Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2020, 14:21   #545
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Co to mogła być za wiadomość? Ludzie zazwyczaj do niego za bardzo nie pisali. Mieszkał z większością aktualnych znajomych. Do tej pory SMSował z Niną, ale ona znajdowała się przy jego boku, bo już wróciła z pracy. Kilka tygodni temu otrzymał SMS z Bangkoku od rodziny i niektórych przyjaciół, ale te szybko ustały z powodu taryfy. Przenieśli się na bezpłatne maile, choć w zdecydowanej większości znajomości po prostu zerwały się.
- Chyba już wstanę - powiedział.
Nawet nie tyle przekonał go telefon, co pęcherz. Musiał skorzystać z ubikacji. Pogłaskał delikatnie dłoń Niny i spróbował zwinnie wyjść z łóżka tak, aby jej zbytnio nie poturbować.
Czuł na sobie spojrzenie Niny, kiedy zmierzał do łazienki. W końcu przywykli do tego, że sypiają bez ubrań. Kobieta przeciągnęła się na łóżku, chyba sama powoli też zamierzając wstać. Kiedy Prasert zerknął w lustro, odniósł wrażenie, że wygląda dużo zdrowiej niż ostatnio… A nawet niż wczoraj. Nie było jednak żadnych mistycznych niebieskich błysków. Mógł w spokoju skorzystać z toalety, a następnie ogarnąć się i wrócić do sypialni.
Umył twarz i zęby. Znowu spojrzał na swoje odbicie. Był bardzo przystojnym mężczyzną, jednak o nietypowej, bo wschodniej urodzie. To było najpewniej jego zaletą, jednak czy aby na pewno? Wolałby wyglądać jak typowy Europejczyk? Nie miał pojęcia i nigdy wcześniej nie zastanawiał się nad tym. Cieszył się jednak, że nie był brzydki, gruby, dysmorficzny lub łysy. Mógł podobać się wszystkim. Podobał się też sobie. Nawet jeśli w Ameryce i Europie nazwaliby jego typ urody “etnicznym”.
- No to która godzina tak naprawdę? - mruknął do siebie, spoglądając na telefon.
Chciał też zobaczyć, kto do niego napisał.
Zobaczył wiadomość od kogoś, kogo kompletnie się nie spodziewał.
Napisał do niego Kirill Kaverin.
Godzina była jedenasta trzydzieści.

Cytat:
Czy wszystko u ciebie w porządku?
Proste pytanie. Co ze sobą niosło?

Prasert przez chwilę wpatrywał się w ekran. Pytanie wcale nie było aż tak łatwe.

Cytat:
Tak, a czemu pytasz? Wszyscy żyjemy.
Przez długi czas wahał się, po czym wysłał wiadomość. Mógł napisać dużo więcej i poruszyć inne kwestie, jednak… Nie był pewny, czy była to sprawa na rozmowę telefoniczną, a co dopiero na SMSy. Czy Kirill miał jakąś wizję, tak jak jedna z tych dziewczyn z portfolia przygotowanego przez Ninę? Przyśniło mu się coś złego, przed czym mógłby go ostrzec? Nie wiedział, czy Kaverin posiadał takie moce. Wciąż też zastanawiał się, czy mu ufać kompletnie. Nie mieli z sobą wielkiej styczności. Prasert traktował go jak zaginionego brata, o którym nigdy nie wiedział. Czuł się w pewien sposób z nim związany, jednak w trochę sztuczny sposób.

Cytat:
Wolałem się upewnić
Nadeszła odpowiedź dość sprawnie. Nic nie tłumaczyła, ale także wyjaśniła tyle, by Prasert wiedział, że Kirill po prostu chyba się martwił o jego stan.

Cytat:
Może chcesz porozmawiać przez telefon?
Prasert nawet nie był pewny, czy mogli i powinni. Nie zdziwiłby się, gdyby jakieś potężne organizacje podsłuchiwały. Z drugiej strony już i tak wymieniali się SMSami, więc chyba nie było to szczególnie niebezpieczne. Spojrzał na łóżko. Czy Nina nadal leżała?

Cytat:
Nie wiem czy jest taka potrzeba.
Nadeszła odpowiedź kilka chwil później niż wcześniejsza. Nina nadal była na łóżku, jednak teraz usiadła i przecierała twarz dłońmi, najwyraźniej starając się dobudzić.

Cytat:
Ja też nie wiem i właśnie dlatego chciałem porozmawiać. Mam w sumie trochę do opowiedzenia. Może będę potrzebował twojej pomocy.
Wysłał i usiadł obok Niny.
- Co ci się śniło? - zapytał. Uśmiechnął się lekko. - Wyglądasz, jakbyś wróciła z placu boju, taka zmęczona…
Zamilkł na chwilę, bo nie był pewny, czy do Niny docierały jego słowa. Wypowiadał je bardzo dużo, natomiast ona nie za bardzo reagowała. Mimo to wyglądała słodko. Przybliżył się i pocałował ją w policzek, po czym odsunął się i uśmiechnął jeszcze raz.
Nina zastanawiała się chwilę nad odpowiedzią.
- Tak właściwie nie pamiętam i nadal jestem trochę zaspana. Jednak czuję się bardziej niż zaspana głodna i chciałabym się załatwić i głównie dlatego wstaję. No i mieliśmy wybierać dziś osobę, która będzie nam pomagać.
Nina uśmiechnęła się na pocałunek i pogładziła go po ręku nim się odsunął. Nie nadchodziła na razie żadna odpowiedź od Kaverina. Prasert chwilowo o nim nie myślał.
- Pomagać w czym? A… masz na myśli kolejną osobę do roju, tak? Jestem ciekawy, na czym stanie to posiedzenie - mruknął. - Nie zatrzymuję cię, idź. Ja też nie jadłem, jak umyjesz się, to pójdziemy do kuchni.
Położył się wygodniej i dopiero wtedy zerknął na komórkę. Potem odłożył ją na kołdrę i obserwował Ninę. Spoglądał na jej szyję, ramiona, ręce… jakby była dziełem sztuki. Obiektywnie rzecz biorąc miała normalne ciało, nie wyróżniające się aż tak bardzo, jednak Praserta wręcz hipnotyzowało. Jedynie siatka Przędzarza sprawiała, że Morozow zdawała się czymś kompletnie innym, jednak czasami nie było jej widać. To zależało od tego, w jaki sposób padało światło i w tej właśnie chwili Prasert jej nie dostrzegał.
Nina kiwnęła głową i ucałowała go jeszcze nim wstała i ruszyła do łazienki, najpewniej zająć się swoją ‘poranną’ toaletą. Pajęczyny zdobiące jej ciało delikatnie połyskiwały w świetle słońca, które wdzierało się do pomieszczenia przez okno.
Drzwi zamknęły się za nią, a w tym czasie zadzwonił jego telefon. Gdy na niego zerknął, dzwonił obcy numer.
To mogła być pani z sieci telefonicznej, reklamująca nowy model telefonu. Lub też…
- Tak? - Prasert zapytał po angielsku, wciskając zielony przycisk.
Jego serce biło nieco szybciej. Był jednocześnie nieco podekscytowany i zdenerwowany. Spodziewał się usłyszeć głos Kaverina. Rosjanin był bardzo tajemniczy i Privat nie miał pojęcia, co czaiło się w jego głowie.
W telefonie przez dwie sekundy trwała cisza, po czym odezwał się rzeczywiście głos Kirilla Kaverina.
- W czym możesz potrzebować pomocy? - zapytał bezpośrednio o co mogło mu chodzić.
Prasert nie był pewny, czy przejść do rzeczy, czy zażartować. Nieświadomie poprawił swoją pozycję na łóżku. Teraz bardziej siedział, oparty o wezgłowie, niż leżał.
- Tak od razu do sedna? - odparł. - W porządku, niech tak będzie… - zawiesił głos. - Ostatnio porozumiewałem się z moją gwiazdą i dowiedziałem się, że muszę znaleźć kolejną… Gwiazdę Energii. Być może mógłbyś mi w tym pomóc? Wiesz coś na ten temat?
Kirill milczał chwilę…
- Porozumiewałeś się ze swoją gwiazdą? - zapytał mężczyzna, a w jego standardowo spokojnym i jakby obojętnym tonie pojawiło się drgnięcie… zdziwienia? Zaskoczenia? Prasert nie był pewien. Nie odpowiedział jeszcze na kwestię dotyczącą Gwiazdy Energii.
- Tak, rozmawiamy sobie czasami - odpowiedział Prasert. - Jest w tym coś złego? - zdziwił się. - Mam wrażenie, że nie ma w tym nic złego.
Kirill był zdziwiony jego słowami i z kolei zdziwiło to Privata. Miał nadzieję, że zaraz nie usłyszy od Kaverina, że to niemożliwe i na pewno zwariował.
- Mnie to do tej pory nie spotkało… Musisz mieć silne połączenie ze swoja gwiazdą w tym polu… Ciekawe… - skwitował jedynie mężczyzna.
- Co… Ja? Wow… - Prasert szepnął. - I zwłaszcza, że akurat ty to mówisz…
Jego ego zostało połechtane, a Kirill zrobił to nieświadomie. Privat uśmiechnął się lekko, ale też poczuł nieco dziwnie. Miał mocne połączenie ze swoją gwiazdą… Dlaczego? Czuł się szczęśliwy, ale też oszołomiony.
- Co do gwiazdy Energii, nie trzeba jej znajdować, już jest znaleziona. Wspominałem ci o niej. To ta amerykanka. Czemu potrzebujesz ją znaleźć? - zapytał.
- Uhm… po prostu potrzebuję. Nie wiem, czy mogę mówić wszystko przez telefon. Może przypadkiem wypowiem jakieś słowo klucz i ważne organizacje dowiedzą się wszystkiego… - mruknął Prasert.
Z tego też powodu nie powiedział “IBPI”. Gdyby był Egzekutorem tej organizacji, postarałby się bez wątpienia o monitoring wszystkich satelit. Czy IBPI posiadało środki, żeby coś takiego osiągnąć? Może nie, ale musiał założyć, że tak.
- Powiem ci wszystko, jak się spotkamy - obiecał. - Po prostu jej potrzebuję i to w przeciągu tygodni… niewielu tygodni… To jest sprawa życia i śmierci.
Kaverin milczał, jednak na ostatnie zdanie westchnął, albo wciągnął krótko powietrze, jakby zdanie przejęło go bardziej niż powinno. Prasert wiedział, że był Gwiazdą Życia, może Kaverin pomyślał, że chodziło o coś z tym związanego?
- Musisz mi w takim razie przekazać więcej informacji… Spróbuję złapać cię w Iterze… - powiedział spokojnym tonem.
- Złapać… w Iterze… - mruknął Prasert i zmarszczył brwi.
- Tam porozmawiamy - dokończył i znów zamilkł. Jakby nie wiedział co jeszcze powiedzieć, ale nacisk w zdaniu świadczył o tym, że to był koniec ich rozmowy, tylko Kaverin jakby zapomniał powiedzieć ‘Papa’ i się rozłączyć.
- Mam wrażenie, że rozmawiałem dzisiaj z kimś w Iterze. Ale to nie byłeś ty. To była jakaś kobieta… ale nie pamiętam niczego. Dobra - mruknął Prasert. - Potem porozmawiamy. Teraz nie zasnę na pewno, a chyba sen jest do tego konieczny. Więc może tej nocy uda nam się pogadać - dodał. - Nie jestem już w Tajlandii, tylko w Europie i to już od jakiegoś czasu, więc strefa czasowa nie powinna być problemem. To… do potem, ok? - zapytał nieco niepewnie.
- Tak. Do potem - to był chyba sygnał dla Kirilla, bo w tym momencie się po prostu rozłączył.
- Trzymaj się. Pamiętaj, żeby jeść przynajmniej pięć porcji dziennie warzyw i owoców. Wiem co mówię, mam w tej kwestii autorytet, w końcu jestem… no cóż, wiesz kim jestem - Prasert zaśmiał się nieco niezręcznie. Potem, kiedy uświadomił sobie, że Kaverin już jakiś czas temu się rozłączył… poczuł się jeszcze bardziej niepewnie.
Potarł oczy i wstał. Ubrał się w niebieską koszulkę i białe, wygodne spodenki.
- Umyłaś się już? - zapytał. - Jestem głodny…!
- Mnie, czy śniadania? - odpowiedział mu głos z łazienki. Woda pod prysznicem przestała się lać. Nina najwyraźniej wyszła i teraz wycierała się.
“Dzisiaj nie twoja kolej, pora na Alexieia i Hana”. To była pierwsza myśl Praserta. Jednak nie brzmiała wcale seksownie, ani ciepło.
- A nie mogę mieć tego i tego…? - jęknął głośno.
Jego libido było dyktowane teraz nie tyle zwykłą ludzką chęcią rozmnażenia się. Phecda przeprogramowała je znacząco i po wczorajszym seksie z Niną, który wymagał od niego dużo energii… Prasert musiał ją uzupełnić. A do tego potrzebował swoich ogarów.
Nina chwilę nie odpowiadała.
- Może być i tak… - oznajmiła, kiedy drzwi się otworzyły, a naga kobieta wyszła z łazienki, wycierając włosy ręcznikiem. Podeszła do szafy i założyła leciutką koszulę, ta sięgała jej do połowy uda. W domu nie nosiła ubrań, w końcu nie było potrzeby.
- To chodźmy jeść kochanie - zarządziła. Chyba w obecnej minucie i ona wolała zaspokoić swój głód, nim zabierze się do Privata.
- Nie będzie ci zimno? Robi się coraz chłodniej. Jeżeli jest ci tak wygodnie, to rzecz jasna nie ma sprawy, ale nie chciałbym, żebyś zachorowała - powiedział. - Moją sferą jest życie, więc zabijanie, nawet bakterii, niekoniecznie wychodzi mi dobrze - zaśmiał się lekko.
W rzeczywistości nie miał pojęcia, jak daleko posunięte były jego zdolności lecznicze. Na szczęście nie musiał się o tym przekonywać. Wstał i ruszył do drzwi. Zerknął na nią, ciekawy, co zdecyduje.
Morozow zastanawiała się kilka chwil… Po czym założyła wygodne spodnie, koniec końców był listopad, mimo, że tu w Ravennie nie robiło się gwałtownie zimno jak w Rosji, to nadal od czasu do czasu w grudniu padał śnieg. Ubrała się więc i ruszyła by dołączyć do Praserta przy drzwiach. Razem mogli udać się do kuchni. Była pusta.
Prasert otworzył lodówkę. Spojrzał na jej wnętrze. Z każdym kolejnym tygodniem coraz mniej smakowało mu mięso i wolał warzywa. Zastanawiał się dlaczego. Przecież polowanie i pożeranie ofiar było częścią życia, a mimo to ostatnio Privat musiał zmuszać się, żeby przyjąć do siebie coś, co kiedyś żyło. Doszedł do wniosku, że gdyby osobiście ruszył przez las i pochwycił jelenia, to byłoby to w porządku. Ale żerowanie na zwierzętach rozmnażanych w fabrykach śmierci było już znacznie gorsze. Rzeźnie drwiły z życia i nie szanowały go. Każdy jeleń brykał sobie pomiędzy drzewami, wąchał kwiatki i spoglądał na niebieskie niebo, zanim wilk wbił w niego zęby. Najpierw żył, zanim umarł. Świnie w plasterkach na półce lodówki nie miały tyle szczęścia. Privat poczuł niesmak. Wybrał słoik z dżemem śliwkowym i drugi z nutellą. Postawił na stole, po czym włożył do tostera dwie kromki chleba. Czekał, aż się wypieką. W międzyczasie włączył ekspres i czajnik.
- Kawa, herbata? - zapytał.
- Kawę poproszę - powiedziała spokojnym tonem i sama zabrała się za robienie sobie musli z płatkami kukurydzianymi, płatkami owsianymi, jogurtem truskawkowym i suszonymi bananami. Chyba też nie miała dziś ochoty na nic z mięsem.
- Ja robię sobie kawę i herbatę - rzekł Prasert.
Zrobił dwa kubki brązowego płynu. Następnie ustawił trzeci i włożył do niego saszetkę herbaty. Kiedy tosty wyskoczyły, jednego posmarował dżemem, drugiego nutellą.
- Rozmawiałem z Kirillem Kaverinem. Dzisiaj w nocy będziemy rozmawiać w Iterze, jeśli się uda. Mam nadzieję, że się uda. Powiedział, że zna Gwiazdę Energii, jest nim ta Amerykanka… Wszystko dobrze się układa - uśmiechnął się lekko.
Nina zerknęła na niego z zainteresowaniem. Zdawała się nad czymś zastanawiać, ale nic nie powiedziała, tylko uśmiechnęła się i kiwnęła głową.
- To wspaniale. Nasze dzieci będą miały co jeść. Będziesz ją chciał tu sprowadzić? - zapytała.
- Ja… nie wiem. To okropnie rozsądne, praktyczne pytanie - Prasert mruknął pod nosem. - Do tej pory koncentrowałem się na znalezieniu jej. Nie myślałem, co nastąpi po tym, jak już to zrobię. Czy będzie musiała stale z nami mieszkać, żeby karmić dzieci? Może. Nie wiem.
Wgryzł się w jednego z tostów i zamyślił się.
- Czuję się lepiej, niż wczoraj wieczorem. Taki jakiś silniejszy… - mruknął, nie rozumiejąc dlaczego. - Może to dlatego, bo spałaś obok mnie - uśmiechnął się lekko. - To pierwsza wspólna noc po naszej krótkiej rozłące. Choć ja wiem, czy takiej krótkiej…
- No w końcu cały nasz dom przepełniony jest mocą Phecdy, gdy wszyscy członkowie są na miejscu, może ma to na ciebie taki zdrowy wpływ? - zaproponowała. Przechyliła się i pocałowała go w policzek. Zabrała się za swoje jedzenie. Wyglądała nadal na odrobinę zaspaną, ale nie ziewała i nie była zmęczona. Bardziej jakby… Tak spokojna, że aż jedyne co, to chciało jej się leżeć i odpoczywać dalej.
- To by miało sens, bo Han też już chyba wrócił w nocy. Nie wiem, bo nie zbudził mnie jego ewentualny powrót - kontynuował, dalej jedząc. - Jak długo masz wolne, zanim wrócisz do pracy? - zapytał, zmieniając temat.
- Dwa pełne dni. Potem zajmę się organizowaniem spotkania z Koordynatorami i owieczką od wprowadzania danych… - stwierdziła podsumowując co ma do roboty, kiedy ponownie znajdzie się w oddziale.
- Och… Ja myślałem, że kompletnie inaczej to się odbędzie. Ustalimy przy głosowaniu, kogo wcielę do naszej grupy, a chwilę potem wsiądziemy w samochód i pojedziemy prosto do jego domu. Lub jej. Bo masz pewnie adresy, prawda? - zapytał Prasert. - Czy jestem zbyt pochopny? Wiem, że to szybkie tempo. Myślisz, że zbyt szybkie? - zastanowił się. Dokończył jednego tosta i zabrał się za drugiego. W międzyczasie wstał i włożył dwie kolejne kromki do tostownicy.
 
Ombrose jest offline