Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2020, 14:21   #546
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
- Oczywiście, że nie mam… Koordynatorzy nie podają swoich adresów zamieszkania byle komu, chciałbyś tu mieć wycieczki przypadkowych detektywów, którzy akurat mieliby do mnie sprawę? No nie… - zauważyła.
- Byle komu? Czemu byle komu? Nie jesteś byle kim. Jesteś jedną z nich… Ale skoro tak… - mruknął pod nosem.
- Dlatego muszę zorganizować nam spotkanie. Oczywiście poza oddziałem, ale jednak no nie będzie to takie szybkie i proste. Przykro mi - powiedziała. No cóż, miało to sens, by adresy ważnych osób nie znajdowały się w spisie danych…
- Nie no, w porządku. Powiedz mi tylko, w jaki sposób ich wyciągniesz na spotkanie poza oddziałem w takim razie? Poza tym… mogą się nie zgodzić, prawda? I wtedy co zrobimy? Nie będzie to podejrzane, jeśli znienacka zaprosić na imprezę trójkę niezwiązanych z sobą… i z tobą… ludzi?
- Cóż, to tu zdołam wykorzystać swój urok osobisty. Poza tym, oczywiście, że nie załatwimy wszystkich na raz w jednym miejscu… Musimy ich skrupulatnie wyłapywać na przestrzeni czasu - wyjaśniła.
- Miałem nadzieję załatwić to dość szybko i sprawnie, bo potem będę musiał wybrać się na poszukiwanie gwiazdy. Myślę, że mam może miesiąc na to. To dużo i mało. Nie mogłabyś może zorganizować balu charytatywnego, czy czegoś w tym stylu? Moglibyśmy wynająć jakąś restaurację. Zaprosiłabyś wiele osób… może wszystkich nawet. Z drugiej strony nie wiem, czy skorzystają z takiego zaproszenia. Możliwe, że będzie to nas kosztować dużo wysiłku, a wyjdziemy z niczym - westchnął. - No dobra, zrobimy to po twojemu - rzekł, smarując trzecią kromkę dżemem. Miał apetyt.
Nina słuchała go uważnie. Reasumując, Prasert nagadał się dużo, ale nie dał argumentów, wycofał się i wrócił do pomysłu Niny.
- Najpierw zbadam czy w ogóle zdołam do nich dotrzeć, może to nie będzie tak bardzo skomplikowane i wszystko się ułoży sprawnie. Nie martw się - powiedziała. Chyba już układała sobie jakiś plan, bo znów zdawała się zamyślona.
Skończyła jeść musli i wstała by zacząć myć miskę w zlewie.
- Pozbieramy wszystkich w salonie? - zapytała.
- Tak - powiedział Prasert, chowając pozostałe naczynia do zmywarki. - Nie jestem zbyt dobry w planowaniu - rzekł. - Ale od tego mam ciebie… pani Koordynator. Koordynuj. Będziesz sama wiedziała najlepiej, jak to załatwić. Po prostu weź pod uwagę to, że chciałbym, aby to nie rozwlekło się zbyt bardzo - mruknął.
- Tak samo bardzo chcę by wszystko poszło sprawnie, jak i ty. Dlatego nie będziemy się ociągać - powiedziała spokojnie.
Napił się nieco wody mineralnej, po czym ruszył na korytarz. Zamierzał zapukać do sypialni Waruna, Sunan, Hana i Alexieia, żeby sprawdzić, czy byli już na nogach.
Nina pozostała w kuchni, zmywając po ich śniadaniu. Zmywarka była akurat zapakowana czystymi naczyniami do rozładowania po nocy.

Kiedy Prasert zapukał do drzwi Waruna i Sunan, otworzyła mu jego siostra.
- No hej, wyspany? - zagadnęła go uprzejmie.
- Tak, a wy? - odparł Privat. Sunan kiwnęła mu głową, przytakując. Zdawała się całkiem rozbudzona, najwyraźniej wstała już jakiś czas temu. - Zbierajcie się, za chwilę posiedzenie w salonie. Możecie przejrzeć jeszcze raz dokumenty, które wam wydrukowałem, bo jeszcze muszę zebrać chłopaków - powiedział i odsunął się, przymierzając się do odejścia korytarzem.
- To wyciągam Waruna spod prysznica i zaraz przyjdziemy - oznajmiła i mrugnęła do Praserta. Zaraz po tym jak odszedł, usłyszał że drzwi się przymknęły.

Kiedy doszedł do pokoju dwóch detektywów, było w nim raczej dość cicho.
Zastukał do drzwi.
- Jesteście? Śpicie? - zawołał.
Mogli spać. Była co prawda dwunasta, jednak skoro Han wrócił o drugiej… to spokojnie mogli pójść spać o trzeciej, czwartej, lub nawet piątej. Mimo to było już dość późno, dlatego nie wahał się, żeby ich ewentualnie obudzić.
Rozległ się łoskot, jakieś ciche przekleństwo, po czym kroki. Chwilę później Alexiei stanął w drzwiach. Miał kompletnie zmierzwione włosy, lekko nierozbudzone spojrzenie i Prasert błyskawicznie dopatrzył się kilku siniaków na bokach, oraz rękach, a także malinek i śladów po zębach na karku i szyi. Z tego co pamiętał, nie mogli uprawiać seksu, jeśli nie było go przy nich… Z drugiej strony, nie znaczyło to, że nie mogli się drażnić, czyż nie?
- Zaspaliśmy? - zapytał trochę zaskoczony Rosjanin.
- Nie, bo nie ustaliliśmy żadnej godziny - powiedział Prasert. - Ale wszyscy już na was czekają - dodał, co było trochę prawdą, a trochę nie. Warun i Sunan pewnie wciąż zbierali się u siebie w pokoju. - Jesteśmy w salonie, przyjdźcie. Jedliście już? Pewnie nie. Zrobię wam kanapki z dżemem. Kawa, herbata? - zaproponował.
Nie skomentował stanu, w jakim znajdował się Woronow. Nie miał nic do powiedzenia na ten temat. Ani go to nie dziwiło, ani nie mierziło.
- Kanapki super… Dla mnie kawa i dla Hana też, obie bez cukru… - powiedział i zerknął do wnętrza ciemnego pokoju. Prasert zauważył postać, jeszcze wylegującą się na łóżku.
- Dajcie nam jakieś piętnaście minut - dodał jeszcze i potarł głowę, mierzwiąc włosy.
- Wam to wystarczyłyby trzy - odpowiedział Privat, uśmiechając się pod nosem. - Przynajmniej gdybym ja był tam z wami.
Odszedł w stronę pokoju Waruna i Sunan. Pomyślał, że im też zaproponuje kanapki. Poza tym ciekawiło go, czy byli już może nieco bardziej zebrani, niż jeszcze chwilę temu. Nie chciałby, żeby przyszli po Alexieiu i Hanie.
Alexiei otworzył i zamknął usta, a Prasert przysiągłby że chyba lekko zczerwieniały mu uszy.
Kiedy wrócił do pokoju Sunan i Waruna, tym razem otworzył mu Warun, wycierając włosy. Był ubrany w luźne spodnie sportowe i koszulkę.
- Już idziemy. Reszta gotowa? - zapytał.
- Han i Alexiei będą tam za czternaście minut, a Nina może jest już na miejscu. Szybko się zebraliście. Przyszedłem zapytać, czy zrobić wam kanapki, bo pójdę zrobić tamtej dwójce. Tak będzie szybciej, niż gdyby mieli sami pójść do kuchni i jeść tym swoim… włoskim tempem. Dopilnuj, żeby Sunan nie przyszło do głowy rozpocząć tworzenie dwugodzinnego makijażu, po czym idźcie prosto do salonu - rzekł Prasert i odszedł w stronę kuchni.
Warun parsknął i wrócił do pokoju. Niny w kuchni tymczasem już nie było. Naczynia były zmyte i ustawione na suszarce.
Prasert ukroił osiem kromek chleba i posmarował je resztką z obu słoików. Następnie raz jeszcze włączył ekspres. Wyjął sześć kubków. Uznał, że każdemu zrobi kawę. Z maszyny lała się strużka brązowego płynu, kiedy ruszył do serca domu. Położył oba talerze na stole i spojrzał na Przędzarza, który leżał na oparciu kanapy. Wyciągnął w jego stronę palec wskazujący prawej ręki.
- Tylko to nie dla ciebie, rozumiesz? - zapytał.
Przędzarz popatrzył na kanapki, po czym zaszeleścił szczękoczułkami, jakby odpowiedział, że preferuje inne przysmaki… Zapewne takie jak owady, małe ptaki i mleko mamy… Nina siedziała na kanapie obok i zerknęła na kanapki.
- To dla pozostałych? - chyba nie była głodna, po prostu zaciekawiona, czy ktoś jeszcze nie jadł śniadania.
- Tak - rzekł Prasert. - Dla Hana i Alexieia. Zapytałem Waruna, czy też chce, ale nic mi na to nie powiedział. Robię też kawę dla wszystkich - rzekł.
- To może jeszcze ciasteczka weź, są w szafce. Będzie akurat na takie domowe posiedzenie - zaproponowała Nina.
Kiedy usłyszał, że ekspres przestał pracować, wrócił do kuchni, aby nastawić drugą kawę. Znalazł w jednej z szuflad tackę, na której ustawił sześć pustych kubków i jeden z gorącym napojem. Pomyślał, że dobrze się składało, bo najpewniej kiedy skończy przyrządzać napary, akurat wszyscy trafią do salonu. Jeszcze postawił na tacce cukiernicę i dzbaneczek z mlekiem. Następnie usiadł na stole i zerknął na telefon, czy ktoś coś do niego napisał.
Nie było już żadnych nieoczekiwanych wiadomości. Był to zapewne powód do zadowolenia, lub też nie, zależy na kim komu zależało najbardziej.
Schował telefon do kieszeni i nastawił ostatnią, ósmą już kawę. Musiał jeszcze dolać wody i opróżnić fusy, co zajęło mu chwilę. Wnet jednak wszystko już miał przygotowane i ruszył w stronę salonu. Przystanął. Zapomniał o ciastkach. Postawił tackę i sięgnął do szafki po ciastka, o których wspomniała Nina. Przesypał je do miseczki i postawił ją na tacce, która teraz była już pełna. Następnie ruszył w stronę salonu. Uważał, żeby nie potknąć się o kant dywanu i nie wywalić z tym wszystkim.
Potknął się, ale cudem nie rozlał kaw, jednak miska z ciastkami zeskoczyła z tacy… Pochwyciło ją Pnącze, wraz z ciastkami, które się wysypały. Ustawiło na tacce i znów wróciło do obojętnego, spokojnego zwisania, tak jak cała reszta pędów w całym domu.
- Dziękuję - powiedział Prasert. - Zdaje się, że teraz jestem jednym z tych starych, niedołężnych ojców, którym muszą pomagać dzieci - uśmiechnął się lekko do kwiatka.
Następnie ruszył dalej w stronę salonu, teraz wolniej. Kelner był z niego żaden, a miał mnóstwo na tej tacy. Miał nadzieję, że jednak uda mu się dotrzeć bez dalszych, zbędnych niezdarności.
Udało mu się dotrzeć do salonu bez szkód. Była w nim już Sunan i Prasert. Oboje przynieśli swój egzemplarz notatek o potencjalnych członkach IBPI, których mogli dołączyć.
- Pomóc ci kochanie? - zapytała Nina, wstając z kanapy, by podejść do niego bliżej i podtrzymać mu tacę.
- Naprawdę ze mną jest aż tak źle? - Prasert zaśmiał się pod nosem. - Kurwa - przeklął, kiedy prawie wywalił się ponownie już na samej mecie. - Tak, pomóż mi.
- O, chyba wszyscy już są… To jesteśmy gotowi na głosowanie - rzucił Warun, bo rzeczywiście, przez wejście wchodzili właśnie Han i Alexiei.
Prasert wziął jedno ciasteczko i kubek kawy. Dopiero wtedy uświadomił sobie, że przecież przed chwilą jadł śniadanie i pił wtedy również kawę. Najwyraźniej nigdy mu nie było dość kofeiny.
- Jesteśmy już wszyscy? - rzucił, choć widział, że tak. - To usiądźmy wygodnie. Każdy ma egzemplarz dossier?
Najwyraźniej wszyscy przybyli przygotowani na to spotkanie, bo i Han i Alexiei mieli swoje egzemplarze. Warun i Sunan korzystali wspólnie z jednego, Nina tymczasem miała jeden dla niej i Praserta. Wszyscy zerknęli na wydruki, a potem na Prasera, czekając na kontynuację.
Privat napił się kawy.
- Czy powinienem wygłosić jakąś mowę powitalną? - zapytał. - To jest ważna sytuacja i chciałbym, żebyście podeszli do niej z rozwagą. W waszych dłoniach znajdują się dokumenty zawierające informacje na temat wybranych członków Oddziału w Ravennie IBPI. Jako że chcę dołączyć do tej organizacji, a nie chcę, żeby wiedzieli o tym, kim jestem… potrzebuję pomocy z wewnątrz. Wybierzemy trzy osoby, które znajdują się na odpowiednich stanowiskach. Mam nadzieję, że już zdołaliście wszyscy przejrzeć tych kilka stron i zapoznać się dobrze z nimi, gdyż teraz będziemy obradować na ten temat.
Zamilkł, czekając, czy ktoś coś powie. Jednocześnie dopiero teraz zaczął zastanawiać się, jak dokładnie miałoby to głosowanie wyglądać.
Wszyscy milczeli przez chwilę. Nina miała zadowoloną minę, podobało jej się, jak Prasert prowadził przemowę i było to widać w jej spojrzeniu.
Odezwał się pierwszy Han.
- Cóż, jako, że dotarłem ostatni przyjrzałem się liście zapewne najpóźniej… Alexiei wyjaśnił mi, że interesuje nas dwójka Koordynatorów i jedna osoba z obsługi… Osobiście, jeśli miałbym kogoś proponować, stawiałbym na Noego i Elsę… w przypadku Koordynatorów. A jeśli chodzi o detektywa… - przerzucił kartkę.
- Arisa ma zdolność, która mogłaby być przydatna - wypowiedział się i spojrzał na resztę i na Praserta. Nina przechyliła głowę. Zerknęła na Privata.
- Nadal omawiamy kwestię Koordynatorów, czy już ich wybrałeś bezkonkurencyjnie? - zapytała, dla upewnienia.
- Wybrałem Elsę i Jonasa wstępnie. Najbardziej kręcą mnie pod względem fizycznym i wydają się poza tym użyteczni. Wbrew pozorom to, jak bardzo mi się podoba dana osoba ma znaczenie dla Phecdy - uśmiechnął się w trochę dziwny sposób. - Ciężko to wytłumaczyć. Im bardziej kogoś lubię, tym więcej energii jestem w stanie uzyskać. Jest jeszcze kwestia płci, gdyż energię mogę pozyskiwać jedynie od mężczyzn, natomiast mogę przekazywać ją wyłącznie kobietom. Jako że mamy już Sunan i Ninę, a nie planujemy otworzyć tutaj przedszkola… to nie potrzebujemy aż tak bardzo płci żeńskiej. Z drugiej strony liczą się również zdolności danej osoby. Uznałem, że Elsa może być pomocna w kwestiach fizycznych. Posiada dość charakterystyczne zdolności… - zawiesił głos. - Jonas natomiast mógłby przydać się w sprawach organizacyjnych. I też podoba mi się najbardziej z tych mężczyzn - dodał. - Miałem taki pomysł, żeby każdy z nas otrzymał pięć karteczek. Na każdej niech wpisze imię i nazwisko jednej osoby. Można oddać głos na kogoś wielokrotnie, nawet do pięciu razy. Potem wybiorę trzy osoby z pięciu, które otrzymały największą liczbę głosów. Czy to ma sens?
Nina kiwnęła głową i podniosła się.
- Pójdę po kartki i nożyczki… No i długopisy dla wszystkich - oznajmiła, po czym wyszła. Wróciła po kilku minutach z kolorowymi, kwadratowymi karteczkami, które leżały zwykle na jej biurku do robienia szybkich, małych notatek. Rozdała je wszystkim według zalecenia Praserta, po tym dała wszystkim długopisy, a na środku stołu postawiła kapelusz, do którego miały zostać wrzucone wszystkie głosy.
- Nigdy nie widziałem cię w kapeluszu… - Prasert uśmiechnął się, spoglądając na staromodny fason. - Nie jestem pewny, czy to twojej ciotki, czy może lubiłaś kiedyś styl retro. Ale całkiem ładny, i jaka tutaj wstążeczka i kokardka… - uśmiechnął się pod nosem.
- Po głosowaniu na Koordynatorów, proponuję już na luźno podejść do tematu osoby od wprowadzania danych, szkoda tylu kartek - zaproponowała Sunan. Chyba szkoda jej było tych wszystkich ściętych lasów…
- Nie - odpowiedział Privat. - Tutaj głosujemy na trójkę ludzi z puli zarówno badaczy, jak i Koordynatorów. Nie możemy podejść luźno względem osób do wprowadzania danych, bo to z nimi mam największy problem. Wszyscy mają interesujące zdolności. Macie aż pięć kartek właśnie dlatego, żeby móc zagłosować na ludzi z większej puli.

Wedle pomysłu Praserta, wszyscy zaczęli zapisywać swoje wybory na karteczkach.
Privat napisał na jednej kartce “Jonas Holt”, na drugiej “Elsa Holz”, na trzeciej “Arisa Horiuchi”. Głównie dlatego, bo Azjatka mogłaby w przeszłości stworzyć dobre combo z Aganem. Jej moc wydawała się bardzo przydatna. Prasert uznał, że musi wybrać teraz dwóch mężczyzn. Zastanawiał się wpierw nad Loreną, ale wolał przyjąć więcej facetów niż kobiet ze względów… no cóż, energetycznych. Teraz wybór stał się nieco trudniejszy. Wpisał Noego Shin-Soo po chwili wahania. Zastanawiał się, czy teraz nie dopisać Chorwata, jednak to by oznaczyło, że wypisał wszystkich Koordynatorów, a przecież potrzebowali choć jednego Badacza.
- Nina? - zapytał. - Patrzę na akta Niela. Ma podwyższony PWF, jednak nie posiada żadnych zdolności paranormalnych? Czy to błąd?
Morozow pokręciła głową.
- Nie, po prostu jego PWF waha się. Często ląduje w Lagunie. To miejsce, w którym detektywi odpoczywają i obniżają swoje poziomy PWF. Nie wszyscy mają je w sobie tak naturalnie jak ty, czy teraz my wszyscy. No i on cały czas balansuje na cienkiej linii między Podwyższonym a Normalnym. Jeszcze nie zdołaliśmy uchwycić jego zdolności, kiedy jest w stanie podwyższenia. Albo się nie ujawniły, bo nie poddał się odpowiednim okolicznościom, albo musi spełnić jakiś dodatkowy warunek, ale jak sam mówi, nie ma pojęcia co potrafi, a nie spieszno mu sprawdzać… - odpowiedziała kobieta. Składała własnie karteczkę n pół i wrzucała do kapelusza, pozostali również już kończyli i wrzucali.
- Rozumiem - krótko odparł Prasert.
Nie potrzebował dwudziestoletniego informatyka, który raz na jakiś czas wymagał rehabilitacji w Islandii. Nie miał wielu opcji w takim razie. Mężczyzn wpisujących dane była tylko dwójka. Niel i Lucio. Zagłosował więc na Silveriego. Wrzucił pięć karteczek do kapelusza.
- Powinno być trzydzieści karteczek w sumie. Ktoś jeszcze? - rozejrzał się po sali.
Wszyscy popatrzyli po sobie nawzajem.
- Tylko ja mam wrażenie, jakbym znów był w podstawówce? - zapytał rozbawiony tonem Alexiei. Warun parsknął.
- No jakoś trzeba było sprawić, by głosowanie było uczciwe i nie powstała kilkugodzinna dyskusja - zauważył Han.
- To mi przypomina naszą ostatnią grę w Monopoly w zeszłą środę… - zauważyła Sunan.
- Już nigdy nie zastawię Hotelu pod zastaw hipoteczny… - westchnął Woronow.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline