symboli nie było na tyle dużo, aby przekazać taką informację, musiały zmieścić na niewielkie powierzchni oka… Myśli Praserta były coraz szybsze i coraz mniej rozsądne. Odkręcił zimną wodę i obmył w niej twarz. Następnie podniósł wzrok znowu na swoje odbicie. Trochę bał się to uczynić. A co, jeśli jego oko znów będzie pulsowało energią? I czemu tylko jedno, a nie dwa?
Kiedy ponownie spojrzał w lustro, zobaczył nie siebie, lecz Phecdę. Przechylił głowę i Prasert poczuł, że jego głow również się przechyla.
‘Jeden obieg Luny’ - poruszyły się jego usta, ale nie nastąpił żaden głos, mimo to Prasert usłyszał i zrozumiał słowa. Kiedy mrugnął, znów patrzył tylko i wyłącznie na siebie. Miał wrażenie, że było to jakieś ostrzeżenie, lub uprzedzenie o czymś.
- Jeden obieg Luny… - mruknął pod nosem Prasert.
Nie spodziewał się widoku Phecdy. A zwłaszcza tego, że przekaże mu jakąś wiadomość. Mózg Privata przypominał papkę. W pierwszej chwili wyobrażał sobie blondwłosą dziewczynę w szatach czarownicy, która biegała wokół Hogwartu. W drugiej zrozumiał, że to było najprawdopodobniej mistyczne określenie jednego miesiąca. O co chodziło?
- Mam tyle czasu na znalezienie Gwiazdy Energii? - zapytał.
Jego serce biło jakby szybciej. Miał nadzieję, że odpowiedzią będzie “nie”…
Nie dostał takiej widowiskowej odpowiedzi jak chwilę temu. Nie dostał żadnej, jednak gdy się odsunął od zlewu, usłyszał wewnątrz głowy proste ‘Tak’.
- Czy powinniśmy obejrzeć teraz film romantyczny, jak sugerowała Sunan? - zapytał Prasert.
Niekiedy miewał takie proste, nieznaczące momenty, kiedy przydałaby mu się z góry dana wskazówka. Jaką kawę zamówić w kawiarni? Czarną zwykłą, latte czy może cappuccino? Do którego z sieci fastfoodów pójść na obiad? Założyć czerwoną koszulkę, może niebieską, zieloną? Miło byłoby mieć duchowego przewodnika w każdym momencie.
Nastąpiła chwila ciszy… Po czym oberwał seria odpowiedzi na kompletnie bzdurne pytania, które zadał.
‘Tak. Cappuccino. Nie jeść fastfoodów. Niebieską.’
Mógł zapytać Phecdę o dosłownie wszystko o co mógł, a on postanowił wykorzystać swoje pytania dokładnie tak…
To było takie… słodkie.
- Czy Elvis naprawdę umarł? - zapytał. - Co takiego znajduje się w strefie 51? Albo… kto taki tam jest?
W pewnym sensie były to pytania dotyczące życia. A na pewno dużo bardziej od rodzaju kawy, fastfoodów, czy koszulki. Prasert wyszedł na korytarz i ruszył w stronę swojego pokoju. Musiał założyć coś niebieskiego. Traktował to jako zabawę. Oczywiście, że nie chciał, aby jego życie kontrolowała Phecda… jeszcze bardziej, niż to już miało miejsce. Ale Phecda nie była jego wrogiem, więc też nie musiał mieć na to aż tak złego nastawienia.
‘Tak. Sekrety świata.’ - poleciały kolejne odpowiedzi. Gdy nie zadawał pytań, nie było żadnych komunikatów. Najwyraźniej gwiazda nie miała zamiaru prowadzić z nim długich, skomplikowanych konwersacji.
Prasert nie wiedział, jak zakończyć tę krótką rozmowę. Uznał więc, że powie coś miłego.
- Kocham cię.
‘I ja ciebie’ - nastąpiła odpowiedź i była chyba ostatnią, na jaką tego dnia mógł liczyć. Odniósł wrażenie, że gwiazda wyciszyła się w nim.
- Och… - Prasert prawie się zarumienił.
Wszedł do pokoju i otworzył szafę. Miał trzy niebieskie koszulki. Jedną zwykłą, druga z białym napisem w języku tajskim oznaczającym jedną z elektrowni pod Bangkokiem oraz trzecią ładniejszą z białymi paskami. Wybrał tę pierwszą.
Następnie wyszedł i ruszył w stronę Serca Domu. Nie planował pić cappuccino, jako że już wypił dużą kawę.
- Obejrzymy jakiś film romantyczny. Objawiło mi się, że powinniśmy! - rzucił.
Zastał w środku Waruna i Alexieia, zapewne Rosjanin nie kazał się długo namawiać i teraz obaj czekali na przybycie Sunan i Praserta.
- Czemu nie, ale niech będzie ciekawe, a nie jakiś… Zmierzch - zaproponował Woronow. Suttirat tylko parsknął. Podniósł się z kanapy i podszedł do szafki, gdzie były płyty dvd. Zaczął przeglądać.
Prasert podszedł do nich i również przesunął wzrokiem po tytułach. Nina była chyba jedyną osobą na świecie, która segregowała płyty biorąc pod uwagę gatunek i kolejność alfabetyczną.
- Dirty Dancing… Dziennik Bridget Jones… Pamiętnik… Titanic… - Privat zawiesił głos. - Widziałem tylko to drugie. Ale to chyba bardziej komedia. No i znam piosenkę z Titanica, rzecz jasna. Oraz ten taniec z Dirty Dancing. Ale samych filmów nie widziałem nigdy.
- Ne widziałeś Titanica? Mój Boże… - rzucił zaskoczony Warun. Obaj z Alexieiem zerknęli na Praserta w osłupieniu.
Privat zaśmiał się nerwowo i poskrobał po głowie.
- Kto nie widział Titanica? - zagadnęła Sunan, właśnie wchodząc do pokoju, otulona w zapach chipsów, popcornu i nachosów, niosąc do tego wszystkiego butelkę Coli pod pachą. Suttirat podszedł do niej, wziął od niej tackę z trzema miskami i szklankami i postawił na stoliku.
- Prasert - rzucił Woronow. Sunan zerknęła na brata.
- Serio nie widziałeś Titanica? - zapytała zdumiona.
- No tak powiedział - odpowiedział Warun.
- No to nie ma bata, oglądamy Titanica - postanowiła siostra Privata.
- Znaczy kojarzę tego mema, narysuj mnie jak jedną z twoich francuskich dziewczyn… czy jakoś tak… - powiedział Prasert. - I Jack umiera na końcu, bo się topi. I to wszystko, co kojarzę. Zacząłem oglądać kiedyś, ale po piętnastu minutach znudziło mnie, bo i tak znałem zakończenie, więc… - zawiesił głos. - No i wiadomo, że uderzą w lodowiec. To chyba zbyt wielki klasyk, żeby miało sens go oglądać - Privat zaśmiał się. - Ale z wami mogę obejrzeć. Wszystko mogę obejrzeć z wami.
- Nie umiera bo się topi! - zaraz oburzyła się Sunan.
Prasert zmarszczył brwi. Był całkiem pewny, że umierał w ten sposób. Z drugiej strony nie mógł być bardzo pewny, skoro nie widział filmu.
 
Ombrose jest offline