Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2020, 14:21   #547
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Privat uśmiechnął się pod nosem.
- Dobrze przynajmniej, że wszyscy zgodnie doszliśmy do wniosku, że Scrabble nie są dla nas i nigdy do nich nie wrócimy.
Kiedy w drużynie znajdowały się osoby trzech różnych narodowości posługujących się nie tylko innymi językami, ale również alfabetami… to tego typu gra nie mogła być sprawiedliwa.


Wyglądało na to, że już nikt nie miał karteczek do dorzucenia. Nina wzięła kapelusz i zamieszała w nim ręką, a następnie, niczym piękna asystentka prowadzącego, uśmiechnęła się do Praserta i podała mu go, by czynił honory i policzył głosy.
- Czuję się dziwnie zestresowany - Privat uśmiechnął się lekko, spoglądając na kolorowe karteczki. - No dobra, nie ma potrzeby przedłużać.
Zaczął otwierać głosy i segregować je na stole. Był ciekawy, jak jego przyjaciele i kochankowie zagłosowali.

Kiedy pootwierał wszystkie głosy, tak naprawdę wszyscy zagłosowali na te same osoby, które on chciał wybrać. Wypowiedź Hana musiała im też nieco zasugerować. W ten sposób głosowanie było jednomyślne… Albo powinno zostać unieważnione i w ten sposób Prasert dowiedział się, czemu podczas wyborów do rządu, w sali gdzie oddawało się głosy nigdy nie mówiło się o kandydatach i obowiązywała całkowita cisza…
Wszyscy zagłosowali na Arisę, Jonasa i Elsę, pozostałe z pięciu głosów już były różne i czasami się pokrywały, ale to chyba nie było już istotne…
- Arisa, Jonas i Elsa - powiedział Prasert.
Założył nogę na nogę i spoglądał przed siebie. Wyglądał tak, jak gdyby zastanawiał się nad czymś, kiedy po prostu cieszył się, że już było wszystko ustalone. Nie miało sensu unieważnianie głosowania, co by mu to dało? Policzył ile dokładnie było głosów na poszczególnych członków IBPI. Tak z ciekawości.
Niektóre osoby po kilka razy na raz zagłosowały na kogoś z tej trójki.
Po tym jak podsumował wszystkie głosy, rozmieszczenie punktów miało się tak:
Arisa zebrała łącznie dziewięć głosów, Jonas otrzymał siedem głosów, Elsa sześć, Noe zebrał trzy głosy, również trzy otrzymała Lorena, dwa natomiast Lucio.
Prasert zastanawiał się, czy to głosowanie było rzeczywiście dobrze przemyślane. Wystarczyło, że ktoś z nich oddał wszystkie swoje głosy na jedną osobę, żeby mieć pewność, że znajdzie się na prowadzeniu. Mimo wszystko głosowanie potoczyło się tak, jak chciał.
- Czyli mogę wybrać trzy osoby z grupy, w której jest Arisa, Jonas, Elsa, Noe i Lorena. Przy czym najwięcej głosów otrzymała pierwsza trójka. Niech tak właśnie będzie - rzekł. - Arisa, Jonas i Elsa. Nie spodziewałem się, że Arisa będzie na pierwszym miejscu. Choć nie dziwi mnie, że otrzymała dużo głosów.
- No najwyraźniej miała najsympatyczniejszą twarz i wszyscy zgodnie wpadli na to, że woda może nam się przydać - stwierdziła Nina.
- Może - Prasert zgodził się.
- W takim razie zajmę się zorganizowaniem spotkań już jutro. Dowiemy się na czym stoimy - dodała jeszcze. Wszyscy obserwowali teraz Praserta, czekając co teraz nastąpi. Czy spotkanie się skończyło? Czy nadal trwało? Sunan wzięła sobie ciasteczko i zaczęła chrupać.
- To chyba wszystko - rzekł Privat. - Dziękuję wszystkim za udział w głosowaniu. Wieczorem odwiedzę was - zerknął na Hana i Alexieia. - Co znaczy, że dzisiaj wy gotujecie obiad. Teraz pójdę pobawić się z dziećmi - rzekł i wstał. - Idziesz ze mną? - uśmiechnął się do Niny.
Morozow kiwnęła głową i rozpromieniła się. Han zerknął na Alexieia i obaj wstali.
- No dobra, to jedzenie będzie około czwartej po południu - oznajmił azjata, wybierając porę. Sunan tymczasem nie wstawała. Chyba miała ochotę posiedzieć w salonie i pojeść ciasteczka.
- Pójdę pobiegać - rzucił Warun i ruszył do siebie, najpewniej przebrać się w strój sportowy.
Nina wstała i wzięła Praserta za rękę. Czekała, aż razem ruszą dalej. Przędzarz tymczasem gdzieś zniknął.
Wyszli na korytarz.
- Ciekawe gdzie będą - powiedział. - W naszej sypialni? Jak chcesz, to możemy pójść z Aganem do oczka wodnego, to sobie popływa. Planowałem też wziąć nieco surowego mięsa dla Nagi. Niech trenuje zianie ogniem. Do tej pory tylko czknęła nim kilka razy. Nie wiem, w jakim wieku smoki zaczynają ziać, ale może to coś w stylu wypychania piskląt z gniazda… żeby nauczyły się latać. Może jak będzie głodna, to zacznie palić mięso. Z drugiej strony nie miałbym serca ograniczać jej twojego mleka. Potrzebują dużo energii, żeby się rozwijać. Tak myślę.
- Cóż, zawsze nie zaszkodzi skłaniać jej do ćwiczeń - stwierdziła Nina. Na moment zamilkła, jakby czegoś słuchała.
- Agan ćwiczy zatapianie statków, Naga też powinna - mruknął Prasert.
- Maluchy są w sypialni… Zabierzmy je do ogrodu koło fontanny - zgodziła się Morozow. Niedługo jednak zrobi się chłodniej i będą musieli pomyśleć o innym miejscu, w którym będą trzymać Agana. Nina miała już ponoć ‘pewien pomysł’, a od tamtej pory jedno z wcześniej stosowanych do bycie magazynem na bałagan pomieszczeń zmieniło się w mały plac budowy. Zaskakująco, ludzie ci zdawali się w ogóle nie zauważać tego, że cały dom opleciony jest przez roślinę.
Szli w stronę sypialni.
- Na kogo głosowałaś? - zapytał Prasert. - Pytam tak z ciekawości. Myślałem, że nasza grupa nie będzie aż tak zgodna. A jednak…
Nie miał co robić do końca dnia. Miał w planach tylko zabawę z dziećmi, potem obiad, wieczorem seks z Hanem i Alexieiem, a w nocy może skontaktuje się z Kirillem. Spokojny dzień, jakich wiele. Podobało mu się to.
- Głosowałam na Arisę dwa razy, Lorenę, Jonasa i Elsę - odpowiedziała mu Morozow.
Oboje w końcu dotarli do ich pokoju… Już od drzwi Prasert usłyszał jakiś hałas… Nina zmarszczyła lekko brwi, ale żadne z nich nie wyczuwało żadnego zagrożenia, a Pnącze nie reagowało, więc co było jego źródłem?
- Co to za hałas? - Privat zadał oczywiste pytanie. - Skąd to jest?
Wszedł do sypialni i rozejrzał się. Nie był pewny, czy to dochodziło właśnie stąd, czy też z łazienki, która była połączona z pomieszczeniem.
Dostrzegł obraz bólu i rozpaczy…

Szafa Niny była lekko rozchylona, a kilka pudełek po butach było z niej wywleczonych. Na podłodze Naga rozszarpywała właście jakiś skórzany but na obcasie, powarkując na niego i żując skórzany pasek, który musiał być wcześniej zapięciem.
Nina zapowietrzyła się.
Prasert parsknął śmiechem, po czym spoważniał, widząc reakcję swojej dziewczyny. A przynajmniej spróbował spoważnieć. Zagryzł wargę i przymrużył oczy.
- No cóż… dobrze, że Naga nie wzięła się za torebki… prawda? - zapytał i po tym nie zdołał utrzymać stoicyzmu.
Nina zastrzeliła go spojrzeniem, westchnęła i poddała się.
- No… No tak… - podsumowała.
Prasert podszedł i przykucnął do Nagi. Pogłaskał ją po głowie.
- To nie tak ubiera się buty - rzekł jakby poważnym, karcącym głosem.
Naga wydała uroczy, nieco skrzeczący dźwięk i spróbowała do niego podejść, ale jedna z łap zaplątała jej się w inny pasek od innego buta. Naga rozłożyła skrzydła, by się na nich wesprzeć i nie upaść, kiedy straciła równowagę. Najpierw wydała wystraszone skiełknięcie, a potem pełne złości i rzuciła się na napastnika, zaczynając turlać z butem.
‘Patrz, obronię cię tato!’ - zdawała się mówić postawa malutkiego smoka.
- Ona myśli, że te buty ją atakują, a sama się w nie plącze… - Prasert spojrzał na Ninę, kompletnie rozweselony. - Wyobrażasz to sobie? To nie jest jej najbardziej inteligentne popołudnie… - spojrzał na smoka. Nachylił się i pocałował go w czoło. - W sumie nie powinienem się tak zachowywać, bo Naga powinna wiedzieć, że to nie jest dobre zachowanie. Co ze mnie za ojciec, jak nie potrafię wychować smoka? - zapytał. - Aww… - mruknął i jeszcze raz pocałował Nagę w czoło. Wciąż była zaplątana w buta i chyba bardziej skoncentrowana na walce.
Naga była zajęta kopaniem buta, ale kiedy Privat ucałował ją w czoło, wyciągnęła łepek w jego stronę i liznęła go w odpowiedzi w brodę. Najwyraźniej podobała jej się ta walka z butami.
- Młode zwierzęta tak właściwie właśnie w ten sposób trenują walkę… Poprzez zabawę, czyż nie? Może teraz wygląda to głupiutko i zabawnie, ale pomyśl o tym co będzie jak zrobi się wielkości konia… Albo domu - zauważyła Morozow. Ruszyła do łazienki. Prasert usłyszał plusk wody, gdy tylko otworzyła drzwi.
- No cześć moje maleństwo, dobrze się drzemało? - odezwała się pieszczotliwie do Agana.
- Oj, dzisiaj to sobie nieco nagrabiłeś u mamy - Prasert powiedział do smoka. - Nie wolno niszczyć butów. Czemu nie bawisz się z Aganem? - zapytał, po czym zastanowił się. - Może lepiej, że zajmujesz się butami, niż bratem - mruknął po chwili. To byłoby tragiczne, gdyby przypadkiem któreś z nich zabiło drugiego.
Prasert wyciągnął dłoń do góry i poruszył palcem wskazującym.
- Niedobrze. Źle. Nie rób tak więcej - powiedział niby surowo, ale zabrzmiało to bardziej pieszczotliwie. - Ile par butów zniszczyłeś? - zapytał i rozejrzał się po podłodze.
Naga zrobiła wielkie oczy i smutną minę. Zatuptała łapkami po ziemi i wydała cichy skiełczący i skarżący się dźwięk. Prasert na oko naliczył cztery pary zdewastowanych butów. RIP Aquatalia i Casadei… Mały smok zrobił przygnębioną minę, spuścił łepek i fuknął. Chyba jednak przyjął polecenia taty.
- Kupię ci dużo pluszaków, takich dużych. I będzie mogła na nich ćwiczyć swoje mordercze instynkty - powiedział. - Nie zamierzam ciebie ograniczać, po prostu to nie są właściwe obiekty - spojrzał na buty. - Może to moja wina, że o tym wcześniej nie pomyślałem. Agan ma statki z papieru, a dla ciebie zaplanowałem surowe mięso, ale może powinno to być coś bardziej żywego… Zaczniemy od pluszaków, a potem będziemy chodzić do lasu, jak zrobi się nieco cieplej może… Choć w sumie nie wiem, jak znosisz temperatury, może zima ci nie straszna - mówił do Nagi tak, jak gdyby wszystko rozumiała i może nawet mogła odpowiedzieć. - Tam będziesz mogła polować na jelonki, dziki, czy co tam znajduje się w tych chaszczach. Może tak być? - zapytał teraz już z lekkim uśmiechem.
Naga zatupała łapkami, kopnęła tylną jeszcze raz but, po czym wskoczyła na rękę Praserta dwiema przednimi, jakby chciała się z nim bawić i zgadzała na to co powiedział.
Prasert chwycił ją za tułów.
- Będzie podrzucanie! - krzyknął entuzjastycznie.
Następnie zrobił tak, jak zapowiedział. Zaparł się solidnie i wyrzucił Nagę delikatnie w powietrze. Zawsze uważał, żeby ją złapać. To byłoby tragiczne, gdyby tego nie zrobił i smok skręcił sobie kark podczas upadku. Jednak Privat nie podrzucał go na ogromne wysokości, więc nie miał problemu, żeby go pochwycić.
Naga wydała wesołe piśnięcie i rozstawiła łapki, rozkładając skrzydła na boki, a następnie poderwała przednie łapki do góry. Gdy Prasert ją podrzucił, składała skrzydła przy ciele i leciała w górę, a potem gładko spadała mu w ramiona. Bardzo to lubiła, bo za każdym razem wydawała tę serię wesołych dźwięków z siebie i kokosiła się w jego rękach chcąc jeszcze.
I więcej dostawała. To były chwile czystego szczęścia. Prasert nigdy w całym swoim życiu nie był taki szczęśliwy, jak teraz w tym domu z przyjaciółmi i mitycznymi stworzeniami. Najbardziej lubił bawić się z dziećmi. Kiedy to robił, zapominał o wszystkich problemach, troskach, niepowodzeniach.
- Jesteś tam, Nina? - rzucił, kiedy przez chwilę już Rosjanka nie pojawiała się. Następnie podrzucił Nagę jeszcze raz, teraz nieco wyżej i wystawił dłonie, żeby ją złapać. Teraz mogli się tak bawić, póki nie była jeszcze zbyt duża i ciężka.
Morozow wyszła niosąc Agana na rękach. Puszczał paszczą ciemno niebieskie bąbelki. To zdawało się wyraźnie bawić Ninę i chichotała. Kraken zdawał się bardzo z siebie zadowolony, że rozbawiał matkę, więc kontynuował... Naga była zadowolona, Prasert był zadowolony. Szczęśliwa rodzina…
- On robił to już wcześniej? - zapytał Privat. - Co to za bąbelki?
Złapał Nagę i przytulił ją do siebie. Głaskał ją teraz delikatnie po głowie, spoglądając z uśmiechem na kobietę i Agana, który wyglądał jak zalążek monstrum z dzieł Lovecrafta, a i tak wszyscy uważali go za słodkiego i uroczego.
- Tak, robił tak. Najwyraźniej to coś jak u ośmiornic z puszczaniem atramentu… Tylko że on robi z tego jeszcze bąbelki… Zabawne - stwierdziła i podeszła do Praserta i Nagi. Pogłaskała smoka po głowie.
- Nie jestem zła za buty… Tylko musimy ci znaleźć inne zabawki… - oznajmiła. Pocałowała Praserta w policzek, po czym ruszyła do ich prywatnego wyjścia tarasowego.
- Tak, właśnie o tym mówiłem. Słyszałaś? Może nawet dzisiaj przed obiadem albo po obiedzie pojedziemy do miasta i kupimy coś? Dawno nie opuszczałem twojej rezydencji. Moglibyśmy pójść na lody… czy może raczej na gelato - uśmiechnął się pod nosem na to słowo. Nie wiedział, dlaczego wszyscy w ten sposób mówili na włoskie lody, kiedy te w jego mniemaniu były bardzo dobre, ale nie odznaczały się tak bardzo, żeby nie nazywać ich po prostu lodami. - I moglibyśmy kupić ci nowe buty.
- Czemu nie… Brzmi jak świetny plan. Zostawimy maluchy pod okiem Sunan i pojedziemy - zgodziła się.
- Też chciałem ją w to zaangażować. Moja siostra nie ma wiele talentów, jednak do opiekowania się dziećmi została po prostu stworzona. I też do zaspokajania mężczyzn, ale w tym towarzystwie nie byłaby w stanie wyróżniać się tym.
- Najpierw jednak, pobawimy się z nimi. Dziś też będziesz puszczał statki Aganowi? - zapytała.
- Zastanawiałem się nad jakimiś innymi zabawami, ale tę chyba najbardziej polubił. Tylko wezmę blok techniczny - dodał. - Masz pomysł na jakąś inną zabawę? Ciężko jest bawić się z podwodnym stworzeniem. O. Może kupimy dzisiaj Aganowi dmuchaną piłkę plażową. Może będzie chciał ją podrzucać. Choć z tego co go znam, to go raczej zadusi… - Prasert uśmiechnął się lekko.
- Myślę, że topienie statków jest jak najbardziej w porządku… A co do piłki i jej zaduszania… To może też coś pluszowego z czym będzie sobie mógł pływać pod wodą… - zaproponowała. W końcu pluszowej rzeczy nie udusi i o ile jej nie rozerwie, mogłaby mu służyć dłuższy czas.
- Pluszowe rzeczy nie są stworzone do przebywania pod wodą. Ale z drugiej strony… - Prasert zawiesił głos. - Aganie, chciałbyś pluszowego misia? - zapytał. - Wyobrażasz to sobie? Małego krakena pływającego sobie z uroczym, pluszowym misiem? - Prasert przymrużył oczy, w których pojawiła się wilgoć. - Boże, umieram… - wydał z siebie dziwny dźwięk, który był na pograniczu westchnienia zachwytu oraz ckliwego śmiechu.
Agan pomachał do niego jedną macuszką.
Nina parsknęła i się zaśmiała.
Agan puścił bąbelki. Tymczasem Naga wytknęła język i zrobiła ‘pfrt’.
- Dla ciebie to kupimy też dużo pluszaków - powiedział Prasert. - Chodźmy już - rzekł i ruszył do wyjścia. Chciał przespacerować się nieco na świeżym powietrzu, a także pobawić przy oczku wodnym. - Tak właściwie to co takiego budujesz w tamtym pokoju? Myślałem, że basen i w sumie byłem taki tego pewny, że nawet o to nie zapytałem do tej pory. To basen dla Agana? I jak to możliwe, że robotnicy nie zwrócili uwagę na Pnącze? Prowadzisz ich jakimś sekretnym korytarzem? Nie było ich tutaj wtedy, kiedy byłaś w pracy.
Nina zerknęła na Praserta.
- Basen, dobrze zgadłeś… A pracownicy… Cóż, to sprawka Pnącza. W jakiś sposób go po prostu nie widzą… Zauważyli pierwszego dnia, ale od tamtej pory… W ogóle nie - pokręciła głową.
- Czyli tak naprawdę nie istnieje, a my jesteśmy tylko pacjentami jednego psychiatryka, rozumiem - Prasert zażartował pod nosem.
- Może podał im coś, przez co wymazał się z ich pamięci? Albo coś w tym stylu, tak zgaduję - odpowiedziała Morozow.

Dotarli do fontanny. Agan już wyczuwając swoje ulubione miejsce zabaw zaczął się nieco wiercić w ramionach mamy. Zaraz wpuściła go do wody. Agan przepłynął w koło, a następnie ustawił się tam gdzie zawsze, w zagłębieniu koło murku. Był gotowy do zabawy z tatusiem… Naga tymczasem ziewnęła w ramionach Praserta, przeciągnęła się i chciała już na ziemię. Nina jakiś czas temu kupiła smoczkowi miękką piłke do zabawy, chyba ten przedmiot stał się teraz obiektem zainteresowania malca.
Prasert uśmiechnął się do smoka, po czym wyciągnął kartkę z bloku i zaczął ją zginać, aby wytworzyć stateczek. Najpierw całą na pół, potem obydwa rogi do środka… następnie wolne brzegi z obu stron do góry, ale wcześniej jeszcze zagiął ich krawędzie… Potem włożył palce do zagłębienia, które powstało i poszerzył je, spłaszczając konstrukcję z drugiej strony. Potem pociągnął za dwa czubki i chwilę później miał łódeczkę. Uśmiechnął się tym razem do oczka wodnego.
- Titanic numer czterdzieści trzy wyrusza na spokojny rejs po niewinnym jeziorku… - zaczął klimatycznie, aby Agan wczuł się dobrze w sytuację…
 
Ombrose jest offline